www.Amen.pl

www.Amen.pl

Polski Kościół szuka wiernych w Internecie

Wciąż jeszcze nie da się zasiąść w kawiarence internetowej, aby porozmawiać bezpośrednio z biskupem o sprawach wiary i administrowanej przez niego diecezji. Jednak i to z pewnością będzie niedługo możliwe, zważywszy, jak wielka rewolucja dokonała się w Polsce w ciągu ostatnich czterech, pięciu lat w sposobach komunikowania się Kościoła z rzeszą wiernych i nie tylko wiernych. Choć Kościół jest instytucją hierarchiczną, wpływ internetowej rewolucji na sposoby jego działania wykracza poza samą technikę komunikowania. Komunia i inne sakramenty drogą elektroniczną zapewne nie będą możliwe, być może jednak wkrótce przyjedzie czas na opracowanie „teologii Internetu” – przewidują poważni autorzy katoliccy.
Powoli topnieją wśród polskiego duchowieństwa szeregi przeciwników komputerowych nowinek, o których redaktor Marek Robak z Katolickiej Agencji Informacyjnej napisał w swej książce „Zarzućcie sieć”, że Internet kojarzy im się przede wszystkim z pornografią i hakerami. A zatem ogólnie z niemoralnością.
– To fakt, że obok religii w sieci dominuje dziś pornografia. Ale dowodzi to jedynie – mówi ksiądz Andrzej Draguła, jeden z najwybitniejszych kościelnych internautów – że Internet równie dobrze może służyć zgorszeniu, jak budowaniu.
Papież, który przed ostatnim Bożym Narodzeniem, wyraźnie zafascynowany, po raz pierwszy skorzystał osobiście z możliwości przekazania swojego przesłania do odległej Oceanii za pomocą e-maila, już 12 lat temu, w orędziu „Misja Kościoła w erze komputerów” z 1990 r., przeczuł możliwości, jakie stworzy Internet. Pisał wtedy o wykorzystaniu techniki komputerowej do ewangelizacji.
Kościół, któremu – jak wiemy z historii – kino i telewizja kojarzyły się początkowo ze zgorszeniem, tym razem podchwycił szansę, jaką dają komputer i Internet. W Rzymie człowiekiem, który jako jeden z pierwszych całkowicie skomputeryzował swoje biuro i zaczął regularnie posługiwać się Internetem, był już w roku 1986 rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej, Hiszpan Joaquin Navarro Valls – to jemu przypada zasługa zapoznania Jana Pawła II z niezwykłymi walorami tej formy komunikacji.

Na czacie u salwatorianów

Na początku stycznia 2002 r. liczba polskojęzycznych witryn internetowych otwartych przez „ludzi Kościoła” przekroczyła 1200 i rośnie szybko, ponieważ młodzi wikariusze przychodzący z seminariów zabrali się masowo za tworzenie portali parafialnych. Jeden z pierwszych – założony przez parafię Matki Bożej Częstochowskiej w Zielonce pod Warszawą – ma następujące działy: komunikaty, ogłoszenia, biznes, kultura, rozrywka, wydarzenia, komunikacja, przyroda, turystyka i parafialne forum dyskusyjne.
W ub.r. zamieścił reportaże z wszystkich ważnych uroczystości i procesji w Zielonce z dokładnym wyliczeniem przedstawicieli władz, którzy w nich uczestniczyli.
Niektórzy wikariusze i młodzi proboszczowie, jakby jeszcze z seminaryjnego nawyku wysyłania SMS-ów, posyłają parafianom SMS-y z cytatami z Pisma Świętego. – Z tym trzeba jednak być ostrożnym – mówi znajomy ksiądz z Warszawy. – Można być posądzonym o zbyt przejrzyste aluzje.
Rozwój chrześcijańskich portali jest tak burzliwy, że nikt jeszcze nie sporządził pełnej listy, a poszukiwania na chybił trafił mogą przynieść czasem zaskakujące efekty. Klikasz np. Jezus, a trafiasz na podłożoną pod to hasło stronę pornograficzną z obrazkami. W prowadzonym przez ojców salwatorianów bardzo rozbudowanym portalu Katolik, kliknąwszy na czat, zostałem mile powitany wśród 20 internautów sprawiających wrażenie klubu samotnych serc. Rozmowa zupełnie nie dotyczyła spraw pozaziemskich. Wszystko jednak dzieje się zgodnie z założeniem, jakie sobie postawiali salwatorianie. Logo ich portalu informuje: „Dla wierzących, poszukujących, wątpiących”. A więc dla wszystkich, również tych, których nie spotka się w kościele. Odwiedzający są proszeni o podanie jednego z czterech motywów:
1. Szukam ludzi myślących podobnie, jak ja.
2. Szukam odpowiedzi na ważne pytania.
3. Ciekawi mnie, co mówią katolicy.
4. Trafiłem tu przypadkowo, ale mnie to nie interesuje.
Twórcy portalu wyrażają nadzieję, że „nasza inicjatywa przyczyni się choć trochę do zbliżenia odwiedzających to miejsce internetowe do Boga i wzbudzi w nich większą otwartość na bliźnich”.

Rekolekcje online

Katolika od 1 grudnia 2000 r. odwiedzano 503.244 razy. Jeszcze bardziej popularne są inne portale: Amen.pl, Mateusz.pl, Jezus.pl, Opoka.org.pl, Zasoby internetowe ks. Mroza i KAI.pl.
W 1997 r. po raz pierwszy zorganizowano internetowe rekolekcje w języku polskim. Prowadził je w portalu Mateusz ojciec Dariusz Kowalczyk, jezuita, który w następnych latach powtórzył to doświadczenie w portalu Episkopatu Polski Opoka i występuje jako moderator dyskusyjnych forum internetowych, z których ostatnie odbyło się 10 stycznia w portalu Katolickiej Agencji Informacyjnej.
W czasie mszy wierni w Kościele katolickim nie mogą podejmować dyskusji np. z tezami kazania wygłoszonego przez księdza, a i innych okazji do publicznych debat z proboszczem bywa niewiele. – Tymczasem swoista intymność internetowej łączności z duszpasterzem ośmiela uczestników rekolekcji – mówi o. Dariusz Kowalczyk. – Stwarza możliwość osobistych zwierzeń, refleksji, które ludziom nie przychodzą tak łatwo. Rekolekcje, które prowadziłem w Mateuszu, uświadomiły mi, że Internet może też stanowić płaszczyznę konfrontacji między wiarą i obojętnością, a nawet agresywną niewiarą.

Mniej złudzeń

Na moje pytanie, czy Kościół nie obawia się swobody, jaką mają w wypowiadaniu się na jego temat i na temat wiary goście katolickich portali i uczestnicy czatów – o czym można się przekonać, przeglądając je choćby tylko pobieżnie – o. Kowlaczyk odpowiada, że czaty z duszpasterskiego punktu widzenia nie są aż tak istotne.
Tymczasem wyraźne są korzyści w dobie, gdy „nie możemy uciekać od konfrontacji z tymi, którzy nas nie lubią, krytykują lub oskarżają”.
– W toku pierwszych rekolekcji internetowych – dodaje – otrzymaliśmy od ich uczestników 600 listów, z których 550 opublikowaliśmy, a 50 stało się podstawą do dyskusji poza Internetem.
Były tam także ostre i napastliwe sądy, jak np. „Chrześcijaństwo i Kościół, to taka sama sekta, jak Jehowi, tyle że bardziej rozpropagowana. Wykorzystujecie naiwność i niewiedzę wielu osób, czerpiąc z tego całkiem niezłe profity”. Albo: „Pod pozorem wiary w Chrystusa załatwiacie partykularne interesy”. – Te i inne – dodaje mój rozmówca – cytowałem w swym artykule na łamach styczniowego numeru miesięcznika „Więź”, zatytułowanym „Komputerowi krzyżowcy?”.
– Zaleta Internetu – podsumowuje o. Kowalczyk – polega również na tym, że pokazuje nam świat inny niż z perspektywy konfesjonału lub ołtarza, a tym samym nie pozwala przysnąć w faryzejskich złudzeniach o pełnych świątyniach.
O co ludzie pytają duchownych, gdy już odważą się otworzyć duszę w sprzyjającej intymności atmosferze Internetu?
Błyskawiczna ankieta wśród moderatorów kilku katolickich portali pokazała, wbrew obiegowym opiniom, że przeciętny polski katolik jest „legalistą” i chciałby dokładnie poznać granicę, za którą zaczyna się grzech. Jak zażartował jeden z księży internautów, wierzący Polak chciałby wiedzieć, czy np. całowanie w łokieć, to jeszcze nic, a w kolano to już grzech. Bardzo dużo pytań dotyczy seksu i środków antykoncepcyjnych. Wśród księży najmniej jest chętnych do odpowiadania na ten ostatni temat. Wierni, szczególnie z mniejszych miast i rodacy żyjący za granicą, w USA i Australii, bardzo często zwracają się przez Internet z prośbą o kontakty i lektury, dzięki którym mogliby pogłębić wiarę.
Niektóre katolickie portale z obawy przed „nieortodoksyjnymi” treściami wypowiedzi internautów na tematy wiary i Kościoła starają się stosować rodzaj filtra. Np. formuła Forum Pomocy prowadzonego przez Katolika brzmi: „Wymiana zdań powinna sprowadzać się do pytań i odpowiedzi, bez polemiki, a odpowiedzi nie mogą być sprzeczne z nauką Kościoła katolickiego. Wszystkie wpisy są przed opublikowaniem przeglądane i zatwierdzane lub odrzucane”.
Tymczasem Opoka, portal Episkopatu, jedyny prowadzony przez kilkunastoosobowy etatowy personel redakcyjny, nie ma takiego „zapisu”.
Jeden z najbardziej znanych i najstarszych portali, czyli Zasoby internetowe ks. W. Mroza, zawiera wzory kazań na wszystkie okazje: o papieżu, konkordacie, Akcji Katolickiej, górnikach, autorytetach, chciwości, powodzi, wakacjach – w sumie kilkadziesiąt tematów. Ma również największy wybór anegdot o księżach, zaczerpniętych częściowo ze zbioru pod dowcipnym tytułem „Ach ten personel naziemny”. Oto jedna z nich: „Kiedy kardynał Suenens wsiadał pewnego dnia do swego wspaniałego mercedesa, zobaczył na drzwiach wypisane na czerwono łacińskie zdanie: „Accepit mercedum, suam”, co oznacza „Otrzymał już swoją nagrodę””.

 

Wydanie: 02/2002, 2002

Kategorie: Kościół

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy