Wojna na zarodki – rozmowa z Izabelą Jarugą-Nowacką

Wojna na zarodki – rozmowa z Izabelą Jarugą-Nowacką

Ani politycy, ani księża nie mają prawa decydować o metodzie leczenia

– Przed czterema-pięcioma laty pisaliśmy w „Przeglądzie” o nadziejach na refundację in vitro. Dziś nie tylko nie ma refundacji, ale istnieje realna groźba znacznego ograniczenia tej formy leczenia czy nawet jej zakazania.
– Parę lat temu powstał prężny ruch społeczny domagający się refundacji kosztów leczenia niepłodności, uznanej przez Światową Organizację Zdrowia za chorobę społeczną. Wysokie koszty leczenia powodowały i niestety powodują nadal, że duża grupa pacjentów, o skromniejszym zasobie portfela, nie mogła z powodu bariery finansowej zrealizować marzenia o posiadaniu dziecka. W państwie demokratycznym nie wolno dzielić ludzi na lepszych i gorszych. Konstytucja Rzeczypospolitej w art. 68 gwarantuje: „Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej ze środków publicznych”. Lewica nie może akceptować innego, gorszego traktowania ludzi, ograniczenia ich dostępu do leczenia tylko z tego powodu, że są biedniejsi. Dostęp do nowoczesnych i skutecznych procedur medycznych powinien być równy. Minister zdrowia w rządzie Belki, Marek Balicki, przygotował wszelkie potrzebne akty prawne, aby cała procedura związana z in vitro była w Polsce refundowana. Niestety sukces PiS w wyborach parlamentarnych, utworzenie ultrakonserwatywnego rządu z Ligą Polskich Rodzin zatrzymały cały ten proces. Co więcej, zaczęto kwestionować samą metodę zapłodnienia pozaustrojowego.

– Co się stało?
– To, co z reguły dzieje się z prawami kobiet, zwłaszcza prawami prokreacyjnymi w Polsce. Bardzo trafnie opisała to Agnieszka Graff, mówiąc, że demokracja w Polsce kończy się tam, gdzie zaczyna się sprzeciw Episkopatu. Tak niestety stało się i w tym przypadku. Po wyborach parlamentarnych 2007 r., wygranych tym razem przez Platformę Obywatelską minister zdrowia Ewa Kopacz zapewniła, że chce wprowadzić refundację leczenia metodą in vitro, ponieważ, jak słusznie stwierdziła: każdy ma prawo do szczęścia. Tym bardziej że zgodnie z hasłem wyborczym PO, miało się żyć lepiej wszystkim. Ale już parę godzin po tej deklaracji z Episkopatu rozległy się gromkie głosy potępiające zarówno samą minister Kopacz, jak i całą procedurę medyczną in vitro. Krzyczano o wyrafinowanej aborcji, mordowaniu dzieci (bo tak w Polsce prawica mówi o zarodkach), mrożeniu ich w probówkach, o Frankensteinach itd. Biskupi nie tylko odmówili Polkom i Polakom prawa do leczenia, prawa do posiadania potomka, szczęśliwej rodziny, ale w sposób brutalny wyrazili pogardę wobec ludzi doświadczających tej cywilizacyjnej choroby. I, co bardzo istotne, pogrozili politykom, którzy odważyliby się sprzeciwić temu stanowisku. Zaczęła się wojna na zarodki. Politycy prawicy, a więc zarówno z PO, jak i PiS, chcąc przypodobać się księżom, wyrazili oburzenie i potępienie dla metody in vitro i zaczęli obmyślać katalog restrykcji, zakazów, sankcji i kar dla tych, którzy chcieliby skorzystać z tej metody leczenia niepłodności. Dodajmy, metody znanej, uznanej i skutecznie stosowanej w całym cywilizowanym świecie. Pierwszy z propozycją restrykcji wystąpił poseł PO Jarosław Gowin, przedstawiając się jako polityk środka i kompromisu, pozornie dopuszcza metodę in vitro, ale poprzez ograniczenia, np. zakaz zamrażania zarodków, ograniczoną ich liczbę, wiek kobiety czy stan cywilny, czyni metodę leczenia niepłodności nieskuteczną. Regulując tak szczegółowo w ustawie sposób leczenia, poseł Gowin wchodzi w kompetencje lekarzy i prawa pacjentki, próbuje z fotela sejmowego leczyć ludzi.

Kto ma decydować?

– Wchodzi w kompetencje lekarzy?
– To rzecz niewiarygodna: nie ma drugiej takiej ustawy, gdzie posłowie narzucaliby lekarzom, jak mają leczyć, jakie stosować procedury medyczne w zależności od stanu cywilnego czy wieku pacjenta. Lekarz zna historię choroby pacjenta, jego kondycję zdrowotną i może ocenić, jaki przyjąć sposób postępowania, by osiągnąć pożądany efekt. Odpowiedzialnością lekarza jest i powinna pozostać zaproponowana metoda leczenia, oczywiście jeśli pacjent, pacjentka zaakceptują ten sposób postępowania. Politycy nie mogą leczyć ludzi, pisząc w ustawach, jak to robić – to absurd! Poseł Gowin, wsłuchując się w głos Episkopatu, próbuje przekonać nas do swojej wizji in vitro. PiS oczywiście podjęło wyzwanie, jest przecież partią bardziej konserwatywną niż PO. Poseł Piecha przygotował projekt, który powinien bardziej podobać się Episkopatowi – całkowity zakaz in vitro w Polsce. W jakimś sensie projekt zaproponowany przez posła Piechę jest uczciwszy niż Gowina. PiS mówi wprost: w Polsce nie będzie leczenia niepłodności. Okrutne, ale jasne. Jako jedyny kraj europejski mielibyśmy zakaz stosowania tej procedury. Poseł Gowin naraża kobiety i ich partnerów na złudne nadzieje, poważne problemy zdrowotne i olbrzymie wydatki na metodę, która przy takich restrykcjach nie jest skuteczna.

– Twierdzi, że takie rozwiązanie jest zgodne z jego przekonaniami.
– Być może, ale przecież in vitro nie jest i nie będzie obowiązkowe! Jeśli ktoś nie chce skorzystać z takiej metody leczenia, np. z powodów religijnych, po prostu nie zdecyduje się na nią. Dlaczego jednak i na jakiej podstawie mamy zabraniać tym, którzy chcą z niej skorzystać. To musi być świadoma decyzja pacjentki. Ani politycy, ani księża nie mają prawa o tym decydować. Diagnoza o niepłodności powoduje traumę. Pragnienie posiadania dziecka jest ogromne, po dwóch latach bezskutecznych prób pojawia się depresja, zniechęcenie do życia. Nie wiem, jak posłowie mogą wziąć na swoje sumienie taką odpowiedzialność za zmarnowanie życia tylu ludziom.

– Projekt Piechy idzie jeszcze dalej.
– Tak, całkowicie zakazuje stosowania metody in vitro. Do tej pory PiS podbijało serca części Polaków hasłem solidarnej Polski, czyli takiej, gdzie beneficjenci przemian mają się podzielić z uboższymi. Jak zwykle – usta pełne frazesów o sprawiedliwości społecznej, tymczasem poseł Piecha i wszyscy, którzy poprą tę ustawę, muszą wiedzieć, że uderzy ona przede wszystkim w niezamożnych, tak jak jest z ustawą antyaborcyjną. Kobiety lepiej sytuowane mogą sobie pozwolić na wyjazd i legalnie przerwać ciążę w każdym innym demokratycznym państwie europejskim. Tak samo w przypadku, gdyby zakazano in vitro: będzie można pojechać np. na Słowację, Węgry czy do Belgii i próbować osiągnąć swój cel, tyle że koszty, i tak wysokie, będą zwielokrotnione. Wiemy, że kiedy pojawia się wiadomość o ciężkiej chorobie – a stres związany z niepłodnością jest właśnie taki, każda rodzina wysupła ostatni grosz na leczenie. Ale czy mimo to stać będzie wielu z nas na pełnopłatne leczenie za granicą? Restrykcje uderzą w tę biedniejszą część polskiego społeczeństwa.

Zamrożone projekty

– Ile jest teraz w Sejmie projektów w sprawie in vitro?
– Marszałek Bronisław Komorowski oświadczył niedawno, że nie ma żadnego. Najwyraźniej nie wie lub nie chce wiedzieć, że od 4 września 2008 r. (ponad dziewięć miesięcy) na rozpatrzenie czeka projekt złożony przez klub Lewicy, dotyczący refundacji leczenia niepłodności tą metodą. Nasz projekt obecnie leży w szufladzie przewodniczącego Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Widać, że nie tylko marszałek zamraża niewygodne projekty opozycji, przetrzymywanie w zamrażarce naszych projektów ma dalsze fazy.

– Co zakładał ten projekt?
– Jak już mówiłam, niepłodność jest chorobą społeczną i niestety dotykającą coraz liczniejszej grupy ludzi. Wiele krajów Europy, które dostrzegają konsekwencje spadku demograficznego, szybko zdecydowało o materialnym wsparciu obywateli, którzy podjęli leczenie niepłodności. Wszystkie kraje europejskie w różnorodny sposób i w różnym zakresie finansują leczenie metodą in vitro. My wystąpiliśmy o to, żeby trzy próby mogły być refundowane. Mamy przecież świadomość ograniczeń budżetowych. Ale demokratyczne państwo powinno gwarantować równy dostęp wszystkich obywateli, także tych niezamożnych, do nowoczesnych procedur medycznych. Innych spraw nie regulowaliśmy w tym projekcie. Prof. Szamatowicz, ojciec polskiego in vitro, podkreśla, że skuteczność leczenia zależy od wieku pacjentki, ale także wielu innych, złożonych czynników. Decyzja o leczeniu musi być w ręku pacjentki i lekarza.

– A pozostałe, nowe projekty?
– To nadal byty wirtualne. O projekcie posła Gowina dyskutujemy od paru miesięcy, ale nikt go do tej pory nie widział. Pewne jest to, że wciąż nie został złożony oficjalnie do laski marszałkowskiej. Pan Gowin próbuje tym projektem jeszcze coś politycznie ugrać. W Platformie powstał także zespół pod kierunkiem posłanki Kidawy-Błońskiej, który jednak nie stworzył jeszcze żadnego projektu, a jedynie przygotował spisane na kartce rekomendacje dla klubu PO. Z tego, co czytałam i słyszałam w mediach, mogę powiedzieć, że te postulaty idą w dobrą stronę. Poseł Piecha złożył swój projekt do laski marszałkowskiej 18 czerwca. Jest też złożony u marszałka Sejmu projekt obywatelski grupy Contra InVitro. Ideologicznie ten projekt z pewnością wywodzi się ze środowisk fundamentalistów katolickich związanych z Radiem Maryja. Jego autorzy domagają się nie tylko całkowitego zakazu in vitro, ale również karania więzieniem osób korzystających i stosujących tę metodę leczenia.

– Będzie jakaś alternatywa dla tych propozycji?
– Istnieje już projekt opracowany przez grupę ekspertów pracujących wcześniej w tzw. zespole Gowina. Zespół ten został powołany przez premiera w celu przygotowania rekomendacji do ratyfikacji tzw. konwencji bioetycznej Rady Europy. Część osób wchodzących w skład tego zespołu, wybitni eksperci – bioetycy, lekarze, filozofowie, prawnicy, przygotowali własny, ekspercki projekt. Zostanie on przedstawiony opinii publicznej jeszcze w tym tygodniu i mam nadzieję, że szybko trafi do Sejmu. Wszyscy posłowie lewicy będą ten projekt popierać, mam także nadzieję, że w klubie PO i PSL, a także wśród posłów niezrzeszonych znajdą się tacy, którzy poprą projekt ekspercki. Zrobimy wszystko, aby prawica nie pozbawiła Polek i Polaków prawa do korzystania z uznanej procedury medycznej leczenia niepłodności.

– Jak jest w innych krajach?
– In vitro jest uznaną, powszechnie stosowaną i refundowaną metodą leczenia niepłodności. Rozwiązania są różne, bardziej liberalne lub bardziej zachowawcze, ale nigdzie w Europie nie jest to metoda zakazana ani tym bardziej karana więzieniem, jak chce polska prawica. W krajach, w których zdecydowano się na bardziej restrykcyjne regulacje, kliniki in vitro przeniosły się do krajów sąsiednich. Kiedy we Włoszech kilka lat temu wprowadzono ustawę nakładającą na in vitro duże ograniczenia, wielu lekarzy przeniosło się do Austrii. Tuż przy włosko-austriackiej granicy powstały ośrodki leczenia niepłodności, do których przyjeżdżają włoskie rodziny. To oczywiście znacznie zwiększyło koszty leczenia i czas oczekiwania na zabieg.

Nie ma dyskusji

– Takie zakazy mogą łatwo pójść dalej, w końcu antykoncepcja też nie jest zgodna z nauką Kościoła.
– W jakimś sensie już jest zakazana, nie propaguje się żadnej wiedzy o tym, jakie środki antykoncepcyjne stosować, do tego są one po prostu drogie. W Sejmie od jesieni ubiegłego roku leży kolejny projekt Lewicy, który jest nowelizacją ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, który wprowadza obowiązkową wiedzę o życiu seksualnym człowieka do szkół. Obowiązkową, bo taka wiedza nie może być fakultatywna. Nie zgodzą się na uczestnictwo dzieci w lekcjach z tego zakresu rodziny, w których dzieje się coś niedobrego. Molestujący rodzice nie będą chcieli, żeby ich dziecko dowiedziało się, co właściwie dzieje się w domu, że jest wykorzystywane. Politycy, nie wiem w imię czego, cenzurują tę wiedzę o seksualności człowieka i nie czują się winni za los tych dziewczynek, które zachodzą w ciążę w wieku 12 czy
14 lat. Ten projekt też leży w „zamrażarce” i czeka. Zaczynają się wakacje, projekt wciąż czeka, a można było przynajmniej część dzieci ocalić od nieszczęścia. Często odnoszę wrażenie, że politycy prawicy zajmują się dzieckiem od poczęcia do urodzenia. Po urodzeniu los dzieci wydaje się im raczej obojętny.

– Czy w Sejmie w ogóle udaje się przeprowadzić dyskusję o takich problemach?
– W lutym odbyło się wysłuchanie obywatelskie w sprawie in vitro. Przyszło na nie zaledwie dwóch posłów: Marek Balicki i ja, choć wszyscy posłowie dostali zaproszenia. Ale to szerszy problem, mam wrażenie, że politycy nie próbują rozwiązywać problemów, tylko zastanawiają się, jak to będzie odebrane przez ich partie i przez księży, którzy mogą pomóc lub nie w kolejnej kampanii wyborczej. Nie prowadzimy rzetelnej dyskusji na argumenty, choć każdy z nas, otrzymując mandat, składa przyrzeczenie, że będzie działał dla dobra obywateli i ojczyzny. O ustawie o planowaniu rodziny, edukacji seksualnej, środkach antykoncepcyjnych, in vitro nikt w Sejmie nie chce rozmawiać. Tu fakty i argumenty są nie tylko przekonujące, lecz wręcz przerażające, ale wielu posłów unika debaty, nie chcą narazić się ani politycznej linii partii, ani proboszczowi. Partia stała się ważniejsza od państwa, a lider polityczny od obywateli. Podobnie było z ustawą antyaborcyjną pokazywaną chętnie jako wspaniały kompromis, Tylko że był to kompromis zawarty przez polityków mężczyzn z mężczyznami w sutannach, tak wysoko ponad głowami kobiet, że nie dochodziły tam nawet nasze protesty. W polskim parlamencie od 15 lat nie było dobrego momentu na rzeczową rozmowę o prawach reprodukcyjnych kobiet. Zawsze są sprawy ważniejsze i bardziej „stosowne” w okresie przed świętami czy po świętach, wówczas gdy staramy się o akcesję do Unii Europejskiej albo mamy wybory parlamentarne. Krótko mówiąc, jeśli nie chce się o czymś rozmawiać, to nie będzie dobrego momentu na rozmowę.

Urodzić, wychować

– Może ten moment przyjdzie, kiedy w parlamencie będzie więcej kobiet?
– Może, liczę na to, że wiele kobiet przestanie być funkcjonariuszkami swojej partii i jej liderów i zacznie mówić swoim głosem. Dla dobra kraju i dla jakości debaty, kobiet w Sejmie powinno być znacznie więcej. Ale kobiety też mają poglądy polityczne. Przeciwko rozwiązaniom, które z powodzeniem funkcjonują w całej Europie, rozlegną się także głosy kobiet z prawicy, już teraz wiadomo, kto powie, że in vitro trzeba zakazać, „sprawców” wsadzić do więzienia, a całą rodzinę do trzeciego pokolenia potępić.

– A w tym potępianiu nie oszczędza się nikogo.
– Z okazji Bożego Ciała
abp Nycz mówił o brutalnym języku debaty. Ale widząc to źdźbło w oku polityków i dziennikarzy, nie zauważył belki we własnym. To przecież jeden z biskupów mówił o betonie feministycznym odpornym na kwas solny, a z okazji debaty o in vitro były słowa pogardy i nienawiści skierowane przez osoby duchowne do ludzi chorych, cierpiących. Nie powinniśmy używać języka agresji i nienawiści, ale osoby duchowne tym bardziej.

– Równocześnie Kościół i środowiska konserwatywne wzywają do posiadania dzieci…
– Tak, ale nie wystarczy dziecko urodzić, trzeba mu dać miłość, troskę, uwagę. Wychować, żeby wyrosło na porządnego, wrażliwego człowieka, trzeba mu przekazać wyznawane, ale i praktykowane wartości. W domach dziecka, pogotowiach opiekuńczych jest bardzo wiele dzieci, które nie doznały miłości ani zainteresowania rodziców, to są dzieci skrzywdzone przez los. Ale są też dzieci rozdzielone, zabrane kochającym rodzicom z powodu biedy, niedostatku w rodzinie. Te często krzywdzimy sami głupimi przepisami, brakiem wyobraźni czy zwykłą biurokracją.

– Tymczasem dzieci z in vitro są często najbardziej ukochane.
– Wymarzone, często wymodlone i długo wyczekane, muszą być obdarzone szczególną miłością. Okrucieństwem jest zabronić takiej miłości.

Izabela Jaruga-Nowacka – posłanka na Sejm II, IV, V i VI kadencji, była przewodnicząca Unii Pracy i Unii Lewicy. W latach 2001-2004 sekretarz stanu – pełnomocniczka rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn. W latach 2004-2006 pełniła funkcję wicepremiera i ministra polityki społecznej. Od 22 kwietnia 2008 r. należy do Klubu Poselskiego Lewica jako posłanka bezpartyjna. Działa na rzecz równego statusu kobiet i mężczyzn, państwa neutralnego światopoglądowo oraz zapewnienia równych szans startu życiowego młodzieży.

Wydanie: 2009, 26/2009

Kategorie: Wywiady
Tagi: Agata Grabau

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy