Piątkowe głosowanie nad poprawkami Senatu do ustawy uwłaszczeniowej było próbą pewnego “ucywilizowania” tego kontrowersyjnego aktu prawnego. Nie za bardzo się to udało, bo też i udać się nie mogło. Największe nieszczęście tej ustawy polega bowiem na tym, iż przypomina ona piekło wybrukowane dobrymi chęciami.
Cóż na przykład z tego, iż Sejm przyjął poprawkę Senatu stwierdzającą, iż osoby, które nabyły mieszkania “z rażącym naruszeniem zasady słuszności”, już skorzystały z uwłaszczenia bezpośredniego i nic im się nie należy? Trudno nawet sobie wyobrazić, jak w praktyce miałoby wyglądać stosowanie tego niejasnego przepisu. Pos. Biela z AWS ofiarnie tłumaczył posłom, że chodzi o to, by w uwłaszczeniu nie brali udziału dygnitarze, którzy za bezcen dostali atrakcyjne lokale w Warszawie i innych wielkich miastach. Intencja jest zacna, ale konia z rzędem temu, kto udowodni, iż rozmaici notable mieszkania nabyli w sposób rażąco niesłuszny.
W kształcie przyjętym w piątek przez parlament nadal jest to akt prawny nieskuteczny, mało sprawiedliwy, jednym dający bardzo dużo, a innym niemal nic. Ku radości władz pracowniczych ogrodów działkowych ogródki wyłączono z powszechnego uwłaszczenia. Utrzymano jednak w mocy przepis, który pozbawia spółdzielnie własności mieszkań i przydziela je lokatorom. Być może jednak już wkrótce dyskusja nad tym, co komu dano, a czego nie, straci rację bytu. Bardzo wiele wskazuje na to, że prezydent ustawę zawetuje – a jego weto, oczywiście, nie zostanie odrzucone przez Sejm. Do weta namawia i szefowa Kancelarii, i główny doradca ekonomiczny oraz posłowie SLD i UW.
Tylko w duchu – ale za to bardzo gorąco – namawiają go również do tego przedstawiciele koalicji, mający nadzieję, iż jest to jedyna bodaj szansa na to, by Aleksander Kwaśniewski utracił nieco poparcia społecznego i Marian Krzaklewski mógł wejść do drugiej tury. Prezydent zaś od decyzji uchylać się nie zamierza i wiadomo, że nie wykorzysta całego, przysługującego mu czasu do namysłu.
Szkoda, iż tak ważną sprawę jak powszechne uwłaszczenie postanowiono wykorzystać do gry przedwyborczej. Przecież nikt nie ma wątpliwości, że proces przekształceń własnościowych w Polsce miał często niewiele wspólnego ze sprawiedliwością. Podczas ułomnej prywatyzacji jedni zamieniali się w milionerów, nie kiwnąwszy nawet palcem, innym pozostało dożywotnie klepanie biedy. Rozsądne przepisy uwłaszczeniowe mogły choć w części zaradzić tym nieprawidłowościom.
Ta szansa nie zostanie jednak wykorzystana. Rozpaczliwe pragnienie odniesienia jakiegoś sukcesu wyborczego przez kandydata AWS odniosło zwycięstwo nad rozumem i sumieniem.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy