Wypędzanie tęsknoty

Kiedyś wino nie smakowałoby jej w samotności. Teraz nie wyobrażała sobie samotności bez wina

Całe życie chciała być taka jak ona. I czym była starsza, tym to, co widziała w lustrze, wydawało się być odległe od ideału. W wieku trzydziestu lat musiała pogodzić się z faktem, że cienkie kosmyki nie zamienią się w burzę włosów, a o jej oczach nikt nie powie, że są jak ciemniejące gwiazdy. Ale Magda nadal myślała i mówiła, naśladując Weronikę Kostyrską, dla najbliższych Weronkę.

Weronika Kostyrska pisała wiersze, które nic nie miały wspólnego z latami 50., w których była piękna, młoda i zakochana. Pierwszy tomik wydano jej w latach 60., gdy mężczyźni zaczęli nosić koszule non-iron, a na głowach kobiet dominował tapir. Weronika Kostyrska miała wtedy czterdzieści lat, nieślubną córkę, kochała się w pewnym piosenkarzu, który przyjechał z Bułgarii. W latach 70. dołączyła do awangardy, ale albo ona dla niej była za stara, albo oni dla niej zbyt agresywni. Śmiali się z jej wierszy, mówiąc, że są rzewne. Odeszła. Popełniła samobójstwo w noc stanu wojennego, ale nikt nawet nie próbował dorobić jej legendy buntu. W pożegnalnym liście napisała, że bez miłości jej nie ma. Nie wiedziano, czy nadal kochała Bułgara, który śpiewał w bułgarskiej knajpie, czy może w liście wspominała nieodwzajemnione uczucie do marnego malarza.

W latach 90. Pewien kompozytor zaczął tworzyć muzykę do jej wierszy. I wtedy Weronika Kostyrko zaczęła żyć nowym, pięknym życiem. Wszyscy kochali jej utwory, mówiło się cytatami z jej wierszy. Magda wzruszyła ramionami. Też odkrycie. Ona od dawna żyła życiem Weroniki Kostyrko.

Krzysztof obudził się wreszcie. Wrócili późno, a kiedy Magda zasypiała, on jeszcze migał pilotem po kanałach, odwrócony do niej plecami. Więc ona też odwróciła się, opatuliła kołdrą i usnęła jak w sztywnym kokonie. Leżała tak skulona, że gdy się obudziła, widziała przed sobą zdjęcie Weroniki Kostyrko. Krzysztof na początku wyśmiewał jej fascynację, potem stwierdził, że lepsza jest już miłość do innej kobiety niż na przykład zachwycanie się kolegą wuefistą.

Bo Magda była polonistką w podwarszawskim Molęcinie. Kiedy w niedzielny poranek piła zimną kawę, wreszcie wymyśliła, co może zrobić dla Weroniki Kostyrko. Liceum, dotąd bezimienne, będzie nosić jej imię. Ona to załatwi. Krzysztof nawet nie chciał słuchać o tym pomyśle. Niedziela należała do jego syna z pierwszego małżeństwa. Było późno, niedziela zeszła im na niczym i jego była żona na pewno opowiadała już chłopcu, że tatuś nie ma dla niego ani czasu, ani pieniędzy na nową kurteczkę. – Dobrze, dobrze, opowiesz mi wieczorem – szybko narzucił kurtkę. – A tak w ogóle lepiej posprawdzaj wypracowania, bo wieczorem przyjdą Malakowie.

– Zaprosiłeś ich?

– Tak, nudno bez ludzi.

– A ja?

Nie usłyszał jej pytania.

W nocy objął ją niespodziewanie czule. – Ciągle myślisz o tej wariatce – poetce, bo ja cię zaniedbuję. Wiem, ze jestem, no, taki burkliwy, ale jesteś dla mnie najważniejsza.

– Jak było? – zapytała, a on wiedział, że chodzi o wizytę u syna.

– On naprawdę musi mieć nową kurtkę, a ty powinnaś przestać truć się tą poetką.

– I co, myślisz, ze jak po 29 dniach prześpisz się ze mną, to przestanę myśleć o jej wierszach?

– Liczyłaś?

– Tak i nie mam zamiaru przerywać liczenia. Miał tak zdumioną minę, że zaczęła się śmiać. I już nic nie mówili. A Magda po raz pierwszy pomyślała, że kochają się, żeby z tego liczenia dni Magda nie wysnuła jakichś wniosków. Usypiając, pomyślała, że Krzysztof znowu będzie później wracał do domu. Ale czy zarabianie na kurtkę syna może zajmować tyle godzin?

Przypominać miłość

Rada pedagogiczna toczyła się leniwie. Matematyk. jak zwykle, chciał oblać połowę szkoły i trzeba go było przekonać, że część zasłużyła na mierny. Niespodziewane, kwietniowe ciepło otumaniło nauczycieli. Szepty, skupienie nad krzyżówką, ktoś dopijał kawę. Za chwilę koniec Ale nie, ta polonistka, ta, która uczy klasy maturalne, jeszcze ma jakąś sprawę. Oczy zebranych były pełne wyrzutu, Jeśli będzie długo gadać, spóźnia się na ”Klan”. – Wiem. że się spieszycie – Magda odpowiedziała na ten niemy wyrzut – ale chciałabym zgłosić wniosek, żeby naszej szkole nadać imię Weroniki Kostyrko. Mogę to uzasadnić…

– Nie, nie – dyrektorka, dla której była to trzecia posada, a w ogóle dyrektorowała trzydzieści lat – jesteśmy bardzo zaskoczeni tą propozycją, ale na pewno ją rozpatrzymy – nerwowo zetknęła na zegarek. Za kwadrans „Klan”. – Proponuję, żeby każdy przemyślał sobie wniosek koleżanki i spotkamy się za tydzień, żeby porozmawiać na ten temat. A w ogóle, dziękujemy, że przypomniałaś nam o konieczności wybrania patrona szkoły.

Szuranie krzeseł, w drzwiach zrobił się korek. Tylko Sylwia, nauczycielka biologii, zatrzymała się przy niej na chwilę i szepnęła, że to dobry pomysł i rozrusza to zwiędłe towarzystwo. Tymczasem Magda nikogo nie chciała rozruszać. Jednak, sądząc po minie dyrektorki, wywołała burzę.

Niespodziewanie entuzjazm wykazali rodzice. – Podobno chce pani zaproponować, żeby nasza szkoła nosiła imię Weroniki Kostyrko. Ona jest świetna, moja mama też tak uważa Pierwszy prezent, jaki dała mojemu tacie, to był właśnie tomik jej wierszy – Dominika była maturzystką, jedną z najlepszych uczennic, więc Magda ucieszyła się. – Mój ojciec powiedział, że ona siedziała w stanie wojennym, więc jej się należy. – Dzwoniła maja ciotka, mówi, że o tej Kostyrka wszyscy zapomnieli.

– Możemy zrobić konkurs poetycki jej imienia! Tak, młodzież była zachwycona. Matki serdecznie witały Magdę, nawet proboszcz ją pochwalił. Zatrzymał ją pod kościelną bramą i tłumaczył, że trzeba przypominać ludzi, dla których miłość jest najważniejsza.

Anonim bez odwrotu

Pierwszy anonim przyszedł po dwóch tygodniach. Dokładnie przyszedł piętnastego dnia po radzie pedagogicznej, na której Magda zaproponowała Kostyrko na patronkę szkoły. Magda znowu liczyła samotne noce, więc nie miała wątpliwości. że minęło piętnaście dni i od rady, i od ostatniej nocy z Krzysztofem. Widywali się w biegu, albo ona wychodziła. albo on bardzo się spieszył. Przestała zastanawiać się, gdzie idzie. Ktoś zapytał ja, czy mąż ma fuchę w Warszawie, bo go na przystanku wszyscy widują. Odpowiedziała, że tak. I aż zabolała ją skóra. Jakby zbliżyła się do niebezpieczeństwa. A jednocześnie słowo Warszawa przypomniało, że w każdej chwili może wrócić do rodziców, którzy nic nie zmienili w jej pokoju, a wieczory zajmowała im kłótnia, czy bardziej nienawidzą Krzysztofa czy tej mieściny, do której się wyprowadziła.

W pierwszym anonimie i Magda, i Weronika występowały pod naj gorszymi epitetami. W drugim, trzecim i czwartym ktoś wytykał Magdzie podobieństwo do poetki. Miało ono polegać na totalnej głupocie, naiwności.

Dyrektorka zwlekała ze zwołaniem rady. Wreszcie przy piątym anonimie i 36. nocy bez czułości powiedziała, że w sprawie patrona spotkają się w poniedziałek. W niedzielę Magda postawiła na stole czarne świece, pachnące opium, zrobiła strogonowa, do tego jego ulubione wino. Wszystko ulubione.

Wrócił od syna i minę miał smętnie przerażoną. Jakby go na czymś przyłapała, nie, raczej jakby wpadł w pułapkę. Ale nie miał odwrotu. Usiadł, nawet z nią porozmawiał. Uśmiechali się ponad kieliszkami. A potem nagle wstał i powiedział. że jest bardzo zmęczony. Magda musi mu wybaczyć, ale syn zdaje do liceum, potrzebne są dodatkowe lekcje, jutro znowu wróci później.

– Krzysztof – właściwie nic poza imieniem nie przychodziło jej do głowy. Nagle przypomniała sobie, że jest coś co go zatrzyma choć na chwilę. – Dostaję obrzydliwe anonimy, ktoś nie chce, żebym walczyła o szkołę dla Kostyrko. Zupełnie tego nie rozumiem. Nawet ksiądz mnie popiera.

Oglądał listy, byle jak przyklejone litery. Zapewniał, że nie powinna rezygnować, bo przecież chyba nie ucieknie… Wierzył w nią, a jednak poczuła się jeszcze bardziej samotna. Nie powiedział: ”obronie cię, a tego chama spiorę”. Zasugerował, że ma walczyć, w ostateczności uciec.

Próbował ją wyminąć. Listy upadły na podłogę. – Nie zostawiaj mnie – nie powinna tego mówić.

– Po prostu idę spać, a ty zastanów się, czy wytrzymasz to wszystko. Masz tu wrogów.

– Przy tobie też mam się bać?

– Ja mam poważne problemy

– Jakie? Ty chyba utrzymujesz całą klasę swojego syna, nie tylko jego. To niemożliwe, żeby człowiek tyle czasu spędził na zarabianiu na jedno dziecko.

– Zawsze możesz wrócić do rodziców.

– Myślałam o tym.

– A ja myślę, że ta poetka i ty to dwie najgorsze egoistki, jakie spotkałem.

Kiedyś wino nie smakowałoby jej w samotności. Teraz nie wyobrażała sobie samotności bez wina.

Liczę samotne noce

Dyrektorka nie chciała Weroniki Kostyrko. I świetnie potrafiła to uzasadnić. Dokumenty mające świadczyć o rozwiązłości (takiego użyła określenia), niemoralnym życiu i innych życiowych oszustwach, zakończonych oszustwem, czyli śmiercią. Brzmiało świetnie, a zresztą było to bez znaczenia, bo i tak nikt nie miałby odwagi przeciwstawić się dyrektorce. To było jedyne liceum w okolicy.

Nikt się nie odezwał. Magda przeczytała wiersz Weroniki Kostyrko, jeden z najlepszych, wyjątkowo nie o miłości, a o przyjaźni. – Dziękujemy za występ – powiedziała dyrektorka, a ktoś karnie zachichotał. – Do sprawy patrona szkoły, oczywiście, wrócimy. Nikt nie czekał, czy Magda chce coś powiedzieć. Po prostu wstali i wyszli.

Ksiądz dotknął jej dłoni: – Są ważniejsze problemy niż Weronika Kostyrko – powiedział.

– Odrzucili Kostyrko, a dyrektorka jest na mnie wściekła – powiedziała.

Krzysztof stał, ubrany w kurtkę, jak zwykle ostatnio – z tym wyrazem znużenia.

– Co zrobisz? – zapytał.

– Nic. Będę nadal zachwycać się jej poezją, szczególnie, że mam na to bardzo dużo czasu.

– Nie umawialiśmy się, że cały dzień będę cię trzymał za rączkę.

– Nie umawialiśmy się na białe małżeństwo.

– Cóż za delikatne określenie. Nie rozumiesz, że mam gorszy okres w życiu.

– Nie wiem, na czym on polega. Nie wtajemniczasz mnie. Robisz udręczoną minę, a w łóżku udajesz, że śpisz. Ja nie wiem, może ty już się ze mną rozwiodłeś, tylko ja nic nie wiem. Bo co po ciągle jeździsz do Warszawy?

– Żeby jak najpóźniej wrócić.

Cisza. – Chyba będzie lepiej, jeśli trochę pobędziemy osobno – Magda czuła, że on oczekuje od niej jakichś histerycznych wyrzutów, po których nie będzie powrotu. – Wyjadę dzisiaj do rodziców, przecież lekcje mam dopiero czwartego maja.

– Tylko nie zapomnij zabrać wierszy tej Kostyrko. Wyszedł. Czuła, że jest rozczarowany, ale nie decyzją wyjazdu tylko szybkim terminem powrotu. Wiec nie zdziwiła się, gdy w nerwowym pakowaniu znalazła nie wysłany anonim. Wyrzuciła go do kosza. Nigdy się nie przyzna, że go znalazła, bo wtedy nie będzie mogła przestać liczyć samotnych nocy. Weronika Kostyrko na pewno tak by postąpiła.

 

Wydanie: 17/2000, 2000

Kategorie: Przegląd poleca

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy