Zemścił się na mnie układ

Zemścił się na mnie układ

Z przykrością trzeba stwierdzić, że obecnie żadna partia nie przedstawia wyraźnych kulturowych celów

Warcisław Kunc,
studiował dyrygenturę w warszawskiej akademii muzycznej, u prof. Bogusława Madeya i Henryka Czyża. Był dyrektorem Toruńskiej Orkiestry Kameralnej w latach 1989-1992, a następnie kierował Operą na Zamku w Szczecinie w latach 1992-2004 oraz 2008-2011. Sprawował kierownictwo muzyczne w ponad 50 spektaklach operowych, operetkowych, baletowych i musicalowych. Jego zainteresowania muzyczne są niezmiernie szerokie, od muzyki baroku, przez klasyczny repertuar operowy i operetkowy, po musical. Szczególnym zainteresowaniem darzy twórczość Stanisława Moniuszki. W 2005 r. był np. dyrektorem artystycznym festiwalu Vivat Moniuszko w Szczecinie, podczas którego zaprezentowano wszystkie opery tego kompozytora. Z jego inicjatywy powstały Letnie Sezony Operowe organizowane na dziedzińcu Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie, jest też twórcą Wielkiego Turnieju Tenorów. Jako dyrygent występował w większości krajów europejskich. Dokonywał nagrań archiwalnych dla Polskiego Radia i rejestracji oper na płytach CD. Nagranie „Parii” Stanisława Moniuszki zostało wyróżnione w 2009 r. Złotym Orfeuszem przez paryską Académie du Disque Lyrique. Warcisław Kunc prowadzi też działalność pedagogiczną, jest doktorem habilitowanym w dziedzinie dyrygentury.

Zarząd województwa zachodniopomorskiego skierował do Prokuratury Rejonowej w Szczecinie zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez dyrektora Opery na Zamku, Warcisława Kunca. Powód: poświadczył nieprawdę we wniosku o dofinansowanie inwestycji. Kontrola Regionalnego Programu Operacyjnego wykazała nieprawidłowości w przebudowie i modernizacji Opery. W wyniku działań dyrektora Kunca inwestycja może stracić unijne dofinansowanie. Wśród zarzutów jest m.in. nierozliczenie się na czas z kwoty 3,9 mln zł i wydatkowanie ok. 800 tys. zł niezgodnie z zakresem rzeczowym inwestycji. Zagrożony jest dalszy los remontu. Opera jako tzw. beneficjent inwestycji musi teraz zwrócić wszystkie pieniądze z funduszu unijnego wraz z odsetkami, a jest tego niemal
20 mln zł. Środki odebrane operze wracają do puli województwa, ale być może zostaną jej przyznane ponownie. Pierwszy etap przebudowy planowany na 30 września przyszłego roku miał objąć Taras Wschodni, widownię, balkon, lożę VIP-ów, orkiestron i proscenium, budowę dźwigu dla publiczności, wymianę stolarki okiennej i sieci elektrycznej. Całość tego etapu miała kosztować 24,3 mln zł, jego dofinansowanie to ok. 20 mln zł (zużyto już prawie 4 mln zł, które trzeba zwrócić wraz z odsetkami).

W jakich okolicznościach doszło do wymówienia? Prasa szczecińska pisała o finansowych przekroczeniach i o tym, że pieniądze, które pochodziły z funduszy unijnych, trzeba było zwrócić, bo zostały rozdysponowane na inne cele, niż powinny, w tzw. środowisku muzycznym mówi się zaś, że poszło o sprawy personalne, że miał pan zwalniać artystów.
– Odbyło się dość niespodziewane spotkanie z wicemarszałkiem, kierownikiem wydziału kultury oraz kadrowym urzędu marszałkowskiego. Po kilku zdawkowych zdaniach o mojej wysokiej pozycji artystycznej bełkotali coś o wynikach kontroli. Paradoksalnie wyniki dwóch kontroli były pozytywne, nie wykazały one niczego, co szczególnie mogło zainteresować prokuratora, rzecznika finansów publicznych czy kogokolwiek, kto wie coś o procedurach zamówień publicznych. Uwielbiam absurd, ale w teatrze. Zrozumiałem, że nie trafiłem na partnerów, a istota mojego odejścia jest inna. Kiedy zapytałem, jak widzą dalszą działalność artystyczną teatru, gdyż jest połowa sezonu – usłyszałem, że o tym nie pomyśleli i powiedzą coś za tydzień. Wtedy jako zawodowy artysta i osoba z 20-letnim stażem dyrektorskim w instytucji kultury postanowiłem odejść. W wyniku tego spotkania złożyłem podanie o rozwiązanie stosunku pracy po dwutygodniowym urlopie. Nie było o czym rozmawiać z tą socjetą. Szkoda czasu i zdrowia.

Jak to jest, że artysta, który uczynił ze stosunkowo młodej Opery na Zamku placówkę znaną w kraju i za granicą, traci możliwość kierowania nią? Czy władze znalazły może kogoś innego, kto będzie lepiej wypełniał zamierzenia marszałka, wojewody, prezydenta?
– Myślę, że chodziło o coś kompletnie innego. Oni nie mają pojęcia o tym, czego są organizatorami. Sprawy kultury niestety najczęściej są im obce. Miałem jednak wcześniej szczęście współpracować z wicemarszałkami, których edukacja i zainteresowania wyraźnie poprawiały sytuację zachodniopomorskiej kultury (Andrzejem Durką i Witoldem Jabłońskim). W czasie remontu opery, przetargów i budowy siedziby zastępczej (hali namiotowej) byłem osobą, która nie poddawała się ręcznemu sterowaniu określonych osób. Po wyborach miałem jednak wrażenie, że remont opery to mój pomysł, który nie interesuje nikogo z władz województwa. Mój zastępca, bliski kolega z koła partyjnego posłanki z Goleniowa oraz nowego marszałka województwa, był cenniejszy niż ja. Zemścił się na mnie układ, na który zgodziłem się trzy lata temu, wpuszczając politycznego zastępcę dyrektora, który w sprawach zarządzania teatrem i wiedzy administracyjnej był i będzie dyletantem. Nie mogłem go zwolnić, mogliśmy jedynie coraz więcej za niego pracować. Był dla rządzących gwarantem pewnego układu, w który ja nie wchodziłem. Jestem legalistą i nie interesuje mnie, kto jest kim i z jakiej partii. Interesują mnie fachowcy. Kiedy potrzebuję dobrego lekarza lub muzyka, nie pytam go o przynależność partyjną. Problem upolitycznienia działań samorządów (to nie tylko polska choroba) jest niestety coraz bardziej niepokojący. Upolitycznienie, nomenklatura itp. to europejska plaga.

Czy okazją do wypowiedzenia nie stał się remont opery, moment, w którym miała ona działać w dawnym kinie, co można by uznać za degradację?
– Niewątpliwie tak. Od początku (2007 r.) było wiadomo, że remont musi kosztować ok. 60 mln zł. Niestety politycy postanowili nagle, że będzie kosztował 20 mln. Nie odbyła się nigdy merytoryczna dyskusja. W Polsce wciąż wygrywają pozory. Tym różnimy się od Niemców. My robimy coś po to, by było, a Niemcy po to, by działało. Pozory i pozorna rzeczywistość jak w „Orfeuszu w piekle” Offenbacha. Komuś zależało na skreśleniu możliwości finansowania remontu opery ze środków Regionalnego Programu Operacyjnego. Dlatego przysłali drugą kontrolę – żeby zlikwidować ten projekt. Zarzuty są śmieszne, a wnioski nieproporcjonalne do stwierdzonych faktów. Kuriozalna jest sprawa dysponowania nieruchomością, czyli zamkiem, i zrobienie z tego sprawy o wymiarze przestępstwa. Trzeba mieć dużo złej woli, aby taki wniosek wyprowadzić. Po blisko trzyletniej pracy nad projektem przebudowy Opery na Zamku i podpisaniu setek pism dyskutowaliśmy z właścicielem zamku i organizatorem opery – województwem zachodniopomorskim – nad problemem, gdzie jest siedziba Opery na Zamku, a także kto i jak długo może być tego gwarantem. Mam wrażenie, jakby komuś odebrało rozum. Zamiast stwierdzić zwyczajny błąd (zasada domniemania niewinności) i kontynuować umowę o przebudowie z Regionalnego Programu Operacyjnego, ktoś znalazł cudowny sposób na powiększenie finansowania remontu opery, skreślając finansowanie ze środków RPO i finansowanie tego ze środków własnych województwa.

Dziś wiemy, że opera przeniesie się na trzy lata nie do kina Colosseum, ale do specjalnie wybudowanego namiotu. Właściciel kina podniósł nagle czynsz.
– Inny problem to budowa hali namiotowej jako siedziby zastępczej. Miejmy nadzieję, że mimo półrocznego poślizgu zakończy się szczęśliwie i OnZ zacznie w niej nowy sezon.

A jednak kontrola stwierdziła, że podpisany przez pana dokument poświadczał nieprawdę.
– O ile nie dyskutuję z faktem złożenia błędnego oświadczenia, o tyle w świetle znanych faktów i zebranych dokumentów oraz przedstawionych wyjaśnień nie sposób potwierdzić, że przedłożyłem to oświadczenie w celu uzyskania dla siebie lub kogo innego dotacji, subwencji. Trzeba mieć dużo złej woli lub być ślepym i głuchym, by wywieść taki wniosek. Przecież to województwo wpisało operę na listę projektów kluczowych, to ono jest właścicielem zamku, ono wskazuje siedzibę i jest organizatorem opery i ono podpisało umowę z operą. Skoro więc mamy tu do czynienia z błędem, niedopatrzeniem Warcisława Kunca, a nie z działaniem z premedytacją, obmyślonym w celu oszukania organu lub instytucji dysponujących środkami publicznymi, to nie może być mowy o naruszeniu przepisu art. 297 kk. Osoba zarządzająca instytucją nie jest saperem i zdarza się jej popełniać błędy. Popełniłem błąd, lecz go naprawiłem. To znaczy po stwierdzeniu błędu w trakcie kontroli, doprowadziłem do takiej zmiany stanu faktycznego, że beneficjent miał już prawo dysponowania nieruchomością w celu realizacji projektu przez okres nie krótszy niż pięć lat liczone od zakończenia realizacji projektu. A przecież dla realizacji projektu w interesie publicznym ważny był ten fakt, a nie samo oświadczenie. Organ kontrolujący także popełnił błąd, niewłaściwie kwalifikując opisany fakt i wyciągając z niego nieadekwatne wnioski.
n Jak scharakteryzowałby pan poziom kultury poszczególnych przedstawicieli władzy samorządowej? Czy przychodzili chętnie na spektakle? Czy wyraźnie im zależało na poziomie przedstawień?
– Nie możemy oczekiwać od poszczególnych przedstawicieli władzy specjalnego zainteresowania odbiorem kultury. Przecież tzw. władza to nasi koledzy z klasy, a jak wyglądała edukacja kulturalna w polskiej szkole w ostatnich 20 latach, doskonale wiemy. Poznałem wielu, których interesuje kultura na poziomie komedii „Mayday” i kabaret. Znam też takich, którzy lubią operę czy współczesne sztuki plastyczne. Poznałem też 40-letniego wojewodę, który podczas przemówienia ze szczerością powiedział, że jest po raz pierwszy w operze. Lecz nie to jest najważniejsze. Jedynie konsekwentna długofalowa polityka kulturalna regionu może przynosić realne sukcesy i zmiany. Bez świadomych celów edukacyjnych i artystycznych odbiór i budowanie kultury są przypadkowe i byle jakie. Z przykrością trzeba stwierdzić, że obecnie żadne ugrupowanie partyjne nie przedstawia wyraźnych kulturowych celów. Budowanie budynku dla instytucji kultury nie jest głównym problemem, jest nim to, co tam będzie! Poziom przedstawienia to problem dyrektora teatru i publiczności. Są regiony Polski, gdzie samorządy bardzo odpowiedzialnie podchodzą do rozwoju „swoich” instytucji kultury. Niestety Zachodniopomorskie na razie jest krok w tył.

Jaka jest szczecińska publiczność? Czy jest rozsmakowana w dobrej muzyce? A szczecińskie środowisko muzyczne? Czy żyje w cieniu muzykalnego Poznania?
– Publiczność szczecińska jest wymagająca. Z dwóch powodów – bliskości i dostępności Berlina oraz innych niemieckich ośrodków, a także ze względu na kompleks rubieży – oddalenia od centrum (Warszawa). Szczecinianin ma do Pragi czeskiej pięć godzin samochodem, a do warszawskiej – siedem. Środowisko muzyczne Szczecina absolutnie nie żyje w cieniu Poznania. Myślę, że to już nieaktualna sytuacja. Szczecin może zazdrościć Poznaniowi tradycji, mieszczańskiego charakteru, atmosfery i pieniędzy; Poznań zaś może zazdrościć Szczecinowi młodości, poszukiwania tożsamości, otwartości na nowe oraz energii, którą artysta musi mieć, aby zapalić innych do swych działań.
n Co uznałby pan za swój największy sukces?
– Sukces to trudne słowo. Sukces jest gdzieś blisko szczęścia, a tym jest dla mnie robić coś, w co mogę włożyć całą energię i osobowość. Sukces to to, że jestem człowiekiem szczęśliwym i zdrowym. To również poczucie misji – propagowanie i wiara w jakość polskiej kultury muzycznej. Chciałbym jako Polak nagrać wszystkie opery Moniuszki. Nie żyje już 140 lat, a my do tej pory nie zrobiliśmy zbyt wiele w tej sprawie. Sukcesem jest nagranie i wydanie „Parii”, „Flisa” i „Verbum nobile”. Nie staram się być człowiekiem sukcesu, bardziej poszukuję pewnych wartości. Chcę je pokazywać, oddawać publiczności, studentom i wszystkim, do których jestem w stanie dotrzeć i poświęcić im swój czas i uwagę. Pracować, rozmawiać i spotykać się przy tym ze wspaniałymi ludźmi, dla których zajmowanie się teatrem i muzyką na różnych płaszczyznach jest pasją, to doprawdy szczęście. Wciąż tego doświadczam – to mój największy sukces.

Wydanie: 2011, 21/2011

Kategorie: Kraj, Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy