Wojna producentów

Wojna producentów

Co roku niezależni producenci telewizyjni walczą o 500 mln zł. W TVP coraz bardziej rosną wpływy producentów zewnętrznych

Producent to słowo, które w ostatnich tygodniach robi zawrotną karierę. Za sprawą prezesury Jana Dworaka i jego wcześniejszych związków z tym środowiskiem zaczęto mówić o umacniających się wpływach tej grupy zawodowej w telewizji publicznej.
Tym bardziej że nie tylko obecny prezes przed wyborem na stanowisko był współwłaścicielem firmy producenckiej Studio A. Podobnie było w przypadku Macieja Grzywaczewskiego, dyrektora Jedynki (Agencja Filmowa Profilm) i wiceszefa tego programu Piotra Dejmka oraz Macieja Kosińskiego, doradcy prezesa ds. programowych, który był powiązany z firmą Euromedia.Wszyscy pozbyli się udziałów w swoich firmach, lecz ich relacje ze środowiskiem pozostały. Jak bardzo są silne i kto walczy, by uszczknąć dla siebie jak najwięcej z telewizyjnego tortu?

Potentaci zgarniają miliony

Z opracowania „Radio i telewizja w Polsce. Raport o stanie rynku w chwili przystąpienia Polski do Unii Europejskiej”, przygotowanego przez KRRiTV wynika, że rynek produkcji telewizyjnej w Polsce w 2002 r. szacowano na ok. 360-580 mln zł (przy założeniu, że każda z dużych ogólnokrajowych stacji telewizyjnych wykorzystuje dziennie pięć godzin programu premierowego, wyprodukowanego przez producenta zewnętrznego, a godzina audycji telewizyjnej kosztuje 50-80 tys. zł).
Dane te odpowiadają wielkości budżetów największych stacji telewizyjnych przeznaczonych na zakup zewnętrznej produkcji telewizyjnej (TVP SA – 160 mln zł, TVN – 120 mln zł, Polsat – 100 mln zł, pozostałe stacje – ok. 20 mln zł). Według innych szacunków, jest to kwota znacznie zaniżona, bo tylko na TVP można zarobić ok. 400 mln zł rocznie.
Jedno jest pewne – stawką są duże pieniądze. Tak duże, że „niektóre firmy producenckie mają obecnie obroty większe niż niektóre telewizje, co całkowicie zmienia relacje między nimi”, napisano w raporcie KRRiTV.
Te największe firmy producenckie dostały swoją szansę w latach 90., gdy rozegrał się wyścig o dostęp do rynku. Właśnie wtedy narodził się i utrwalił podział na „wielkich, mniejszych i tych całkiem maluczkich”, jak mówi jeden z producentów. Z opracowania KRRiTV wynika, że w Polsce funkcjonuje kilkudziesięciu prywatnych producentów telewizyjnych. Żaden nie zdobył większego niż 10-procentowy udziału w rynku.
Jednak nawet kilka procent udziału w rynku wystarczy, by powstał prężny organizm. Właśnie tak stało się w przypadku firm Akson Studio Michała Kwiecińskiego, MT Art Mariana Terleckiego, Studio A (obecnie prowadzone przez Macieja Strzembosza, do niedawna współwłaścicielem był obecny prezes TVP Jan Dworak), Apple Film Production Dariusza Jabłońskiego czy Besta Film Stanisława Krzemińskiego i Mirosława Borka. Nie zdominowały one rynku, ale i tak zgarniają najlepsze kąski. To przede wszystkim ich właściciele rozdają dzisiaj karty i produkują najpopularniejsze programy. I chcą sięgnąć po więcej. Zwłaszcza że wciąż jest o co walczyć, bo rynek programów telewizyjnych charakteryzuje się ciągłą rotacją. Jedne programy wchodzą do ramówki, inne z niej wypadają.

TVP daje zarobić

Tajemnicą poliszynela jest to, że najlepiej można zarobić w telewizji publicznej. Za najbardziej opłacalne uznawane są cykliczne talk show i teleturnieje. Dlaczego? – Ich częstotliwość obniża koszty produkcji. Za jednym razem nagrywa się kilka odcinków. Scenografia stoi, ekipa już jest, nie trzeba jej znowu zwoływać, więc producent nie ponosi dużych kosztów. Dlatego „Jeden z dziesięciu”, „Familiada” czy „Jaka to melodia” są złotą żyłą – tłumaczy jeden z producentów, który chce pozostać anonimowy. – Stanie się nią także startujący w Dwójce codzienny teleturniej „Gra z cieniem”, produkowany przez byłą firmę prezesa Dworaka, mający obecnie 2% oglądalności. Nawet jeżeli odcinek będzie kosztował 20 tys. zł, w skali miesiąca da to ładną sumę – ok. 400 tys. zł.
Warto też produkować dla TVP seriale. – W grę wchodzą stawki od 160 tys. za odcinek w górę. Kto ma władzę w Agencji Filmowej, ma wszystko. Robi wielką telewizyjną politykę – opowiada producent. – Nie ma konkursów, wszystko zdobywa się dzięki wychodzeniu i słownym umowom. Dworak to wie. Dlatego też jednym z pierwszych ustępstw Pacławskiego, gdy doszło do konfliktu, było przekazanie prezesowi kontroli nad agencją.
Jak głoszą korytarzowe plotki, „M jak miłość” kosztuje ok. 230 tys. zł za odcinek, zaś „Złotopolscy” ok. 300 tys. zł.
– Liczą się też powtórki, bo za nie dostaje się tantiemy – wyjaśnia dalej producent. Najlepszym przykładem jest „Na dobre i na złe”, którego stare odcinki są emitowane w TV Polonia i Trójce.
Pod rządami prezesa Dworaka pozycja producentów zewnętrznych z czołówki umacnia się. Firma Casablanca (większość udziałów w niej posiada Maciej Chmiel) produkowała „Na zdrowie Jagielski”. Gdy program zdjęto z anteny, Casablanka zaczęła realizację talk show Marcina Prokopa. Producentem budzącego wiele kontrowersji programu Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać” jest firma należąca do Macieja Pawlickiego. Zwiększono też częstotliwość (z dwóch do czterech emisji miesięcznie) nadawania „Od przedszkola do Opola”, produkowanego przez Profilm, byłą firmę dyrektora Jedynki, Macieja Grzywaczewskiego.
Dlaczego robienie interesów z TVP jest tak korzystne? Dlatego że telewizja publiczna powszechnie stosuje tzw. prefinansowanie, czyli przekazuje producentom pieniądze na wykonanie zlecenia. A nawet jeśli tego nie robi, za jej pośrednictwem można zarobić na produkcji audycji sponsorowanych. Układ jest prosty – TVP nie wykłada żadnych pieniędzy (albo małe), producent realizuje program, a za wszystko płaci sponsor. Dzieje się tak np. w przypadku „Kuchni z Okrasą” (Besta Film) czy „Magazynu Konsumenta” (Casablanca).

Siła znajomości

Na rynku producenckim nie ma przejrzystych procesów decyzyjnych odnośnie realizacji programów. – Kto co dostaje, zależy głównie od znajomości i powiązań towarzysko-ekonomicznych, grupowo-partyjnych, a dopiero na końcu od umiejętności realizowania programów – twierdzi jeden z naszych rozmówców.
Nie wiadomo dlaczego jeden pomysł jest akceptowany i trafia do realizacji, a inny nie, bo TVP nie odpowiada na ofertę. Brakuje przetargów, w których mogliby startować wszyscy chętni. Np. Jedynka od trzech lat nie ogłosiła żadnego konkursu, choć ok. 17% jej programów to produkcja zewnętrzna. Tymczasem TVN, gdy uruchamiała kanał tematyczny dla kobiet, ogłosiła konkurs na pomysły audycji.
Ponieważ nie ma jasnych procedur, większość producentów musi mocno zabiegać o realizację audycji. Nieliczni potrafią zadbać o swoje interesy i nieźle zarabiają. Czy właśnie ich interesy chce zakonserwować prezes Dworak? Na to wygląda, bo na razie nikt w TVP nie kwapi się do uregulowania najbardziej palących spraw w relacjach z tym środowiskiem.
W telewizji publicznej producenci muszą przedstawić kosztorys wstępny i powykonawczy. Działa też cała rzesza kontrolerów weryfikujących dane zawarte w sprawozdaniach. Mają oni nawet prawo do odwiedzenia producenta na planie. Ale gdy kilka miesięcy temu telewizyjni kontrolerzy udali się na plan jednego z seriali, producent pożalił się prezesowi Dworakowi, że to nękanie jego firmy. Prezes zwrócił się do Andrzeja Serdiukowa, szefa Agencji Filmowej, z pytaniem, dlaczego producenci zewnętrzni są szykanowani.
Producenci narzekają nie tylko na zaglądanie w dokumenty finansowe, lecz także na narzuconą przez TVP stawkę zysku. Została ustalona na przedział 3-7%. – Z tego nie można utrzymać firmy – mówi anonimowo jeden z nich.
Nikt nie wspomina jednak, że firmy doskonale sobie radzą, choć w sposób nie do końca uczciwy. Niektóre pozycje zawarte w kosztorysach są trudne do sprawdzenia. Dlatego często „poprawia się” je, dopisując na liście płac np. fikcyjnych konsultantów. Czasem firmy działają też metodą „na frontmana” czy „na podstawienie” – największe, które nie chcą, by kojarzono je z kolejną produkcją, zlecają prace mniejszym.
Kilka miesięcy temu Rada Nadzorcza TVP nakazała zarządowi wypracowanie zasad współpracy z producentami. Poprosiła też o wyjaśnienia, jak współpraca z nimi układa się osobom zajmującym w spółce stanowiska kierownicze (Dworakowi, Grzywaczewskiemu, Dejmkowi). Do tej pory nie doczekała się reakcji. – Brak znajomości tych faktów rodzi podejrzenia. To oznacza, że podmiot jest nadal powiązany z taką osobą – uważa Anna Milewska. – Związki ścisłego kierownictwa spółki z producentami powinny być podane do publicznej wiadomości. Tym bardziej że pieniądze telewizji publicznej to obywatelski grosz.
Niedługo może zresztą dojść do sytuacji kuriozalnej, bo TVN, która wkrótce zadebiutuje na giełdzie, będzie zobowiązana do ujawniania swoich decyzji i jawnego rozliczania się z wydatków. utrzymywana zaś z abonamentu TVP tego nie robi.

Płaćcie i nie kontrolujcie

Na razie w TVP obraduje tylko komisja, którą zarząd powołał do kontaktów z producentami. W rozmowach uczestniczą Krajowa Izba Producentów Audiowizualnych oraz Stowarzyszenie Twórców Seriali. Ich żądania względem TVP są jasne. Domagają się ograniczenia nadzoru i kontroli nad produkcją audycji oraz ograniczenia bądź wyeliminowania wglądu TVP w dokumentację finansową. Chcą też uczestniczyć w zyskach związanych z wykorzystaniem audycji finansowanych w 100% przez TVP. Postulują również rezygnację z kosztorysu wynikowego audycji. Nie przeszkadza im, że w negocjacjach z zarządem reprezentuje ich mecenas Ślusarek – ten sam, który w imieniu Jana Dworaka negocjował z radą nadzorczą jego prezesowski kontrakt.
– TVP nie może działać jako instytucja charytatywna. To są decyzje ekonomiczne – złości się Anna Milewska. – Zasadą powinno być nabywanie audycji po cenie osiągniętej w drodze negocjacji, tak jak w stacjach komercyjnych.
Jeżeli producenci nie chcą wglądu w swoje dokumenty finansowe, mogliby się zgodzić na inną formę zabezpieczenia, np. gwarancje bankowe lub ubezpieczeniowe. Można też przenieść na rodzimy grunt instrumenty znane już z procedur stosowanych przy rozdzielaniu unijnych funduszy. Jednak na razie nie doszło do takich uzgodnień.

Widmo światowej konkurencji

Za sprawy korporacyjne w zarządzie, a więc za uregulowanie sprawy producentów, odpowiedzialny jest prezes Dworak. Tymczasem choć minęło dziesięć miesięcy, od kiedy objął stanowisko, nie doprowadził do rozwiązania tej kwestii. Dlaczego prezes nie jest tym zainteresowany, choć sprawa wlecze się za niektórymi osobami ze ścisłego kierownictwa telewizji publicznej? I dlaczego producenci usilnie dążą do umocnienia swojej pozycji?
Zależy im nie tylko na robieniu interesów. Po wejściu Polski do UE wkrótce mogą zacząć u nas inwestować wielcy światowi potentaci, tacy jak koncern Murdocha czy Bertelsmann. Już teraz na polskim rynku działają firmy z obcym kapitałem, które zdobyły dobrą pozycję: Endemol-Neovision sp. z o.o. czy Fremantle Polska sp. z o.o.
Endemol to przedsięwzięcie polsko-holenderskie. Jak napisano w raporcie KRRiTV, 50% udziałów spółki należy do Endemol BV, jednego z największych na świecie niezależnych producentów telewizyjnych. Drugą połowę udziałów posiada grupa ITI, w skład której wchodzi telewizja TVN. I właśnie dla tej stacji Endemol produkował w Polsce stworzone na podstawie formatów programy „Milionerzy” i „Big Brother”.
Fremantle Polska wchodzi w skład Fremantle Media Group, w której 100% udziałów ma RTL Group. Z kolei w tej firmie 90% udziałów posiada Bertelsman AG. Fremantle wyprodukowała u nas m.in. serial „Na Wspólnej” (TVN) i „Śpiewające Fortepiany” (TVP 2).
Dla krajowych producentów zewnętrznych rozwój zagranicznej konkurencji może oznaczać klęskę. Przedstawicielstwa zachodnich firm nie będą bowiem bawić się w wymyślanie autorskich pomysłów programowych. Zastosują tę samą strategię, co na całym świecie – gotowe formaty. Robią to zresztą już teraz, bo większość realizowanych przez nich pozycji to właśnie sprawdzone już w innych krajach formuły audycji.
Raport KRRiTV stwierdza, że polskich producentów można podzielić na trzy grupy: producentów dysponujących własną bazą sprzętową oraz studiem telewizyjnym, producentów mających jedynie ograniczoną infrastrukturę techniczną, działających najczęściej przy wykorzystaniu sprzętu i studia TVP na zlecenie telewizji publicznej, oraz producentów zagranicznych. Rozwój tych ostatnich mógłby spowodować koniec istnienia wielu przedstawicieli dwóch pierwszych grup.
Walka toczy się też o unijne pieniądze. Polscy producenci mogą korzystać z programu Media Plus, w ramach którego możliwe jest otrzymanie dofinansowania projektów. By jednak pomysł został zrealizowany, producent musi być uznany za tzw. producenta rzeczywistego. Według standardów europejskich, uznaje się za takich podmioty zdolne do pozyskiwania dochodów nie tylko za wykonanie zlecenia nadawcy, lecz także z innych źródeł. Tymczasem większość polskich producentów to tzw. producenci wykonawczy, zdolni jedynie do wykonywania zamówień nadawców. Dlatego środowisko producenkie domaga się od TVP umieszczenia korzystnego zapisu w standardach współpracy.
TVP z producentami współpracować musi, bo zobowiązuje ją do tego ustawa o radiofonii i telewizji. Tyle że producenci rozumieją zasady rynkowe wtedy, gdy dbają o swoje interesy. Jak wytłumaczyć im, że te reguły działają w obie strony?


Udziały w rynku produkcji telewizyjnych w Polsce w 2002 r.

ATM – 7,5%
Endemol Neovision – 6,4%
Spółki związane z Michałem Kwiecińskim – 6%
Spółki związane z Tadeuszem Lampką – 6%
Fremantle Media Poland – 3,8%MT Art – 3,4%
Besta Film – 2,2%Studio A – 1,6%
Pozostali – 63,2%
Źródło: Raport KRRiTV


Główni producenci w telewizji publicznej w 2002 r.

Producent telewizyjny Główny udziałowiec Specjalizacja Przykładowe pozycje
Artrama sp. z o.o., MTL Maxfilm sp z o.o. Tadeusz Lampka seriale „Na dobre i na złe”, „M jak miłość”
Triplan sp. z o.o. Michał Kwieciński seriale „Klan”
Akson Studio – jednoosobowa działalność gospodarcza Michał Kwieciński spektakle teatralne spektakle w ramach Teatru Telewizji
Media Corporation sp. z o.o. Józef Węgrzyn teleturnieje, pr. telewizyjne „Jaka to melodia”, „Magazyn olimpijski”
Rubicon Films Inc. Polska sp. z o.o., Rubicon Films Inc. Sitcomy „Lokatorzy”
Casablanca Studio sp. z o.o. Maciej Chmiel
talk show „Wieczór z Jagielskim”, „Na zdrowie Jagielski”
Besta Film sp. z o.o. Mirosław Bork, Stanisław Krzemiński sitcomy, filmy dokumentalne „Plebania”, „Szpital Dzieciątka Jezus”
MT Art sp. z o.o. Marian Terlecki sitcomy, seriale, filmy dokumentalne „Złotopolscy” (współproducent)
Euromedia TV sp. z o.o. teleturnieje, programy dla dzieci, publicystyka „Jeden z dziesięciu”.

Wydanie: 2004, 47/2004

Kategorie: Media

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy