Wiele nieoczekiwanej uciechy dają kontakty z Biurem Prasowym Kancelarii Prezydenta. „Przegląd” starał się o akredytację na wizytę prezydenta Kaczyńskiego w Izraelu. Dla oszczędności chcieliśmy akredytować korespondenta mieszkającego w tym państwie. Na składanym wniosku wyraźnie zaznaczyliśmy, że nasz dziennikarz nie będzie korzystał z samolotu. I już po czterech godzinach otrzymaliśmy odpowiedź, że nie mamy szans na akredytację z powodu… ograniczonej liczby miejsc w samolocie specjalnym.
No cóż, każdy powód jest dobry, żeby byle dziennikarz opozycyjnej prasy nie denerwował głowy państwa. Tylko sugerowalibyśmy przemianować Biuro Prasowe na Biuro Ochrony Prezydenta.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy