Od zawsze wiedział, że będzie trenerem

Od zawsze wiedział, że będzie trenerem

Zewsząd słychać narzekania na poziom ligi, ale czy może być inaczej, skoro sam pan mówi: „Mam wrażenie, że wszyscy trenerzy są przeciwko tej reformie. 30 dni przesądza o degradacji i mistrzostwie… Pracuje się 11 miesięcy, by tydzień wszystko zweryfikował”. Dodam: no i to dziwaczne dzielenie punktów po fazie zasadniczej…

– To temat, który jako trener wielokrotnie poruszałem. Od pewnego czasu już się nie wypowiadam, bo dlaczego zawsze to Probierz musi publicznie zabierać głos i być krytykowany? Większość trenerów woli milczeć, żeby nie podpaść władzom Ekstraklasy SA. Jedynie w kuluarach mówią otwarcie o tym, że reforma jest zła, na forum jednak milczą. Taka jest prawda!

Między strachem a zachwytem

Co dla pana oznacza pojęcie dobrej atmosfery w szatni? Jak to jest z motywacją?

– Zawsze fajnie, jak są w szatni ludzie, którzy tworzą korzystną aurę dążenia do sukcesu. Przed rokiem stanowiliśmy bardzo zgraną paczkę, w której świetną atmosferę tworzyli m.in. Michał Pazdan, Łukasz Tymiński i Maciej Gajos. Wspólnie z kolegami systematycznie podnosili poziom zespołu. Każdy wie, co oznaczało ich odejście latem zeszłego roku. Stworzenie dobrego klimatu, motywacji jest zawsze wyzwaniem dla trenera. Chodzi o to, by pogodzić ego 25 piłkarzy i wskazać im drogę do sukcesu, która najczęściej zmusza do pozostawienia na boku własnych ambicji i podporządkowania się zespołowi.

Jest pan rzeczywiście przekonany, że zawodnicy darzą pana pełnym zaufaniem? Przecież nie uwierzę, że zawsze jest lekko, łatwo i przyjemnie.

– Nigdy nie będzie pełnego zaufania. Zawsze pojawią się u piłkarza jakieś powody do niezadowolenia. Często gracz, który siada na ławce, czuje się pokrzywdzony, a nasze uwagi są odbierane jako atak. Ciągle powtarzam zawodnikom, że jesteśmy od tego, żeby im pomagać. Ci, którzy to zrozumieli, zarabiają dobre pieniądze. Patrząc z perspektywy kilkunastu lat, ci, co słuchali, zmienili status życiowy, ale są i tacy, którzy dzisiaj żałują, że w swoim czasie nie podporządkowali się trenerowi.

Przypomniało mi się pańskie stwierdzenie z okresu pracy w krakowskiej Wiśle. „Trener powinien wywoływać stan oscylujący między strachem a zachwytem”. Powiedzenie całkiem zgrabne, ale jak należy je rozumieć?

– Kiedyś czytałem wywiad z Argentyńczykiem Gabrielem Batistutą – tak właśnie określił trenera, którego chciałby mieć. Bardzo trudne jest to ciągłe, jednoczesne inspirowanie zawodników i krytykowanie. Trzeba być naprawdę niezłym psychologiem, bo wypośrodkowanie między pochwałami a wskazywaniem błędów jest swego rodzaju sztuką. Najważniejsze, żeby zachęcić i przekonać piłkarzy do jeszcze cięższej, systematycznej pracy.

Odwieczne pytanie, jak to jest z pańskimi krajowymi kolegami po fachu – znają się na swoim rzemiośle czy nie? Są lepsi, tacy sami czy gorsi od zagranicznych szkoleniowców?

– Jesteśmy na zupełnie innych poziomach. My budujemy zespoły z tego, co mamy, ponadto sięgamy po takich zawodników, na jakich nas stać. Również trening jest u nas często inspirowany warunkami, a nie tym, co chcielibyśmy zrobić. Jesteśmy zatem mistrzami improwizacji. A jak wykazują klasyfikacje, 10 najlepszych trenerów na świecie to ci, którzy wydali najwięcej na transfery.

Pańskie spojrzenie na zatrudnianie i pracę zagranicznych trenerów?

– Zatrudnianie dobrych jak najbardziej, a co do średnich – nie za bardzo. Czekam na taki moment, kiedy ktoś zatrudni topowego trenera z zagranicy za 2 mln euro i wszyscy będą oczekiwać szybkiego wygrania Ligi Mistrzów.

Utrzymuje pan dobre kontakty z kibicami, dziennikarzami. Jednak czasami nerwy panu puszczają. „Przyp… trenerowi jest bardzo łatwo na stronie internetowej”, wyrzucił pan z siebie na konferencji prasowej w Białymstoku.

– Nerwy nie puszczają, tylko często mówię to, co czuję. Wcale nie jest tak, że nie wiemy, nie zdajemy sobie sprawy, że często słabo gramy. Wszyscy chcielibyśmy, żeby prowadzone przez nas drużyny grały jak Barcelona. Staramy się uczyć zawodników, doskonalimy się taktycznie, rozmawiamy z wieloma osobami o przygotowaniu fizycznym zespołów. Ocenia się nas, porównując z drużynami, które występują w topowych ligach. Chcieć, a móc to kolosalna różnica.

Człowiek urodzony 24 września, pod znakiem Wagi, jeśli chodzi o charakter jest: zdolny, konfliktowy, zadziorny i uczciwy. Warto poznać całość, bo wiem, że większość ludzi sportu ma swoje przyzwyczajenia i przesądy.

– To prawda. Kiedyś dostałem prezent ze szczegółowym opisem mojego znaku zodiaku i wiele rzeczy się sprawdza. Nie jestem jednak przesądny, uważam, że przesądy to oznaka słabości.

Wie pan już wszystko o piłce?

– Ależ skąd! Ciągle się uczę i staram rozwijać. O piłce można mówić, pisać, dyskutować, przewidywać, prognozować, a i tak nieustannie zadziwia sytuacjami – ciągle zaskakuje nieprzewidywalnym, dlatego jest tak piękna. Ostatnio usłyszałem niezwykle trafne powiedzenie, że jedynymi, którzy nigdy nie przegrali, są eksperci w studiach telewizyjnych – oni po meczach zawsze zwyciężają. A przecież jeszcze się taki nie urodził, który wiedziałby o piłce wszystko. Stąd mój apel do różnych znawców o większą odpowiedzialność za słowo, a tym samym o większe zrozumienie i docenienie roli trenera. Bo właśnie ten człowiek zamyka drzwi szatni z drugiej strony, mając przed sobą 25 charakterów. Proszę mi wierzyć, dopiero wtedy poznajesz, co to znaczy odpowiedzialność za kierowanie ludźmi.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 12/2016, 2016

Kategorie: Sport

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy