Jak zatrudnić dobrego posła

Jak zatrudnić dobrego posła

Po co walki w błocie, skoro są kampanie wyborcze? Nie tylko u nas tak one wyglądają. Choć znajdowanie za granicą przykładów jeszcze gorszych i głupszych zachowań żadną pociechą nie jest. My, wyborcy, musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy polityka byłaby aż tak głupia, prymitywna i bezczelna bez aprobaty dużych grup społecznych. Wszyscy na to, co jest, narzekają. Ale gdy ich zapytać, na kogo zagłosują, gotowi są połknąć własny język. Czy można więc się dziwić, że politycy, dla których najważniejsza jest skuteczność, jadą po bandzie? Liczy się tylko efekt końcowy. Wybiorą na kolejną kadencję czy nie? Dobry polityk to ten, który został wybrany. A wartości? Wiedza? Kompetencje? Wygrywa fetysz krótkoterminowej skuteczności. I dlatego kandydaci do parlamentu szykują nam parotygodniowe fajerwerki. Czeka nas festiwal obietnic i parada przebierańców. Żeby temu nie ulec, warto sięgnąć po metody, jakie stosujemy przy zatrudnianiu pracowników. Bo przecież kandydaci na posłów i senatorów to ludzie, którzy mają wykonać dla nas bardzo trudną pracę. Wiemy, czego chcemy od parlamentu, od państwa i rządu. Dobierzmy więc takich ludzi, którzy dają nadzieję, że sprostają naszym oczekiwaniom.

Znajdą się tacy na listach wyborczych. Choć często nie na pierwszych miejscach. Jedynki obsadzają liderzy, kierując się swoimi interesami i partyjnymi zobowiązaniami, a nie kompetencją kandydatów. Jakoś nie udało mi się spotkać lidera, który by stawiał na potencjalnego rywala. Efekty tej kosiarki widzimy w parlamencie. Dominują posłuszni i bezbarwni. Tacy, którzy muszą się trzymać marynarki szefa.

Jeszcze w sierpniu będzie wiadomo, kto kandyduje. I dlaczego nam zawraca głowę.

Sejm to nie jest miejsce na start zawodowy pod hasłem „moja pierwsza praca” ani miejsce dla ludzi, którzy szukają lepiej płatnej posady. Dla weteranów walk też nie może być ostatnią przystanią.

To wiedzą wyborcy. Ale kandydaci z tych grup wystartują, bo nie mają nic do stracenia. Oni nie mają. Jednak wyborcy ryzykują bardzo dużo. Nadchodzą trudne czasy. Kumulują się napięcia międzynarodowe. Krach tej formy kapitalizmu, którą dziś mamy, jest nieuchronny. A niestety, liderzy polityczni w znacznej mierze są na poziomie zwycięzców „Big Brothera”. Powierzanie im losu państw i narodów trąci szaleństwem.

I o tym powinniśmy na serio debatować, a nie tylko o tym, który polityk PiS czy PO jest większym oszustem, złodziejem lub kłamcą. Bo idąc tą drogą, wybierzemy ich klony.

Wydanie: 2019, 34/2019

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Komentarze

  1. Józef Brozowski Żory
    Józef Brozowski Żory 19 sierpnia, 2019, 11:31

    Pisze Pan Domański: „…kandydaci na posłów i senatorów to ludzie, którzy mają wykonać dla nas bardzo trudną pracę.” – Dla nas?

    Zgodnie z moim przeświadczeniem, wybrani do Sejmu i Senatu nie będą naszymi przedstawicielami. To nie MY wpisujemy kandydatów na listy wyborcze. To nie MY ustalamy zakres kompetencji i uprawnień. Posłowie i senatorzy nie są zależni mandatem od wyborców w okręgu, są raczej zależni od ONYCH. To ONI, w centralach partyjnych decydują kogo wpisać na listę, ONI decydują o ewentualnym uchyleniu mandatu, ONI ustalają zakres kompetencji i uprawnień oraz wysokość apanaży. To ONI to wszystko robią.

    Aby poseł czy senator byli przedstawicielami wyborców, musieliby być zależni od wyborców. Przedstawiciel jest zależny od tego kto mu udziela przedstawicielstwa.

    ONI nie chcą zmian w ordynacji wyborczej, bo taka jest ONYM potrzebna. A że ONI nie są zależni od narodu, że większy wpływ na ONYCH mają lobbyści amerykańscy, watykańscy i różnej maści banksterzy… to są konsekwencje tego że ONI nie są naszymi przedstawicielami.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • jea
      jea 19 sierpnia, 2019, 13:35

      …a może by tak przekonać, choć część rozumnego elektoratu, żeby nie głosowali na „jedynki” a kandydatów na kolejnych miejscach listy.Miejsca od 4-5 i dalej to kandydaci zgłoszeni przez lokalne struktury partyjne.Totalnie odrzucić wszelkich „spadochroniarz”, kandydatów 75+, odrzucić wymogi parytetu, wyjadaczy i „lisów farbowanych” – to doprowadzi do przewietrzenia Wiejskiej.Lewica w programie winna postawić postulat bezwzględnej dwu- kadencyjności posłów i senatorów.

      Odpowiedz na ten komentarz
      • Józef Brozowski Żory
        Józef Brozowski Żory 19 sierpnia, 2019, 19:04

        @jea, myślę że „siódemka” jest tak samo zależna od centrali jak „jedynka”. Co mi to da, że postawię krzyżyk przy którymś innym miejscu niż przy jedynce. Ten głos liczy się przede wszystkim dla partii, a czy mandat uzyska „jedynka” czy „piątka”, jest z punktu widzenia centrali mniej istotny jak to, że ONI mają dodatkową rękę do głosowania w Sejmie. To będzie przedstawiciel Kaczyńskiego, Schetyny czy Czarzastego, nie lokalnego społeczeństwa.

        Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy