Żeby nie mieli pokus

Tytułem wyjaśnienia donoszę (przyszły takie czasy, kiedy sami na siebie będziemy donosić, jak podczas rewolucji kulturalnej w Chinach), że chciałam na jakiś czas przerwać pisanie felietonów w „Przeglądzie” ze względu na dużą, książkową, terminową robotę, jednak demokracja braci Kaczyńskich daje się nam tak we znaki, że nie wyobrażam sobie, żebym mogła nie dać ujścia swojej wściekłości. Trudno, mój wydawca będzie musiał poczekać.
Poza wszystkim inne gazety nie opublikują listu kogoś z ulicy, jak ja, więc miejsce bez cenzury jest teraz bardzo ważne. Napisałam – bez żadnego efektu – do wielkich dzienników krótki liścik na temat wypowiedzi panów Mariusza Kamińskiego i Ziobry, którzy to ministrowie pracują nad powołaniem nowych SPECCIAŁ, składających się w przypadku pierwszego z panów z 400 sprawiedliwych, kryształowo uczciwych, którzy zajmą się ściganiem korupcji, dublując prokuraturę, sądy, policję. Ziobro natomiast chce powołać 40 prokuratorów, kontrolujących swych kolegów prokuratorów. Także poza wszelkim podejrzeniem itd. Te tuzy uczciwości będą opłacane z naszych podatków w sposób nadzwyczajny, dostaną królewskie uposażenia, samochody, komórki i wszelkie inne dobra. Dwaj ministrowie mówili o tym z dumą, stawiali czoła i patrzyli w oczy osłupiałych telewidzów, z których co drugi cierpi niedostatek i często nie ma na podręczniki dla dziatwy.
A pieniądze z Unii Europejskiej przeznaczone na stypendia dla najuboższych dzieci na terenach zagrożonych dziedziczeniem ubóstwa zostały zmarnowane przez głupich urzędników. Zażądali oni, by biedni rodzice płacili najpierw za kupno rzeczy do szkoły, a oni potem to zrefundują. Przepadło 10 mln, które starczyłyby na stypendia dla 7 tys. dzieci. Cóż, dziecko wcześniej poczęte, w wieku szkolnym jest już mniej interesujące, nie jest wszakże wyborcą.
Rząd chce dać swoim kryształowym ludziom szmal ponad granice przyzwoitości. Może nasz rząd został już sprywatyzowany, a my jeszcze o tym nie wiemy, że jest to prywatna firma braci K + Dorn? Dlatego szarogęsi się czy też wręcz szarokaczy, jak na własnym folwarku, zapominając, że ów cały PiS został wybrany w wyborach parlamentarnych 10% głosów wyborców uprawnionych do głosowania. Najbardziej zadziwiające w tym wszystkim jest to, w jaki sposób duet Kamiński-Ziobro uzasadnia obdarowanie owych sprawiedliwych. Otóż powiadają, że ludzie ci dostaną tak wielką kasę, ŻEBY NIE MIELI POKUS. Jeśli więc najuczciwszych w naszym państwie trzeba za uczciwość nagradzać kupą szmalu, to co się dziwić, że w powiecie jakiś urzędnik bierze łapówkę? Gdyby dać ludziom superkasę i inne dobra, to może też by nie brali? Gdyby gangsterzy dostali to wszystko, może nie napadaliby na tiry, a łowcy skór nie używaliby w takim układzie pavulonu?
Moralność dla tej formacji wiąże się z pilnowaniem, żeby nie było agencji towarzyskich, żeby geje nie mieli praw wychodzenia na ulicę, żeby rodzice mogli bić dzieci, bo bez tego nie wyrosną one na porządnych ludzi. Niektóre dzieci nie wyrosną w ogóle, bo podczas dawania nauczki schodzą z padołu łez grubo przed czasem. Ważne są też moralne zakazy aborcji, nawet jeśli kobieta ma do niej konstytucyjne prawo, bo lekarze, specjaliści od prawa moralnego, nie zwracają uwagi na zagrożenie jej zdrowia. No i oczywiście zakaz zapłodnienia in vitro, bo zamrożone plemniki mogą ucierpieć.
To, co wygadują nowi władcy w telewizji, jest tak głupie, że nawet przestaje być śmieszne. Niejaki Piłka, wydawało się, że to zgrana karta, odbił się i powrócił, by u Moniki Olejnik pleść jak Piekarski na mękach o leczeniu homoseksualistów, które daje świetne wyniki, o czym czytał kiedyś w „Gazecie Wyborczej”. Podejrzewam, że Piłki otrzymują jakieś mutacje tego dziennika. Ja czytuję „GW” codziennie, ale nie zauważyłam podobnych bredni.
Nie wiedzą nawet, ilu mają gejów w swoich szeregach ani ile dzieci nie mówi o tym, bo się boi karzącej ręki, ilu też różnych prawicowych ekstremistów wydaje głośne okrzyki sprzeciwu, by odwrócić od siebie uwagę. Strach jest niezłym motorem rządzenia, ale nie w demokracji. Nie ma Żydów, trzeba było więc wymyślić gejów, żeby ciemnota miała kogo opluwać. Miał rację Wałęsa, kiedy powiedział, że gdyby chciał niszczyć, wziąłby Kaczyńskich, ale gdyby chciał budować – nigdy. Platforma w tej sprawie zachowuje się równie głupio, równie zaściankowo. Atakują moherowe berety, ale tak naprawdę mogą sobie takie bereciki kupić, bo poglądy w tej materii mają podobne.
Czytam przedruk wywiadu, jaki z prezydentem elektem Lechem Kaczyńskim przeprowadził „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Przedstawia się tam elekt jako intelektualista, analizuje swoją ukochaną książkę, „Czarodziejską górę” Tomasza Manna. Interpretuje znaczenie rozmów Naphty i Settembriniego. Zajmowaliśmy się tym kiedyś na drugim roku polonistyki. Pomysł umieszczenia akcji powieści w sanatorium wydaje mu się „frapujący”. Identyfikował się, gdy powieść czytał, z miłującym wolność Settembrinim, lecz nie z Naphtą, bo już wówczas wiedział, że „jego pierwowzorem był węgierski filozof i komunista György Lukacs”. „Czarodziejską górę” uważa Kaczyński za najlepszą powieść, jaką kiedykolwiek przeczytał.
Tomasz Mann musiał uciekać przed faszystami z Niemiec. Uciekał nie tylko dlatego, że naraził się, krytykując faszyzm. Bał się, że zostaną ujawnione jego skłonności homoseksualne. Był biseksualistą. W „Dziennikach” pisał, że ma problemy z seksem z żoną Katią. Pisał: „O impotencji nie może być mowy, raczej o zwykłym zagmatwaniu i zawodności mojego życia płciowego. Chodzi o słabość podniety z powodu pragnień idących w innym kierunku. Jak by to było, gdyby przede mną leżał chłopiec?”. Spalił 32 zeszyty swoich dzienników, w których były ślady zwierzeń, intymności. Gdyby nie uciekł, pewnie zginąłby jak wielu gejów, napiętnowany w obozie. Bał się takich jak pan, panie prezydencie elekcie, takich jak pan i pana wspaniali sojusznicy z LPR-u i PSL-u. Może cynicznie podlizujecie się Kościołowi, który wcale tego nie chce, ksiądz Boniecki u Moniki Olejnik rozumiał problem, inaczej niż Piłka. Nawet Andrzej Lepper mniej jest zapiekły w poglądach niż intelektualista, miłośnik Tomasza Manna, nasz przyszły prezydent, zakazujący demonstracji ludzi walczących o tolerancję. Co za wstyd!

Wydanie: 2005, 49/2005

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy