Wojsko na minie

Wojsko na minie

Działania ministra Macierewicza zagrażają bezpieczeństwu państwa

– Nadszedł taki czas, że żołnierza polskiego się nie szanuje, nadszedł czas pogardy dla polskiego żołnierza – tak działania ministra Antoniego Macierewicza podsumowuje gen. broni w st. spocz. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych i były wiceminister obrony. – Ten facet i jego pretorianie zrobili wiele krzywdy polskiemu wojsku.

– Minister Macierewicz organizuje swoje igrzyska nienawiści. Upokarza kolejne grupy oficerów. Łamie kręgosłupy, a jego publiczne wypowiedzi to jak cios z plaskacza w twarz. Nie wiem, jak generałowie mogą to jeszcze znosić. Gdyby cenili swoją godność, powinni zasalutować i powiedzieć: „No to czołem” – to słowa płk. Krzysztofa Przepiórki, komandosa i weterana elitarnej jednostki GROM, z początku grudnia zeszłego roku.

Niedługo potem przyszła fala dymisji najważniejszych dowódców polskiej armii. Odeszli m.in. szef Sztabu Generalnego WP gen. Mieczysław Gocuł i jego zastępca gen. broni Mirosław Różański – dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych, gen. broni Marek Tomaszycki – dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych, szefowie inspektoratów poszczególnych sił zbrojnych. Ostatnio gen. bryg. Jerzy Gut – dowódca Komponentu Wojsk Specjalnych. W sumie według informacji medialnych rezygnację złożyło kilkudziesięciu generałów i prawie trzy setki pułkowników. Grupa generalska straciła ponad jedną czwartą stanu, a grupa pułkowników – jedną szóstą. To straty większe niż na wojnie.
Odchodzą, bo mają dość. Dość nieodpowiedzialnego ministra i jego totumfackich. Dość poniżania munduru i upolityczniania. Dość rozwalania armii i zamieszania z przetargami na sprzęt. – To, co się dzieje, to osłabienie naszej pozycji w NATO – przestrzega gen. Skrzypczak. – Sojusznicy przyglądają się temu, że z polskiego wojska odchodzą najbardziej doświadczeni ludzie. To może mieć daleko idące konsekwencje. Na przykład wyprowadzenie wojsk amerykańskich.

Odchodzący ze służby oficerowie przestają milczeć. Coraz głośniej mówią, że nasza armia pogrąża się w chaosie. – To jest wycinanie w pień ludzi, którzy wcześniej tu pracowali, i niszczenie ich dorobku. A także podstawowych wartości organizacyjnych, na których opiera się każda instytucja – ocenia gen. Piotr Pytel, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Czy mamy więc jeszcze wojsko? Nie budowniczych ołtarzy polowych, mistrzów liturgii, oficerów „parasolkowych”, żołnierzy bijących „do dacha” panu Bartkowi, tylko wojsko wyszkolone do walki w obronie ojczyzny i do zwycięstwa w tej walce?

Antoni Macierewicz i Bartłomiej Misiewicz – dwaj najważniejsi ludzie w polskiej armii – tryskają optymizmem. Ich zdaniem wojsko kwitnie. MON w oficjalnym komunikacie uspokaja: nic się nie dzieje – ot, normalna wymiana kadr. Jedni odchodzą, drudzy przychodzą. Kadra jest z dnia na dzień lepsza, bardziej oddana. „Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz – czytamy w komunikacie MON – przeprowadził szeroką wymianę kadr na najwyższych stanowiskach w jednostkach operacyjnych, każdorazowo zastępując oficerów dobranych przez Platformę Obywatelską oficerami o dużym doświadczeniu bojowym w Iraku i Afganistanie i przeszkolonych we współpracy z wojskami NATO. W Sztabie Generalnym zmiany objęły 90% stanowisk dowódczych, a w Dowództwie Generalnym 82%”.

– W takich instytucjach nie dokonuje się tak masywnych zmian w tak krótkim czasie, bo się je niszczy i niszczy się nasze relacje zewnętrzne. We wszystkich wywiadach wojskowych, wśród wszystkich analityków naszych sojuszników patrzą na nas jak na ludzi mało zrównoważonych – nie ma wątpliwości Ludwik Dorn.

Także były dowódca GROM, gen. dyw. Roman Polko, nie waży specjalnie słów, mimo że i on ma w życiorysie miłość do PiS: – Tacy generałowie jak Gocuł, Tomaszycki, Różański nigdy nie mieli poglądów partyjnych, takiej czy jakiejkolwiek innej opcji. Starali się najlepiej, jak potrafią – a robili to naprawdę doskonale – wykonywać swoją robotę. Wydaje mi się, że zdrowym rozsądkiem byłoby jednak trzymanie ludzi, którzy mają ogromną wiedzę, ogromne doświadczenie, a nie gorliwych potakiwaczy.

Ktoś mógłby zapytać, co na to Andrzej Duda, konstytucyjny zwierzchnik sił zbrojnych. – Prezydent Duda nie gwarantuje apolityczności armii – rozwiewa złudzenia gen. Skrzypczak. – Prezydent nie ma wpływu na to, co się dzieje w MON, a to jedyna osoba, która ma wszystkie możliwości i instrumenty i która ma konstytucyjny obowiązek dbania o armię, o jej kondycję.

Wśród awansowanych znalazł się m.in. dowódca wojsk obrony terytorialnej. Gdy Antoni Macierewicz zaprezentował go opinii publicznej po raz pierwszy, był w stopniu pułkownika. Po bodaj niespełna miesiącu został już generałem…

Kto wie, może m.in. ten przypadek miał na myśli gen. Mirosław Różański, gdy mówił o powodach i okolicznościach odejścia z wojska: – Na stanowiska wyznaczono ludzi, którzy jeszcze nie zostali do tych stanowisk przygotowani. Młodego lekarza nie chcielibyśmy zrobić ordynatorem, natomiast pułkownik, który zostaje generałem, a który nie ma niezbędnego doświadczenia, moim zdaniem jest w jakiś sposób niebezpieczny dla sił zbrojnych.

Po roku rządów duetu Macierewicz-Misiewicz wojsko – ten wielki niemowa – odzyskuje głos. Generałowie o dużych dokonaniach i znaczących nazwiskach coraz częściej nie wytrzymują załgania, w którym pogrąża się armia, i zaczynają publicznie wypowiadać się o sprawach dla niej żywotnych. To swoiste signum temporis, bo wcześniej też nie była wolna od dymisji, od „wysyłania pod kapelusz”. Wcześniej również zdarzali się w niej ludzie ochoczo wpychający się na plakaty propagandowe kolejnych ekip politycznych. Wojsko ma na sumieniu wiele grzechów, ale jak dotąd samo zadawało sobie pokutę i udzielało ich odpuszczenia. Dlaczego więc teraz zaczęło głośno mówić o swoich problemach?
Każdy wysoki rangą oficer, jeśli już decyduje się wystąpić publicznie, zwraca uwagę na jedno i to samo – zagrożenie bezpieczeństwa państwa. Oto przyczyna! Musi być naprawdę źle, skoro odzyskali głos, postanowili poruszyć opinię publiczną. I to w sytuacji, kiedy Macierewicz zawiesił nad nimi miecz planowanej ustawy, w myśl której będzie mógł być ich sędzią i katem jednocześnie. Jeśli ta ustawa wejdzie w życie, będzie mógł pozbawić ich – albo nie – stopnia i emerytury. W zależności od własnego widzimisię.

 

Wydanie: 12/2017, 2017

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy