Wzrost zamiast napadu

Wzrost zamiast napadu

LEWY DO PRAWEGO 

Zapowiedź Marka Borowskiego, że SLD zamierza zaproponować w nowelizowanej ustawie o Narodowym Banku Polskim, by rząd, a nie NBP ustalał wskaźnik inflacji, a Rada Polityki Pieniężnej dobierała środki realizacji, została potraktowana jako “napad na NBP”, jako próba odebrania niezależności tej instytucji. Oczywiście, oponenci przytoczyli niewiele argumentów merytorycznych, koncentrując się na stwierdzeniu, że byłoby to naruszenie konstytucji.
Ponieważ dyskusja będzie trwała, warto więc szerzej przedstawić, skąd wynika inicjatywa SLD.
Trzeba zadać sobie pytanie, czy istnieją powody zmiany dotychczasowej zasady, że to NBP ustala wskaźnik inflacji. Niewątpliwie takie powody, i to zasadnicze, istnieją, jeżeli krytycznie spojrzy się na to wszystko, co dzieje się w ostatnich kilku latach w finansach publicznych i gospodarce. Gdyby nie obniżyła się tak bardzo dynamika wzrostu gospodarczego, a nie zwiększyło się tak drastycznie bezrobocie, cena kredytu inwestycyjnego dla przedsiębiorstw nie była blisko 3-krotnie większa niż inflacja, nikomu by nie przyszła do głowy zmiana dotychczasowych zasad, a przecież trzeba jeszcze mieć na uwadze, iż Rada Polityki Pieniężnej postawiła sobie za cel zbicie inflacji do 4% w 2003 r.
Wskaźnik inflacji na przyszły rok pojawia się po raz pierwszy w przyjmowanych zwykle na przełomie maja i czerwca przez rząd założeniach do budżetu na następny rok. Jest to jeden z wielu parametrów, jaki ustala wówczas Rada Ministrów, w oparciu o które przygotowuje projekt ustawy budżetowej. Zarówno przyjęte założenia do ustawy budżetowej, jak też sam budżet poddany jest ocenie przez RPP, która odpowiadając konstytucyjnie za wartość polskiego pieniądza (art. 227 konstytucji), ustala własny wskaźnik inflacji i środki realizacji tego celu.
Praktyka ostatnich kilku lat dowodzi, że wskaźnik inflacji ustalany przez NBP był zawsze niższy niż wskaźnik rządowy i nigdy nie został zrealizowany. Na marginesie, wskaźnik ustalany przez rząd był również wielokrotnie przekraczany.
NBP atakowany za nieosiągnięcie celu inflacyjnego zawsze tłumaczył, że on zastosował wszelkie znajdujące się w jego kompetencji instrumenty, w tym podstawowy instrument, jakim są stopy procentowe, a przekroczenie zaplanowanej inflacji wynika z polityki rządu. Najczęściej wina leży po obu stronach, bo zarówno rząd swoją polityką, jak też NBP poprzez instrumenty finansowe, mają realny wpływ na wykonanie zaplanowanego wskaźnika inflacji.
Abstrahując od obiektywnych czynników, wpływających na poziom średniorocznej inflacji – chociażby światowej ceny ropy, mającej wpływ na poziom cen zarówno usług, jak też towarów – to w rękach rządu i parlamentu jest ustalenie wysokości wydatków, zarówno rzeczowych, jak też płacowych. To rząd ustala obligatoryjnie wskaźniki waloryzacji rent i emerytur, płac pracowników sfery budżetowej, a także zalecany wskaźnik waloryzacji płac w przedsiębiorstwach państwowych. To w rękach rządu i parlamentu pozostaje ustalanie wzrostu cen na nośniki energii, podatków VAT i akcyzy, deficytu budżetowego – tego ostatniego nawet nie może zmienić parlament. Jeżeli każdy z tych ośrodków – rząd i NBP – posiada tak ogromny wpływ na poziom inflacji, to nieodzowne jest pełne skorelowanie ich działań, a nie prowadzenie dwóch odrębnych polityk obniżania inflacji i przerzucanie na siebie winy za brak sukcesów na tym polu.
SLD proponuje, żeby to rząd ustalał ten wskaźnik – przy czym nie mógłby on być wyższy niż w roku poprzednim, a NBP dostosowywał będące w jego rękach instrumenty dla wykonania tego wskaźnika. Odwrócenie dotychczasowej sytuacji poza podanymi powodami wynika jeszcze z kilku “drobiazgów”. Po pierwsze, rząd utworzony przez większość parlamentarną otrzymał mandat społeczeństwa do kierowania państwem i gospodarką. Po drugie, polityka społeczno-gospodarcza rządu w formie ustawy budżetowej jest zatwierdzana przez parlament, który również podejmuje uchwałę o wykonaniu budżetu i udziela rządowi absolutorium. I wreszcie, po trzecie, to rząd ponosi konstytucyjną odpowiedzialność za swoje działania w okresie kadencji.
NBP za swoje decyzje ponosi odpowiedzialność jedynie przed Bogiem i historią. Łatwo mówić NBP, by rząd jeszcze więcej, niż zamierza, ograniczył wydatki i zmniejszył deficyt budżetowy. Jak się mówi A, to trzeba i powiedzieć B, komu konkretnie mniej wypłacić: emerytom czy nauczycielom, mniej dać na zdrowie, naukę czy pomoc socjalną? Ale tego już od członków Rady Polityki Pieniężnej nie usłyszymy.
Art. 3 ust. 1 ustawy o NBP brzmi: “Podstawowym celem działalności NBP jest utrzymanie stabilnego poziomu cen, przy jednoczesnym wspieraniu polityki gospodarczej rządu, o ile nie ogranicza to podstawowego celu NBP”. To ten zapis w ustawie o NBP, a nie konstytucja powoduje, że założony cel NBP – jak najniższa inflacja – może być powodem niewspierania polityki gospodarczej rządu i to zgodnie z ustawą.
Nie mówmy więc o napadzie na NBP i zamachu na jego niezależność, o zmianie konstytucji, a o znalezieniu drogi do pełnego porozumienia NBP z rządem w realizacji nie tylko utrzymania wartości pieniądza, ale i wzrostu gospodarczego.

Wydanie: 16/2001, 2001

Kategorie: Publicystyka
Tagi: MAREK WAGNER

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy