Ile waży funt brytyjski

Ile waży funt brytyjski

Gospodarcze skutki Brexitu będą znacznie bardziej odczuwalne niż polityczne

Wprawdzie pierwsze emocje związane z wynikiem brytyjskiego referendum już opadły, a indeksy największych europejskich giełd i wykresy kursów walut przestały przypominać trasę kolejki górskiej, ale sytuacja ekonomiczno-polityczna w Europie i na samych Wyspach Brytyjskich wciąż jest daleka od stabilnej. Po otrąbieniu ogromnego sukcesu referendalnego z pierwszej linii frontu wycofali się liderzy brexitowej kampanii: Boris Johnson nie będzie się ubiegał o stanowisko szefa Partii Konserwatywnej i premiera rządu, a Nigel Farage zrezygnował z funkcji przewodniczącego nacjonalistycznej partii UKIP, pozostając do końca kadencji w europarlamencie. W dodatku zaczyna się sypać Partia Pracy – większość ministrów gabinetu cieni podała się do dymisji, laburzyści przegłosowali też wotum nieufności dla swojego przewodniczącego Jeremy’ego Corbyna, który jednak nie zdecydował się ustąpić ze stanowiska.
Nadal nie wiadomo, kto zajmie przysługujące wciąż Londynowi miejsce Jonathana Hilla w Komisji Europejskiej, pod znakiem zapytania stoi również przyszłość większości Brytyjczyków piastujących ważne funkcje w instytucjach europejskich. Jeśli dodamy do tego fakt, że przez negocjacje w sprawie warunków Brexitu Wielką Brytanię przeprowadzać będzie najpewniej nie bardzo lubiana w kraju szefowa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Theresa May, już na pierwszy rzut oka widać, że państwo pogrąża się w chaosie.

Wyprowadzka z City

Z pozoru nie ma powodów do paniki – same rozmowy na temat warunków wyjścia rozpoczną się dopiero po uruchomieniu art. 50 traktatu o Unii Europejskiej, co może się stać dopiero za kilka czy kilkanaście miesięcy. Od tego momentu minie sporo czasu (niektórzy eksperci mówią nawet o pięciu-siedmiu latach), zanim Wielka Brytania na dobre opuści unijne struktury. To jednak perspektywa stricte polityczna. Na innych płaszczyznach nikt na formalne decyzje brytyjskich i unijnych urzędników czekać nie zamierza. Gospodarka – zarówno na Wyspach, jak i na Starym Kontynencie – zaczęła liczyć koszty Brexitu tuż po piątej nad ranem 24 czerwca, kiedy barometr wyborczy na dobre przechylił się w stronę zwolenników wyjścia z Unii.
Pierwsze – zgodnie z zapowiedziami ekspertów – zareagowały instytucje finansowe. Już od kilku miesięcy mówiło się, że w przypadku Brexitu, a co za tym idzie, możliwego odcięcia Londynu od europejskiego wspólnego rynku i wewnętrznych systemów regulacyjnych dla sektora bankowego, banki zlokalizowane w City mogą dokonać exodusu na kontynent. Pierwsze informacje na ten temat pojawiły się już w piątek – dziennik „The Independent” doniósł, że bank inwestycyjny J.P. Morgan planuje przesunięcie 2 tys. pracowników z Londynu do Frankfurtu nad Menem. Wprawdzie władze banku szybko zdementowały te rewelacje, ale masowe przenoszenie całych zespołów, a może nawet siedzib banków do Frankfurtu, Dublina czy Paryża to scenariusz jak najbardziej prawdopodobny. Nie jest tajemnicą, że w chwili gdy zwolennicy wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii zaczęli znacząco zyskiwać w sondażach, większość instytucji finansowych z siedzibą w Londynie zaczęła się rozglądać za możliwością przeprowadzki na kontynent. Według nieoficjalnych doniesień od maja nowe siedziby w stolicy Francji mają już zarezerwowane m.in. Morgan Stanley, HSBC i Barclays Capital.

Zyska Warszawa?

Wyjście największych graczy sektora finansowego z brytyjskiego rynku byłoby olbrzymim ciosem dla gospodarki i stabilności samej branży na Wyspach. Do exodusu banki mogą być zmuszone, bo wraz z wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii straciłyby jednolity paszport europejski, główne źródło sukcesu londyńskiego City. Banki z USA czy Azji zakładały swoje spółki córki w Londynie, ponieważ za ich pośrednictwem mogły kontrolować kolejne filie w innych krajach Europy, bez konieczności dostosowywania się do wymogów prawnych i przepisów regulacyjnych w każdym unijnym kraju z osobna. W taki sposób działalność prowadzą m.in. Goldman Sachs, UBS czy J.P. Morgan.
Dodatkowym atutem Londynu było też pozostawanie poza strefą euro, co dawało tamtejszemu rządowi i agencjom państwowym możliwość prowadzenia niezależnej polityki regulacyjnej i monetarnej.
Po Brexicie atuty te mogą zostać zniwelowane przez wyższe koszty dostępu do wspólnego rynku i potrzebę dostosowywania swoich operacji do europejskiego porządku prawnego. Wreszcie Londyn był po prostu wygodny. Doskonale skomunikowany, zwłaszcza ze Stanami Zjednoczonymi, pełen wykwalifikowanych pracowników znających angielski. Żadna inna stolica europejska nie zaoferuje bankom takich warunków startowych.
Na wyprowadzce banków z Wielkiej Brytanii zyskają nie tylko metropolie już obsługujące potężne operacje bankowe. Potencjalnym beneficjentem Brexitu w sektorze finansowym może być również Warszawa. Nad Wisłą mogą zostać zlokalizowane centra obsługi technicznej i wsparcia operacyjnego. Już teraz z Warszawy kilka dużych banków, firmy konsultingowe (m.in. McKinsey) i obsługujące banki kancelarie prawnicze nadzoruje działalność na Ukrainie i w krajach bałtyckich.
Efekty zwycięstwa obozu brexitowego najmocniej odczuły fundusze inwestycyjne operujące na rynku nieruchomości, których klienci od 24 czerwca masowo wycofują zdeponowane w nich środki, przez co drastycznie spada ich płynność finansowa. Fundusz Standard Life podjął nawet decyzję o tymczasowym wstrzymaniu wypłat środków na okres 28 dni, podobne kroki rozważają Axa, Henderson i M&G Investments. Masowy odpływ kapitału spowodowany paniką wśród inwestorów i obawami o przyszłość całej brytyjskiej gospodarki może w dłuższej perspektywie doprowadzić do pęknięcia bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości na Wyspach, a co za tym idzie – do kolejnego kryzysu ekonomicznego.
Natomiast wydaje się, że zawirowania polityczne stosunkowo dobrze zniesie funt, mimo początkowych wahań tuż po ogłoszeniu wyników referendum. W piątek 24 czerwca jego kurs spadł do najniższego od ponad 30 lat poziomu. Gdyby ta negatywna tendencja się utrzymała, Wielkiej Brytanii groziłby kryzys walutowy porównywalny z sytuacją z 1992 r., gdy na skutek spekulacji prywatnych inwestorów (głównie węgierskiego miliardera George’a Sorosa) na funcie rząd torysów zmuszony był wycofać brytyjską walutę z Europejskiego Systemu Wymiany Walut (ERM).
Tym razem zapał spekulantów walutowych szybko ostudziły banki centralne. Szef Banku Anglii Mark Carney krótko po dziewiątej rano 24 czerwca zapewnił w BBC, że stabilność funta jest niezagrożona, w sukurs przyszedł mu też Europejski Bank Centralny, który obiecał, że w razie nadmiernego rozchwiania uruchomi odpowiednie stabilizujące instrumenty finansowe. Wprawdzie w kolejnych dniach po ogłoszeniu wyników referendum funt wciąż tracił, analitycy Goldman Sachs i Credit Suisse prognozują zaś możliwy spadek kursu poniżej psychologicznej granicy 1,20 dol. za 1 funta, ale osłabienie to wynika głównie z mocno niestabilnej sytuacji społeczno-politycznej i niewiedzy dotyczącej samego procesu Brexitu. Po załagodzeniu kryzysu w Partii Konserwatywnej, wyborze nowego premiera i skonkretyzowaniu relacji z Brukselą funt ma się odbić, zwłaszcza że na rynku wciąż interweniują inne banki centralne, m.in. szwajcarski, który gra na osłabienie franka.

Kłopoty polskich eksporterów

Brexit uderzy jednak z dużą siłą także w gospodarkę realną. Znacząco wyhamuje wzrost gospodarczy, choć trudno oszacować, o ile dokładnie. Według scenariusza optymistycznego, prognozowanego przez instytut analityczny Oxford Economics, wzrost osłabnie w ciągu najbliższej dekady o 2,05%, z kolei zakładany przez London School of Economics scenariusz negatywny zakłada spadek aż o 7,9%. Na wyjściu z Unii ucierpią przede wszystkim brytyjscy eksporterzy. Eksport do krajów Unii to ponad połowa wszystkich dóbr sprzedawanych na świecie przez brytyjskie firmy. Wynegocjowanie dwustronnych umów handlowych z każdym krajem członkowskim zajęłoby wiele lat, może jednak okazać się konieczne, bo nie ma żadnej pewności, że Bruksela w brexitowych negocjacjach zaoferuje Londynowi bezwarunkowy i natychmiastowy dostęp do wspólnego rynku na zasadach podobnych do unijnej współpracy z Norwegią.
Należy przy tym pamiętać, że handel jest zawsze kwestią bilateralną, dlatego wyjście Londynu z Unii będzie niosło szerokie konsekwencje ekonomiczne dla pozostałych krajów europejskich, w tym Polski. Wielka Brytania jest drugim, po Niemczech, największym partnerem handlowym polskich przedsiębiorców – w 2015 r. sprzedali oni na Wyspy towary o łącznej wartości 50,6 mld zł (choć to niecałe 7% polskiego eksportu). Najwięcej do Wielkiej Brytanii eksportują producenci drobiu, słodyczy i nabiału – i w nich Brexit może uderzyć najmocniej. Stanie się tak, jeśli Wielka Brytania w obawie przed nagłą recesją po wystąpieniu ze struktur unijnych wprowadzi wewnętrzne cła ochronne dla produktów z kontynentu. Biorąc pod uwagę pogarszające się nastroje konsumenckie i słabszą koniunkturę, tego scenariusza również nie można wykluczyć. Analitycy szacują, że polscy eksporterzy produktów spożywczych straciliby wówczas 3 mld zł. W równie trudniej sytuacji po Brexicie byłyby krajowa branża meblarska i – przede wszystkim – firmy transportowe, przewozy osób i paczek na Wyspy stanowią bowiem 20% ich operacji.
Wymienione wyżej dane to jednak tylko szacunki. Podobnie jak ze wszystkim w pobrexitowej rzeczywistości przyszłość gospodarki, zarówno brytyjskiej, jak i unijnej, pozostaje wielką niewiadomą. Pewnym można być jedynie tego, że Brexit ekonomiczny stanie się odczuwalny dużo szybciej niż jakiekolwiek skutki polityczne rozmów Londynu z Brukselą.

Wydanie: 2016, 28/2016

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy