Zawód dziennikarz – przepraszamy

Zawód dziennikarz – przepraszamy

W wydrukowanym w ubiegłym tygodniu tekście “Zawód: dziennikarz” z przyczyn technicznych zostały zniekształcone pewne fragmenty tekstu, w tym wypowiedzi prof. Zbigniewa Bajki, przewodniczącego Stowarzyszenia Dziennikarzy RP. Oto ich prawidłowe brzmienie:

Jednocześnie mogliśmy obserwować bunty redakcyjnych zespołów. Dziennikarze wypowiadali posłuszeństwo wydawcy, nie chcieli godzić się na jakieś koncesje, na cenzurowanie im tematów i tekstów, potrafili zostawić wydawcę z pustą ramą, odchodząc i zakładając własne tytuły. Część takich przedsięwzięć zakończyła się sukcesem.
Mamy więc sytuację jak z XIX
-wiecznych początków kapitalizmu. Z jednej strony wydawców, nastawionych na zysk i obsługę swoich interesów politycznych i gospodarczych. Z drugiej – zespoły dziennikarskie, które próbują bronić swej autonomii.
Dlaczego? “Niezależność jest dziennikarzowi potrzebna ze względów psychicznych – tłumaczy prof. Zbigniew Bajka, przewodniczący Stowarzyszenia Dziennikarzy RP. – To jest taki zawód. W jakimś sensie posłannictwo, żeby przekazać ludziom prawdę – o innych ludziach, sprawach i wydarzeniach. Oczywiście, prawdę o świecie dziennikarz przekazuje poprzez pryzmat swojego doświadczenia, poglądów. Ale jednak można zbliżać się do tego obiektywizmu. Dla mnie w większym stopniu jest to problem niezależności od wydawców niż niezależności od innych ośrodków. To jest podstawa niezależności” – dodaje. (…)
– Znam dziennikarzy pracujących w gazetach wojewódzkich – tłumaczy prof. Bajka – w miastach, gdzie wychodzi tylko jeden tytuł. Oni wiedzą, że jak stracą pracę, to nie będą mieli dokąd pójść. To nie są teoretyczne rozważania. Na przykład w ostatnim czasie zostało zmienione całe kierownictwo “Gazety Olsztyńskiej”. W mieście, w którym wychodzi jedno pismo, to tragedia. Takie sytuacje powodują, że marzenia o niezależności są przesuwane na dalszy plan”.
“Tak jak dawniej spijało się mądre słowa z ust władzy, tak dzisiaj naczelny i jego zespół mogą (ja nie twierdzę, że muszą) czynić podobnie – opowiada prof. Bajka. (…)
Czy możemy więc wysunąć tezę o immanentnym, wynikającym ze stanu rzeczy konflikcie interesów między wydawcą a dziennikarzami? Wszelkie generalizowanie byłoby przesadą, ale dość jest przykładów, by tę tezę próbować bronić. W środowisku dziennikarskim opowiadana jest na przykład taka oto anegdota: otóż kiedy w wyniku przetargu “Głos Pomorza”, wydawany w Koszalinie, został sprzedany grupie miejscowych biznesmenów, to już w pierwszym dniu po zmianie właściciela przyszli do naczelnego i powiedzieli mu: “Tu jest lista naszych konkurentów, trzeba ich niszczyć”. I to spowodowało, że gdzieś około 30 osób wystąpiło i założyło “Głos Koszaliński” z mutacją “Głos Słupski”.
Zresztą podobnych opowieści o tym, jak wydawcy potrafili “zarżnąć” dobry tytuł – czy to z pazerności, czy też w imię politycznych celów – jest więcej. Spektakularna jest tu historia “Expressu Wieczornego”. “Express” dostał się w roku 1990 w ręce potężnej wówczas partii Porozumienie Centrum. Z popołudniówki przekształcił się w partyjny organ – i zaczął pikować sprzedażą w dół.
Innym przykładem jest historia bardzo popularnego w latach 80. tygodnika “Razem”. On z kolei dostał się KPN-owi. Czytelnicy tego nie przetrzymali – tygodnik zniknął z rynku w parę miesięcy.

Za błąd Czytelników i Pana Profesora Zbigniewa Bajkę serdecznie przepraszamy.

Redakcja

Wydanie: 01/2000, 2000

Kategorie: Opinie
Tagi: Przegląd

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy