Wegetarianie kontra mięsożerni

Jesz mięso – pracujesz na zawał, jesteś jaroszem – nabawisz się anemii

Programowo – z racji wyznawanej filozofii życia – łagodni i bezkonfliktowi. Ale gdy pochylają się nad talerzem z jedzeniem, potrafią zaleźć za skórę niejednemu kucharzowi. Będą się dopytywać, z czego to ugotowane, z jakich produktów, będą rozgrzebywać widelcem, aby w końcu oświadczyć: – Nie jem niczego, co ma twarz.
Irytują demonstracją braku agresji, choć w gruncie rzeczy tak naprawdę są apodyktyczni i nie skrywają przekonania, że wybrali słuszny i jedyny sposób na życie.
Tak zazwyczaj widzą wegetarianów mięsożerni. Krytykowani nie pozostają dłużni. Na zjadaczy krwistych befsztyków patrzą z ledwo skrywaną pogardą, jak na troglodytów, którzy jeszcze nie zrozumieli, na czym polegają uczucia wyższe. Niejednokrotnie zdarza się, że wegetarianie, podkreślając, jak wielkiej nabrali lekkości fizycznej i duchowej po zjedzeniu darów natury, wypominają mięsożernym nieestetyczne otłuszczenie.
Ta aura zmienia się zasadniczo, gdy zwolennik mięsa nawróci się i zostanie jaroszem. A może się to zdarzyć nawet dziś. Wielu obecnych amatorów kiełków zmieniło sposób odżywiania pod wpływem impulsu. Właśnie wrócili z urlopu, chcą coś zrobić ze swym wyglądem. Może przejść na warzywa? Na bazarze są takie tanie. Wczesna jesień jest najlepszą porą roku, aby przekonać się do dań z warzyw i owoców.

Schaboszczak z soi

Zaczyna się od dziwnych produktów w domowej spiżarni. Jakaś mąka z amarantusa (roślina wykorzystywana przez Azteków, ma bardzo wartościowe białko, bez glutenu). Suszone wodorosty. Mleko sojowe. W skrajnych przypadkach stuletnie kacze jaja, przechowywane w specjalnych donicach i gotowe do spożycia bezpośrednio po rozbiciu skorupki.
Przyjęcie u wegetarianina, choćby skromne, to kanapki z miso (specjalnie sfermentowanej pasty sojowej) popijane tamari. Jeśli jest ryba w galarecie, żelatynę pochodzenia zwierzęcego zastępuje gara – substytut, otrzymywany z pewnych gatunków wodorostów. Do tego sałatka z arame, polana sosem shoyu. Można wszystko przyprawić solą sezamową o orzechowym smaku albo wywarem z tahini.
To tylko jedna z propozycji – typowy wegetarianin (nie chce, żeby nazywać go jaroszem) jest młody, oczytany, ma wiele książek z przepisami kulinarnymi, które pomagają skomponować jadłospis – najbardziej popularna „Naturalna kuchnia wegetariańska” Karoliny Miller-Pawlak. A poza tym żyje w mieście, ma więc dostęp do sklepów ze zdrową żywnością. Na poczekaniu poda na stół kilka różnych konfiguracji smakowych. Tak to przynajmniej wynika z ubiegłorocznych badań Ewy Hołpy z Akademii Rolniczej w Poznaniu.
Osobliwe zapasy w kuchni są nie tylko produktami spożywczymi. Ich pochodzenie świadczy o zainteresowaniach właściciela kulturą innych krajów, przede wszystkim Dalekiego Wschodu. I tamtejszą filozofią. Zwłaszcza buddyjską, wyznającą zasadę: żyć, cieszyć się życiem i pozwolić żyć innym. W Indiach wegetarianizm jest kanonem hinduizmu. Lucyna Winnicka, członek Towarzystwa Przyjaciół Filozofii Ekologicznej, przeszła na wegetarianizm właśnie po powrocie z długiego tournée po Indiach.

Pokarmy nieczyste

61% respondentów Ewy Hołpy na pytanie, dlaczego zostali wegetarianami, odpowiedziało, że ze względów etycznych. Nie mogą się pogodzić z cierpieniem zwierząt. Nie tylko w rzeźni, również w hodowli. Te kurczaki ściśnięte w klatkach, tuczone na siłę gęsi, cielęta trzymane w ciemnych oborach, żeby ich mięso było białe, konie zamęczane w transporcie do Włoch. Wegetarianie kierujący się zasadą niewyrządzania zła nie mogą zjadać swych zamęczonych braci mniejszych. Nauczycieli tej filozofii odnajdują już w starożytności. Owidiusz z odrazą pisał o pierwszym człowieku, który skaził swoje usta zwierzęcą krwią.
Popiera ich etologia – nauka o zachowaniu zwierząt. Udowodniono, że odczuwają one ból i strach w takim samym stopniu jak ludzie.
Często takiemu myśleniu towarzyszy uprawianie jogi. Dieta oparta na jarzynach i owocach to obowiązek każdego jogina, bez względu na to, czy stosuje radża-jogę, hatha-jogę, czy inną. Aby odblokować drzemiące w człowieku siły, trzeba dostarczyć organizmowi takiego pokarmu, który wyzwoli w nim pozytywną energię. Mięso i jego przetwory uzyskiwane poprzez cierpienie zwierząt są pokarmami nieczystymi, wyzwalają agresję, choroby i niepokój.

Tona mięsa = 10 ton paszy

Nieco ponad połowa respondentów Hołpy wybrała kult – jak mówią złośliwi – kiełków ze względów zdrowotnych.
Coś im dolegało. Gdy odrzucili danie mięsne, poczuli się zdecydowanie lepiej. Barbara Labuda miała uczucie, że oddycha innym powietrzem. Wszyscy mówią o dziwnej lekkości, jaka im towarzyszy.
Nie tęsknią za szynką ani befsztykiem. Dodatkowych argumentów dostarczają im nowe technologie w kombinatach mięsnych. Jeszcze dziesięć lat temu z kilograma mięsa robiło się 70 dag szynki. Teraz – przy użyciu środków spulchniających – 130 dag. Wędliny szpikuje się chemikaliami i pompuje wodą.
Ponadto przemysł mięsny – to motywacja ekologiczna – degraduje środowisko naturalne. 80% światowej produkcji zboża i roślin strączkowych przeznacza się na pasze dla zwierząt, których mięsem żywi się około 30% populacji. Aby uzyskać tonę mięsa, potrzeba 10 ton paszy. Gdyby ludzie stali się jaroszami, do zlikwidowania głodu wystarczyłaby jedna piąta wszystkich obecnych zbiorów.

Nie jadam przyjaciół

To jest rozumowanie pierwszego pokolenia. Jedynie co trzeci wegetarianin deklaruje, że wychował się w rodzinie nieuznającej mięsa. 17% ankietowanych wyrzekło się starego sposobu życia za namową przyjaciół i znajomych, często wbrew rodzicom czy dziadkom. Agnieszka Olędzka, redaktor naczelna miesięcznika „Wegetariański Świat”, dodaje, że motywem może być snobizm. Pozytywny snobizm. Czasem z tego powodu jest zapraszana do szkoły, bo dzieci, a raczej nastolatki masowo wyrzucają do kosza kanapkę z szynką i rodzice nie wiedzą, co z taką infekcją zrobić. Olędzka odpowiada bez kluczenia: panuje moda na wegetarianizm i moda na narkotyki. Co wolą w przypadku własnego dziecka?
Polscy wegetarianie nie tylko nie mają rodzinnych tradycji, ale też sami niezbyt dawno rozstali się ze schaboszczakiem. Ponad połowa respondentów z ankiety poznańskiej Akademii Rolniczej nie je mięsa od roku do pięciu lat. Co trzeci zdecydował się sześć-dziesięć lat temu, a jedynie co dziesiąty jeszcze wcześniej.
To tacy z radością nuworyszów organizują co roku we Wrocławiu Marsz Wegetariański. Z transparentami: „Chcesz mieć raka, zjedz big maca”, „Roślina też chce żyć” czy „Nie jadam przyjaciół”. Czasem spotykają się z kontrakcją rówieśników, autorów hasła, które zrobiło karierę wśród mięsożernych: „Lubię zwierzęta, są bardzo smaczne”. Wegetarianie we wrocławskim pochodzie z uporem wzywają do bojkotu McDonaldów. Dla amatorów fast foodów mają bary sieci wegetariańskiej, prowadzone w Polsce przez amerykańskie Stowarzyszenie Zielona Droga. Przed dwoma laty zorganizowało ono w Sopocie sympozjum z animatorami jedzenia roślin i przedstawicielami świata medycznego. Przyjechała Juliet Gellatley, założycielka wspieranej przez Paula McCartneya organizacji Viva! Jej uroda jest świadectwem, że vegetare znaczy kwitnąć, rozwijać się.
Na tym spotkaniu obliczono, że w ciągu swojego życia człowiek zjada przeciętnie 5 krów, 20 świń, 29 owiec, 760 kurczaków, 46 indyków, 15 kaczek, 7 królików, 1,5 gęsi i 500 kg ryb. Wszystkie te stworzenia, zanim trafią na stół, są zamęczone.

Człowiek jest plonożercą

Maria Grodecka, matka polskiego wegetarianizmu, twierdzi, że człowiek nie ma żadnych cech morfologicznych ani fizjologicznych predysponujących go do żywienia się mięsem. Jest plonożercą. Kiedyś zwierzęta zabijano dla ofiary rytualnej, z biegiem lat czynność ta zatraciła swój pierwotny charakter. Grodecka, autorka biblii wegetarianów, książki „Wszystko o wegetarianizmie”, pisze o afrodyzjakalnym wpływie pokarmu mięsnego na ludzki organizm. W masowej skali przejawia się to w postaci lawiny demograficznej, w dewiacjach seksualnych, rozprzestrzenianiu się chorób wenerycznych, AIDS i przestępczości nieletnich. Dlaczego? Bo pokarm białkowy konsumowany w ilości przekraczającej fizjologiczne zapotrzebowanie organizmu stymuluje wydzielanie się adrenaliny – hormonu agresji. Ponadto produktem trawienia białka jest kwas moczowy, mający taką samą strukturę chemiczną jak kofeina , która powodująca uzależnienia.

Trzeba się douczyć

Powoli i dosyć opornie wegetarianizm znajduje poparcie lekarzy. Dr Piotr Skubała, pracownik naukowy Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Śląskiego, twierdzi, że powszechne opinie środowiska medycznego, że białko roślinne trzeba bezwzględnie uzupełniać zwierzęcym, to efekty nieprawidłowej edukacji starszych dziś wiekiem dietetyków i lekarzy. Kiedyś tematu wegetarianizmu nie poruszano na studiach medycznych.
Dziś można nadrobić te braki, poszukując informacji w Internecie. „British Medical Journal” opublikował wyniki badań jednego z instytutów lekarskich w Anglii, w którym obserwowano 6 tys. wegetarianów. Okazało się, że w porównaniu z mięsożernymi o 30% rzadziej cierpią na schorzenia układu krążenia i o 40% rzadziej zapadają na choroby nowotworowe.
Opublikowano też bardzo rzetelne badania prowadzone w Oksfordzie przez 13 lat na próbie 11 tys. jaroszów i takiej samej liczbie zwolenników diety mięsnej. Diagnoza: mięso to przyczyna dolegliwości cywilizacyjnych, zwłaszcza raka, cukrzycy i chorób serca.
Prof. Witold Zatoński z Centrum Onkologii w Warszawie jest zwolennikiem diety zbliżonej do śródziemnomorskiej. Dr Tomasz Sulikowski ze stołecznego Ośrodka Profilaktyki i Leczenia zawodowo zajmujący się medycyną chińską (sam nie jest w pełni wegetarianinem) powołuje się na raport amerykańskich naukowców, dotyczący czterech podstawowych grup żywieniowych odpowiedzialnych za zdrowie ludności. Do roku 1991 gradacja była następująca: na pierwszym miejscu mięso, następnie nabiał, produkty zbożowe i owoce oraz warzywa. W nowych ustaleniach ta kolejność okazała się wręcz groźna dla zdrowia. Powodowała bowiem epidemiczny wzrost zachorowań na miażdżycę, choroby zwyrodnieniowe stawów, cukrzycę i nowotwory. Teraz ustalony kiedyś porządek odwraca się – najważniejsze są pełnoziarniste produkty zbożowe, potem warzywa strączkowe i inne. Na czwartym miejscu znalazły się owoce. Mięso przesunęło się na daleki plan.
Doc. dr Kinga Wiśniewska-Roszkowska, autorka książki „Wegetarianizm”, wskazuje, że bardzo negatywnym aspektem pokarmów mięsnych jest ich działanie zakwaszające. Bardzo szkodzą też procesy gnilne zachodzące w jelicie grubym. Na niestrawionych resztkach mięsnych żerują bakterie, a ich cuchnące produkty, np. fenol, wchłaniają się z jelita do krwi. U jaroszów stolec i gazy jelitowe są bezwonne.
Najtrudniej było przekonać do wegetarianizmu pediatrów. Pierwszy przełamał się Instytut Matki i Dziecka w Warszawie, gdzie założono poradnię dla dzieci na diecie bezmięsnej. Opiekuje się nimi dr Witold Klemarczyk – ma około stu takich podopiecznych (nie pacjentów – przypominają wegetarianie – nasze pociechy są zdrowe). Wszyscy specjaliści zgadzają się, że prowadzenie dziecka wegetariańskiego nie jest łatwe.
Również Instytut Żywności i Żywienia, a konkretnie prof. Świętosław Ziemlański, wydaje już pozytywne opinie diecie całkowicie bezmięsnej. Ale prowadzonej ostrożnie, pod kontrolą, co wegetarianom nie bardzo się podoba.

Zwierzęta – środek do celu

Mięsożerni w Polsce puszczają takie opinie mimo uszu. Nikomu z nich nie przychodzi do głowy demonstrować w obronie tego, co ma na talerzu. Chyba że – jak we Wrocławiu – traktują manifesty wegetarianów jako okazję do happeningu. Mięsożerni nie muszą udowadniać swych racji, bo są u siebie. Polska to przecież ojczyzna schaboszczaka. A na klasyka Owidiusza mają inną znane nazwisko – Immanuela Kanta, który pisał, że zwierzęta nie są świadome siebie, są po prostu środkiem do celu. Tym celem jest człowiek.
Anna Ciesielska, autorka książki „Filozofia zdrowia”, mówi, że w naszym klimacie spożywanie mięsa jest niezbędne. Mięso zawiera białko, całą harmonię makro- i mikroelementów, witamin, głównie z grupy B. Dostarcza energii. Można być wspaniałym wegetarianinem w Kalkucie, bo tam są odpowiednie warunki klimatyczne. Polacy to inna kultura żywieniowa. Ale szerokie otwarcie granic i łatwość podróżowania sprawiają, że rodacy przywożą kulinarne nowinki ze świata potraktowane jednak bardzo wybiórczo. Głównie jest to fascynacja kuchnią basenu Morza Śródziemnego i Azji. Stąd bierze się nieporozumienie z dietami jaroszów, którzy dopiero zimą zaczynają pojmować, że jeśli nie mają wypchanego portfela, nie będą w stanie układać menu, tak jak sobie wymarzyli.
Cicho mięsożernych popiera Kościół katolicki. Na liście sekt opracowanej przez dominikanów znalazł m.in. miesięcznik „Wegetariański Świat”. W wydanej przez zakon książce o tym, jak rozpoznać, że dziecko trafiło do sekty, autor wskazuje na ważny symptom – odmawianie jedzenia mięsa.
Ks. A. Zwoliński w książce „To już było” twierdzi, że rozwój wegetarianizmu ułatwiła moda na panteizm myśli Wschodu i szybki rozwój ruchów o orientalnym rodowodzie. Według kościelnych badaczy hinduizmu, wegetarianizm najsilniejszy impuls otrzymał z kultu Kriszny. To dlatego przy stole coraz mniej mówi się o jedzeniu, a coraz więcej o rozwoju jaźni, medytacji, holistycznych koncepcjach świata i wspólnotach boskiej Gai. Tak więc wegetarianizm – przestrzega ks. Zwoliński – może być czasem jedynie etykietą dla zainteresowania młodego człowieka ideałami dotąd mu obcymi i dalekimi. A w konsekwencji – wplątuje go w gąszcz koncepcji filozoficznych obcych chrześcijaństwu.

A los zajączka?

Prof. Wiesława Łysiak-Szydłowska z Akademii Medycznej w Gdańsku obliczyła, że normy witaminy C u nie jedzących mięso są niższe o 41%. To wyniki badań przeprowadzonych na 47 wyselekcjonowanych wegetarianach. Odnotowano też odchylenia od normy w przypadku poziomu witaminy B12.
Od dawna wiadomo, że mniej wapna i cynku oraz za mało wysokiej jakości białka i kwasu foliowego – czym charakteryzuje się nieuzupełniana dieta wegetariańska – może spowodować anemię i krzywicę, zwłaszcza w okresie intensywnego wzrostu młodego człowieka. Przeciwnicy wegetarianów zdobyli ostatnio spektakularny argument na potwierdzenie tej opinii. Białostocki sąd skazał w tym roku na karę więzienia w zawieszeniu rodziców trzyletniej Rebeki. Stosując dietę wegańską, doprowadzili dziecko do skrajnego wyczerpania. W szpitalu rodzice nie zgodzili się na karmienie córki w ramach ogólnie stosowanej diety.
Kamyk do wegetariańskiego ogródka wrzucił celnie Steven Davis, biolog z Uniwersytetu Stanowego w Oregonie. Usiłował obalić przekonanie wegetarianów, że są lepsi moralnie od pożeraczy steków i szynki. Davis nazywa to hipokryzją. Uprawom roślin, zwłaszcza soi, kukurydzy czy pszenicy, zawsze towarzyszy śmierć małych zwierząt – chomików, zajęcy oraz królików – masowo ginących pod kołami maszyn rolniczych. Davis, ujmując się za zwierzętami polnymi, których wegetarianie nie zauważają, określa takie postępowanie jako hipokryzję.
Nie ma więc zgody. I nie będzie. Bo wegetarianizm to nie tylko bezmięsne dania, to sposób na życie – wbrew pozorom agresywny. A agresja wywołuje agresję.

Helena Kowalik, współpraca Albert Harbacewicz


Połowa Polaków uważa – jak wynika z badania CBOS w 2001 r. – że odżywia się zdrowo. 30% chce zmienić swój jadłospis na mniej ciężki, może bliższy wegetariańskiemu. Pozostałym wszystko jedno, co jedzą. 27% ankietowanych przyznaje, że je za dużo słodyczy. Nie dbamy o jakość pitnej wody. 87% badanych nie ma w domu filtru do wody.


Rodzaje wegetarianizmu
* Laktoovowegetarianizm – dopuszcza spożywanie mleka i jaj.
* Laktowegetarianizm – dopuszcza spożywanie tylko mleka i jego przetworów.
* Weganizm – odrzuca wszystkie produkty pochodzenia zwierzęcego.
* Ovowegetarianizm – dopuszcza spożywanie tylko jaj.
* Witarianizm-frutarianizm – jedzenie wyłącznie świeżych owoców lub warzyw.
Większość polskich wegetarianów – 64,5% – to osoby akceptujące pewne produkty pochodzenia zwierzęcego, np. mleko i jego przetwory czy jaja. Drugą grupę stanowią laktowegetarianie wykluczający ze swej diety jaja. Ci, którzy odrzucają wszelkie produkty pochodzenia zwierzęcego, to 15% polskich wegetarianów.


Znani wegetarianie

na świecie…
Whitney Houston, Dustin Hoffman, Goran Bregović. Paul McCartney, Juliet Gellatley (założycielka organizacji Viva!). W przeszłości George Bernard Shaw, który powiedział: „Zwierzęta są moimi przyjaciółmi, a ja nie jadam przyjaciół”.

…i w Polsce
Czesław Niemen, Małgorzata Braunek, Kuba Sienkiewicz, Sławomir Kulpowicz (jazzman), Wojciech Kurtyka (himalaista), Zbigniew Hołdys (lider Perfectu), Barbara Labuda, Lucyna Winnicka, Maja Ostaszewska, Kayah i Grzegorz Kołodko.


Najbardziej znany dowcip wegetarianów: przychodzi Kubuś Puchatek do sklepu rzeźniczego i pyta, czy jest szynka. – Jest – mówi sprzedawca. Puchatek wyciąga karabin maszynowy i strzela. – Za co?! – woła umierający. – Za Prosiaczka – mówi Kubuś Puchatek.

Ramki z wypowiedziami wegetarianów
Agnieszka Olędzka, redaktor naczelna miesięcznika „Wegetariański Świat”:
W porównaniu z rokiem 1989, gdy zaczęto w Polsce głośniej mówić o wegetarianizmie, zmieniła się ich filozofia życiowa. Podczas gdy na początku była to bardziej chęć spróbowania czegoś nowego, teraz głównym powodem są zmiany w światopoglądzie ludzi, większa świadomość, jaką niesie postawa wegetariańska, bycie bardziej wyczulonym na los zwierząt, chęć niezabijania ich. I jest to tendencja pozytywna, nawet gdy czasem wygląda na zachowanie stadne. W Polsce wciąż jednak mało mówi się o wegetarianizmie, prawie nie przeprowadza się w badań nad żywnością wegetariańską, cierpimy na brak fachowej informacji, która powinna wychodzić w szczególności ze strony Ministerstwa Zdrowia czy Instytutu Żywności i Żywienia.

Małgorzata Braunek aktorka
Z mięsem rozstałam się 20 lat temu z powodów etycznych. Chciałam przysłużyć się do większej ochrony zwierząt, do zmniejszenia skali zabijania ich. Wielu ludzi decyduje się na wegetarianizm z podobnych powodów, można mówić o swoistej filozofii, której naczelną zasadą jest brak chęci zabijania, niszczenia tego, co nas otacza.
W środowisku aktorskim wegetarianizm zaczyna być coraz modniejszy, co odnotowuję z dużą satysfakcją.


Amatorzy szaszłyków warzywnych

W restauracji Vega garnitury od Bossa mieszają się z wyciągniętymi swetrami właścicieli dredów

Trudno do niej nie trafić, wystarczy podążać za charakterystycznym zapachem menu wypełniającym całe pomieszczenie. Jest 13.30, godzina szczytu. Centrum Warszawy. Tabliczka umieszczona przed głównym wejściem informuje, że budynek należy do Fundacji Pożywienie Darem Serca. W środku, oprócz fundacji, znajduje się należąca do niej restauracja Vega.
Do restauracji przylega sklepik. Można w nim kupić wegetariańską żywność, ekologiczne olejki i suszone ziarna soi. W wymalowanej na ekologiczne żółto-zielone kolory sali kilka stolików okupowanych przez klientów. Trzydziestoletni yuppies ubrani w eleganckie garnitury od Bossa mieszają się z rówieśnikami noszącymi przydługawe swetry, stare dżinsy i dredy. Na wprost długi bar, przy którym można zamówić dania. W karcie szaszłyki warzywne, kotlety grochowe, owsiane, sojowe czy sabji – warzywa gotowane z sosem i przyprawami.
– Produkty pochodzą od sprawdzonych dostawców. Ziarna odbierane są prosto z młyna, warzywa od trzech ekologicznych producentów – przekonuje Monika Marzec, menedżer ds. gastronomii w fundacji. – Odwiedza nas kilkadziesiąt osób dziennie, w sumie mamy ok. 300-350 stałych klientów. Stałą bywalczynią jest Barbara Labuda, która wspiera naszą fundację – dodaje z dumą pani Monika.
Marek, pracownik banku, przychodzi do powstałej w 1994 r. restauracji kilka razy w tygodniu. – Wegetarianinem z przekonania jestem od pięciu lat. To jedyne takie miejsce w Warszawie – stwierdza. Aśka, studentka, nie jest wegetarianką, przychodzi tu raz w tygodniu, aby spróbować czegoś nowego. – Dla mnie ważne jest także to, że pieniądze, które tu wydaję, są przeznaczane na pomoc dzieciom.
Statutowym celem fundacji jest bowiem dożywianie kilkuset dzieci pochodzących głównie z patologicznych rodzin. Posiłki dowożone są do 11 ośrodków szkolno-wychowawczych na terenie Warszawy, wytypowanych przez kuratorium i Towarzystwo Przyjaciół Dzieci.


Dieta „Jak schudnąć?”

  1. Podstawa diety: zupa spalająca tłuszcze
    Składniki:
    1 lub 2 puszki pomidorów lub puszeczka koncentratu pomidorowego, 3 puszki wody, 2 papryki (zielona i czerwona), 3 duże cebule, 1 główka kapusty, 1 seler naciowy, 1 por, sól, pieprz do smaku, można również dodać curry, bazylię, sproszkowaną paprykę, pietruszkę i ostry sos (np. sojowy).
    Warzywa poszatkować na małe kawałki, zalać wodą i gotować przez 10 minut na dużym ogniu do chwili, gdy będą miękkie.
    Zupę tę można jeść, ile i kiedy się chce. Jeżeli ktoś długo przebywa poza domem, radzimy wlać zupę do termosu i zajadać się nią do woli.
    Dzień 1
    Można jeść wszystkie owoce oprócz bananów. Polecamy melony i arbuzy, gdyż mają najmniej energii ze wszystkich owoców. Jedz tylko owoce i zupę. Pij niesłodzone soki owocowe i niegazowaną wodę mineralną.
    Dzień 2
    Nie wolno jeść żadnych owoców. Możesz jeść jarzyny do uczucia sytości. Staraj się jeść jarzyny zielone, unikaj grochu (zielonego i suchego) oraz kukurydzy. Jedz tylko jarzyny i zupę. Na kolację możesz zjeść 3-4 gotowane lub pieczone ziemniaki z masłem.
    Dzień 3
    Nie wolno jeść ziemniaków ani bananów! Jedz, ile chcesz, ale tylko jarzyny, owoce i zupę! Jeżeli przez te trzy dni nie oszukiwałeś, to stracisz na wadze 2-3 kg.
    Dzień 4
    Jedz banany, do 4-6 sztuk. Pij odtłuszczone mleko, dużo wody i zupę! W tym dniu twój organizm potrzebuje potasu, węglowodanów, protein i wapnia. Tracisz ochotę na słodycze.
    Dzień 5
    Możesz zjeść befsztyk (250-500 g wołowiny) lub tyle samo drobiu (bez skóry) i pomidory (1 puszka, lub 6 świeżych). Postaraj się wypić 6-8 szklanek wody. Zjedz zupę, nie mniej niż jeden raz!
    Dzień 6
    Nie wolno jeść ziemniaków! Możesz jeść befsztyki, wołowinę lub drób, ale bez skóry, i zielone jarzyny aż do uczucia sytości. Zjedz zupę, przynajmniej jeden raz!
    Dzień 7
    Jedz, ile chcesz ciemnego ryżu i jarzyn! Pij niesłodzony sok owocowy! Zjedz zupę przynajmniej raz! Jeśli nie oszukiwałeś, schudłeś od 4 do 8 kg. Jeśli schudłeś 8 lub więcej kilogramów, wstrzymaj dietę na dwa dni.
    Pamiętaj, że w czasie diety nie wolno pić alkoholu! Jeżeli już musisz, to przerwij dietę na 24 godziny.
    W czasie diety nie wolno także jeść chleba ani pić napojów gazowanych. Pij wodę niegazowaną i chude mleko oraz niesłodzone: herbatę, kawę i soki owocowe.
    W trakcie diety możesz zażywać wszelkie lekarstwa.
    Pamiętaj – im więcej zjesz zupy, tym więcej stracisz kilogramów!

To wszystko jest drogie

W bardzo modnej w Warszawie restauracji wegetariańskiej Nove Miasto (ostatnio w remoncie) kotlety z kaszą gryczaną kosztują 26 zł, tyle samo pierogi ruskie.
Można samemu gotować w domu, większość sklepów oferuje zdrową żywność. Orientacyjne ceny jednego opakowania:
schabowe z soi – 4,47 zł
soja po grecku, 400 g – 3,50 zł
pasztet sojowy 150 g – 2,50 zł
żurek sojowy – 2,79 zł
makaron ryżowy 200 g – 3,71 zł
chleb gruby pszenno-żytni 400 g – 5 zł
pasta sojowa mugi miso 200 g – 26 zł
amarantus – popping 500 g – 5,80 zł
amarantus mąka 500 g – 5,80 zł
olej z pestek dyni 150 ml – 27 zł
tahina – masło z ziarna sezamowego 300 g – 18,20 zł.

 

 

Wydanie: 2002, 37/2002

Kategorie: Społeczeństwo

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy