Zamach na groszówki

Zamach na groszówki

W tym roku miały zniknąć monety 1- i 2-groszowe. Na razie nic takiej operacji nie zapowiada

Jeszcze rok temu mówiono dosyć otwarcie o tym, że z obiegu znikną monety 1- i 2-groszowe. Zaplanowano nawet termin przeprowadzenia takiej operacji – rok 2010. Dziś jesteśmy już w czwartym kwartale 2010 r., a o operacji ani widu, ani słychu. Co się zmieniło?
Tragicznie zmarły w katastrofie smoleńskiej prezes NBP Sławomir Skrzypek argumentował jeszcze niedawno:
– To jest nieopłacalne i powinniśmy zrezygnować z produkcji monet o najniższych nominałach. 5-groszówki raczej pozostaną.
Ówczesny szef banku centralnego miał jednak wielu krytyków. Ostrzegali oni przed wycofywaniem tzw. żółtego bilonu, które może przynieść skutek w postaci wzrostu cen. Ale ekonomiści związani ze Skrzypkiem mówili o stratach budżetu na produkcji monet o małych nominałach. Choć koszty produkcji pieniędzy stanowią jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic, jednak do opinii publicznej dotarła informacja, że wyprodukowanie 1 grosza pochłania 5 groszy. A skoro Narodowy Bank Polski emituje każdego roku miliony sztuk takiego bilonu, obciąża nasz deficytowy budżet ogromnymi sumami.
Być może w istocie w krótkiej perspektywie czasowej jednego roku skasowanie najmniejszych monet przyniosłoby wymierne oszczędności dla budżetu, ale czy taka operacja opłaciłaby się za dwa lata, za trzy i za cztery?

NBP mówi nie

Dziś Sławomira Skrzypka zastąpił prof. Marek Belka, znany już ze swych umiejętności makroekonomicznych i doświadczenia na stanowisku ministra finansów oraz premiera. Wygląda na to, że jego pogląd na sprawę monet 1- i 2-groszowych jest inny.
W specjalnie przygotowanej dla „Przeglądu” informacji biura prasowego NBP czytamy:
„Narodowy Bank Polski przeanalizował szczegółowo zagadnienie ewentualnego wycofania z obiegu monet o wartości nominalnej 1 gr i 2 gr – wprowadzonych do obiegu 1 stycznia 1995 r. w ramach denominacji złotego. Mając na uwadze uwarunkowania formalne dotyczące ustanowienia polskiej jednostki pieniężnej – „złoty”, który dzieli się na 100 groszy – aktualnie NBP nie prowadzi żadnych prac zmierzających do wycofania z obiegu monet o najniższych nominałach”.
To oświadczenie wywołuje serię dodatkowych pytań, na które nie znamy odpowiedzi. Wygląda na to, że nie rachunek ekonomiczny rządzi bilonem, ale jakiś formalny przepis, który definiuje, że złoty dzieli się na 100 groszy, uniemożliwia nam szybkie pozbycie się groszy. Czy jednak dlatego nie prowadzi się prac zmierzających do wycofania monet, że zaburzyłoby to tradycyjną serię polskich środków płatniczych, w której zwykle była jakaś jednostka? A może produkowanie coraz to wyższych nominałów kojarzy nam się z niechlubnymi latami galopującej inflacji, która doprowadziła każdego Polaka do statusu „milionera”? Starsi ludzie pamiętają przecież, że przy denominacji i wymianie pieniędzy w 1995 r. za 100 starych złotych dawano właśnie 1 nowy grosz.
Pozostaje jeszcze problem skalkulowania ewentualnych perturbacji w obiegu pieniężnym. Bo zachodzi obawa, że wycofanie monet o niskim nominale podziała jako wezwanie do inflacji. Skoro liczyć się będą wyłącznie monety i banknoty o wyższym nominale, to wzrosną automatycznie ceny, choćby tylko z powodu zaokrąglenia w górę tych, które kończą się cyfrą inną niż zero i ewentualnie 5 groszy. Być może w dłuższym czasie chwilowe oszczędności dla budżetu zaowocowałyby słabnącą, bo pozbawioną groszy złotówką i w związku z tym przełożyłoby się to na coraz mniej odporną na wahania walutowe gospodarkę.

Komu nie zależy na groszach?

Nie wiemy, jaka jest najistotniejsza przyczyna wstrzymania zapowiadanej akcji, tym bardziej że ten sam Narodowy Bank Polski informuje, że nasi sąsiedzi z Unii Europejskiej, zanim niektórzy wprowadzili euro, też majstrowali przy swoim bilonie.
„Monety o najniższych nominałach wycofały z obiegu w ostatnich latach np. Czechy (10 i 20 halerzy), Słowacja (10 i 20 halerzy), i Węgry (10, 20 i 50 fillerów). Powodem decyzji było zwykle faktyczne zaprzestanie funkcjonowania tych monet w płatnościach gotówkowych, a możliwość przeprowadzenia wycofania z obiegu wynikała z obowiązującego w tych krajach prawa”, czytamy w informacji przesłanej przez Biuro Prasowe NBP.
Czy w Polsce ma być podobnie? Trochę światła na sprawę rzuca uchwalona w 1994 r. ustawa o denominacji złotego, w myśl której NBP zobowiązany jest do 31 grudnia 2010 r. wymienić stare złote na nowe złote według ich zdenominowanej wartości. Zgodnie z przelicznikiem starych złotych na nowe 10.000:1 najmniejszą wartością podlegającą wymianie jest 100 starych złotych, czyli równowartość 1 grosza. Ten ustawowy obowiązek powoduje konieczność utrzymywania przez NBP w obiegu monet o wartości 1 grosza przynajmniej do końca tego roku. Co do lat przyszłych ustawa niczego nie nakazuje i nie zakazuje, nie mówi, czy groszówki są potrzebne (bo posiadacze starych stuzłotówek już nie będą mogli się zgłaszać). Czyli wszelkie ruchy są możliwe, bo co nie jest zakazane…

Po co ta rozmowa?

Eksperci ekonomiczni są jednak bardzo sceptyczni albo wręcz przeciwni takiej operacji. Prof. Karol Lutkowski, były minister finansów, wymiguje się stwierdzeniem, że to nie jest problem pierwszoplanowy dla naszej gospodarki. Ale już prof. Józef Szabłowski z Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Białymstoku ostro krytykuje takie zapędy: – W Stanach Zjednoczonych nadal funkcjonują centy, choć przecież dolar słabnie. Wycofanie 1 grosza może wpłynąć na ceny produktów, ale przede wszystkim świadczyłoby o chwiejności złotego. Moim zdaniem NBP nie powinien tego robić, bo za takim drobnym z pozoru posunięciem idzie niekorzystna dla naszej gospodarki informacja. A poza tym uruchamia się mechanizm – dziś monety 1- i 2-groszowe, a za jakiś czas może 5 groszy, a może i 10 groszy.
Sergiusz Najar, doświadczony bankowiec, były wiceminister spraw zagranicznych, a obecnie przewodniczący Rady Nadzorczej SENER Polska, przyznaje, że powodem do rozważania wycofania najmniejszych monet z obiegu mogą być koszty ich produkcji i dystrybucji. Z drugiej strony, operacja taka jest potencjalnym bodźcem do windowania cen. Nie byłby to przynajmniej na początku ruch znaczący, ale raczej minimalny. Przy niskiej inflacji, jaką mamy w Polsce, jego skutki dla gospodarki nie byłyby wyraźne, jednak przy innej koniunkturze w finansach mogłyby się powiększyć.
Wygląda więc na to, że może tu i ówdzie myślano już o wyeliminowaniu drobnych monet, bo prawo od 2011 r. będzie na to pozwalało, ale tak naprawdę nie ma palącej potrzeby takiego ruchu, a niekorzystne skutki operacji dodatkowo zniechęcają tych, którym drobny bilon trochę przeszkadza (niektóre banki pobierają nawet opłaty manipulacyjne za wymianę groszy na grubsze). Obyśmy mieli tylko takie kłopoty.

Wydanie: 2010, 46/2010

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. infomiasto.eu
    infomiasto.eu 24 września, 2019, 22:18

    Wycofanie groszówek niesie za sobą niebezpieczeństwo, że wszystko mocno podrożeje. https://infomiasto.eu/wycofanie-monet-1-i-2-groszowych-z-obiegu-w-polsce/ Niestety w tym kraju prawie zawsze wszystko drożeje z dowolnego powodu.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy