Zadyma bez kobiet

IDŹCIE Z BLOGIEM

Uczeni w piśmie socjologowie, politolodzy oraz badacze społeczni wypowiadali się w różnych miejscach na temat zamieszek w Anglii. Obwiniano rządy za politykę socjalną, za bezrobocie, kapitalizm jako system wykluczający. Wiele było w tym prawd, ani jednej pełnej. Czytałam kilka ciekawych analiz, jednak żadna nie była wyczerpująca, choć były bardzo męczące. Zwłaszcza dla kogoś, kto jak ja wylogował się z polityki i z dolin patrzy na góry. Jak zawsze obarcza się odpowiedzialnością rodziców. I coś w tym jest, bo mogliby zainteresować się tym, co robią ich dzieci, choć każdy, kto ma pociechę, wie, że to prawie niewykonalne. Także ten, kto jest już starszy, a tak jak ja nie stracił pamięci, i nie idealizuje siebie, wie, że współżycie z rodzicami polegało głównie na tym, żeby uniknąć zbyt bliskiego kontaktu, owszem, kochać ich, ale nie dać sobie wejść na głowę. Nie powinni wiedzieć za dużo. Zwłaszcza o ucieczkach ze szkoły, randkach, wyjazdach… Tak myślałam.
Wielu polityków widziało całe zło w internecie. Były nawet pomysły zamknięcia „fejsbuka” i Twittera, bo bandziorki zwołują się za ich pomocą na rabowanie. Uważałam to za idiotyzm, jeszcze zanim okazało się, że tysiące ludzi umawiało się w ten sposób na sprzątanie miasta. Niektórzy właściciele sklepów organizowali w ten sposób samoobronę i dawali odpór kapturowcom, a policja korzystała z fotografii w sieci, by ująć przestępców.
W Manchesterze policjanci umieścili foty i dane osobowe właśnie na Twitterze.
U nas na Krakowskim, pod krzyżem, także tysiące młodych osób wyszło w jednej chwili na ulicę i pokazało „obrońcom krzyża” siłę, z którą trzeba się liczyć. Internet to tylko narzędzie, takie jak nóż. Może służyć do krojenia chleba, może zabijać.
Najbardziej podobał mi się tekst brytyjskiego satyryka zamieszczony w „Guardianie”. Pisze on tak: „Jednym z najsmutniejszych aspektów przedłużającej się demolki była natura grabieży: jako pierwsze jej ofiarą padały sklepy ze sportowymi butami i gadżetami. Modne buty i elektroniczne zabawki wyznaczają szczyt ambicji”. Interpretacja felietonisty dotyka tu czegoś bardzo istotnego, pomijanego przy klasowej, gospodarczej czy psychologicznej interpretacji awantury londyńskiej. Czy to nie jest przerażające, że markowe buty, dresy i sprzęt elektroniczny to szczyt marzeń młodego człowieka?
Przedruki z gazet z całego świata nie uwzględniały jednej, wydaje mi się bardzo ważnej, rzeczy. Podstawowej.
Mianowicie tego, że W TEJ ZADYMIE NIE BRAŁY UDZIAŁU KOBIETY ANI DZIEWCZYNY. Owszem, gdzieś jakaś laska przemknęła, jakaś dama użyczyła swojego mieszkania na złożenie zdobycznych „fantów”. Zresztą przeczytałam, że już została surowo osądzona, dostała cztery lata więzienia bez zawiasów.
Dygresja, na marginesie surowości kar: u nas za gwałt ze szczególnym okrucieństwem, dokonany przez znajomego rodziców ofiary, sąd orzekł tylko osiem lat więzienia. Rodzice powierzyli mu opiekę nad córką, miał ją chronić, by nie zeszła na złą drogę! Ofiara pobita leżała w śpiączce w szpitalu, jeśli wyszła z tego, to z pewnością okaleczona na całe życie. W Wielkiej Brytanii facet dostałby dożywocie.
Tak więc masy kobiece nie brały udziału w kapturowej rewolucji. Chociaż też miałyby ochotę na buty dobrej marki i fajny ciuch. W tym sensie te londyńskie zamieszki przypominały zadymy w gettach, w dzielnicach, do których ludzie boją się wejść, a autobusy przejeżdżają przez nie, nie zatrzymując się na przystankach. Młodzi mężczyźni wystają tam przed bramami, kosze na śmieci dymią, a zbłąkany przechodzień może stamtąd nie wyjść. Pytanie, co robią tam kobiety. Matki, córki, żony, dziewczyny? Czy nie zbyt często są ofiarami? Czy nie nadeszła pora bezkrwawej rewolucji kobiecej? Choćby parytetowej? Gołym okiem widać, że świat bodaj w połowie rządzony przez kobiety byłby spokojniejszy.

Z blogu Krystyny Kofty na portalu Onet.pl http://krystyna-kofta.blog.onet.pl/

Wydanie: 2011, 36/2011

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy