Wodzowie bez armii

Wodzowie bez armii

W jakże marnym stylu kończą kadencję zwycięzcy wyborów w 1997 r. Porównywanie ówczesnych haseł i obietnic z dzisiejszymi realiami to niewyczerpane źródło inspiracji dla satyryków. Ówcześni, złotouści bohaterowie mediów, Marian Krzaklewski i Jerzy Buzek, robią dzisiaj wszystko, by uniknąć kontaktu z publicznością. Poukrywali się za plecami urzędników i w niczym już nie przypominają pewnych siebie zadufków i moralizatorów. Na szczęście nie ogłaszają kolejnych wielkich reform. Uporczywie milczą. Ale ani im w głowie myśl, by ponieść konsekwencje własnej polityki. Wszystkie błędy zrzucają na podwładnych i na opozycję.
Odchodzą bez klasy. Wodzowie bez armii. Wygwizdywani przez publiczność. Skażeni próżnością i przekonani o własnej misji nie zdobyli się nawet na odrobinę samokrytyki. Schodzą ze sceny bez przeprosin za głębokie rozczarowanie, które stało się udziałem ich zwolenników.
Bez wniosków, które mogłyby w przyszłości zapobiec takiej katastrofie. Analitycy polityki mówią, że takie są nieuchronne koszty demokracji, która w wolnych wyborach wynosi do władzy ten a nie inny obóz polityczny. Zgoda, choć od tego tylko krok do stwierdzenia, że to sami wyborcy odpowiadają za scenariusz, który jest w Polsce realizowany. A precyzyjniej. Odpowiadaliby, gdyby. Gdyby nie gigantyczne oszustwo wyborcze. Głosowano przecież, jak się później okazało, nie na program, ale na listę pobożnych życzeń. Z których żadne nie zostało zrealizowane.
W krajach dojrzałej demokracji poważne partie i politycy nie ośmieliliby się zaproponować takiego programu. Tymczasem w Polsce na brak kwalifikacji merytorycznych, wiedzy i poczucia odpowiedzialności nałożyły się jeszcze ułomności natury moralnej. Podatność na łapówki, nepotyzm i klientelizm partyjny.
Nie dziwi więc, że wg Pentora 43% Polaków nie ma partii, która reprezentuje ich interesy. Większość z nich pójdzie, mimo to, głosować. Aż strach pomyśleć, co będzie, gdy się znowu rozczarują.

Wydanie: 2001, 35/2001

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy