Bronisław Wildstein, okręcik flagowy pisowskiej (ciągle) telewizji zarządzanej (ciągle) przez Urbańskiego, jest dowodem niebywałej dobroci Jarosława Kaczyńskiego. Dowodem na to, że PiS zawsze da swoim ludziom zarobić. I to nie tylko na chlebek z masełkiem. Partyjny prezes TVP, czyli Urbański, zatrudnił byłego, czyli Wildsteina, który na fotel prezesa telewizji skoczył prosto z gabinetu Jarosława Kaczyńskiego. Wildstein ma umiejętność skakania opanowaną do perfekcji. Wie, do kogo i gdzie pójść, żeby wylądować na dobrze płatnej posadzie. Nie jest przy tym szczególnie obrzydliwy. Może robić i dla Kaczyńskiego, i dla towarzysza sekretarza Króla we „Wprost”. Niestety, za dużo pary idzie u niego w załatwianie fuch, a za mało w jakość usług. Wymagania wobec Wildsteina nigdy nie były przesadnie wysokie. A i tak miał z nimi problemy. Żeby się chociaż chłop nauczył mówić poprawnie po polsku. Ale jak ma się nauczyć tego skomplikowanego języka, jak za człowiekiem ciągle chodzą jakieś cienie? Jacyś ludzie z listami? A za nimi cienie z teczkami. Koszmar. Może Kotecka mu pomoże? Pomogła Ziobrze, a przecież Wildstein jest dla PiS równie cenny! Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint