Zasadniczka męska

Z okazji Walentynek „Przegląd” podzielił mężczyzn na różne kategorie pod kątem przydatności w stosunkach damsko-męskich. Był kumpel, beksa, kochanek. To była zabawa, bo wiadomo, że polityk wykonujący swoją profesję jest zawsze zmęczony. Oczywiście, chodzi o profesję polityka, nie kochanka, bo kochanek z agencji towarzyskiej nie ma prawa do zmęczenia, na jago miejsce czyhają tysiące innych. Wśród tych odświętnych kategorii zabrakło jednak pewnej bardzo ważnej, należy więc wypełnić tę lukę i ze względu na równe prawa powiedzieć coś także o kobietach.

Każdy spotkał się z określeniem: piczka zasadniczka. Mówi się tak o kobiece. która za bardzo przejęła się wychowaniem, zwłaszcza zaś wpajaną dziewczętom przez siły dydaktyczne czystością moralną. Nie mamy tu wcale na myśli szkól prowadzonych przez zakonnice, bo te dały nam wiele kurtyzan, przesympatycznych dziwek oraz nimfomanek. Panienki te, gdy tylko ukończyły pensję, rzucały się w wir i wirowały bardzo długo, często nawet kilkadziesiąt lat, aż w końcu stawały się wybitnymi matronami i matkami Polkami.

Niektóre dziewczęta, te o słabszej psychice, poddawane presji rodziców do tego stopnia uwierzyły w to, co im zapodawali owi świątobliwi nauczyciele, że na całe życie zostały zasadniczkami. Mogą potem z całym przekonaniem piastować w nowoczesnym, zepsutym świecie odpowiednie funkcje, mogą być pełnomocnikiem rządu do spraw rodziny, mówić, że pornografia i przemoc są najstraszniejszą chorobą nowoczesności, jakby nie wiedziały, że pornografia jest stara jak świat, a przemoc chyba jeszcze starsza. Zauważmy ciekawą zbitkę: przemoc i pornografia, wypowiadaną jednym tchem, mimo że to różne bajki, pornografia to Andersen, przemoc bracia Grimm.

Zjawiskiem dość powszechnym jest dziś męska piczka zasadniczka. Obie zasadniczki, męska i żeńska, zgadzają się ze sobą: to, co najbardziej gryzie obywatela. to pornografia i przemoc, że z tym trzeba walczyć. Przemoc dodają tylko dla picu. Nie walczą z nią, boją się bandziorów różnej maści, nie chcą się narażać, bo to zawsze bombkę można pod samochodem znaleźć albo nieskalane oblicze stracić. Aliści – jak mawiał świętej pamięci (za mało jednak świątobliwej, by dostać za darmo miejsce na Powązkach) Waldorff – alliści, żyć trzeba. Pisać, by zarobić trochę grosza. trzeba lecz jak to zrobić, gdy talentu piczce, za przeproszeniem, nie staje? Tematy leżą na ulicy, tak mawiał Singer, życie je co dzień przynosi, „można by je w ”Życiu” opisać, lecz żeby je znaleźć, trzeba by się schylić, ale jak to zrobić, kiedy się nie chce, móżdżek zaś kurzy zaledwie się posiada? Trzeba wiedzieć, co należy krytykować, to podstawa. Z czym się teraz walczy? Kto jest naszym wrogiem? FEMINISTKI! Płochliwy piczek zasadniczek nareszcie ma pole do popisu. Podeprze się Smereczyńską, trochę weźmie z Agnieszki Kołakowskiej. Podobno to córka znanego filozofa Leszka, ale niestety, geny nie te, nie odziedziczyła po ojcu jego diabelskiej lekkości. Jest zasadnicza, jak zasadniczka. Z wysokości wieży Ema komentuje naszą rzeczywistość. Myśmy tutaj, to znaczy w Paryżu. już przez to przeszli, mówi nam, tu już się od tego odchodzi. Dlatego trzeba zakazać. Ktoś oświecony musi wskazać nam drogę.

W „Rzeczpospolitej” rozprawia się z “Gender Studies”. Pisze tak: „Dotarła do mnie z Polski przygnębiające wiadomość, że na Uniwersytecie Warszawskim istnieje wydział “Gender Studies”. Walnęła sążnisty artykulas, pod wiele mówiącym tytułem: „Brygady politycznej poprawności”, by po raz setny (w naszym kraju Edków z Mrożka. „poprawność polityczna” to ulubiony przedmiot żartów) zaśpiewać w chętnie słuchanym chórze zasadniczek.

Z wdziękiem armaty wyśmiewał polityczną poprawność i feministki. A męski zasadniczek z „Życia” pilnie zbiera okruszki z tej uczty duchowej i smaruje w swojej gazecie, donosi, że te potworne feministki zbierają się (chyba w katakumbach, może to jaka sekta) i czytają sobie „poezję erotyczną” Ingi Iwasiów i Krystyny Kofty, nic to, że był to wieczór prozy erotycznej, on wie lepiej, bo „Życie” zawsze ma najlepsze informacje, ma na biurku biuletyny służb specjalnych, gdzie czarno na białym napisano, że to będzie wieczorek poezji, tfu, erotycznej, tak się nieboraczek zdenerwował, że zapomniał o 40 spotkaniach w całkiem innych sprawach, o poradach prawnych, medycznych, pomocy maltretowanym kobietom i dzieciom, pomocy w poszukiwaniu pracy, o kamieniu niemowląt piersią, ale kto by pomyślał. że feministki mają piersi? Że karmią? Ze mają mężów?

Zasadniczek z „Życia” wie, że to niemożliwe, bo one zajmują się wyłącznie propagowaniem seksu i przemocy. Feministki bowiem to leninistki, taki dowcip mu się zrymował. Gdyby jednak to była prawda, gdyby feministki stały się naprawdę leninistkami i miały swoich damskich komisarzy ludowych z kałasznikowami do dyspozycji, gdyby załatwiały wrogów tak, jak to zwykli czynić leniniści czy faszyści, idę o zakład, że wówczas bohater naszego felietonu pisałby na cześć feministek hymny pochwalne. tak jak robili to reżimowi dziennikarze za czasów bolszewii. wynosząc na ołtarz towarzysza Lenina właśnie.

Wydanie: 08/2000, 2000

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy