Zjednoczona Lewica to projekt przyszłości

Zjednoczona Lewica to projekt przyszłości

Gdy złożyliśmy w Sejmie projekt ustawy o płacy minimalnej na poziomie 2,5 tys. zł, usłyszeliśmy, że nie ma na to pieniędzy. I nagle okazało się, że pieniądze są

Krzysztof Gawkowski – sekretarz generalny SLD

W książce „Obudzić państwo” pisał pan o swojej młodości, o tym, że już jako uczeń technikum pracował pan na Stadionie Dziesięciolecia, jeszcze przed ósmą rozwożąc paczki. Pewnie wtedy myślał pan o politykach, że to „oni”…

– Nie miałem dobrego zdania o politykach i dlatego wiem, że polityk musi być zawsze wśród ludzi.

Pan też jest wśród ludzi?

– Oczywiście! Byłem niedawno w powiecie żnińskim u rodziny. Czwórka, wszyscy żyją z pensji ojca, który zarabia 1,9 tys. zł. Cztery osoby! Po 475 zł na głowę. To ja chciałbym, żeby Ewa Kopacz spróbowała przeżyć za 475 zł miesięcznie! Bez tych apanaży premierowskich…

Przecież tej rodzinie pan nie pomoże.

– Na razie to ona pomogła mnie, bo lepiej rozumiem Polskę. Zachęcam więc innych polityków, by jeździli po kraju i rozmawiali z ludźmi. Kampania robiona z billboardów, w krawatach, jest niemądra i nikomu niepotrzebna. To marnowanie czasu. Polacy chcą rozmawiać, chcą się dowiedzieć, co zrobić, żeby mieli za co zapłacić rachunki, chcą wiedzieć, czy nikt ich z pracy nie wywali, czy ich dzieciaki dobrze się wykształcą… W końcu dobrze by było, żeby ktoś im powiedział, czy mogą sobie odłożyć na wakacje – nie za granicą, w Polsce! Nad morze by pojechali… A może by jakiś samochód sobie kupili? Tylko taki, który by się nie psuł… To są sprawy Polaków.

Polityk ich nie załatwi.

– Dobry polityk to taki, który myśli o państwie w sposób systemowy i który mówi: słuchajcie, wszystkiego się nie da, ale coś się uda. Możecie zarabiać te 2,5 tys. zł miesięcznie, ale trzeba na to skądś wziąć pieniądze. Trzeba więc tak poukładać państwo, żeby wyższe podatki płacili bogatsi, a biedniejsi – niższe. Ja wcale nie chcę być Robin Hoodem! Chcę powiedzieć, że nie może być tak, żeby Polak, który zarabia 100 tys. zł miesięcznie, płacił taki sam podatek jak ten, który zarabia 2 tys. zł. Bo to nieuczciwe!

Przecież ludzie nie ufają politykom.

– Nie ufają, jeżeli gadające głowy albo oczy patrzące z billboardów atakują ich niezrozumiałymi sloganami. Trzeba iść, porozmawiać – oko w oko, twarzą w twarz. Ja jeżdżę od targu do targu. Witany bywam różnie. Spotykają mnie i obelgi, i słowa przyjazne. Wszystko już przeżyłem. Ale to się zmienia! Jak przyjeżdżam po raz pierwszy – jest źle. Ale jak przyjeżdżam kolejny raz, to ludzie mówią: O, przyjechałeś! To już nie będziemy tak ci gadali… Jesteś pierwszy raz – to jesteś politykiem. Drugi raz – już nie jesteś obcy. A trzeci – już cię znamy, więc cię wysłuchamy.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2015, 43/2015

Kategorie: Wywiady

Komentarze

  1. Bronisław Morawski
    Bronisław Morawski 22 października, 2015, 07:47

    Zdegenerowana lewica
    Im bardziej słabnie lewica tym bardziej wzrasta troska o jej los. Troskę te artykułują także środowiska prawicowe. Być może lęk ten utrzymuje się dzięki infantylnej trosce o dobry wygląd demokracji. Demokracja ładnie wygląda dopiero wtedy, gdy w systemie są różne orientacje polityczne. Obiektywnie jednak biorąc, istota problemu tkwi w tym, że do tej pory prawica walczyła z lewicą i ten dialektyczny związek dookreślał jej społeczno-polityczną tożsamość. Jeśli tak, to lewicy wyznacza sie dziś rolę przysłowiowego kwiatka do kożucha. Likwidacja lewicy stawia prawicę w niezwykle trudnej sytuacji. Nie może ona od tej pory określać własnego wizerunku przez krytykę lewicy, jako zła pierwotnego i zasadniczego. określać własną tożsamość przymusem walki z lewicą. Będzie zmuszona do rozliczania się wyłącznie z tego, co zrobi dla ludzi i społeczeństwa.
    Jeśli komuś zależy na ratowaniu starej lewicy, co wydaje się już raczej niemożliwe, albo tworzeniu nowej lewicy, co wydaje się lepszym rozwiązaniem, powinien zdać sobie sprawę, jak doszło do zdegenerowania lewicy po 1989 roku w Polsce.
    Otóż mamy tu do czynienia z dwoma na pozór przeciwstawnymi procesami, których skutki idą jednak w tym samym kierunku.
    Po pierwsze, źródłowy człon dzisiejszej „lewicy”, powstały po rozwiązaniu PZPR prowadził od samego początku politykę oportunistyczną wobec koncepcji transformowania Polski do kapitalizmu. Elity tej partii uwierzyły w teorię, że socjalizm stracił sens, bo wyczer-pały się jego możliwości rozwojowe. Nie dyskutując, czy jest to prawda, ważne jest, że uła-twiła ona decyzję o oddaniu władzy ówczesnej opozycji antykomunistycznej. Ostatecznie nastąpiło to przez wybory w 1989 roku. Od tego momentu wszystkie ugrupowania post „ko-munistyczne” przystąpiły do współtworzenia nowego ustroju. Również wtedy, gdy władzę sprawował SLD i prezydentem był Aleksandr Kwaśniewski przeprowadzany był demontaż struktur państwa socjalistycznego, łącznie z umocnieniem pozycji kościoła i powstaniem podwalin pod państwo wyznaniowe. Uchwalono Konstytucje zakazującą „komunizmu”.
    Świadomie, czy nieświadomie, SdRP, SLD, a także pozostałe ugrupowania” lewico-we” spełniły rolę amortyzatora dla ewentualnego buntu społecznego, którego można było się spodziewać ze strony ideowych członków PZPR. Z ostrożności przyjęto (nawiasem mówiąc niesłusznie), że jest ich wielu. Dzięki takiej postawie liderów kontrrewolucja została uwiary-godniona i dzięki nim można było bezpiecznie bez wstrząsów przeprowadzać zmiany. „Le-wica” spełniała więc rolę odgromnika i bezpiecznika. W tym sensie jest bardzo zasłużona w restytucji państwa kapitalistycznego.
    Ujmując rzecz nieco filozoficznie „lewica” wystąpiła przeciwko samej sobie albo, ina-czej mówiąc, stała się rakiem dla ruchu lewicowego. Degeneracja lewicy doprowadziła ją do samozagłady.
    Wszystko to do dnia dzisiejszego można nazwać procesem prawicowania się lewicy. Dziś ta sprawicowana lewica jest typem partii systemowej, która deklaruje lojalność ustrojo-wą. Jest zainteresowana doskonaleniem kapitalizmu w zakresie spraw socjalnych i różnych cech drugorzędnych, poprzesz które różni zagubieni politycy uzurpują sobie prawo przyna-leżności do lewicy. Krótko mówiąc, resztki obecnej „lewicy”, całkowicie zrezygnowały z rewolucyjności. A więc i w tym znaczeniu „lewica” uległa degeneracji. Wyzuła się z klasycz-nej tożsamości lewicowej.
    Drugi proces, który nie sprzyja lewicy to postępujące lewicowanie się prawicy. Na-wiasem mówiąc w obecnej kampanii wyborczej prawie wszystkie patie prawicowe operują hasłami: „wolności”, „równości” i „sprawiedliwości”, kiedyś „zarezerwowanymi” dla lewicy. Prawdopodobnie każda partia używając tych haseł ma na myśli, co innego. Ale to nie jest najważniejsze. Ważny jest aksjologiczny galimatias, który reprezentuje klasa polityczna, przenoszony na świadomość (a raczej nieświadomość) szeregowego obywatela. On po prostu nie rozumie, na kogo powinien głosować. Kto reprezentuje jego interesy i poglądy.
    Przechodząc do zasadniczego wątku, przez lewicowanie się prawicy rozumiem przede wszystkim operowanie w programach strategią populistyczną. Partie prawicowe urządzają w ostatniej kampanii wyborczej prawdziwy festiwal obietnic, która lepiej ulży spauperyzowanym masom społecznym. Częściowo jest to obłuda i cynizm, ale w części może być to wynik zrozumienia, że nie daje się wygrać wyborów adresując program tylko do 5% uprzywilejowa-nych. Daj marksistowski boże, aby był to również wynik dojrzewania umysłowego klasy pa-nującej, tzn. tego, że zrozumiała ona, iż reszta społeczeństwa powinna żyć na przyzwoitym poziomie, że wyzysk bez opamiętania jest niemoralny i dysfunkcjonalny gospodarczo.
    To przejmowanie, choćby tylko deklaratywne, funkcji zarezerwowanej ongiś dla lewi-cy przez prawicę, stwarza wrażenie, że partie lewicowe, tym bardziej, że skarłowaciały ilo-ściowo, ideowo i intelektualnie, są niepotrzebne.
    Te dwa z pozoru sprzeczne procesy tworzą nieznany dotąd zamęt świadomościowy, który powoduje, że nie może wyłonić się sensowna idea zdolna zintegrować tych, których jest najwięcej i mogliby stanowić awangardę nowoczesnego, prawdziwie zhumanizowanego spo-łeczeństwa. Dlatego aktywność lewicujących partyjek jest tak bardzo niezgrabna i niestwarza-jąca nadziei na przyszłość. Zwłaszcza partii lewicowej w Polsce nie można dziś tworzyć boj-kotując przeszłość, wypierając się własnego rodowodu, ignorując bogaty dorobek intelektual-ny, który zawsze pozytywnie wyróżniał lewicę od innych.

    Bronisław Morawski
    www. bronmor.pl

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Anonim
      Anonim 27 października, 2015, 13:50

      Cholera! Dlaczego tych rzeczywistych prawd nie można było wbić do łbów tych, którzy przejęli władzę w lewicy. O tym wielokrotnie mówiłem, ale dla „działaczy” ważne były stołki i apanaże. Za to teraz zapłacą. Zapomnieli, a właściwie nie wiedzą o czym pisał Marks – nie czytają podstawowych dzieł w tym zakresie. Teraz idą na śmietnik historii. Mam nadzieję, że z tego lekcję wzięła partia „Razem”.

      Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy