Gdy w listopadzie 2019 r. policja pozbyła się Jarosława Zielińskiego, który jako wiceminister MSWiA zrobił sobie z suwalskiej policji „prywatny folwark”, radości nie było końca. Nie doceniono jednak bezczelności dojnej zmiany. Zielińskiego odwołano, ale ochronę SOP (dawny BOR) i wypasioną służbową furę mu zostawiono. I tak od 22 miesięcy bulimy na pisowskiego bonzę kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie! Licząc skromnie po 50 tys. zł, wychodzi ponad milion złotych za wożenie czterech liter Zielińskiego. Nawet jak na standardy tej ekipy jest to gigantyczna hucpa. Dlaczego więc bulimy? Bo w latach 90. Zieliński był w Porozumieniu Centrum. A w 2007 r. nawet sekretarzem generalnym PiS. To wtedy po chamsku wygonił z gabinetu odwołanego z tej posady Joachima Brudzińskiego.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy