Własność to kradzież

Prawo i obyczaje

Słynna maksyma Proudhona (1809-1865), jednego z twórców anarchizmu, nie ma, jak się okazuje, znaczenia tylko historycznego. Coraz częściej mówi się dzisiaj, że nikt uczciwą pracą nie dorobił się majątku. W dobie wszechwładnej korupcji podejrzana jest każda własność należąca do ludzi wykonujących zawody uważane za korupcjogenne. Odsądza się więc od czci i wiary urzędników, lekarzy, sędziów, prokuratorów, policjantów i diabeł wie kogo jeszcze. Doszło do tego, że zamiast domniemania, że zamożny obywatel jest człowiekiem uczciwym, stosuje się domniemanie, że stał się bogaty dzięki łapówkom, praniu brudnych pieniędzy, kontaktom z mafiami itd., itp.
W państwie prawnym obowiązuje zasada, że nikt nie może być traktowany jako posiadacz nielegalnego majątku dopóty, dopóki właściwa władza mu tego nie udowodni. Urząd skarbowy nie ma prawa uważać obywatela za oszusta, jeśli nie wynika to z jego zeznania podatkowego. Inaczej było w czasach wczesnego PRL-u. Podatnikom z sektora prywatnego wymierzano wtedy na zasadzie całkowicie dowolnego uznania władzy podatkowej wysokie domiary, które prowadziły prywatne firmy do kompletnej ruiny. Był to przemyślany sposób na likwidację prywatnej inicjatywy.
Nie ulega wątpliwości, że mienie pochodzące z udowodnionego obywatelowi przestępstwa nie może być nietykalne. Trudno natomiast zgodzić się z potraktowaniem ogółu obywateli z góry jako potencjalnych przestępców czy nierzetelnych podatników ukrywających swe dochody. Po wprowadzeniu obowiązku składania deklaracji majątkowych każdy, kto jest właścicielem domu, dzieł sztuki lub innych cennych ruchomości, jest podejrzany. Jeśli władza ci nie uwierzy, że wzbogaciłeś się w sposób uczciwy, to jesteś złodziejem lub co najmniej paserem.
Niech nikt nie mówi, że człowiek o czystym sumieniu może łatwo oddalić niesłuszne podejrzenie. Przedstawione wyjaśnienie lub dowody urzędnik może zawsze uznać za niewiarygodne. Wbrew zasadzie, że od obywatela nie można żądać, by udowodnił swą niewinność. W państwie prawa ciężar dowodu winy podejrzanego spoczywa zawsze na oskarżycielu.
Złudna jest nadzieja, że dzięki wspomnianym deklaracjom wykryci zostaną prawdziwi aferzyści i łapownicy. Ale gdyby nawet udało się w ten sposób wyłowić z milionów obywateli ludzi naprawdę winnych, to nad stosowaniem niemoralnej zasady „cel uświęca środki” nie można absolutnie przejść do porządku dziennego. Nie wolno demokratycznej władzy stosować zasady zbiorowego rozliczania ze stanu majątkowego obywateli w ogromnej większości uczciwych, po to, by dobrać się do skóry przestępczej mniejszości.
Wprowadzenie deklaracji majątkowych wzbudza istotne wątpliwości natury konstytucyjnej. Art. 51 konstytucji wyraźnie zakazuje władzom publicznym gromadzenia informacji o obywatelach innych niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym. Posiadanie informacji o majątku każdego zamożniejszego obywatela wcale nie jest w demokracji niezbędne. Stan majątkowy obywateli jest zasadniczo ich sprawą prywatną, objętą ochroną także z mocy art. 8 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Ingerencja w korzystanie z tego prawa jest niedopuszczalna z wyjątkiem przypadków „koniecznych w demokratycznym społeczeństwie z uwagi na bezpieczeństwo publiczne lub dobrobyt gospodarczy kraju, ochronę porządku i zapobieganie przestępstwom, ochronę zdrowia i moralności lub ochronę praw i wolności innych osób”. W szeroko rozumianych wyjątkach od zasady prywatności mieszczą się m.in. deklaracje podatkowe o dochodach osobistych, które są składane w konkretnym celu (wymiaru podatku). Deklaracje majątkowe mogą być natomiast wykorzystane bezpodstawnie przez władze publiczne do innych celów, np. dochodzeniowych w sprawach o kradzież dzieł sztuki.
Wymuszenie od obywatela wyjawienia swego majątku jest wyjątkowo dopuszczalne z mocy wyraźnych przepisów. Zgodnie z kodeksem postępowania cywilnego wierzyciel, który nie uzyskał zaspokojenia swej wierzytelności w postępowaniu egzekucyjnym, może żądać zobowiązania dłużnika do złożenia wykazu majątku (art. 913). W toku postępowania spadkowego sąd może nakazać spadkobiercy wyjawienie przedmiotów spadkowych (art. 655 cyt. kodeksu). Żądanie natomiast wyjawienia majątku na użytek ewentualnej, możliwej dopiero w przyszłości egzekucji, jest oczywiście bezprawne. Deklaracje majątkowe nie powinny być wykorzystywane „awansem” jako źródło informacji o majątku potencjalnego dłużnika. Dopuszczalne jest pozyskiwanie informacji o trudnej sytuacji majątkowej od ludzi starających się o zasiłki z pomocy społecznej. Ośrodek pomocy społecznej, chcąc załatwić pozytywnie prośbę obywatela, ma prawo i obowiązek stwierdzić, na podstawie wywiadu środowiskowego, że wnioskodawca znajduje się w biedzie.
Składane masowo deklaracje majątkowe mogą stworzyć poważne zagrożenia dla obywateli, którzy ujawnią stan swoich majątków wobec rzeszy urzędników. Tak szeroko zakrojona akcja wykrywania majątków obywateli kryje w sobie nieuniknione ryzyko przecieków informacji o krezusach naszych czasów oraz o majątkach uciułanych przez pomniejsze płotki. Drżyjcie kolekcjonerzy dzieł sztuki! Nie znacie odtąd dnia ani godziny.
Korupcja szerzy się dziś w kraju okrutnie. To fakt. Ale czy walkę z nią należy prowadzić, uderzając przy okazji w prawych, Bogu ducha winnych obywateli? Złe to państwo, które nikomu nie dowierza.
Własność to kradzież. Pieniądze, które policjant z drogówki ma w kieszeni po zakończeniu służby, to oczywiście łapówka od pirata drogowego. Tak samo lekarz wracający z pracy w szpitalu z większą forsą niż potrzebna np. na kupienie gazety musi być podejrzany o przyjęcie nielegalnych korzyści od pacjentów.
Tym niecnym czynom można łatwo i skutecznie zapobiec. Funkcjonariuszom policji można po prostu zakazać posiadania przy sobie w czasie służby większej gotówki. Jak ten zakaz wyegzekwować? Bardzo prosto. Przez rewizję osobistą podejrzanych. Kto będzie ich sprawdzał? Oczywiście inni policjanci.
Zamysł wyeliminowania nadużyć policjantów w powyższy sposób czeka już na realizację. Wkrótce przyjdzie pewnie kolej na lekarzy, a później – na wszystkich pozostałych łapowników, nie wyłączając sędziów i prokuratorów. Czas skończyć z pogrobowcami PRL-owskich wrogów ludu pracującego miast i wsi! Grunt to profilaktyka.
Żarty na bok. Antykorupcyjna histeria zatacza coraz szersze kręgi. Mogą pojawić się nowe, równie śmieszne pomysły zlikwidowania tej wielkiej plagi.

 

Wydanie: 2002, 42/2002

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy