Zagłada Zamojszczyzny

Zagłada Zamojszczyzny

Niemcy wysiedlili około 110 tys. Polaków z 297 wsi, niemal 4,5 tys. dzieci wywieziono do Rzeszy, aby je zgermanizować

„Zawada pod Zamościem. 5 grudnia 1942 r. o trzeciej nad ranem Niemcy otoczyli wioskę. Trzask wyłamywanych drzwi i ujadanie psów, wrzask gestapowców. W kilka minut wszyscy musieli opuścić domy. Zebrano nas na placu przy kościele w Wielączy (nasz dom był bliżej kościoła), skąd podwodami (wozami konnymi) zawieziono nas do Zamościa. W obozie przejściowym, przeznaczonym dla tysiąca osób, było nas kilkanaście tysięcy. Nędzne, drewniane baraki bez podłóg, niektóre nawet bez prycz. Na zewnątrz trzaskający mróz, wewnątrz błoto po kolana. Straszliwy głód. Badania rasowe, selekcja, oddzielanie dzieci od rodziców. Ja mam śniadą cerę, uznano więc mnie za Cygana. Razem z trzyletnią, bardzo chorą siostrą Grażyną trafiłem do najgorszej grupy. Byli tam tylko dzieci i starcy. Te dzieci nie nadawały się do germanizacji, a starcy do pracy. Ich przeznaczeniem, wcześniej czy później, miała być śmierć” – tak po kilkudziesięciu latach wspominał początek akcji wysiedleńczej na Zamojszczyźnie 10-letni wówczas Zdzisław Wróbel1.

28 listopada 2017 r. przypada 75. rocznica rozpoczęcia wysiedleń Polaków z Zamojszczyzny. Ten region – na który składają się powiaty biłgorajski, hrubieszowski, tomaszowski i zamojski – znajdował się w II RP na pograniczu Polski centralnej (Lubelszczyzny) i Kresów Wschodnich (Wołynia). Zapoczątkowana w listopadzie 1942 r. przez niemiecki aparat okupacyjny eksterminacja Polaków na Zamojszczyźnie była kontynuowana w latach 1943-1944 przez Ukraińską Powstańczą Armię, która przybyła tam w pościgu za Polakami uciekającymi przed ludobójczą czystką na Wołyniu.

Generalny Plan Wschodni

Niemiecka akcja wysiedleńcza na Zamojszczyźnie została podjęta w ramach realizacji Generalnego Planu Wschodniego (Generalplan Ost, GPO). Był to plan osiedleńczy i germanizacyjny Europy Środkowej i Wschodniej opracowany w 1941 r. w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy pod kierownictwem Heinricha Himmlera. Jego podstawę stanowiła nazistowska koncepcja zdobycia „przestrzeni życiowej” na wschodzie, rzekomo należącej się niemieckiej „rasie panów”.

Teren objęty planem rozciągał się na wschód od granic III Rzeszy z 1939 r. – tj. od linii jeziora Ładoga na północy do Morza Czarnego na południu. W tym celu zamierzano wysiedlić i wyniszczyć większość zamieszkującej te ziemie ludności słowiańskiej (ok. 51 mln), a na jej miejsce osiedlić Niemców z Rzeszy, państw satelickich i okupowanych przez Niemcy. W ciągu pierwszych 10 lat planowano osiedlić 4 mln Niemców, potem kolejne 6 mln.

GPO przewidywał także eksterminację 5-6 mln Żydów mieszkających w Europie Środkowo-Wschodniej, głównie na ziemiach polskich. Dalekosiężnym celem GPO było ustanowienie nowego ładu w Europie, na który miały się składać hegemonia III Rzeszy od Atlantyku po Ural oraz uśmiercenie Żydów i większości Słowian.

W stosunku do Rosjan autorzy GPO zalecali biologiczne unicestwienie metodą wstrzymania przyrostu naturalnego. Polacy mieli być w większości (80-85%) eksterminowani bądź wysiedleni na Syberię Zachodnią, z wyjątkiem 3-4,8 mln, które miały pozostać jako niewolnicza siła robocza. Wysiedleniem lub wyniszczeniem zamierzano też objąć 50% Czechów, 65% Ukraińców i 75% Białorusinów.

GPO składał się z kilkunastu dużych i kilkudziesięciu mniejszych planów. Podzielono je na dwie fazy: tzw. Mały Plan na okres wojny oraz Duży Plan, który miał być realizowany przez 30 lat po jej zakończeniu. W czerwcu 1942 r. w otoczeniu Himmlera podjęto jednak decyzję o rozpoczęciu realizacji Dużego Planu jeszcze podczas wojny. Pierwszą fazą miało być wysiedlenie 110 tys. Polaków z Zamojszczyzny oraz tzw. ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej w Generalnym Gubernatorstwie (akcja „Reinhardt”).

Akcja wysiedleńcza

20 lipca 1941 r. przybyły do Zamościa Heinrich Himmler wydał polecenie utworzenia na Zamojszczyźnie Niemieckiego Okręgu Osiedleńczego. Sam Zamość miał zostać przemianowany na Himmlerstadt. Ponieważ jednak swojego miasta nie miał jeszcze  Hitler, nazwy nie zmieniono.

W listopadzie 1941 r. niemiecki aparat terroru przeprowadził na Zamojszczyźnie ograniczoną akcję wysiedleńczą, której celem było zbadanie reakcji polskiego społeczeństwa. Przy współudziale kolonistów niemieckich z miejscowości Brody Duże (gmina Szczebrzeszyn) wysiedlono wówczas 2098 Polaków z sześciu podzamojskich wsi. Początkowo przetrzymywano ich w koszarach w Zamościu, a następnie przewieziono do sześciu nadbużańskich wsi w gminie Dubienka. Na miejsce wysiedlonych Polaków sprowadzono Niemców z Besarabii. Właściwa akcja wysiedleńcza rozpoczęła się rok później.

12 listopada 1942 r. Himmler wydał rozporządzenie nr 17 C, które wyznaczało obszar powiatów biłgorajskiego, hrubieszowskiego, tomaszowskiego i zamojskiego jako tzw. pierwszy obszar osadniczy w Generalnym Gubernatorstwie. Realizację zadania powierzono dowódcy SS i policji w dystrykcie lubelskim, którym był SS-Obergruppenführer Odilo Globocnik. Akcja wysiedleńcza objęła 100-110 tys. Polaków, w tym 30 tys. dzieci. Na ich miejsce zamierzano osiedlić 60 tys. Niemców.

Pierwsze wysiedlenia nastąpiły w nocy z 27 na 28 listopada 1942 r. w Skierbieszowie (pow. Zamość). Wysiedlanym Polakom zezwalano tylko na zabranie bagażu podręcznego do 30 kg. Brutalnie rozdzielano rodziny i odbierano matkom dzieci. Wysiedleńców umieszczono w obozach przejściowych w Zamościu i Zwierzyńcu. Tragiczne warunki panujące w obozie w Zamościu zapamiętała m.in. 10-letnia wówczas Adela Pypa: „Z braku miejsca ulokowano nas na środku baraku, gdzie było dużo błota. Zorientowałam się, że bardzo dużo osób umiera. Śmierć była zjawiskiem rozplanowanego dnia. Z rana ludzie dawali znać blokowemu, ile osób zmarło. Jedzenie było bardzo skromne i niewystarczające. Ciągle byliśmy głodni. Rano czarna kawa, jeden bochenek chleba z dodatkiem trocin. Na obiad zupa ze zgniłek brukwi oraz »specjalny dodatek« – wszy, które się utopiły. Na kolację czarna kawa”2.

Stanisław Czarnecki, zatrudniony w tym obozie jako furman, relacjonował, że codziennie wywożono z obozu „ok. 30 trupów dzieci, które były chowane na cmentarzu bez trumien. Gdy była zaś ciemna noc, bez względu na pogodę, wywoziliśmy dzieci same bez rodziców i bez starszych osób do pociągu, który stał koło rampy buraczanej”3. Dzieci te trafiały prawdopodobnie do ośrodków germanizacyjnych w Rzeszy.

Internowanych w obozach przejściowych podzielono na cztery kategorie: osoby przeznaczone do „ponownego zniemczenia” kierowano do specjalnego obozu w Łodzi na dalsze badania rasowe; tych, których uznano za zdolnych do pracy przymusowej wysyłano do Rzeszy lub na Wschód; osoby powyżej 60 lat niezdolne do pracy i odebrane rodzicom dzieci do lat 14 kierowano do tzw. wiosek rentowych w powiatach garwolińskim, mińskim, siedleckim i sokołowskim, czwartą grupą byli ludzie przeznaczeni do eksterminacji w KL Auschwitz i KL Lublin (Majdanek).

Do KL Auschwitz deportowano z Zamojszczyzny ok. 1,3 tys. Polaków, których zarejestrowano jako więźniów. 80% z nich zginęło. Wedle niektórych relacji do obozu tego przybywały również transporty z wysiedleńcami z Zamojszczyzny, których nie rejestrowano jako więźniów, ale zabijano w komorach gazowych tak samo jak transporty żydowskie. Przekazy te jednak nie znajdują potwierdzenia w innych źródłach.

Zofia Bratro – polska więźniarka polityczna nr 27 182 – zapamiętała, że wśród przywiezionych do Auschwitz z Zamojszczyzny „było dużo kobiet starych, kaleki i dziewczęta. Były to kobiety wiejskie. Niektóre z nich po raz pierwszy jechały pociągiem, po raz pierwszy zetknęły się z esesmanami, z obozem koncentracyjnym. Nie mogły w żaden sposób zrozumieć tego, co je spotkało, nie umiały się dostosować do życia obozowego. (…) Całymi godzinami siedziały na kojach i rozpaczały, rozmawiając o kurach, gęsiach, krowach i pozostawionym gospodarstwie. Nie posiadały żadnej odporności, ani psychicznej, ani fizycznej. Ginęły jak muchy”4.

Matki z dziećmi i nieletnich do 14. roku życia esesmani zabijali zastrzykami fenolu. Obóz przeżyło tylko pięciu chłopców i 41 dziewczynek.

W gronie wysiedleńców z Zamojszczyzny osadzonych w obozie koncentracyjnym na Majdanku był m.in. dziewięcioletni Władysław Obirek. Tak zapamiętał pobyt w obozie: „Zanim nas wprowadzili do środka obozu, odbyło się oddzielanie kobiet od mężczyzn. Jęk, lament. Niemcy szczuli nas psami. (…) Cała nasza rodzina musiała się zmieścić na jednej pryczy. Ludzie leżeli też na ziemi. Wszędzie wszy, pluskwy. Kubeł na nieczystości zapełnił się w 20 min. Potem jego zawartość się wylała”. Rodzina Obirków miała jednak szczęście, ponieważ została zwolniona z obozu 10 sierpnia 1943 r. w wyniku akcji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Zwolniono wtedy z Majdanka 85 rodzin wysiedleńców z Zamojszczyzny. „Moja mama ważyła tylko 25 kg, ja miałem tyfus”, wspomina Władysław Obirek5.

Do marca 1943 r. wysiedlono ok. 51 tys. Polaków. Na ich miejsce przybyło 9 tys. kolonistów niemieckich z Besarabii i Ukrainy oraz dalszych 4 tys. do końca 1943 r. Wśród kolonistów byli m.in. rodzice późniejszego prezydenta Niemiec Horsta Köhlera, który urodził się w Skierbieszowie 22 lutego 1943 r. Na miejsce 15 tys. Polaków wysiedlonych z 63 wsi powiatu hrubieszowskiego przesiedlono też ok. 7 tys. Ukraińców z powiatu zamojskiego w ramach realizowanej od połowy stycznia do marca 1943 r. Ukraineraktion. Jej celem miało być stworzenie „pasa ochronnego” z ludności ukraińskiej, który osłaniałby kolonie niemieckie przed atakami polskiej partyzantki. Według hitlerowców Ukraińcy świetnie nadawali się do tej roli ze względu na ich wrogość do Polaków. W dalszych niemieckich planach także pobyt Ukraińców na Zamojszczyźnie miał być czasowy.

Na ratunek wysiedleńcom z Zamojszczyzny w miarę możliwości pośpieszyło społeczeństwo polskie z tych regionów okupowanego kraju, do których kierowano wysiedlanych. Próbowano ratować przede wszystkim dzieci, bo ich los był najtragiczniejszy. Zdzisław Wróbel opisał to następująco: „Kiedy 1 lutego pociąg wjechał na stację w Siedlcach, na peronie ułożono ponad 20 ciał. Zapamiętałem ten ogromny tłum. Ludzie dowiedzieli się, że przyjedzie pociąg z »dziećmi z Zamojszczyzny« i przyszli nas ratować… Było wiele pielęgniarek, lekarzy, kolejarzy i cywilów. Panował nieopisany bałagan. Ktoś poczęstował mnie zupą. Nigdy wcześniej i nigdy później zwykła zupa tak wspaniale mi nie smakowała. Tamtego dnia po raz ostatni widziałem Grażynkę żywą, prosto z dworca trafiła do szpitala. Mnie wraz z innymi umieszczono w gmachu RGO (Rady Głównej Opiekuńczej), skąd po kilku dniach zabrała mnie jakaś kobieta. Była to dość tęga pani o miłym, ciepłym uśmiechu. Wyciągnęła do mnie rękę i zapytała, czy nie zechciałbym z nią pójść. Chciałem. Nie miałem wyboru. Mąż tej kobiety był zdunem, w domu było kilkoro dzieci”6.

Dzieci z transportów kierowanych do Rzeszy były wykupywane od konwojentów niemieckich m.in. przez mieszkańców Warszawy. Warszawiacy zorganizowali też akcję dożywiania.

Powstanie zamojskie

Wysiedlenia Polaków zostały przerwane w marcu 1943 r. na skutek spontanicznego i zorganizowanego oporu stawianego przez miejscową ludność oraz partyzantkę Batalionów Chłopskich, wspartą później przez Gwardię Ludową i Armię Krajową. Już w połowie grudnia 1942 r. na Zamojszczyznę przybył komendant główny BCh Franciszek Kamiński. Po naradzie z miejscowym kierownictwem Batalionów wydał rozkaz koncentracji sił partyzanckich BCh w Puszczy Solskiej i rozpoczęcia kontrataku. Zaczął się on 30 grudnia 1942 r. starciem pod Wojdą (pow. Zamość) pomiędzy niemieckim batalionem do zadań specjalnych a odziałem BCh ppor. Jerzego Mary-Meÿera, wspartym przez oddział partyzantów radzieckich Wasyla Wołodina. Było to pierwsze w historii II wojny światowej starcie partyzanckie o charakterze bitwy.

Największa bitwa powstania zamojskiego została stoczona 1 lutego 1943 r. pod Zaborecznem (pow. Tomaszów Lubelski) – ok. 250 partyzantów BCh pod dowództwem kpt. Franciszka Bartłomowicza rozgromiło w zasadzce 1. Zmechanizowany Batalion Żandarmerii, liczący ok. 600 ludzi. Straty niemieckie wyniosły ponad 100 zabitych i nieznaną liczbę rannych przy stratach polskich wynoszących jednego zabitego i dwóch rannych. Po tej klęsce dowódca rozbitego batalionu niemieckiego mjr Ernst Schwieger użył jako pierwszy określenia powstanie zamojskie do nazwania akcji polskiej partyzantki przeciwdziałającej wysiedleniom. Klęska Niemców pod Zaborecznem spowodowała wstrzymanie wysiedleń na cztery miesiące.

Powstanie zamojskie było dziełem głównie Batalionów Chłopskich – dzisiaj marginalizowanych przez państwową politykę historyczną. Nasuwa się pytanie, dlaczego w obronie Zamojszczyzny nie wzięły udziału gloryfikowane obecnie Narodowe Siły Zbrojne, które pewien publicysta uważa za podobno drugą co do wielkości i najlepiej zorganizowaną formację zbrojną polskiego podziemia.

W celu stłumienia polskiego oporu od 23 czerwca do 15 sierpnia 1943 r. Niemcy przeprowadzili operację „Werwolf” („Wilkołak”), do której zaangażowano duże siły policji, żandarmerii, SS, 10 tys. żołnierzy Wehrmachtu oraz ukraińską policję pomocniczą. Ta ostatnia była formacją kolaboracyjną złożoną z Ukraińców, przeważnie nacjonalistów, działającą na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Została powołana na mocy zarządzenia generalnego gubernatora Hansa Franka z 17 grudnia 1939 r.

W rezultacie operacji „Werwolf” wysiedlono ze 171 wsi ponad 60 tys. Polaków, których umieszczono w obozach przejściowych w Zamościu, Zwierzyńcu i Budzyniu. Większość trafiła na roboty przymusowe do Rzeszy, a pozostali na Majdanek, gdzie zginęło ok. 1 tys. osób. W ramach operacji formacje niemieckie wspierane przez ukraińską policję pomocniczą przeprowadziły pacyfikacje i egzekucje w ok. 100 miejscowościach. Prawie 8 tys. aresztowanych wówczas Polaków zamordowano w Rotundzie Zamojskiej – specjalnym więzieniu gestapo.

Jeszcze przed rozpoczęciem operacji „Werwolf” doszło 1 czerwca 1943 r. do zagłady wsi Sochy w gminie Zwierzyniec (pow. Zamość). Zbrodni tej dokonali żołnierze Wehrmachtu przy współudziale lotnictwa niemieckiego. Ogółem zamordowanych zostało ok. 200 osób (po ekshumacji zidentyfikowano 88 mężczyzn, 45 dzieci i 52 kobiety). Ocalał tylko jeden dom. Resztę spalono i zburzono. Sochy, obok Michniowa na Kielecczyźnie, czeskich Lidic i francuskiego Oradour-sur-Glane, zaliczane są do najważniejszych symboli niemieckiego barbarzyństwa podczas II wojny światowej.

W drugiej połowie 1943 r. i pierwszej połowie 1944 r. na Zamojszczyźnie zbrodniczą akcję prowadziła Ukraińska Powstańcza Armia. W wyniku ofensywy UPA ludność polska (resztki pozostałe po wysiedleniach i uciekinierzy z Wołynia) w części powiatów biłgorajskiego, hrubieszowskiego i tomaszowskiego została doszczętnie wyniszczona. Działania UPA charakteryzowały się bestialskimi metodami, znanymi już z akcji ludobójczej na Wołyniu. Polska partyzantka rozpoczęła – tak samo jak rok wcześniej przed Niemcami – akcję samoobrony przed Ukraińcami.

Bilans

Ogółem z Zamojszczyzny wysiedlono ok. 110 tys. Polaków z 297 wsi. 4454 dzieci wywieziono do Niemiec w celu germanizacji. Ze względu na działania polskiej partyzantki i załamanie się frontu wschodniego hitlerowcy podjęli w połowie lipca 1943 r. decyzję o zawieszeniu akcji wysiedleńczej. Do końca okupacji już jej nie wznowili.

Kres eksterminacji Polaków na Zamojszczyźnie położyło wkroczenie na te tereny latem 1944 r. Armii Czerwonej i Wojska Polskiego sformowanego w ZSRR. Dzisiaj nienazywane już przez oficjalną politykę historyczną wyzwoleniem. Polacy, którzy przeżyli na Zamojszczyźnie tragiczne lata 1942-1944, nie mieli jednak wówczas wątpliwości, że to było wyzwolenie.

1 Nam nie wolno zapomnieć, Szczecinek 2004, s. 107.
2 Nam nie wolno zapomnieć, s. 110.
3 A. Jarczyńska, Gehenna polskich dzieci, „Historia Do Rzeczy” 2015, nr 2 (24).
4 H. Kubica, W piekle Auschwitz. Komory gazowe, zastrzyki fenolu i sadyzm strażników, „Historia Do Rzeczy” 2015, nr 2 (24).
5 M. Szlachetka, Wspomnienia z piekła. Władysław Obirek opowiada o obozie na Majdanku, www.kurierlubelski.pl, 22.07.2014.
6 Nam nie wolno zapomnieć, s. 108.

Wydanie: 2017, 48/2017

Kategorie: Historia

Komentarze

  1. Mietek
    Mietek 27 listopada, 2017, 08:47

    Tak, trzeba o tym pamiętać żeby w przyszłości nie powielać błędów dziadów i ojców. Należy być uczulonym na wszelkie przejawy wywyzszania się ponad innych.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. jednrek
    jednrek 29 listopada, 2017, 18:45

    15 Sierpnia 1936 r. podczas pokojowych obchodów Święta Czynu Chłopskiego, przypominającego o roli chłopów w walce o niepodległość Polski, policja zamordowała 19 chłopów. Oddziały wojska i policji spacyfikowały w tym czasie 27 wsi na Zamojszczyźnie, w Żukowie w pow. Hrubieszów zginęło 5 chłopów. Łącznie aresztowano ponad 800 ludowców, ich domy zniszczono, a majątek skonfiskowano. http://okres-prl.blog.onet.pl/2015/02/11/wstydliwe-mogily-ii-rp-ukrywane-przez-media-i-politykow-w-iii-rp/

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. Sygnatariusz
    Sygnatariusz 24 lutego, 2018, 10:23

    Brak w artykule uśmiercania dzieci o wyglądzie nie nadającym się do zniemczenia, które zabijano zastrzykiem z fenolu!
    Do refleksji!

    Odpowiedz na ten komentarz
    • antija
      antija 14 lipca, 2019, 11:59

      Chryste Panie! Jeszcze jeden, który czytać nie potrafi z narodu wiecznych „maruderów” ! Wy zawsze będziecie ryczeć, wam podać dowody na tacy, a ich nie będziecie widzieć ! . Kłamiesz – cyt;: ” Internowanych w obozach przejściowych podzielono na cztery kategorie: osoby przeznaczone do „ponownego zniemczenia” kierowano do specjalnego obozu w Łodzi na dalsze badania rasowe; tych, których uznano za zdolnych do pracy przymusowej wysyłano do Rzeszy lub na Wschód; osoby powyżej 60 lat niezdolne do pracy i odebrane rodzicom dzieci do lat 14 kierowano do tzw. wiosek rentowych w powiatach garwolińskim, mińskim, siedleckim i sokołowskim, czwartą grupą byli ludzie przeznaczeni do eksterminacji w KL Auschwitz i KL Lublin (Majdanek).”

      Odpowiedz na ten komentarz
    • antija
      antija 14 lipca, 2019, 12:06

      i jeszcze tu – cyt.:”Do KL Auschwitz deportowano z Zamojszczyzny ok. 1,3 tys. Polaków, których zarejestrowano jako więźniów. 80% z nich zginęło. Wedle niektórych relacji do obozu tego przybywały również transporty z wysiedleńcami z Zamojszczyzny, których nie rejestrowano jako więźniów, ale zabijano w komorach gazowych tak samo jak transporty żydowskie. Przekazy te jednak nie znajdują potwierdzenia w innych źródłach. (…) Matki z dziećmi i nieletnich do 14. roku życia esesmani zabijali zastrzykami fenolu. Obóz przeżyło tylko pięciu chłopców i 41 dziewczynek.” Do refleksji! Sygnotariuszu !

      Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy