A jednak Ryszard Schnepf dopiął swego. Pojedzie do Madrytu na ambasadora. Polska to bogaty kraj. Przeżyliśmy absurdalne wyczyny Schnepfa w Urugwaju i Kostaryce, to przeżyjemy i rodzinną eskapadę Schnepfów do Hiszpanii. Rodzinną, bo jak się pochwalili w „Super Expressie”, 57-letni dyplomata niebawem zostanie ojcem. Trzeba to wydarzenie docenić, zwłaszcza że Schnepfowi brakuje sukcesów, zwłaszcza zawodowych. A do kontaktów z premierem Zapatero pasuje on jak bokser Gołota do baletu.
Miało być wzmacnianie placówek dyplomatycznych. Miało być zatrudnianie bardziej kompetentnych ludzi. Tak miało być! A jak jest? Ryszard Schnepf jedzie na kolejną placówkę. Jedzie do ważnego dla Polski kraju. Rządy się zmieniają. Odchodzą premierzy i ministrowie spraw zagranicznych, a Schnepf zostaje. Mało tego. Zawsze jedzie w wygodnym wagoniku. I tylko raz został obsadzony we właściwej dla jego kompetencji roli. Za czasów Marcinkiewicza był pełnomocnikiem ministra spraw zagranicznych do spraw „zagrożeń”. Mógł więc pilnować sam siebie.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy