Warszawianka dla Nerona…

Warszawianka dla Nerona…

Połyskują w słońcu brązowe ciała rosłych niewolników, którzy pędzą chrześcijan lwom na pożarcie. Rozochocony tłum już pokrzykuje w amfiteatrze! A w loży ozdobionej rzeźbami chimer niecierpliwi się sam Neron. Nagle słychać: – Stop! Nowe ujęcie!
Tak powstawały sceny krwawych igrzysk na stadionie Warszawianki. Starożytny Rzym Jerzego Kawalerowicza dotarł tam 27 czerwca, po zdjęciach we Francji i w Tunezji, gdzie zrealizowano trzecią część filmu “Quo vadis”. Reszta zostanie nakręcona w Polsce.
W naszej kinematografii nie było równie kosztownego przedsięwzięcia. 12 milionów dolarów wydaje się kwotą olbrzymią, ale budżet amerykańskiego “Gladiatora”, który niedawno wszedł na ekrany, wynosił… ponad 100 milionów!
– Producent, dr Mirosław Słowiński, zdobywając tę sumę, dokonał w warunkach polskich rzeczy niezwykłej – mówi rzecznik prasowy filmu, Stanisław Zawiśliński. Głównymi sponsorami i koproducentami są: Kredyt Bank, Telekomunikacja Polska SA, Telewizja Polska SA, HBO oraz SF “Kadr”. – Nie zabrakło pieniędzy na stworzenie sugestywnego antyku – podkreśla. – Aż trzecia część budżetu przeznaczona jest na scenografię.
Dziesiątki osób wcielało w życie projekty wybitnego scenografa, Janusza Sosnowskiego. W Warszawie zbudowano amfiteatr, a w Piasecznie – Forum, czyli część publiczną Rzymu, oraz Zatybrze – dzielnicę biedoty. Obiekty zajmują po parę hektarów, powstały 5-6-piętrowe budynki. Wszystkie, poza amfiteatrem, spłoną!
Z pietyzmem obsadzono nie tylko 70 ról aktorskich, lecz i starannie dobierano statystów, których kilka tysięcy przewinęło się przez plan. Zadbano o bogactwo ich charakterystyki zewnętrznej. Krzysztof Szmagier, drugi reżyser “Quo vadis”, porównuje wysiłek producenta wykonawczego, Jerzego Frykowskiego do działania generała Eisenhowera w czasie desantu na Normandię. Dodaje, że prawdziwym wyzwaniem jest reżyseria tego filmu.
– Ktoś powiedział, że dobry reżyser musi być kapralem o mentalności poety albo poetą o mentalności kaprala – mówi. – Kapralstwa w Kawalerowiczu nie ma; on jest kulturalny i delikatny, a przy tym jaki to wizjoner! Widzi całokształt przedsięwzięcia: i stronę praktyczną, i artystyczną, duchową – dodaje. – W czasie ulewnych deszczów, reżyserując na arenie wypełnionej przez tysiąc statystów, spytał niespodziewanie: “Sprawdziliście, czy grunt nie jest podmokły i trybuny się nie obsuną? ”.
Deszcze prześladują filmowców od pierwszego klapsa. Mokli nawet w Afryce, kiedy w Warszawie duszono się od upałów! A wysuszyć i przebrać np. siedmiuset statystów nie jest sprawą prostą.
Mimo złej pogody udaje się zdążyć ze zdjęciami w terminie.
Pracę na planie “urozmaicało” 13 lwów rodem z Czech oraz czarny jak sadza byk Toro. Nie wszystkie wielkie koty się lubiły i treserzy bardzo uważali, aby nie doszło do szarpaniny. Ulubieńcem pana Szmagiera był lew, którego matka zginęła przy porodzie i został wychowany przez ludzi. Czasem reżyser drapał go po łbie…
– Lwy stwarzały problemy – wspomina. – Na wolności polują w nocy, a w dzień odpoczywają; oswojone mają podobny tryb życia – tłumaczy. – Kiedy wprowadzaliśmy je o godzinie dziesiątej na scenę, siadały, ziewały i patrzyły na nas jak na wariatów. – Musieliśmy zacząć zdjęcia o szóstej rano! Były potem kłopoty z dowiezieniem o świcie kilkuset statystów na Warszawiankę.
O Toro, rasy walijskiej, w której wyeliminowano agresję, mówi się na planie: “sympatyczny i milutki”. Niemniej… kaskaderkę podrzucił za wysoko i trochę się potłukła. Ale Magdalena Mielcarz – Ligia – odważnie uczestniczyła w próbach i sama zagrała scenę, w której jest przywiązana do 1400-kilogramowego byka!
– Nasz film zapewne wielu zaskoczy – twierdzi rzecznik prasowy.
– Wydaje się nam, że dużo wiemy o czasach Nerona. Kawalerowicz pozostaje wierny Sienkiewiczowi, ale zna też ustalenia współczesnych naukowców, więc ów zasugerowany świat starożytny będzie nieco odbiegać od stereotypów!
Zobaczymy na ekranie, że pierwsi chrześcijanie nie żegnali się tak jak dziś, inny kształt miały krzyże, a Rzymianie jeździli konno na oklep.
To, że Rzymianie nie używali strzemion, okazało się na miesiąc przed zdjęciami. Wierzchowce nie były ułożone do galopu “na balast”. Przy takiej jeździe konieczne są duże umiejętności jeźdźca i konia. Specjalista od koni i militariów, Tomasz Biernawski, chwali aktorów, bo po jego lekcjach dobrze sobie radzili.
– Na innych koniach jeździli w Tunezji, innych we Francji, a jeszcze innych w Polsce – zauważa. – Zwierzęta są różnie szkolone, co utrudnia panowanie nad nimi.
W Polsce grają konie z Gładyszowa, cztery zaprzęgowe i jeden wierzchowy. Dla Tomasza Biernawskiego najciekawsza była scena nagrywana nocą, w której Michał Bajor, jako Rudobrody, prowadzi rydwan wśród płonących krzyży w czasie rzezi chrześcijan. Będzie malowniczo i niebezpiecznie!
– Z tunezyjskich magazynów wypożyczyliśmy zbroje pretorianów i legionistów, tarcze, hełmy, dzidy, pancerze skórzane, których wcześniej użyto we włoskim filmie – opowiada. – Nie mogliśmy tego wykonać w Polsce, bo koszt byłby ogromny.
W kraju powstała broń dla postaci pierwszoplanowych. Zrobiono ją z żelaza, w przeciwieństwie do tej z drewna i żywicy, przeznaczonej dla drugoplanowych postaci. Ze względów bezpieczeństwa niewiele jest egzemplarzy “prawdziwych”.
Kostiumolodzy: Magdalena Tesławska i Paweł Grabarczyk analizowali tysiące źródeł. Studiowali najdrobniejszy splot materii.
– Godziliśmy prawdę historyczną z ekspresją strojów, istotną w plastycznej koncepcji filmu – tłumaczy Paweł Grabarczyk.
Stosowali barwniki w odcieniach naturalnych, zgaszonych; ale wyraźnie odróżniają się grupy społeczne Rzymu: są patrycjuszki o trefionych włosach, panowie w togach i szary plebs, wychodzący z podziemi. Nie ma dwóch jednakowych kostiumów, nawet w gronie licho odzianych chrześcijan!
Niebagatelna jest symbolika barw. Neron występuje na arenie w purpurach, a jego próżna żona ma stroje kapiące od złota, haftów, ozdób…
– Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – twierdzi Krzysztof Szmagier. – Gdyby w latach 60. Kawalerowicz zrobił ten film w kooprodukcji z hollywoodzkimi producentami, prawdopodobnie narzucono by mu obsadę, a pewnie i styl melodramatycznej tandety. W amerykańskiej wersji “Quo vadis” Rzymianie grali w szachy (!), a Ligia miała blisko czterdziestkę – dodaje z ironią. – Za to teraz powstaje polski film polskiego reżysera według powieści polskiego pisarza i za polskie pieniądze; film, który podobnie jak “Faraon” poprzez formę, symbolikę i bogactwo charakterów pozwoli na wielopłaszczyznową interpretację i nie zestarzeje się równie szybko co typowe, kinowe hity!

 

Wydanie: 2000, 30/2000

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy