Wystarczy się nie bać

Wystarczy się nie bać

„Wysoki Sądzie, mam nadzieję, że ta mowa końcowa nie będzie moją ostatnią. Nie będę Wysokiego Sądu o nic prosić, nie będę prosić o łagodny wyrok, bo sprawa jest już dla wszystkich jasna. Sąd okupanta nie może być sprawiedliwy. Proszę tego nie brać do siebie, Wysoki Sądzie”.

Wybrałyśmy Sencowa, a konkretnie jego „Testament”. Nic dziwnego, Sencow stał się symbolem walki z reżimem Putina, jego nazwisko nie schodzi z zaangażowanych w sprawę ust. Hasło „Uwolnić Sencowa” lśni od miesięcy na najszczytniejszych koszulkach. Pussy Riot – wbiegając na boisko podczas mundialu – Sencowa właśnie miały na sztandarach.

Dziwny skądinąd z tego Sencowa heros. Na zdjęciach, które można znaleźć w internecie, widać pozbawionego znaków szczególnych normalsa. W skromnym, żeby nie powiedzieć ubogim, ukraińskim mieszkaniu, na tle tapety z odzysku, na łóżku z poszarzałą pościelą, ogląda z synem telewizję. Niektórzy twierdzą, że o to właśnie chodziło Kremlowi: władza chciała pokazać, że skazany może być każdy, kto jej się przeciwstawi – nie tylko szeregowy aktywista społeczny, ale także artysta, pisarz, reżyser. Sencow został skazany na 20 lat więzienia za rzekomy terroryzm. Odbył się proces, a po nim kamery nagrały przejmującą mowę końcową, która krąży po necie w formie viralu: za kratkami stoi młody mężczyzna w białej koszulce z czerwonym, ukraińskim wzorem ludowym. Ton jego głosu, pewność, z jaką mówi, błyskotliwość, której trudno oczekiwać po właśnie skazanym więźniu, odwaga i dziwna intensywność – wszystko to sprawia, że tej przemowy nie sposób zapomnieć: „Wasza propaganda jest doskonała. Większość Rosjan wierzy w to, co słyszy. Że Putin jest najlepszy na świecie, a na Ukrainie są faszyści. Rosja nie robi nic złego, ale jest otoczona przez wrogów. To naprawdę świetna propaganda. Ale zrozumiałem też, że są w tym kraju ludzie tacy jak wy, którzy są mądrzejsi, ale wspierają rząd. Doskonale wiecie, że na Ukrainie nie ma żadnych faszystów”.

Z reżyserką Katarzyną Dudzic robimy czytanie tekstu Ołeha Sencowa. Tak zwane performatywne czytanie, czyli czytanie teatralne z elementami inscenizacji (takie żywe słuchowisko). Różnie do takiego zadania we współczesnym teatrze się podchodzi. Niektórzy wybierają rozwiązania formalne, związane z głosem, aktorów zaś ustawiają na krzesłach, jak w studiu. Inni robią mały spektakl, wyciągają z teatralnej rekwizytorni rupiecie po starych przedstawieniach i budują z nich własne scenografie. Czytanie bywa traktowane jako test dla tekstu i czasem dyrektor teatru decyduje się włączyć po nim sztukę do repertuaru. Nasze czytanie odbędzie się w ramach Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania, który startuje we Wrocławiu 5 października. Nie będzie więc to Sencowem inspirowane wydarzenie nigdy prawdziwym spektaklem i pokażemy je tylko raz, jak na performance przystało.

„Testament” zamkniętego w rosyjskim więzieniu reżysera jest tekstem bardzo prywatnym, intymnym i kameralnym. Jego narrator martwi się własnym pochówkiem, jak nasz domowy Jan Brzechwa, który w „Taktownym umieraniu” pisał: „Umierać trzeba z taktem. Ci, co innych cenią, / Nie sprawiają pogrzebów zbyt późną jesienią”. Bohater Sencowa też żartuje sobie z wizji siebie w postaci proszku, który – rozsypywany nad morzem w wietrzny dzień – ląduje na pokładzie. „Wszyscy umrzemy. Ja też nie jestem wyjątkiem. Wszyscy chcieliby pożyć dłużej i w tym wypadku również, na szczęście, nie jestem wyjątkiem. Nie, nie chciałbym przedłużać swojego życia, dożyć stu lat i w ostatnim ćwierćwieczu wieść niedołężny żywot na różnych stymulatorach i preparatach chemicznych. Chciałbym dłużej pożyć młodo, pełnią życia, korzystać z życia i dawać je innym, chodzić, a najlepiej biegać (…)”. Dziwnie się czyta ten tekst, wiedząc, że jego autor właśnie umiera w więzieniu. Wiadomo, tekst nigdy nie jest niewinny, ale ten staje się polityczny tym bardziej. Widziałam niedawno w czeskiej telewizji rozmowę, w której mówiono, że Sencowowi nie pozwoli się umrzeć, bo KGB nie lubi wydawać trupów. Czytam świetne, ciepłe i błyskotliwe opowiadania tego autora: „Dzieciństwo”, „Babcię” – i jest mi wtedy bliski, jak każdy autor, który trafia w naszą wrażliwość. Jest odważny, kiedy pisze, i wtedy, kiedy nie pisze. A to już nie idzie w parze tak często.

Opracowujemy z Kasią Dudzic tekst Sencowa na scenę i jest to „Testament”, ale przed oczami mamy listę „let my people go” – listę więźniów politycznych, których uwolnienia pragnie pisarz i reżyser. O sobie mówi: „Jestem tylko nazwiskiem na liście” i chce być uwolniony ostatni. „Rozumiem, że Wysoki Sąd mi nie przerywa. Zatem jedyne, czego mogę życzyć tym Rosjanom, którzy są dobrze poinformowani, to żeby nauczyli się nie bać”.

W czeskim programie dziennikarz na końcu pyta swojego gościa, politologa, czy chciałby coś powiedzieć Sencowowi: „Co byś mu powiedział?”. „Że mu dziękuję. Że ma siłę, że walczy ze strachem. On tak naprawdę wyzwala Rosję”.

Fragmenty mowy końcowej w przekładzie Katarzyny Dudzic-Grabińskiej. Fragment opowiadania „Testament” w przekładzie Agnieszki Lubomiry Piotrowskiej.

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy