Zagadka godna Sherlocka

Zagadka godna Sherlocka

Sir Arthur Conan Doyle prawdopodobnie nie napisał „Psa Baskerville’ów”, ale przyczynił się do śmierci prawdziwego autora powieści

Oskarżyciele Conan Doyle’a, wśród których jest toksykolog i były policjant, twierdzą, że po prawie 100 latach w zwłokach dziennikarza Bertrama Fletchera Robinsona wciąż znajdują się ślady trującego laudanum – nalewki z opium. Fletcher Robinson był wydawcą „Daily Express” i jednym z pierwszych brytyjskich korespondentów wojennych. Psycholog Rodger Garrick-Steele utrzymuje, że właśnie on stworzył znaczną część „Psa Baskerville’ów”. Ale to słynny autor przygód Sherlocka Holmesa jako jedyny podpisał się pod wspólnym dziełem i zainkasował królewskie honorarium. Fletcher Robinson otrzymał tylko podziękowanie w pierwszym wydaniu powieści o tajemnicy upiornego psa: „Ta historia zawdzięcza swój początek mojemu przyjacielowi, Mr Fletcherowi Robinsonowi, który pomógł mi zarówno w sprawie całej fabuły, jak i lokalnych szczegółów. ACD”. W późniejszych wydaniach to podziękowanie staje się coraz skromniejsze, aż w końcu znika. Garrick-Steele przed 16 laty kupił Park Hill House, dawną posiadłość Robinsona Fletchera w małej wiosce Ipplepen na skraju wielkich pustaci i mokradeł Dartmoor w hrabstwie Devon i od tego czasu prowadził badania na temat genezy „Psa Baskerville’ów”. Ich owocem stała się książka „House of the Baskervilles”. Autor przytacza w niej „dowody”, że Conan Doyle, w obawie, że jego plagiat zostanie wykryty, nakłonił żonę Robinsona Fletchera, aby za pomocą laudanum wyprawiła małżonka na tamten świat. Twórca Sherlocka Holmesa dokonał tego bez trudu, Gladys bowiem była jego kochanką. Ponadto Conan Doyle jako lekarz znał się na truciznach. Gladys nadaremnie pragnęła mieć dzieci, obwiniała męża o bezpłodność, nie miała więc skrupułów, demaskuje Garrick-Steele

motywy domniemanej zbrodni

sprzed prawie stulecia. To tylko przypuszczenia, faktem jest jednak, że Robinson Fletcher odegrał w powstaniu jednej z najsłynniejszych powieści detektywistycznych wszech czasów rolę niebagatelną. Był dobrym przyjacielem Conan Doyle’a. W marcu 1901 r. obaj dżentelmeni udali się do Cromer w hrabstwie Norfolk, aby pograć w golfa. Burzliwe sztormy uniemożliwiły wkrótce tę rozrywkę. Panowie zaszyli się w hotelu Royal Links, gdzie wieczorem opowiadali sobie niesamowite historie.
Robinson Fletcher przypomniał legendę o widmowym psie z Norfolk, zwanym Black Shuck, potworze z ognistymi ślepiami, wielkim jak cielę. Każdego, kto spotkał tę bestię, czekała rychła śmierć. Druhowie natychmiast uznali, że to wspaniały pomysł na powieść. Conan Doyle listownie poinformował matkę, że napisze ją wspólnie z Robinsonem Fletcherem, a będzie to „prawdziwa groza”. Kiedy dżentelmeni wspólnie ustalili fabułę, pozostawało jeszcze znaleźć odpowiednio mroczne miejsce akcji. Dziennikarz zaprosił więc pisarza do Park Hill House. Wspólnie zwiedzali dzikie, odludne Dartmoor. Prawdopodobnie Fletcher Robinson opowiedział przyjacielowi jeszcze jedną mroczną legendę – o okrutnym sir Richardzie Cabellu, dziedzicu z Brook Manor, który zabił żonę i zaprzedał duszę szatanowi, a w końcu został porwany do piekieł przez watahę ogromnych psów. Grób zmarłego w 1677 r. Richarda Cabella wciąż znajduje się na przykościelnym cmentarzu w Buckfast. To osobliwy zamknięty pomnik-mauzoleum, otoczony żelaznym ogrodzeniem, jakoby z tej przyczyny, aby dziedzic nie mógł wyruszyć na łowy ze swą diabelską sforą. Przyjaciele jeździli bryczką, którą powoził Harry Baskerville, woźnica Fletchera Robinsona. Prawdopodobnie Conan Doyle wykorzystał jego nazwisko w powieści o zagadce straszliwego psa. W 1959 r. sędziwy Harry Baskerville na krótko przed śmiercią powiedział w wywiadzie radiowym, że to Fletcher Robinson jako pierwszy napisał opowiadanie na ten temat. Nosiło ono tytuł „An Adventure on Dartmoor” („Przygoda w Dartmoor”).
Ostatecznie jednak „Pies Baskerville’ów” ukazał się jako dzieło wyłącznie Conan Doyle’a. Można tylko przypuszczać, dlatego tak się stało. Początkowo miała to być powieść bez Sherlocka Holmesa. Słynny autor nie lubił swojego detektywa, wolał pisać powieści historyczne. Conan Doyle

uśmiercił Sherlocka w 1893 r.

w opowiadaniu „The Adventure of the Final Problem”. Czytelnicy byli niepocieszeni, a wydawcy wywierali na pisarza coraz większą presję, aby reaktywował uwielbianego przez miliony bohatera. Jak się wydaje, Conan Doyle, skuszony sowitym honorarium, postanowił wprowadzić Sherlocka do fabuły „Psa Baskerville’ów”. Ale w tej sytuacji dla mało znanego Fletchera Robinsona nie było już miejsca. Prawdopodobnie wydawcy uznali, że umieszczenie go jako współautora tylko zaszkodzi książce.
W sierpniu 1901 r. powieść „Pies Baskerville’ów” zaczął drukować w odcinkach magazyn „The Strand”. Uznana za genialną stała się od razu absolutną sensacją. Przed redakcją „The Strand” ustawiały się kilometrowe kolejki, w których walczono o miejsca. Magazyn zdobył 30 tys. nowych czytelników. Król Edward VII nadał Conan Doyle’owi tytuł szlachecki. Garrick-Steele uważa, że w tej sytuacji oskarżenia o plagiat oznaczałyby dla słynnego pisarza śmierć cywilną. Zwłaszcza że niektórzy podejrzewali nieuczciwą grę. Ktoś przysłał do pałacu Buckingham paczkę zaadresowaną do „Sir Sherlocka Holmesa”, pełną brudnych koszul. W wiktoriańskiej Anglii oznaczało to zniewagę.
Czy Conan Doyle postanowił się pozbyć niebezpiecznego świadka? Bertram Fletcher Robinson zmarł niespodziewanie 21 stycznia 1907 r. w Londynie w wieku zaledwie 36 lat. Nie sposób zaprzeczyć, że była to śmierć tajemnicza.
Chodziły pogłoski, że badał jakąś egipską mumię i padł ofiarą klątwy faraona. W każdym razie Gladys wezwała lekarza dopiero po zgonie. Zapewniła, że mąż chorował na tyfus przez 22 dni i ona go pielęgnowała. Doktor przyjął te wyjaśnienia za dobrą monetę i wypisał tyfus jako przyczynę śmierci. Ale nikt z otoczenia Fletchera Robinsona się nie zaraził. Ciało wysłano zaś zatłoczonym pociągiem na pogrzeb do Ipplepen, aczkolwiek zwłoki zmarłych na tyfus poddawane były zazwyczaj kremacji. Gladys nie wzięła udziału w pogrzebie, przyjaciółce zaś opowiedziała, że mąż jej uległ zatruciu pokarmowemu we Francji i walczył ze śmiercią przez dni osiem. Garrick-Steele i jego zwolennicy wystąpili do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i diecezji Exeter

z wnioskiem o zgodę na ekshumację zwłok

Fletchera Robinsona, pochowanego na cmentarzu przy kościele św. Andrzeja w Ipplepen. Rada parafialna na razie odmawia w obawie przed medialnym rozgłosem. Ale nawet jeśli oskarżyciele Conan Doyle’a osiągną cel i znajdą ślady laudanum przy korzonkach włosów zmarłego, nie będzie to ostatecznym dowodem winy twórcy Sherlocka Holmesa. Gladys mogła przecież uśmiercić męża „samodzielnie” w wyniku licznych kłótni i nieporozumień rodzinnych. Obrońcy Conan Doyle’a, jak Heather Owen z londyńskiego Towarzystwa Sherlocka Holmesa, uważają zresztą zarzuty pod adresem pisarza za „absolutny nonsens”. Ich zdaniem, autor zaczerpnął motyw piekielnego psa z legend walijskich, które po prostu przeczytał w przewodniku. Fletcher Robinson był zaś trzeciorzędnym twórcą, takie arcydzieło jak „Pies Baskerville’ów” nie mogło wyjść spod jego pióra. Wątpliwości jednak pozostają. Jak stwierdził amerykański dziennik „Los Angeles Times”, mamy do czynienia z zagadką, która mogłaby zaintrygować samego Sherlocka Holmesa.

 

Wydanie: 2005, 33/2005

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy