Zagadka amerykańskiego bombiarza

Zagadka amerykańskiego bombiarza

Czy gangster z Chicago był terrorystą Al Kaidy?

Komentatorzy ogłosili największy sukces w wojnie z terroryzmem od 11 września – tajne służby USA udaremniły spisek Al Kaidy, mający na celu skażenie radioaktywne Waszyngtonu. Gdyby „brudna bomba” rozerwała się w stolicy Stanów Zjednoczonych, następstwem byłaby śmierć setek ludzi, a przede wszystkim miliardowe straty ekonomiczne i masowa panika.
„Brudna” czy też „radiologiczna” bomba wypełniona jest konwencjonalnym ładunkiem wybuchowym, zmieszanym z materiałem promieniotwórczym, np. zubożonym uranem, cezem lub strontem.

Eksploduje tylko ładunek klasyczny,

jak dynamit lub trotyl, lecz siła wybuchu wyrzuca promieniotwórcze cząsteczki we wszystkie strony i teren, nawet w promieniu kilku kilometrów zostaje skażony.
Jeśli wierzyć słowom waszyngtońskich dygnitarzy, plan skonstruowania takiej bomby uknuł z ramienia Al Kaidy 32-letni Jose Padilla alias Abdullah Al Muhadżir, urodzony na Brooklynie w rodzinie portorykańskich imigrantów obywatel USA. Norma Leon, która wynajmowała rodzinie Padilla mieszkanie, wspomina: „To był miły chłopiec, który pomagał matce i szanował starszych”. Ale Jose miał dwa oblicza. Wcześnie wstąpił do gangu Latino Kings (Latynoscy królowie) grasującego na ulicach Chicago. Dumnie nosił barwy gangu, kradł i rabował. Przyłapany na kradzieży pączka, uderzył w twarz policjanta. W wieku 14 lat wziął udział w napadzie, w wyniku którego zginął młody Meksykanin, Elio Evangelista. Spędził wiele miesięcy w zakładach poprawczych. Także jako 20-latek trafił do więzienia, bo na stacji benzynowej na Florydzie strzelił do kierowcy, z którym się pokłócił. Odsiedział rok, kiedy odzyskał wolność, przeszedł w 1993 r. na islam i przybrał nowe imię. Do przyjęcia wiary Proroka skłoniła go żona, Amerykanka Cherie Stultz, z którą zresztą szybko się rozwiódł.
W 1998 r. wyprawił się na Bliski Wschód, w Egipcie znalazł nową żonę i dotarł aż do Afganistanu. Podobno w obozach Al Kaidy przeszedł terrorystyczne przeszkolenie. Bojownicy bin Ladena przyjęli go z otwartymi ramionami. Mieli nadzieję, że jako obywatel amerykański będzie mógł poruszać się bez przeszkód po terenie USA i zdoła dokonać zamachu. Podobno w końcu grudnia 2001 r. były gangster spotkał się z Abu Zubejdą, jednym z liderów Al Kaidy, który po tajemniczym zniknięciu bin Ladena stanął na czele terrorystycznej ośmiornicy. Al Mudżahir zaproponował, że przy użyciu „brudnej bomby”

dokona ataku w USA.

Plan przyjęto i bandyta z Chicago udał się do Lahore w Pakistanie, aby tam szukać w Internecie wskazówek dotyczących konstrukcji takiej broni. Tak przynajmniej zeznał Abu Zubejda, islamski terrorysta aresztowany w marcu w Pakistanie. Opowiedział m.in. o „promieniotwórczym spisku” i rozpoznał Jose Padillę na fotografii. Odtąd nad byłym gangsterem roztoczyli ścisły nadzór amerykańscy agenci działający w Pakistanie. Eks-Latino King odbył podróż lotniczą przez Egipt do Szwajcarii. Nie wiedział, że przez cały czas śledzą go agenci CIA. Na prośbę Amerykanów celnicy w Zurychu dokładnie „prześwietlili” podejrzanego pasażera, zwracając uwagę zwłaszcza na jego buty. Pamiętano bowiem, jak domniemany terrorysta Al Kaidy, obywatel brytyjski Richard Reid, usiłował 22 grudnia ubiegłego roku zniszczyć samolot lecący z Paryża do Miami, dokonując eksplozji ładunku wybuchowego ukrytego w podeszwie. Obuwie byłego „latynoskiego króla” okazało się jednak „czyste”. Jose Padilla aresztowany został 8 maja na lotnisku O’Hara w Chicago. O tym sukcesie poinformowano jednak dopiero miesiąc później. Prokurator generalny John Ashcroft przemówił aż z dalekiej Moskwy, gdzie przebywał z wizytą. Prezydent George W. Bush pogratulował służbom specjalnym czujności w obronie kraju. Media zaczęły kreślić scenariusze zagłady. „Jakie byłyby skutki ataku brudną bombą na Waszyngton?”, pyta „International Herald Tribune”. Gdyby ukryty w autobusie ładunek tony trotylu z domieszką radioaktywnego cezu-137 rozerwał się o godz. 10.30 na turystycznej alei National Mall przed Muzeum Lotnictwa i Kosmonautyki, w wyniku eksplozji zginęłyby setki osób, a jedna czwarta miasta oraz wody Potomaku zostałyby skażone radioaktywnie. Ratownicy mogliby pracować bardzo krótko, gdyż ich skafandry ochronne zostałyby również napromieniowane. Panika w mieście, uciekający ludzie tratujący się w metrze, przepełnione szpitale, prowizoryczna kostnica i tysiące osób, które także w tydzień po zamachu odmawiają podjęcia pracy w dystrykcie Kolumbia.
Eksperci podkreślają, że bomba radiologiczna jako broń wojskowa nie ma żadnego znaczenia, jednak jest znakomitym orężem dla terrorystów, ponieważ powoduje panikę na gigantyczną skalę. Kiedy jesienią ubiegłego roku niewykryty do dziś szaleniec rozsyłał pocztą zarazki wąglika, zatrwożeni Amerykanie wykupywali lekarstwa i maski przeciwgazowe. Po ataku „brudną bombą” setki tysięcy ludzi uciekłyby zapewne z zaatakowanego regionu, nawet gdyby skażenie było niewielkie. Życie ekonomiczne i społeczne na tym obszarze uległoby całkowitemu załamaniu. Jak twierdzi na łamach „Chicago Time-Sun” biolog i specjalista od promieniotwórczości, David Grdina, jeśli skażenie będzie poważne, koszty jego usunięcia mogą być wielokrotnie większe niż te, które pochłonęło odgruzowanie ruin World Trade Center.
Specjaliści ostrzegają, że atak z użyciem „brudnej broni” jest tylko kwestią czasu. Niemniej jednak wydaje się, że tym razem administracja Busha wyolbrzymiła, ze względów propagandowych, zagrożenie ze strony „brudnego bombiarza”. Były bandyta z Chicago

nie został postawiony przed sądem cywilnym.

Władze uznały go za „wrogiego kombatanta” i osadziły w specjalnym więzieniu marynarki wojennej na okręcie w Charleston. „Wrogi kombatant” może być przetrzymywany bez formalnego oskarżenia czy wyroku praktycznie w nieskończoność. „New York Times” przypuszcza, że być może władze nie mają przeciwko Jose Padilli poważnych dowodów, które mogłyby przekonać sąd. Podejrzany z całą pewnością popełnił jedynie to przestępstwo, że miał przy sobie ponad 10,5 tys. dol., z czego tylko 8 tys. zgłosił w deklaracji celnej. Przy domniemanym „brudnym bombiarzu” nie znaleziono żadnych planów, o materiałach radioaktywnych nie wspominając. Obecnie władze USA przyznają, że Al Muhadżir był zwiadowcą, który miał tylko rozpoznać sytuację i wrócić do Pakistanu. Amerykańskie organizacje praw człowieka oskarżają władze o pozbawienie praw konstytucyjnych obywatela USA, który w swym obecnym położeniu nie może nawet spotkać się z adwokatem.
Zdemaskowanie niebezpiecznego spisku właśnie teraz korzystne jest dla rządu federalnego. CIA i FBI muszą odpierać lawinę oskarżeń, że poprzez serię karygodnych zaniedbań dopuściły do tragedii 11 września. Jesienią Kongres podejmie dochodzenie w tej sprawie, także jesienią odbędą się wybory, które zdecydują, czy Republikanie utrzymają swą minimalną przewagę w legislatywie. Uświadomienie narodowi, że wojna z terroryzmem wciąż trwa, że służby specjalne tym razem działały zgodnie i sprawnie, znacznie wzmocni pozycję prezydenta Busha. W obliczu radioaktywnego zagrożenia także Demokraci nie odważą się zbyt ostro krytykować gospodarza Białego Domu i jego planów utworzenia superdepartamentu ds. bezpieczeństwa wewnętrznego. Być może, administracja Busha pragnie też przygotować społeczeństwo na „prewencyjną” wojnę z Irakiem, który dysponuje bronią masowej zagłady. George Bush zapowiedział już, że Stany Zjednoczone nie będą czekać na atak taką bronią, lecz w razie konieczności pierwsze zadadzą cios.
Nie ulega kwestii, że terroryzm wciąż pozostaje ogromnym zagrożeniem, zaś były gangster z Chicago wszedł w zbrodnicze konszachty z Al Kaidą. W spektakularnej sprawie „brudnego bombiarza” wiele pozostaje jednak do wyjaśnienia.


Piąta kolumna terroryzmu
Jose Padilla jest już trzecim obywatelem USA przetrzymywanym na terenie Stanów Zjednoczonych z powodu związków z Al Kaidą. 21-letni John Walker Lindh, „amerykański talib” aresztowany w Afganistanie, oczekuje na proces w Wirginii. Jest oskarżony o udzielanie pomocy talibom i Al Kaidzie oraz spiskowanie w celu mordowania obywateli USA. Grozi mu dożywocie. W więzieniu marynarki wojennej w Norfolk siedzi 22-letni Yasser Essam Hamdi, urodzony w USA posiadacz amerykańskiego paszportu. Hamdi wychował się w Arabii Saudyjskiej i dostał się do niewoli w Afganistanie, gdy walczył w szeregach talibów.
Ostatnio władze Pakistanu poinformowały o aresztowaniu co najmniej sześciu osób „pochodzenia amerykańskiego”, domniemanych terrorystów, których przekazano władzom USA. Społeczeństwo Stanów Zjednoczonych z coraz większym niepokojem przyjmuje fakt, że tak liczni Amerykanie przeszli pod sztandary fanatycznych bojowników „świętej wojny”. Media ostrzegają już przed „piątą kolumną terroryzmu” we własnym kraju.

 

Wydanie: 2002, 24/2002

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy