Zaciąg kolesiów

Zaciąg kolesiów

W Kujawsko-Pomorskiem przy obsadzie stanowisk dyrektorskich liczy się wyłącznie właściwa legitymacja partyjna

Barbara Dombrowska, wieloletnia szefowa Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego we Włocławku, jesienne zwycięstwo prawicy w wyborach samorządowych przyjęła spokojnie. – Wydawało mi się, że wygrała moja władza. Na stanowisko dyrektora WORD w 1998 r. mianował mnie przecież prawicowy wojewoda, Wojciech Gulin. To raczej cztery lata wcześniej, gdy wygrała lewica, trochę się bałam, co ze mną zrobią. Ale współpraca ułożyła się, na szczęście, dobrze.
Tamta władza doceniła fachowość i doświadczenie bezpartyjnej od zawsze Dombrowskiej, która w wydziale komunikacji UW przepracowała „całe życie”. A w 1982 r. została egzaminatorem. I szybko stała się niekwestionowanym autorytetem we włocławskim środowisku instruktorów i egzaminatorów przyszłych kierowców. W dodatku Dombrowskiej w końcu udało się spełnić jej wielkie marzenie – wybudować nową siedzibę dla włocławskiego WORD. Bo najpierw gnieździli się w trzech pokojach wynajętych od Zieleni Miejskiej, a potem odnajmowali kąt od PKS. Aż w końcu w 2003 r. przeprowadzili się do budynku zaprojektowanego specjalnie dla nich, pod ich konkretne potrzeby.
– Osobiście doglądałam projektu i w rezultacie przyjeżdżali do nas ludzie z WORD z całej Polski, żeby odwzorować układ pomieszczeń i u siebie postawić podobne budynki – nie ukrywa dumy Dombrowska.

Naiwna

Dombrowska, kończąca 59 lat w grudniu ub.r., miała wszelkie podstawy, żeby wierzyć, że jej wykształcenie (magisterka z administracji plus pomagisterskie studia w zakresie bezpieczeństwa w ruchu drogowym i organizacji WORD) i doświadczenie oraz dorobek pozwolą jej spokojnie doczekać emerytury na dyrektorskim stanowisku. Jak bardzo była naiwna, zrozumiała już w lutym. Wtedy doszło do niej, co wyprawia się w bydgoskim WORD.
Akurat w Bydgoszczy wszyscy oczekiwali zmian. Choć tamtejszemu dyrektorowi, Romanowi Skibickiemu – inżynierowi drogowcowi – fachowości nikt nie odmawiał, bo w WORD pracuje od chwili powołania go, tzn. od 1998 r. A etatowym egzaminatorem był jeszcze wcześniej. Ale powszechnie wiadomo, że jest człowiekiem lewicy. Do SLD wprawdzie nie należy, ale do wyprowadzenia sztandaru był członkiem PZPR, kiedyś piastował ważne stanowiska. A na dyrektora WORD namaściła go poprzednia, lewicowa władza. Wszyscy wiedzieli, że za nowego marszałka się nie uchowa.
Skibicki: – Wzięli mnie na dyrektora niemal z łapanki, po nagłej śmierci mojego poprzednika jesienią ub.r. Ktoś musiał zostać nowym szefem, no to się zgodziłem. Ale zdawałem sobie sprawę, że długo nie podyrektoruję. Gdy po trzech miesiącach od nominacji, w połowie lutego tego roku zostałem wezwany do gabinetu wicemarszałka Macieja Eckardta, który nadzoruje wojewódzkie ośrodki ruchu drogowego w Kujawsko-Pomorskiem, nie miałem najmniejszych złudzeń. Wiedziałem, że idę podpisać dymisję.

Fora ze dwora

Ale nawet on nie przypuszczał, że nowe władze nie tylko odwołają go z zajmowanego stanowiska, ale będą też chciały go wyrzucić z WORD. I to na rok i trzy miesiące przed emeryturą!
– Wicemarszałek Eckardt powiedział, że chcą odmłodzić kadry i wręczył mi pismo odwołujące mnie z funkcji dyrektora i rozwiązujące ze mną umowę o pracę. Na szczęście już zdawali sobie sprawę, że obejmuje mnie okres ochronny, więc Eckardt zapewnił mnie, że następnego dnia skorygują pismo. I wprawdzie stracę stanowisko, ale będę mógł dalej pracować w WORD jako egzaminator nadzorujący. I tak się stało.
Nowym dyrektorem bydgoskiego WORD został Tadeusz Kondrusiewicz, z wykształcenia technik samochodowy i politolog. Wcześniej pracował w firmach transportowych, ale z niewielkimi sukcesami. Prawie od roku był bezrobotny. Czym zatem przebił innych kandydatów? Nie musiał wcale ich przebijać, bo konkursu nie było. Wszystko wskazuje na to, że lukratywne stanowisko z pensją 8,5 tys. zł miesięcznie plus nadgodziny i premie, które rocznie wynoszą ok. 8-10 tys. zł, dostał wyłącznie za legitymację partyjną. Jest członkiem zarządu okręgowego i pełnomocnikiem PiS na bydgoski powiat grodzki. Partyjni koledzy załatwili mu ciepłą posadkę.
Podobnie wypadki potoczyły się we Włocławku. 9 marca do dyr. Dombrowskiej zadzwonił asystent wicemarszałka Eckardta i zaprosił na spotkanie do urzędu marszałkowskiego w Toruniu. Choć była na zwolnieniu lekarskim, wsiadła do samochodu i chciała pojechać, ale ze zdenerwowania ciśnienie skoczyło jej jeszcze bardziej. – Nie zdołam dojechać. Spotkajmy się w WORD – zaproponowała przez telefon. Spotkali się w ośrodku cztery dni później. I pani dyrektor z ust Eckardta usłyszała: – Mamy o pani dobre zdanie. I jednocześnie: – Będą zmiany. Będzie pani odwołana. Dombrowska: – Zapytałam o przyczyny. Nie usłyszałam nic, poza tym, że muszę odejść. I koniec. Proponowałam, żeby mój następca przez te dziewięć miesięcy, które mi zostały do emerytury, został moim zastępcą i zapoznał się ze specyfiką pracy w WORD. Ja mu chętnie pomogę. Przekażę schedę. A potem spokojnie sama odejdę – obiecywałam. Ale wicemarszałek nie chciał słyszeć. Chcieli stanowisko szefa ośrodka od zaraz, dla swojego człowieka. A ja miałam zostać egzaminatorem. Dostałam tydzień na przemyślenie propozycji.
Oczywiście Dombrowska propozycję Eckardta uznała za policzek. – To nie jest żadna propozycja – denerwuje się kobieta. Po prostu zwolnić mnie z pracy nie mogą, bo obejmuje mnie, tak jak Romana Skibickiego, przedemerytalny okres ochronny. I mam teraz egzaminować?! A przecież nie mogę na słońcu stać na placu, bo jestem po ciężkiej operacji nowotworu!
Czego wicemarszałek nie potrafił powiedzieć w cztery oczy Dombrowskiej, nie krył przed lokalną prasą. „(…) Gabinet odwołanej we Włocławku pani dyrektor Barbary Dombrowskiej wygląda tak, że każdy minister by pozazdrościł. (…) Nie bez znaczenia jest też historia budowy nowej siedziby włocławskiego WORD, którą musiała zająć się prokuratura”.
– Co za bzdury! – zżyma się Dombrowska. – Nie miałam żadnych marmurów czy innych luksusów. Na podłodze jest wykładzina, a na ścianie tapeta. Tyle że to wszystko urządzone z gustem i smakiem. No i gabinet dyrektorski jest wielki, bo kazałam zlikwidować osobistą łazienkę dyrektora i zrezygnowałam ze ścianek działowych odgradzających moje biurko od stołu obrad. I to wszystko.
A z budową ośrodka było tak. Podpisaliśmy umowę z firmą budowlaną, że budowa trwać będzie 200 dni. Ale budowlańcy ten okres przedłużyli o kolejne 171 dni, więc my zgodnie z umową naliczyliśmy im kary umowne. A wtedy oni po ośmiu miesiącach od zakończenia budowy wystawili faktury na 301 tys. zł za roboty dodatkowe. Przecież nie mogłam takiej sumy wyjąć z kasy i dać jej, ot tak. To ja zaproponowałam, żeby firma udowodniła przed sądem, że należy im się dodatkowa kwota. I tak się stało, ale sąd uznał, że mamy zapłacić jej tylko 120 tys. zł. Stałam na straży publicznego grosza, zaoszczędziłam i teraz mam ponieść za to karę? – denerwuje się Dombrowska.
Jednak najchętniej wicemarszałek powtarzał, że wojewódzkie ośrodki ruchu drogowego w Kujawsko-Pomorskiem stały się miejscem ciepłych posadek dla mundurowych emerytów, zatrudnianych tam jako egzaminatorzy i zarabiających niewyobrażalne sumy. I że starzy mundurowi wyjadacze blokują miejsca młodym egzaminatorom.
– Ale przecież pensje egzaminatorów wynikają z taryfikatora płac ustalanego przez Ministerstwo Transportu! – jednym głosem odpowiadają Dombrowska i Skibicki. Dombrowska: – We włocławskim ośrodku najwięcej jest egzaminatorów III stopnia, którzy mają pensji 3 tys. zł brutto. Oczywiście do tego dochodzi wysługa lat i nadgodziny. To są duże – zwłaszcza na Włocławek – pieniądze. Wiem. Dlatego chętnie bym zaoszczędziła i zrezygnowała z nadgodzin, ale zgodnie z rozporządzeniem Ministerstwa Transportu ten, kto zgłasza się do ośrodka, musi zostać przeegzaminowany w ciągu 30 dni. A nowych egzaminatorów brakuje. Ściągnęłam trzech aż spoza województwa: dwóch z Sieradza i jednego z Gostynina, żeby mieć z kim pracować.
Skibicki: – Przez lata Ministerstwo Transportu tak śrubowało poziom egzaminów, że wiele osób próbowało je zdać wielokrotnie i w końcu się zniechęciło. Bo taki egzamin oznacza dojazdy do Warszawy. Poza tym przecież każde podejście do egzaminu kosztuje. Dlatego brakuje egzaminatorów. I czasem trzeba mocno prosić mundurowych, żeby zechcieli u nas egzaminować.
Okazuje się, że opowieści, że WORD zatrudniały przede wszystkim byłych mundurowych, też są mocno przesadzone. – Za mojego dyrektorowania w bydgoskim ośrodku na 27 egzaminatorów pracowało pięciu byłych milicjantów i czterech dawnych żołnierzy – wyjaśnia Skibicki.
Dombrowska dodaje: – We Włocławku na 11 egzaminatorów było dwóch byłych policjantów i żadnego byłego żołnierza.

Katecheta z Lubrańca

Zdenerwowana do granic Dombrowska zdenerwowała się jeszcze bardziej, gdy się okazało, kto ma być tym jej następcą, który może z dnia na dzień wejść do WORD i świetnie poprowadzić placówkę. Okazał się nim Jacek Kowalewski z Lubrańca, absolwent teologii, który od 1994 r. pracował jako bibliotekarz w tamtejszej bibliotece. Mężczyzna wsławił się w okolicy tym, że razem z kilkoma innymi mężczyznami pobił i skopał uczestnika lubranieckiej dyskoteki, używając do bicia m.in. kijów, kantówek i metalowego pręta. Za co w 2001 r. włocławski sąd skazał go na dziewięć miesięcy w zawieszeniu na trzy lata. I choć prawo zabrania skazanym startowania w wyborach samorządowych, ubiegał się o mandat radnego lubranieckiej gminy. I zdobył go. Potem, choć przepisy zakazują zatrudniania w szkołach skazanych, został katechetą we włocławskiej szkole. A wkrótce już jako inspektor wydziału oświaty nadzorował szkoły podstawowe. Żeby w końcu we włocławskiej delegaturze urzędu wojewódzkiego zatrudnić się jako inspektor policji pracy. Zastanawiająca kariera teologa z Lubrańca zapewne nie była bez związku z funkcjami, które piastuje w PiS. Jest pełnomocnikiem swojej partii w ziemskim powiecie włocławskim i członkiem zarządu okręgu toruńsko-włocławskiego.
Te świetne kwalifikacje, bo przecież konkursu nie było, sprawiły, że na stronie internetowej toruńskiego urzędu marszałkowskiego ukazały się dwie uchwały zarządu województwa. Pierwsza odwoływała z dniem 8 marca Barbarę Dombrowską. Druga powoływała na to stanowisko właśnie Kowalewskiego. Ale zanim teolog-bibliotekarz odebrał nominację, o jego kryminalnej przeszłości dowiedział się marszałek województwa Piotr Całbecki i wszystko odwołał – doniosła lokalna prasa. A ślady majstrowania wykryli uważni czytelnicy internetowej strony urzędu marszałkowskiego. Bo ze zdziwieniem zauważyli, że pod tymi samymi sygnaturami uchwał zarządu (16/157/07 i 16/158/07) są już inne treści. Pierwsza wprawdzie nadal odwołuje dyrektor Dombrowską, ale nie z datą 8, lecz 20 marca. Natomiast druga powołuje na stanowisko dyrektora włocławskiego WORD nie Kowalewskiego, tylko Jarosława Chmielewskiego. Nowy szef jest magistrem administracji i dotąd kierował niewielką agencją reklamową. Ale nie ten dorobek, jak się zdaje, zadecydował o jego nominacji. Ważniejsze jest, że Chmielewski to członek zarządu okręgowego PiS oraz pełnomocnik partyjny na włocławski powiat grodzki.
Wicemarszałek Maciej Eckardt denerwuje się, gdy „Przegląd” pyta go, dlaczego te same uchwały zmieniają treść i co się stało z Kowalewskim. – Kowalewski sam zrezygnował ze stanowiska z przyczyn osobistych – twierdzi. Uważa też za normalne, że mianowano już nowego dyrektora włocławskiego WORD w sytuacji, gdy Barbara Dombrowska ciągle – według prawa – jest dyrektorem, bo nie podpisała przecież żadnej rezygnacji. – Nie podpisała, bo jest na zwolnieniu. Ale zarząd ją odwołał i to się liczy – dowodzi wicemarszałek. A Kowalewski, Kondrusiewicz i Chmielewski to dla niego świetni menedżerowie. I to nieważne, że na szkoleniu kierowców, instruktorów i egzaminatorów nie znają się w ogóle. – Prasa ich atakuje tylko dlatego, że tymi zmianami naruszyliśmy pewien układ interesów – przekonuje Eckardt. I zapowiada, że teraz będzie inaczej. Oszczędniej. Dużo oszczędniej. Pewnie dlatego nowy dyrektor włocławskiego WORD dostał wyższą pensję niż jego poprzedniczka. A w Ministerstwie Transportu przygotowuje się od wielu miesięcy nowy projekt taryfikatora płac dla egzaminatorów WORD, który winduje niebotycznie ich zarobki. Dombrowska: – W styczniu dostaliśmy gotowy projekt. Obliczyliśmy, że gdyby wszedł w życie, podniósłby wydatki na płace włocławskiego WORD o ok. 98%.

 

Wydanie: 16/2007, 2007

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy