Zdekomunizować Kaczyńskich

Z gadziej perspektywy

Urban napisał sobie i wydrukował sobie w swoim dzienniku cotygodniowym felieton „Obwoźne sadomaso”. Czysty, żywy nadal urbanizm. Tym razem antypapieski.
Bracia Kaczyńscy, Jarosław i Lech, po tygodniowym poślizgu, wysmażyli apel do kierownictwa SLD, aby poskromiło ono paskudnego Urbana. Wzięło go – jak to się elegancko mówi – „za pysk”. Ocenzurowało jak za pierwszej komuny.
Partia, która jest własnością Kaczyńskich, Prawo i Sprawiedliwość, ma na swych sztandarach wyhaftowaną grubą nicią walkę z PRL-em i komuną aż do śmierci.
Jak jeszcze pamiętam, za pierwszej komuny, tak nielubianej przez Kaczyńskich, istniała państwowa cenzura. Kierownictwo partii i rządu sugerowało, który z dziennikarzy ma nie pisać oraz o czym pisać nie wolno. Wspomniany wyżej redaktor Urban Jerzy miał za czasów PRL-u dwa długotrwałe zakazy pisania w legalnie działających mediach. Warto o tym pamiętać. Warto, aby o tym pamiętali też obecni sztandarowi „obalacze PRL-u”, którzy takich zakazów nie mieli, bo na przykład pisali w sponsorowanych wydawnictwach drugiego obiegu.
Jerzy Urban, właściciel prywatnej gazety, powinien dupki Kaczyńskim miodem wysmarować. Za tak fantastyczną reklamę. Za wypromowanie zwykłego, cotygodniowego, rutynowego felietonu. Za zmuszenie władz SLD do przeczytania jego publicznego stosunkowania się. Co z tego, że nawet władze SLD odetną się od tych treści?
To tylko wzmocni prestiż i autorytet jednego z kierowników moich zakładów pracy. Ot, chłop z jajami! Nie pęka przed premierem, prymasem, prezydentem czy marszałkiem Sejmu RP, drugim moim kierownikiem zakładu pracy, też łysiejącym.
W zeszłym tygodniu widziałem, jak z redakcji tygodnika „NIE” ekspediowano wielki kosz ze smakowitymi wiktuałami. Szampany prawdziwe, kawiorstwo czarne, nie czerwone, pachnące wodorostami świeże ostrygi, priszuty, melony, no i wykwintna karma dla kotów. Czyżby to było podziękowanie – honorarium dla agencji reklamowej Kaczyńskich? Przecież za reklamę w najlepszym prime timie mój kierownik zakładu pracy musiałby wybulić beczkę szmalu. A tak firma Kaczyńskich rozsławiła go aż do nieba, aż do aktualnego kierownictwa partii i rządu. Zaczynam podejrzewać, że Kaczyńscy biorą kasę pod stołem od Urbana. To zrozumiałe, bo patrząc na ich oficjalne oświadczenia majątkowe, nie mają nic.
Ale nie bądźmy tacy krótkowzroczni. Być może, Kaczyńscy nie są na pensyjce u Urbana, tylko grają własną wielką grę. Znaleźli oto pretekst w rutynowym felietonie, aby przywalić w kierownictwo SLD. Aby zmusić światłe kierownictwo do totalnego potępienia redaktora wielce wpływowego pisma.
Niestety, bracia Kaczyńscy cierpią na własne niezdekomunizowanie. Powinni jak najszybciej udać się do dekomunizatorów, najlepiej z Ligi Republikańskiej, aby jajami wybili im homo sovieticus z głów. Bo Kaczyńscy, posiadacze partii Prawo i Sprawiedliwość, spragnieni obecności w mediach długo szukali pretekstu, aby w nich zaistnieć. I jak tonący chwycili się felietonu Urbana w piśmie, którego nie powinni czytać ani brać do ręki. Bo na to im ich sztandarowe wartości nie pozwalają. A oni Urbana czytają i do swych promocyjnych celów używają.
Każde dziecko wie, że kierownictwo SLD nie potępi Urbana. Bo to człowiek prywatny, zwykły szary członek SLD. Bo to właściciel pisma niezwykle opiniotwórczego. Bo działa w warunkach wolnego rynku i wolności mediów. Pryncypiów, o które Kaczyńscy podobno w PRL-u walczyli. Czemu teraz marzą o powrocie totalitarnego zamordyzmu? Kto ich wreszcie zdekomunizuje?

 

Wydanie: 2002, 34/2002

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy