Zdrada i pokuta

Zdrada i pokuta

Amerykańska dziennikarka sporządziła światowy atlas niewierności

Amerykanie „mają kogoś na boku”. Irlandczycy „grają na spalonym”. Szwedzi i Rosjanie „chodzą na lewiznę”, Japończycy „schodzą ze szlaku”, a Holendrzy „łapią w ciemnościach kota”.
Mieszkańcy Indonezji, najwyraźniej o romantycznym nastawieniu, urządzają sobie „cudowną przerwę”, praktyczni Izraelczycy zaś „jedzą na stronie”. To tylko niektóre z potocznych określeń małżeńskiej zdrady. Zebrała je amerykańska dziennikarka Pamela Druckerman, która pracowała dla poważnego dziennika „Wall Street Journal”, a obecnie jest szczęśliwą żoną i matką, jak zapewnia zaprzysiężoną monogamistką, i mieszka w Paryżu. Dociekliwa reporterka odwiedziła dziesięć krajów na pięciu kontynentach, odbyła niezliczone rozmowy, wertowała rozprawy naukowe i dane statystyczne. Owocem tych trudów stała się książka „Lust in Translation. The Rules of Infidelity from Tokyo to Tennessee”, od razu uznana za światowy atlas niewierności. Krytycy twierdzą, że zebrany przez autorkę materiał jest anegdotyczny i niepełny, jednak wydane w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii dzieło pani Druckerman stało się małą sensacją. Komentatorzy docenili poświęcenie autorki, która w Meksyku musiała opierać się natarczywym i jurnym latynoskim kochankom, pragnącym roztrząsać problemy niewierności praktycznie, w sypialni. Autorka stwierdziła jednak, że meksykańscy mężczyźni rzadziej szukają rozkoszy w ramionach kochanek niż

amerykańscy adwokaci.

Wnioski, wypływające z atlasu, nie zawsze są oryginalne. Mężczyźni są bardziej skłonni do niewierności niż kobiety. Mieszkańcy państw zamożnych rzadziej dopuszczają się zdrady niż biedacy, zwłaszcza z ciepłych krajów (gorąco zapewne rozgrzewa także temperament). Wyjątkiem jest chłodna Skandynawia, której obywatele często i bez wyrzutów sumienia łamią szóste przykazanie. Rekordzistami są Finowie – połowa fińskich mężczyzn szuka spełnienia w równoległym partnerstwie. Finowie nie tylko lubią skoki w bok, lecz także opowiadają o nich z satysfakcją i ze szczegółami. Ostatecznie trzeba czymś się zająć w długie polarne noce…
W czasach ZSRR małżeńska zdrada była czynem karalnym, lecz teraz Rosja, a także Chiny, przekształciły się w „prawdziwe utopie dla cudzołożników”, jak to obrazowo określiła Druckerman. W Petersburgu pracowita reporterka nie spotkała ani jednego żonatego mężczyzny, który określał się jako wierny. Autorka miała wrażenie, że nawet ci, którzy nie zdradzili, wymyślają swoje romanse. W końcu trzeba wykazać się męskością czy też atrakcyjną kobiecością. Atlas zwraca uwagę na porady dla kobiet, zamieszczone w rosyjskim wydaniu magazynu „Cosmopolitan”: „Jeśli pragniesz ukryć przed mężem romans, nie powinnaś wyglądać na zbyt szczęśliwą. Jeśli wcześniej nie śpiewałaś pod prysznicem, nie możesz robić tego teraz”.
Ale Rosjanie to zaprawdę ludzie skromni i cnotliwi, w porównaniu z mieszkańcami Afryki Subsaharyjskiej. Światowymi rekordzistami niewierności są mieszkańcy Togo, Kamerunu i Wybrzeża Kości Słoniowej. W Republice Południowej Afryki zdradzający małżonek nazywany jest biegnącym mężczyzną, ponieważ nieustannie biega od kochanki do kochanki i nigdy nie nocuje w domu.
W muzułmańskiej Indonezji nie ma statystyk seksualnych, Druckerman rozmawiała jednak z 47-letnim biznesmenem Puspo Wardoyo, samozwańczym królem poligamii. Wardoyo wyznaczył nagrodę dla najlepszego poligamisty i napisał podręcznik, w którym wyjaśnia, jak zadowolić cztery małżonki jednocześnie. Król poligamii argumentuje, że powinno się wprowadzić wielożeństwo jako alternatywę dla zdrady małżeńskiej, która ma znacznie bardziej opłakane skutki: „Dobrze sytuowani prawie zawsze zdradzają. Ich żony są bezradne”.
W Kraju Kwitnącej Wiśni mężczyźni są pewni, że jeśli płacą za seks, nie łamią małżeńskiej przysięgi. „Japonia naprawdę zadziwia. Większość mężczyzn jest zbyt dumna, aby omawiać z żonami nawet najbardziej palące problemy. Zamiast tego faceci szukają intymności z hostessami w barze”, opowiada pani Druckerman.
Francja ma opinię kraju miłości, jednak tylko 3,8% mężczyzn oraz 2% kobiet pozostających w związkach małżeńskich przyznaje się do zdrady. W uważanych za pruderyjne Stany Zjednoczone – odpowiednio 3,9 i 3,1%. Ale przedstawiciele obu nacji zasadniczo odmiennie podchodzą do problemu. Francuzi zazwyczaj usiłują załatwić sprawę dyskretnie. Jak twierdzi autorka atlasu, z powojennych prezydentów tylko de Gaulle traktował przysięgę wierności poważnie. Żona Nicolasa Sarkozy’ego miała romans w 2005 r., polityk odpłacił jej pięknym za nadobne, gdy

zwabił do łóżka

śliczną dziennikarkę „Le Figaro”. A jednak małżonkowie się pogodzili, Sarkozy zaś został prezydentem Francji. Kiedy jednak w 1998 r. prezydent USA, Bill Clinton, zbyt intymnie przyjaźnił się w Gabinecie Owalnym z młodą stażystką Monicą Lewinsky, o mało nie został w niesławie przepędzony z Białego Domu. Clinton pokajał się i obiecał poprawę – tylko to go uratowało.
Zdaniem Pameli Druckerman, Amerykanie stali się tolerancyjni wobec rozwodów, seksu pozamałżeńskiego, homoseksualizmu, ale zdrada w małżeństwie wciąż jest ciężkim grzechem, trudnym do wybaczenia. Mieszkańcy Stanów Zjednoczonych bardziej są skłonni zaakceptować nawet poligamię lub klonowanie niż niewierność. Tylko na Filipinach zdrada małżeńska jest jeszcze bardziej potępiana niż w kraju George’a Busha.
Doświadczył tego 52-letni Hank, który zostawiając wiadomość na automatycznej sekretarce swojej żony, pomylił jej imię z kochanką. Aby ratować małżeństwo, musiał wyznać swe przewiny przed członkami męskiej grupy samopomocy oraz duchownymi swego Kościoła. Ponadto regularnie spotyka się ze swoim partnerem zaufania, doradcą w sprawie problemów małżeńskich.
Pamela Druckerman pisze, że Stanach Zjednoczonych winni zdrady małżeńskiej muszą poddawać się długiemu rytuałowi surowej pokuty. Korzystają z tego wszelkiego rodzaju terapeuci małżeńscy. W 1970 r. pracowały w USA 3 tys. zarejestrowanych terapeutów małżeńskich i rodzinnych. Obecnie jest ich ponad 18 tys. Najpopularniejszą metodą terapii jest: „Powiedz całą prawdę”. Winny zdrady musi odpowiadać na wszelkie pytania oszukanego małżonka, nawet takie, w którym hotelu doszło do aktu erotycznego i kto obsługiwał kogo w seksie oralnym, informuje pani Druckerman. Jej zdaniem, amerykańska metoda pokuty jest mniej skutecznym sposobem przezwyciężenia kryzysu w małżeństwie niż francuska dyskrecja.
W atlasie niewierności znalazł się także polski akcent – używane nad Wisłą określenie oszukanego małżonka – „zrobiony w balona”. Chińczycy są jednak bardziej subtelni (wiadomo, starożytna kultura). Mówią, że zdradzona osoba „chodzi w zielonym kapeluszu”.

 

Wydanie: 2007, 26/2007

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy