Zadeptane ślady

Zadeptane ślady

Prokuratura ma zeznania świadka, który twierdzi, że wie, kto zlecił zabójstwo generała Papały – dowiedzieliśmy się nieoficjalnie

Czwartek, 25 czerwca 1998 r. Tuż przed godz. 22 generał Marek Papała wychodzi z mieszkania do zaparkowanego przed blokiem wiśniowego daewoo espero. Ma jechać na dworzec po matkę. Kilka minut później leżącego w kałuży krwi generała znajduje jego żona. Zamachowiec oddał jeden strzał z bliska. W czoło.
I to byłoby właściwie wszystko, co „na pewno” można powiedzieć o tym zabójstwie, gdyby nie „przecieki”, które co jakiś czas wypływają z policji, prokuratury czy UOP.
Wiadomo z nich, że w ciągu trzech lat, jakie upłynęły od śmierci Marka Papały, przesłuchano setki świadków i zbadano dziesiątki wątków, ale nadal nie wiadomo, jakie były motywy tej zbrodni i kto dokonał zabójstwa. – Ujęcie sprawców – powtarzają co jakiś czas politycy odpowiedzialni za bezpieczeństwo w Polsce – jest dla organów ścigania sprawą priorytetową. Jednak prócz tego jedyną oficjalną informacją są komunikaty prokuratury, że przedłuża śledztwo o kolejne miesiące. W ubiegłym tygodniu znów je przedłużono. Tym razem – wynika z nieoficjalnych doniesień – kluczowe dla sprawy zeznania złożył świadek, który podobno wie, kim są zleceniodawcy morderstwa.

Ślady na masce
Już w noc po zabójstwie komendant główny policji, Jan Michna, wyznaczył specjalną grupę dochodzeniowo-śledczą. Na jej czele stanął Jerzy Skrycki z Biura Koordynacji Służby Kryminalnej KGP (wcześniej kierował poszukiwaniami zabójców Jaroszewiczów). Do zespołu dołączyli też prokuratorzy i oficerowie UOP. Dziś tą sprawą zajmuje się 20 osób, z czego połowa to policjanci z różnych rejonów Polski.
Zespół ten miał jednak od samego początku trudne zadanie. Na miejscu zabójstwa zjawiło się kilkadziesiąt osób: zespoły operacyjne i dochodzeniowe z Komendy Rejonowej na Mokotowie, z Komendy Stołecznej i Komendy Głównej. Przyjechali też komendant stołeczny, Michał Otrębski, komendant główny, Jan Michna, dwaj wiceministrowie z MSWiA, były szef tego resortu, Leszek Miller, i pięciu innych polityków. Policyjne psy nie miały szans podjąć tropu.
Na miejscu zbrodni udało się jednak znaleźć kilka śladów. Dowody to próbki DNA i należący być może do zabójcy odcisk palca na masce samochodu.
Początkowo przypuszczano, że mordercą mogła być osoba, mająca uraz do generała. Na przykład policjant, którego Marek Papała zwolnił z pracy – jeszcze zanim został komendantem głównym, zasłynął z tego, że wyrzucił za korupcję kilkunastu podlegających mu funkcjonariuszy z drogówki. Teoretycznie podejrzanych było sporo (przesłuchano nawet byłego oficera KGP, który podobno groził generałowi, nie postawiono mu jednak żadnych zarzutów).
O tym, że mógł to być ktoś, kogo były szef policji znał, miało świadczyć oddanie przez zamachowca strzału z odległości około dwóch metrów. Miał być to również argument przemawiający za tym, że… zabójca nie był profesjonalistą. Tezę tę odrzucono, gdy okazało się, że pocisk, od którego zginął generał Papała był spiłowany, co praktycznie uniemożliwia zidentyfikowanie broni z której strzelano.
Poszukiwania świadków też podobno na niewiele się zdały. Początkowo sąsiedzi twierdzili, że przed zamachem w pobliżu bloku kręcił się młody mężczyzna. Jeden z dzienników wyznaczył nawet nagrodę za pomoc w odnalezieniu pary, również znajdującej się w okolicy bloku w chwili zabójstwa.
– Najpewniej zabójcy nie uda się złapać, bo już nie żyje – mówił nam kilka dni temu były funkcjonariusz UOP wysokiej rangi. – W takich sytuacjach zabójca dostaje kilkaset dolarów przed wykonaniem wyroku. Później jego zleceniodawca, zamiast zapłacić mu za wykonanie zlecenia kolejnych kilkaset dolarów, zleca zabicie zabójcy, w ten sposób zacierając ślady. Natomiast para, która podobno była przed domem Papały i widziała zamach, też pewnie nigdy nie skontaktuje się z policją. Moim zdaniem, mogli to być świadkowie, ale wykonania zlecenia, którzy najprawdopodobniej zabili mordercę Papały.
Badanie wątku towarzyskiego, również przyjętego za możliwy powód zamachu, musiało być syzyfową pracą: Marek Papała znany był z licznych kontaktów, i to z osobami o najróżniejszych poglądach. Najczęściej publicznie pokazywał się w towarzystwie Leszka Millera – swego przełożonego, ówczesnego szefa MSWiA. Szef policji uchodził za jego pupila. Jednak do cywilnej komisji przy KGP generał nie powołał nikogo związanego z SLD, znalazły się tam natomiast osoby nie kojarzone z lewicą, na przykład prof. Lech Falandysz.
Czy powodem zabójstwa mogły być jakieś „kompromitujące kontakty” Marka Papały? Na podstawie akt UOP i późniejszych ustaleń stwierdzono, że raczej można to wykluczyć. Ówczesny szef Urzędu przyznał, że na generała „nie było żadnego »haka«”.

Robota zlecona
Wątpliwe też, by były komendant policji miał problemy finansowe. Zaciągnął wprawdzie kredyt na mieszkanie w Warszawie, jednak nie miał problemów ze spłacaniem rat. Szykował się też do wyjazdu do Brukseli, gdzie miał być oficerem łącznikowym – tam dostawałby pensję kilka razy wyższą.
Jednak badając wątek towarzyski, funkcjonariusze odkryli, że generał obawiał się o swoje życie. Podobno miał w tej sprawie nawet wysłać list do szefa MSWiA, Janusza Tomaszewskiego. Pismo to nigdy nie dotarło do adresata. Z nieoficjalnych informacji wynika, że udało się jednak ustalić, kto zniszczył list, ale nieznane są motywy działania tej osoby.
Obawami Marek Papała zdążył podzielić się na kilkanaście godzin przed śmiercią z Janem Bisztygą, byłym oficerem wywiadu PRL i byłym ambasadorem. Miał mu powiedzieć, iż wie, że ktoś szykuje na niego atak. Ustalono też, że w ciągu ostatnich godzin życia Papała zabiegał o pilne spotkanie z Millerem oraz Janem Rejczakiem z AWS, zastępcą szefa sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. Skąd mógł wiedzieć o planowanym zamachu? To właśnie on rozpoczął operację „instalowania wtyk”, czyli oficerów policji w strukturach świata przestępczego – musiał mieć tam zaufanych ludzi. Tymczasem podobno na kilka dni przed zamachem w tym środowisku aż huczało od plotek, że wydano wyrok „na generała policji”.

Turecka heroina
czy ukraiński zabójca?
Komu Marek Papała mógł aż tak się narazić? – Co najmniej trzem potężnym grupom przestępczym – mówił kilka miesięcy po zabójstwie Leszek Miller. – Gangom handlującym narkotykami, kradzionymi samochodami i fałszowaniem pieniędzy. Jego słowa częściowo znajdowały potwierdzenie w doniesieniach Prokuratury Rejonowej w Gdańsku, gdzie do września 1998 r. przesłuchiwano czterech mężczyzn, w tym Ukraińca Siergieja S. Prokurator Jacek Spyt typował go na mordercę generała. Jednak kilka miesięcy później sprawa Ukraińca nagle ucichła, a z przecieków z prokuratury wynikało, że nie wiąże się go już ze sprawą morderstwa Papały.
Pojawił się za to zupełnie nowy wątek i co jakiś czas ujawniane są – nieoficjalnie – jego nowe szczegóły.
– Papała wiedział o przestępstwie, w które zamieszani są politycy zarówno z prawej, jak i z lewej strony sceny politycznej – mówił nam w ubiegłym tygodniu oficer UOP. – Znał ich tajemnicę i prawdopodobnie zamierzał doprowadzić do aresztowań.
Zdaniem naszego informatora, chodziło o przerzut narkotyków przez polską granicę. Marek Papała miał dowiedzieć się, kto umożliwił ten przemyt w 1996 r. Kolejny przerzut, o którym także Papała wiedział, miał odbyć się kilka miesięcy przed jego śmiercią. Podobno generał nie dopuścił do niego. Zabójstwo miało być zemstą.
Oficer UOP nie chciał powiedzieć, czy mogło chodzić o tzw. wątek turecki. W 1996 r. na granicy w Cieszynie przechwycono kilkadziesiąt kilogramów heroiny, która miała przez Polskę przejechać z Turcji na zachód Europy. Jednocześnie kilka miesięcy temu media ujawniły, że jeden z podsekretarzy stanu w MSWiA w 1996 r. prowadził jakieś interesy z Turkami. Byłego wiceministra podobno przesłuchano, ale nie było żadnych podstaw, by go zatrzymać.

***
Dwa miesiące temu Marek Biernacki, szef MSWiA, obiecywał, że do jesiennych wyborów zabójcy generała Papały zostaną schwytani. – Lubię pozostawiać po sobie posprzątane podwórko – mówił minister. Jednak do ubiegłego tygodnia nie było w tej sprawie żadnych nowych wiadomości.
Dopiero w poniedziałek śledztwo zostało przedłużone. Tym razem do końca 2001 roku.
– Mamy nowe tropy – zapewniał rzecznik policji, Paweł Biedziak. Jakie? To informacja tajna.
Nieoficjalnie mówi się jednak, że prokuratura dysponuje zeznaniami świadka, twierdzącego, że wie, kto zlecił zabójstwo Marka Papały. Równie często pojawiają się jednak głosy, że najdalej za rok sprawa zostanie umorzona.


Kalendarium

25 czerwca 1998 r. – ginie gen. Marek Papała.
26 czerwca 1998 r. – Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej rozpoczyna śledztwo.
Październik 1998 r. – KGP przejmuje śledztwo od Komendy Stołecznej Policji, włącza się również UOP.
Grudzień 1999 r. – prokuratura decyduje o przedłużeniu śledztwa.
Maj 2000 r. – żona i córka Papały wysyłają list otwarty, w którym stwierdzają, iż „nie mogą oprzeć się wrażeniu, że brak realnego postępu śledztwa, a sprawa zabójstwa była wykorzystywana politycznie”.
21 czerwca 2000 r. – prokuratura przedłuża śledztwo.
Kwiecień 2001 – szef MSWiA, Marek Biernacki, zobowiązuje się, że do wyborów sprawy zabójstwa gen. Papały, Jacka Dębskiego oraz ochroniarzy z Kredyt Banku zostaną wyjaśnione.
25 czerwca 2001 r. – kolejna decyzja o przedłużeniu śledztwa.


Dla córki generała

Klub SLD przekazał 50 tys. zł Natalii Papale. Pierwotnie miał przekazać tę kwotę osobom, których informacje przyczynią się do wykrycia zabójcy generała Papały. Teraz pieniądze mają być przeznaczone na naukę i potrzeby materialne córki generała, a kwota ta ma być spożytkowana z chwilą osiągnięcia przez nią pełnoletności. Córka gen. Marka Papały otrzymuje 5 tys. zł renty rodzinnej po ojcu.

Wydanie: 2001, 27/2001

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy