Wielki przekręt

Kto małolatem będąc, nie przeszedł choroby dziecięcej, ten w wieku dojrzałym może mieć duży kłopot ze świnką. Na dziecięcą lewicowość cierpiało wielu intelektualistów płci obojga. Pamiętam fotografie angielskiego dramaturga pląsającego w kółeczku z pionierami. To nic złego, starzec ów nie był pedofilem, kochał dzieci, zwłaszcza cudze, co w podeszłym wieku jest nagminne. Pal sześć tańce, chodziło o to, że swoją dostojną osobą legitymizował imperium, w którym ze względu na ideologizację gospodarki – była kiedyś ekonomia socjalistyczna – ludzie umierali z głodu, przeciwników politycznych zsyłano do łagrów, a idealny system, przedstawiany jako najbardziej sprawiedliwy na świecie, odbiegał od swego wizerunku jak serial od rzeczywistości, daleko, daleko, gdzie koczujut tumany.
Tumany były, są i będą, ale jak to możliwe, że najtęższe głowy dały się zjeść w zjełczałej, stalinowskiej kaszy? Ci ludzie w i e r z y l i, że trzeba ponieść ofiary, by zebrać owoce. Pol Pot, kształcony na Sorbonie, także wierzył; wcielał swe idee w życie, ale zostały po nim trupy.
Wiara wielkich zawsze dotyczy ponoszenia ofiar przez maluczkich.
U nas dla odmiany panuje istna epidemia dziecięcej choroby prawicowości. Komunizm doprowadził do reakcji wymiotnej na dźwięk słowa „lewica”. Niesłuszne, choć zrozumiałe. Okazuje się, że rację miał Wałęsa, który chciał wzmocnić lewą nogę, bo zauważył, że nasz twór państwowy stoi na jednym, prawym platfusie. Teraz prawicowi są prawie wszyscy, także partyjni działacze lewicy. Tylko prof. Szyszkowska nie mówi, że była ministrantem.
Ja udawałam w szopce Matkę Boską, wierzyłam żarliwie, choć krótko. Dziś wierzę w wolny rynek – z osłonami dla najsłabszych – i myślę lewicowo w sprawach społecznych. Sympatyzuję z SDPL. Kombinuję tak: jeśli Belka zostanie nowym premierem, będzie pilnował gospodarki, Borowski dopilnuje czystych rąk, a Banach zadba o najbiedniejszych.
Jestem wśród tych kobiet, które redaktor Kwiatkowski w programie „Co pani na to?” przedstawia tak: „Nie należą do żadnej partii, mają własne zdanie i potrafią go bronić”. Może dlatego program już w czerwcu ma zniknąć z ramówki, bo po co komu kobiety, za którymi nikt nie stoi, które rozmawiając o polityce, spierają się, ale nie obrzucają błotem, mówią o wadze racji stanu. Jasne, że ważniejsza jest rozrywka i gadające kobiece głowy muszą z nią przegrać. Nie powinnam o tym pisać, to niepolityczne, ale jestem wolna, piszę i mówię, o czym chcę.
Wolność to moja obsesja. Taka felerna się urodziłam. Nie mogło być inaczej. Moim ojcem był facet, który stracił fabrykę, po wojnie miał mały warsztat, a gdy przyszedł nakaz wywieszania tablic: „Zakład świadczy usługi dla ludności”, zamówił tabliczkę: „Zakład świadczy usługi dla ludzkości”. Bolszewików nienawidził, ale polskiemu socjalizmowi oddawał sprawiedliwość za powszechne nauczanie, głównie zaś za kilkadziesiąt lat pokoju. Mimo że był gnębiony, czuł się obywatelem swojego kraju. Potrafił oddzielić własne pieskie życie od ogólnej oceny.
Państwowotwórczy stosunek do własnego kraju jest dziś niemodny. Najłatwiej wszystko opluć, uznać całą klasę polityczną za złodziei, po to, by rozgrzeszyć swoje małe i większe przekręty. Człowiek uczciwy, bez względu na ilość wykrytych afer, nigdy nie powie, że wszyscy kradną. Pamiętam, jak pewien facet wrzeszczał: „Złodzieje!, złodzieje!”, po czym spokojnie opowiedział o tym, jak udało mu się kupić za grosze części do samochodu. Oczywiste, że kradzione. Kupując trefny towar, ludzie wręcz czują się w prawie i szukają okazji. Mało kto myśli o tym, że przemyt na niewyobrażalną skalę rujnuje gospodarkę, a kradzione dobra pochodzą z rabunku tirów, sklepów, domów, nierzadko są wynikiem rozboju, bywa, że kogoś przy tej robocie zabito.
Gdy wyjdzie na jaw morderstwo albo gdy to ciebie okradną, wtedy krzyczysz, że trzeba zaostrzyć kary, wieszać, zsyłać itd. Ukradli ci komórkę? Kupujesz nową od złodzieja. Cieszysz się, że jest tania, że jesteś cwany. Ciekawe, czy zastanowiłeś się kiedyś, ile kradzionych rzeczy masz w domu? Sam ich nie ukradłeś? Kupiłeś od złodzieja, a więc jesteś paserem. Co to za kraj, w którym kradnie się kable telefoniczne i szyny kolejowe, a cmentarze okradane są z krzyży i Chrystusów! Wszystko to można legalnie sprzedać na złomowisku. Dlaczego? Bo nie ma odpowiedniej ustawy, która pozwala kontrolować takie punkty. Dlaczego jej nie ma? Kto za to wziął?
Przepraszam, że kraczę tak poważnie, ale współczuję każdemu, kto będzie rządził naszym krajem. Czarno widzę. Współczuję Rokicie, choć nie sądzę, by wygrał. Nawet Lepperowi, jeżeli zwycięży w wyborach. SLD musi się pozbierać, SDPL ma mało czasu na kampanię, choć ma szansę, bo porządna lewica jest niezbędna.
Zawsze zwyciężą ONI. Nieważne, czy prawica, czy lewica. Muszą być ONYMI, żeby można było spokojnie oszukiwać i kraść. Przekręt jest wszechpotężny jak bóstwo, zaś jego skala nie do objęcia. Czy naprawdę cofnęliśmy się tak daleko w mroki bezprawia, że porządni ludzie są w mniejszości? Czy demoralizacja zaatakowała organizm państwowy tak mocno, że bez obcinania rąk za złodziejstwo nic nie da się zrobić? Przysłowie: „Jaki pan, taki kram” można odwrócić: „Jaki kram, taki pan”, bo sami z siebie wybieramy, żebyśmy nie wiem jak chcieli się wybielić, strzepnąć z siebie poczucie winy, to i tak wiemy, że wielcy aferzyści to krew z krwi i kość z kości naszej. Przyszła pora przyjrzeć się sobie. Uczciwych wziąć pod ochronę. Kto nie kupił nigdy niczego kradzionego lub przemycanego, niech pierwszy rzuci kamieniem, no kto?

 

 

Wydanie: 16/2004, 2004

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy