Z własną ropą bezpieczniej

Z własną ropą bezpieczniej

Nie wolno nam zapominać o rozwijaniu importu ropy z kierunków innych niż Rosja

Adam Sęk, prezes Nafty Polskiej SA

– Czy to, że aż 92% ropy przerabianej w Polsce importujemy z Rosji, może zagrażać naszemu bezpieczeństwu energetycznemu?
– I tak, i nie. Z jednej strony, historia naszej współpracy z Rosją pokazuje, że do tej pory tych zagrożeń nie było, z wyjątkiem jednorazowego, krótkotrwałego opóźnienia w dostawach gazu w 2004 r. Z drugiej strony – dywersyfikacja dostaw jest konieczna, bo nawet najlepszy monopol może się nie sprawdzić. Sygnały z rynku wschodniego i to, co się stało z Jukosem, pokazują, że na współpracę z Rosją należy patrzeć z dużą wnikliwością. Trzeba ją rozwijać, ale nie wolno zapominać o innych kierunkach importu. A nawet zakładając dobrą wolę po stronie partnera, może dojść do katastrofy, kataklizmu pogodowego czy strajków zakłócających dostawy. Dywersyfikacja jest zasadą powszechnie stosowaną przez kraje sprowadzające ropę, bo poczucie, że jeden partner dominuje w dostawach, nie sprzyja równości w negocjacjach ani bezpieczeństwu energetycznemu.
– Ale dywersyfikacja oznacza wzrost kosztów importu. Rosyjska ropa jest nieco tańsza od arabskiej.
– Oczywiście, bezpieczeństwo energetyczne państwa ma swoją cenę. Różnica cen między gatunkiem Rebco (ropa rosyjska) a Brent jest obecnie znaczna, ale zmienia się w zależności od struktury cen paliw. Różnica ta kompensuje również wyższe koszty przerobu ropy naftowej. W przyszłości może ona jednak maleć, bo popyt na paliwa w Chinach i innych państwach wschodnich oraz w samej Rosji wciąż rośnie. Warto więc szukać alternatyw. Pożądane byłoby zwłaszcza uzyskanie dostępu do pól naftowych i rozwinięcie własnej bazy wydobywczej. Nie jest to jednak kwestia bliskiej przyszłości, bo ani Orlen, ani Lotos, w przeciwieństwie do innych środkowoeuropejskich koncernów paliwowych, takich jak węgierski MOL czy austriacki OMV, nie mają doświadczenia w dziedzinie wydobywczej i jak dotąd nie podejmowały takich działań.
– Nic dziwnego, bo osiągają ogromne zyski dzięki temu, że sprowadzają tańszą ropę rosyjską, a paliwa w Polsce sprzedają po takiej samej cenie jak inni.
– To właśnie inni ustalają takie albo i wyższe ceny. Orlen i Lotos dostosowują się do poziomu światowego. Gdyby obie nasze firmy sprzedawały paliwa ze swojej własnej ropy, zarabiałyby jeszcze lepiej. Zyski z wydobycia również budują pozycję finansową spółki i sprawiają, że ma ona bardziej zrównoważone dochody. MOL i OMV zaczęły rozwijać własne wydobycie w połowie lat 90. i dziś czerpią z tego tytułu poważne zyski. Austria i Węgry dywersyfikują zaś dzięki temu źródła dostaw.
– Podobny efekt jak dostęp do złóż dałaby więc np. fuzja Orlenu z OMV czy MOL, o czym mówiono kilka lat temu.
– Fuzja tego rodzaju wymagałaby rozwiązania problemów inwestycyjnych, technologicznych, rynkowych, a zwłaszcza ustalenia parytetu, na jakim miałoby dojść do połączenia. Dziś realniejsze jest stworzenie własnego sektora wydobywczego.
– Gdzie? Najbardziej logicznym kierunkiem wydaje się Irak.
– Ropa z Bliskiego Wschodu od dawna była używana w Polsce, a nasze zaangażowanie w Iraku daje podstawy do tego, byśmy mimo braku doświadczeń w wydobyciu podjęli te prace szybciej niż inni, gdy tylko pozwoli na to stabilizacja w tym kraju. Stąd porozumienie, zawarte pod egidą Nafty Polskiej między Orlenem, Lotosem i PGNiG, przewidujące wspólne działania w celu rozpoczęcia wydobycia za granicą. Oprócz Iraku w grę wchodzą nasze ewentualne inwestycje wydobywcze w innych krajach, takich jak Kazachstan, Libia, Algieria, gdzie prowadzimy rozpoznania kilku interesujących projektów.
– Trudno mówić o bezpieczeństwie energetycznym, gdy ropa jest tak droga jak dziś. Czy obowiązująca od 15 września obniżka akcyzy na benzynę o 25 groszy na litrze (czyli o jedną szóstą) przyniesie spadek cen?
– To krok w dobrym kierunku, mogący wpłynąć uspokajająco na ceny. Sytuacja na światowych rynkach paliw w wyniku wielu czynników stała się bowiem niepokojąca i grozi zahamowaniem wzrostu gospodarczego. Pojawiły się nawet sygnały o wykupywaniu w Polsce zwiększonych ilości paliw w obawie przed dalszym wzrostem cen.
– Jakie mamy zapasy paliw w kraju?
– Ponadsześćdziesięciodniowe, co powinno wystarczyć na przetrwanie sytuacji kryzysowej. Dyrektywy unijne – na ich wypełnienie mamy czas do roku 2008 – zalecają zapasy 90-dniowe. Większym problemem jest jednak struktura naszych rezerw. Zgodnie z obecnymi przepisami, zapasy firm z sektora paliwowego mogą się składać w 80% z ropy, a tylko w 20% z paliw gotowych. Można zaś wyobrazić sobie sytuację, w której przerobienie i dystrybucja ropy będą utrudnione i w rzeczywistości zapasy te okażą się niewystarczające. Bezpieczniejsze byłyby więc proporcje pół na pół. By szybko reagować na sytuacje kryzysowe, potrzeba odpowiedniej ilości paliw, nie tylko ropy. Potrzebny jest też sprawny system reagujący zdecydowanie na zagrożenia energetyczne, centrum decyzyjne mogące jak najszybciej doprowadzić do uruchomienia i alokacji tych rezerw.
– A nie ma go? Przecież rząd może szybko się zebrać i podjąć odpowiednie decyzje.
– Za bezpieczeństwo energetyczne i rezerwy odpowiada kilka instytucji: Minister Gospodarki, Minister Spraw Wewnętrznych, Agencja Rezerw Materiałowych. Współpracuje z nimi Nafta Polska, regularnie monitorująca rynek paliw i przygotowująca biuletyny o sytuacji na rynku paliw płynnych i gazu na świecie oraz w Polsce. Należałoby ustalić jednoznaczny system komunikowania się tych instytucji, sporządzić katalog zdarzeń kryzysowych wymagających określonej reakcji oraz wypracować sposoby monitorowania i identyfikacji zagrożeń. Bezpieczeństwo energetyczne to nie tylko kwestia wielkości rezerw, lecz także funkcja stanu sieci dostaw surowca, rafinerii, całej logistyki paliwowej. W przyszłości powinno powstać centrum koordynacji i zarządzania, które w pełni koordynowałoby wszystkie działania w warunkach zagrożenia.
– Kiedy można oczekiwać sfinalizowania prywatyzacji czterech dużych przedsiębiorstw chemicznych w Bydgoszczy, Kędzierzynie, Sarzynie i Tarnowie?
– Jak dobrze pójdzie, trwająca obecnie prywatyzacja tych zakładów wielkiej syntezy chemicznej może się zakończyć w końcu roku, a przynajmniej zostaną wyłonieni inwestorzy. To ważne przedsiębiorstwa dla polskiej gospodarki, wytwarzają nawozy, środki ochrony roślin i piankę chemiczną, zatrudniają kilka tysięcy ludzi. Mamy może jedną z ostatnich szans, aby wybrały odpowiednią ścieżkę rozwoju, bo koniunktura w światowej branży chemicznej, trwająca od kilkunastu miesięcy w wyniku dynamicznego rozwoju Chin i innych państw azjatyckich, nie będzie wieczna. Prywatyzacja umożliwi znalezienie tym firmom dobrych gospodarzy. Trzeba wykorzystać właściwy moment, by nie popełnić grzechu zaniechania, dlatego cieszę się, że kalendarz polityczny nie wpływa negatywnie na tę prywatyzację.
– Wpływa natomiast na prywatyzację PGNiG. Pojawiają się wywołane walką wyborczą żądania, by z prywatyzacji Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa wyłączyć część zajmującą się przesyłem gazu.
– Przesył i magazynowanie surowców strategicznych powinny się znajdować w rękach państwa, ale wymóg ten nie dotyczy przesyłu paliw. Bardzo ważne jest natomiast, by logistyka paliwowa była niezależna od dużych firm, takich jak Orlen czy Lotos, bo inaczej może dochodzić do naruszenia zasad konkurencji, ze szkodą dla rynku i jego uczestników, a przede wszystkim ze szkodą dla klientów. Koncepcja Nafty Polskiej, przewidująca w możliwie bliskiej przyszłości utworzenie przy wykorzystaniu części aktywów Przedsiębiorstwa Eksploatacji Rurociągów Naftowych oraz Naftobaz państwowej spółki, Niezależnego Operatora Logistycznego, zakłada, że usługę przechowania, transportu i przeładunku paliw miałby świadczyć jeden silny operator, który swoimi rurociągami docierać będzie do przejść granicznych, stanowiących wentyl bezpieczeństwa na wypadek załamania normalnego importu paliw. A na apetyty cenowe naszych koncernów naftowych może otrzeźwiająco podziałać świadomość, że istnieje niezależny od nich podmiot, zdolny do dystrybucji dużych ilości paliw.
– Jak będzie wyglądać prywatyzacja Orlenu i Lotosu?
– W rękach państwa został pakiet 17% akcji Orlenu. Najbliższe sercu Nafty Polskiej byłoby wykorzystanie tego pakietu na zbudowanie surowcowej bazy wydobywczej, czyli trzeciej „nogi” (obok rafinacji i dystrybucji), której – jak mówiłem wcześniej – i Orlenowi, i naszemu państwu bardzo brakuje. Spółka musi nam jednak powiedzieć, na czym jej zależy. Dla Lotosu zaś, po udanym debiucie giełdowym, zapewniającym mu środki na inwestycje i rozwój, zostanie w przyszłym roku wybrana ścieżka prywatyzacji. Zdaniem Nafty Polskiej, najlepsze byłoby znalezienie Lotosowi inwestora branżowego, zapewniającego dostęp do pól naftowych.
– Jeszcze niedawno rozważano możliwość połączenia obu firm.
– Biorąc pod uwagę aktualny stan sektora paliwowego w Polsce, potrzeby rozwoju konkurencji i zabezpieczenia interesów konsumentów, a także bezpieczeństwo energetyczne kraju, funkcjonowanie dwóch odrębnych ośrodków produkcyjno-handlowych było i jest korzystne.
– Monopolista może przyjść ze wschodu. Czy realna jest groźba przejęcia polskiego sektora naftowego np. przez Łukoil?
– Rozumiem chęć naftowych koncernów rosyjskich, by podjąć ekspansję zagraniczną; stąd biorą się ich inwestycje w rafinerie w sąsiednich krajach, np. w Bułgarii i Rumunii, i podobne próby w Polsce. Inną sprawą jest jednak przejrzystość działania tych koncernów, a zwłaszcza ich podatność na presję czynników politycznych. Gdyby chodziło o firmy w pełni przejrzyste i rynkowe, funkcjonujące zgodnie ze standardami światowymi, można by poważnie rozważać ich inwestycje w naszym kraju. Jeśli jednak większość udziałów w polskim przemyśle naftowym miałaby kupić firma, która jak Jukos zostałaby następnie renacjonalizowana, nie będzie to stwarzało właściwego klimatu do partnerskiej współpracy.

 

Adam Sęk kieruje Naftą Polską, spółką państwową utworzoną dla restrukturyzacji i prywatyzacji naszego sektora paliwowego. Zasiada też w Radzie Nadzorczej Orlenu. Wcześniej był m.in. przedstawicielem RP w Radzie Koordynacji Międzynarodowej w Iraku, pracował w Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych.

 

Wydanie: 2005, 37/2005

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy