Ich Troje – idol totalny

Ich Troje – idol totalny

Sukces zespołu Michała Wiśniewskiego przerósł granice wyobraźni

Zespół Ich Troje po raz kolejny był najpopularniejszą polską grupą w minionym roku. Album „Po piąte… a niech gadają” sprzedawał się najlepiej, a – jak wszyscy podkreślają – w nijakim pod względem sprzedaży w branży muzycznej roku 440 tys. kupionych albumów jest wynikiem godnym pozazdroszczenia.
Opowieść o muzycznym fenomenie łódzkiego tria to w zasadzie historia jego kontrowersyjnego lidera, Michała Wiśniewskiego. Czym bowiem byłaby ta grupa bez niego? Prawdę mówiąc, w ogóle by jej nie było. W jednych wzbudza entuzjazm, w drugich wzgardę. Bawi, drażni i ciekawi. Dziś można powiedzieć, że stał się nieodzownym elementem polskiej sceny muzycznej. Swoją biografią mógłby obdzielić co najmniej kilka osób. Dom dziecka, problemy z matką, samobójstwo ojca, pobyt w Niemczech, a jak by tego było mało – konflikt z prawem. Nie tylko wyszedł na prostą i stał się człowiekiem sukcesu. Dał też iskierkę nadziei tym, którzy uważali, że w życiu udaje się jedynie dobrze urodzonym. – Chłopak postawił sobie w życiu cel i za wszelką cenę chciał go osiągnąć. Nie przebierał w środkach, ale patrząc przez pryzmat środowiska, w jakim się wychował, można zrozumieć jego działania – podkreśla Paweł Kukiz.

A wszystko to…

Zaczęło się przed laty od piosenki „A wszystko to, bo ciebie kocham”, czyli spolszczonej wersji przeboju niemieckiego zespołu Die Toten Hosen, dzięki której trio zdobyło rozgłos w całym kraju.
Pracujący z Ich Trojgiem w pierwszej fazie działalności podkreślają, że mimo iż ta muzyka była prosta, słaba i pusta, miała jednak to „coś”. To, co dawało nadzieję, że się sprzeda i trafi w gust muzyczny Polaków.
Trafiła z siłą uderzenia pioruna.
– Poznałem Ich Troje na samym początku estradowej działalności. Zastanawiałem się nawet, czy nie zostać ich menedżerem. Choć Michał jest całkowitym beztalenciem wokalnym, widziałem w nim zdolnego organizatora i świetnego marketingowca. Znakomicie połączył własne szaleństwo ze znacznie bardziej przebojowymi niż artystycznymi kompozycjami Jacka Łągwy i wdziękiem Magdy Pokory – mówi Paweł Sito, wieloletni prezenter muzyczny, szef działu rozrywki tygodnika „Przekrój”.
Jego zdaniem, sukces Ich Trojga przerósł granice wyobraźni. – Chyba nikt nie przypuszczał, że grupa będzie się cieszyć aż taką popularnością. Wiśniewski znakomicie połączył w swojej muzyce klimat piosenek Michała Bajora, motywy jarmarczne oraz elementy czegoś, co wyniósł, analizując fenomen disco-polo. Ich Troje stało się współczesnym polskim musicalem. Pewna część społeczeństwa chodziła kiedyś do operetki, dzisiaj ludzie chodzą na widowiska zespołu Ich Troje – dodaje Sito.
Czy muzycznie są rzeczywiście beznadziejni?
– Nie uważam, że jest to muzyka dna – mówi lider zespołu Piersi. – To profesjonalnie zrobione nagrania popowe, mogące jednym się podobać, a drugim nie. Poza tym nie widzę w sensie artystycznym istotnych różnic między muzyką Ich Trojga a większością czołówki polskiego popu czy muzyki rockowej.
A ludzie wybierają to, co się im podoba. Nie chcą, by coś im narzucano. Michał Wiśniewski dał im produkt, który uważają za prawdziwy, autentyczny i swój.
– Dla mnie jest to zwykła muzyka popularna – mówi Sylwester Latkowski, twórca filmu o Michale Wiśniewskim. – Stylem i klimatem nie odbiega od tego, co robi chociażby Budka Suflera. Może dlatego te zespoły się nie znoszą?
Zdaniem Pawła Wiszniewskiego z Radia Eska, prosta muzyka szybciej dociera do ludzi niż skomplikowana: – Trudno określić styl muzyki przez nich prezentowany. A może jest to po prostu styl o nazwie Ich Troje?

Sceniczny show

– To socjologiczny fenomen i w tej kategorii należy rozpatrywać zespół Ich Troje – zauważa Muniek Staszczyk. Rzeczywiście Wiśniewski niemal do perfekcji opanował sztukę kreowania swojego wizerunku. Wykorzystał do tego media i nie tylko…
Jest świadomy tego, co robi, świadomy gry, w której uczestniczy. To typ gwiazdora totalnego, może być idolem wszystkich. Wszystkich poza krytykami muzycznymi.
– Mogę śmiało zaryzykować stwierdzenie, że ma największą w Polsce charyzmę jako artysta sceniczny muzyki popularnej – mówi Sylwester Latkowski. – Robi najlepszy show w Polsce. Nie oszczędza na wydatkach. Ludzie przychodzą na koncert, ponieważ chcą zobaczyć przedstawienie. Michał Wiśniewski jest ikoną współczesnej pop-kultury.
Dlaczego w takim razie dla krytyków jest jedynie „wrzodem” polskiej sceny muzycznej? Być może, trudno im się pogodzić z faktem, że dobrze prosperujący biznesmen postanowił za wszelką cenę zostać gwiazdą. Przyszedł w zasadzie znikąd i w ciągu krótkiego czasu wspiął się na szczyt. Obnażył w ten sposób słabość muzycznej ideologii lansowanej przez wielkich tego rynku. Może to wywołuje ich irytację?
– Michał Wiśniewski udowodnił, że w Polsce można nagrać płytę, która sprzeda się w półmilionowym nakładzie – mówi Paweł Kukiz. – Udowodnił, że jeśli ludziom coś się spodoba, kupią to, a wszelkie narzekanie, że nie mają pieniędzy, jest nieuzasadnione. Pokazał, że działania marketingowe firm fonograficznych w Polsce są żadne. To, co osiągnął, wedle mojej wiedzy, zawdzięcza tylko i wyłącznie sobie.
– Polski rynek muzyczny jest niewielki i wszyscy walczą o tego samego słuchacza. A krytycy zespołu nie dostrzegają bądź nie chcą dostrzegać jego zalet – podkreśla Andrzej Puczyński, prezes Universal Polska, firmy wydającej płyty zespołu Ich Troje. – Zaryzykuję nawet tezę, że duża część zajadłych prześmiewców nigdy nie była na koncercie grupy. Jak więc można mówić i pisać o czymś, czego się nigdy nie widziało? Najgorsze, że zespół krytykują artyści, którzy sami schlebiają masowym gustom, a ich muzyka nie odbiega od tego, co robi Michał.

Tele-Ich Troje

Niektórzy obserwatorzy polskiej sceny muzycznej podkreślają, że jest też idolem mediów. Mają za złe telewizyjnej Dwójce i jej dyrektor, Ninie Terentiew, która rozpoznała w Wiśniewskim talent do telewizyjnego show mogącego dobrze się zilustrować i sprzedać, że wyciągnęła do niego dłoń. Dzisiaj pozostała jej wdzięczność Michała i uwielbiającej go publiczności. Krytyka była bezwzględna. Telewizyjne występy Ich Trojga uznano za jedną z hańb tej stacji. Czy słusznie?
– Zawsze staramy się pokazywać to, co przyciąga publiczność. Oczywiście, bierzemy pod uwagę głosy zawodowych krytyków, ale to widz jest dla nas ostateczną wyrocznią – mówi Wojciech Mazurkiewicz, dziennikarz redakcji programów rozrywkowych i festiwali Dwójki. – Skoro ludzie lubią Ich Troje, to dlaczego mamy udawać, że tego nie widzimy? Jako telewizja publiczna musimy promować sztukę ambitniejszą, wyższą, ale czy to oznacza, że mamy nie zauważać tego, co się widzom podoba? I jest jeszcze jedna sprawa. Odkąd wymyślono telewizyjnego pilota, swobodnie przełączamy kanały. Jeśli ci wykonawcy kogoś drażnią, może zmienić stację.
Nieugięte pozostają też największe rozgłośnie radiowe, które nie grają muzyki Ich Trojga. – Styl i forma stacji jest określona. Oni do nas nie pasują – mówi Paweł Wiszniewski z Eski. – Ostatnio zrobiliśmy test i wpuściliśmy na naszą listę utwór „Tobą oddychać chcę”. Odzew był beznadziejny.
Michał Wiśniewski nie wydaje się tym zmartwiony. – To, że nie grają nas największe stacje radiowe, to ich porażka – odpowiada. – Nie zniszczy nas 30 dziennikarzy w różnych miejscach Polski, jesteśmy tacy, jacy jesteśmy.
W piosence „Mam dość” rozprawia się z krytykami. Czy jednak bez mediów mógłby istnieć? Sam dobrze wie, że to niemożliwe. – Gdybym na koncercie spadł z rusztowania, co by pozostało? Zostaliby ludzie, którzy kupią „Życie na Gorąco” ze zdjęciem, jak leżę zakrwawiony i zdycham.

Odcinać kupony

Na razie zespół usunął się w cień. Przez kilka lat byli w centrum zainteresowania. Kolejne płyty, setki występów, spotkania, wywiady.
Z czym powrócą?
– Jest kilka ciekawych pomysłów i projektów. Nie chcę jednak zdradzać szczegółów. Na pewno w czerwcu zostanie wydana nowa polsko-niemiecka płyta. Jeśli materiał okaże się ciekawy, a my niczego nie popsujemy, powinno być dobrze – śmieje się prezes Puczyński.
Zdaniem Kukiza, Michał zarobił wystarczająco dużo pieniędzy, aby spokojnie zastanowić się, co robić dalej. – Sam odpocznie i da innym od siebie odpocząć. Wiem jednak, że sprytnie kombinuje, pomysł z próbą wejścia na rynki niemiecki i rosyjski oceniam bardzo pozytywnie.
– On rozumie, że nic nie trwa wiecznie. Bardzo długo był dla krytyki workiem treningowym. Nawet dzisiaj wielokrotnie jest przedstawiany w krzywym zwierciadle. Trudno powiedzieć, w jakim kierunku pójdzie. Dobrym przykładem jest Robbie Williams. Kiedyś jako członek brytyjskiego Take That był wyśmiewany, dzisiaj krytyka pieje z zachwytu. Kto wie… – zastanawia się Latkowski.
– To, co mieli zrobić, już zrobili. Teraz będą odcinać kupony od sławy – twierdzi Paweł Sito. – Chyba że trafi się im prawdziwy przebój, totalny megahit, który stanie się „takim cacuszkiem” dla Polaków.
Czy Polacy dalej będą chcieli słuchać Wiśniewskiego? Czy swoimi głosami dadzą mu przepustkę na festiwal Eurowizji?
– Nie wiem, czy Polska chce mieć takiego reprezentanta – mówi lider Ich Trojga.
Album „Po piąte… a niech gadają” został przez wielu krytyków uznany za najgorszą płytę roku. Ale to jednak on sprzedał się najlepiej. Proporcje do drugiej w kolejności polskiej grupy Wilki są przerażające. I trudno przyjąć, że wszystko dzięki marketingowym chwytom wydawców i uśpieniu konkurencji. Nie chodzi tylko o trik z trzema różnymi wersjami ostatniej płyty. Czy to dobrze, czy źle – prawda jest taka, że tysiące Polaków lubi i akceptuje to, co robi zespół Ich Troje. To chyba jedyne logiczne wytłumaczenie. Logiczne, tym bardziej że dociera też do krytyków Michała, którzy coraz częściej mówią: – No cóż, widocznie Wiśniewski jest potrzebny w polskiej piosence.
Na przystanku Woodstok Jerzy Owsiak krzyczał do tłumu: – Dziś w telewizji gwiazdą jest Ich Troje! Jutro będziecie wy!
Dlaczego nie?

Wydanie: 03/2003, 2003

Kategorie: Obserwacje
Tagi: Tomasz Sygut

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy