Zagadka plam na Słońcu

Zagadka plam na Słońcu

Czy efekt cieplarniany rzeczywiście istnieje?

Nieortodoksyjni klimatolodzy podają w wątpliwość teorię „efektu cieplarnianego”, łamiąc tabu i rzucając wyzwanie politykom.
Temperatura atmosfery ziemskiej wzrasta od trzech dziesięcioleci. Według powszechnej opinii, winę za to ponosi człowiek, emitujący do atmosfery gigantyczne ilości gazów cieplarnianych. Walka ze spowodowanym przez ludzkość efektem cieplarnianym stała się jednym z głównych punktów programu Unii Europejskiej.
Tymczasem sprawa nie jest tak jednoznaczna. Coraz więcej specjalistów łamie swoiste naukowe tabu, twierdząc, że to wcale

nie człowiek ogrzewa atmosferę.

Odpowiedzialność za globalny wzrost temperatur ponosi Słońce, działające jak gigantyczny motor, napędzający klimatyczną maszynerię. Nie świeci jednostajnie jak żarówka, lecz zmienia swą aktywność w tajemniczych cyklach, zazwyczaj 22-letnich (aczkolwiek nie są one regularne). Na powierzchni naszej gwiazdy dochodzi do gigantycznych erupcji, widocznych jako plamy słoneczne. Gdy Słońce staje się bardziej aktywne, zwiększa się promieniowanie kosmiczne i słoneczne, a także wiatr słoneczny – strumień gazów wyrzucanych przez naszą gwiazdę. Wiatr słoneczny ma wpływ na powstawanie chmur – kiedy powłoka chmur jest mniejsza, więcej energii słonecznej dociera do ziemskiej atmosfery. Promieniowanie ultrafioletowe z erupcji słonecznych powoduje tworzenie się

ogromnych ilości ozonu

w stratosferze (warstwie atmosfery na wysokości od 12 do 50 km). Pod wpływem ozonu stratosfera ogrzewa się, co ma wpływ na powłokę chmur i wiatry. Na razie wiele zachodzących w niej procesów pozostaje tajemnicą, gdyż nawet najpotężniejsze komputery analizują zjawiska atmosferyczne tylko do wysokości 12 km, tymczasem badania powinny sięgnąć 10 razy wyżej.
Nieortodoksyjni naukowcy zwracają uwagę na bezsporny fakt, że zawartość dwutlenku węgla w atmosferze zwiększa się systematycznie od końca XIX wieku. Globalne temperatury nie wzrastały jednak równolegle, co więcej, od 1940 roku zaczęły nawet spadać. Dopiero od mniej więcej 1970 roku systematycznie robi się cieplej – wtedy właśnie rozpoczął się nowy, gwałtowny wzrost aktywności słonecznej. Profesor Eigil Friis-Chris-tensen z Duńskiego Instytutu Meteorologicznego przeprowadził analizy lodu na Grenlandii, co pozwoliło prześledzić zmiany klimatyczne w ciągu ostatnich 3800 lat. Duński badacz doszedł do wniosku, że „ocieplanie się klimatu przynajmniej do chwili obecnej spowodowane zostało przez aktywność Słońca, a człowiek nie ma z tym nic wspólnego”. Amerykański paleoklimatolog, David Hodell, jest pewien, że długotrwała susza, będąca następstwem wzrostu aktywności solarnej, spowodowała w latach 750-850 upadek kultury Majów. „Posuchy i erupcje słoneczne przebiegały tak równolegle, że nie można mówić o przypadku”, twierdzi Hodell. Wykrył on zmiany klimatyczne z przeszłości, analizując warstwy mułu, które zgromadziły się przez wieki na dnie jeziora Chichancanab na Półwyspie Jukatan. Mimo tych ustaleń niektórzy naukowcy obawiają się wyciągać zbyt daleko idące wnioski. „Wpływ Słońca jest tematem tabu. Kiedy o tym mówimy, natychmiast jesteśmy oskarżani o to, że sprzeciwiamy się oszczędzaniu energii”, żali się Karin Labitzke, specjalistka od stratosfery z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.
Brytyjski dziennikarz, Nigel Calder, autor książki „Szalone Słońce”, uważa, że mówienie o efekcie cieplarnianym

przypomina wróżenie
z fusów.

Calder bezlitośnie wyszydza wciąż zmieniające się przewidywania Panelu ONZ ds. Zmian Klimatycznych (IPPC). Eksperci IPPC zapowiadali np. w 1990 roku, że poziom mórz w XXI wieku wzrośnie o 65 cm, raport z 1995 roku przewidywał już tylko 50 cm. Brytyjski publicysta uważa, że naukowcy wysuwają „fałszywą” teorię efektu cieplarnianego, aby spełnić oczekiwania zapewniających im pensje polityków.
Polemiki trwają, jednak podkreślić należy, że większość zwolenników „teorii słonecznej” popiera ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. Chodzi jednak nie o ratowanie klimatu, lecz o oszczędzanie energii.


Bliźniaki i nowotwory
Bliźnięta chorują na nowotwory o 20% rzadziej niż inni ludzie. Fakt ten wykryli naukowcy z Oksfordu, którzy przeanalizowali karty chorobowe 13 tysięcy bliźniąt. Być może są one bardziej odporne na nowotwory, ponieważ ciąża bliźniacza jest zazwyczaj krótsza.

Korzenie małżeńskich kłopotów
Problemy, które powodują rozpad małżeństwa, nie pojawiają się nagle, lecz stanowią kontynuację kłopotów istniejących już na początku znajomości. Do takiego wniosku doszli psychologowie z uniwersytetu stanu Teksas. Przez 13 lat analizowali pożycie małżeńskie 168 par. Okazało się, że małżeństwa, w których jedna ze stron miała wątpliwości co do słuszności podjętego wyboru już podczas wesela, najczęściej kończyły się rozwodem. Wyniki badań zostały omówione na łamach fachowego magazynu „Current Directions in Psychological Science”.

Strach w Japonii
Japoński Instytut Geograficzny bije na alarm – już wkrótce może dojść do niszczycielskiego trzęsienia ziemi. Jego ofiarą padnie czwarte co do wielkości miasto kraju – Nagoja – liczące 2,2 mln mieszkańców. Płyta tektoniczna, znajdująca się pod tym miastem, zaczęła nagle przesuwać się na południe. Następstwem kataklizmu mogą stać się ogromne fale morskie, tsunami, które spustoszą dziesiątki kilometrów wybrzeża i spowodują tysiące ofiar.

Średniowieczna Ebola?
Słynna „czarna śmierć”, która w XIV wieku pozbawiła życia jedną czwartą ludności Europy, to nie dżuma spowodowana przez bakterie, lecz gorączka krwotoczna, wywołana przez wirus podobny do złowrogiej afrykańskiej Eboli. Do takiego wniosku doszli brytyjscy epidemiolodzy z uniwersytetu w Liverpoolu. Argumentują oni, że „czarną śmierć” powstrzymywało poddawanie ludzi kwarantannie. Jest to możliwe w przypadku chorób wywołanych przez wirusy, ale nie przez bakterie.

Wydanie: 2001, 32/2001

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy