Wirus przyspiesza – rząd z głową w piasku

Wirus przyspiesza – rząd z głową w piasku

Ministerstwo Zdrowia poinformowało 27 października o 8361 nowych zakażeniach i 133 zgonach z powodu COVID-19. Dzień wcześniej liczba przypadków wynosiła 6265. Minister zdrowia stara się robić dobrą minę do złej gry, jednak specjaliści twierdzą: „Polska ochrona zdrowia nie jest przygotowana na kolejne sytuacje masowo zagrażające zdrowiu i życiu obywateli. Brak jest sprawnego systemu zarządzania kryzysem zdrowotnym”.

Cytowany wniosek pochodzi z raportu „Jak przygotować polską ochronę zdrowia na kolejne epidemie? 100 wytycznych dla administracji rządowej i samorządowej w zakresie gotowości państwa na czas kryzysu”. Dokument przedstawił Wojskowy Instytut Medyczny i Instytut Jagielloński w połowie października 2021 r.

Rządzący wydają się nie mieć żadnej koncepcji na zatrzymanie wzrostu zakażeń, co możemy zaobserwować w wystąpieniach na konferencjach ministerstwa zdrowia od początku tygodnia. Prof. Horban, przewodniczący Rady Medycznej przy premierze, mówił już tydzień temu: „Już dawno część powiatów przekroczyła granicę, po której powinny być wprowadzone dodatkowe obostrzenia. Takiego typu zalecenia powinny być już dawno wprowadzone w życie”.

Tłumaczenie ministra Niedzielskiego, że Polski nie stać na kolejny lockdown jest zapewne zasadne, ale dziwi brak podstawowych decyzji. Jakich? Tych dotyczących zaostrzenia reżimu sanitarnego czy wyciąganie konsekwencji wobec nieprzestrzegających obostrzeń. Znamienne jest to, że liczba zakażeń od wielu dni wzrasta, a ze strony rządzących nadal słychać jedynie „być może”, „takie rozwiązania leżą na stole”.

Porównując sytuację z analogicznym okresem w roku 2020 można powiedzieć, że dziś jest gorzej. Chodzi o podejście społeczeństwa… Wtedy nie mieliśmy szczepionek, ale mieliśmy limity miejsc w komunikacji miejskiej czy sklepach, a szkoły i uczelnie były zamknięte. Strach przed wirusem był naszym sprzymierzeńcem. Jesienią 2021 r. część osób nie przejmuje się już nawet tym, że powinno się zakładać maseczkę w zamkniętej przestrzeni. Słyszymy za to, że „przecież jesteśmy zaszczepieni”. Problem polega jednak na tym, że preparaty przeciwko COVID-19 nie zamieniają nas w komiksowego IronMana. Szczepionki zmniejszają ryzyko zakażenia i pozwalają lżej przejść chorobę.

Zdaje się, że panowie zasiadający w MZ są też wyjątkowymi optymistami, skoro zamknęli większość oddziałów covidowych już w maju. Efekt? Dziś mamy zajętych 5 tys. łóżek z 9 tys. dostępnych. Szpital w Bielsku Podlaskim ma zajęte wszystkie miejsca covidowe. We wtorek 26 października w woj. lubelskim w 12 z 24 szpitali, gdzie działają oddziały zakaźne, skończyły się łóżka dla kolejnych pacjentów. W rządowej narracji słyszymy: mamy za to w zapasie Szpital Narodowy. W razie czego (czyli jak będzie naprawdę źle), odsłoni się płachty i włączy sprzęt, który przecież pozostaje w gotowości.

Taka strategia reagowania w ostatniej chwili ma kilka wad. Przede wszystkim cześć szpitali w mniejszych miastach nie jest przygotowana do kolejnej fali, która – co każdy wie – już jakiś czas trwa i nie jest ani pierwszą, ani nawet drugą. Od ordynatorów pracujących w różnych placówkach słychać, że nie otrzymali nawet wytycznych dotyczących tego, jak ma obecnie działać oddział w przypadku wykrycia pacjenta zakażonego COVID-19. Nie ma procedur dla oddziałów specjalistycznych jak leczyć swoich chorych, którzy przy okazji zachorowali na SARS-CoV-2.

Kolejną sprawą jest fakt, że w maju br. zamknięto większość oddziałów, których do tej pory nie reaktywowano ani nie zaproponowano innego rozwiązania w zamian. To oznacza, że jeśli powtórzy się kryzys w ochronie zdrowia podobny do tego z 2020 r., to znowu pandemia uderzy w pacjentów, którzy nie chorują na wirusa, a utkną w wydłużających się kolejkach. Będziemy mieli więc znowu śmierci spowodowane zbyt późno wykrytymi zawałami czy nowotworami, które rozwiną się podczas czekania na swoją kolej do specjalisty.

Wracamy więc do scenariusza z początku pandemii, kiedy wszystkie działania były improwizowane i zależały od chwili. Doprawmy to jednak jeszcze jednym kontekstem. Trwa protest medyków, a Ministerstwo Zdrowia od ponad miesiąca nie jest zainteresowane rozmowami z mieszkańcami Białego Miasteczka 2.0. Pewne więc jest jedno, że upadek systemu ochrony zdrowia pod ciężarem pandemii jest w tym wszystkim oczywistszy niż zdecydowane działania rządu.

Kornel Wawrzyniak

fot. Vladimir Fedotov/Unsplash

Wydanie:

Kategorie: Z dnia na dzień

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy