Złapani w sieć

Złapani w sieć

Przy internetowych zakupach trzeba uważać na każdym kroku

Trzy miesiące temu postanowiłem kupić odtwarzacz mp3 – mówi Jan D., do niedawna wielki zwolennik robienia zakupów w sieci – znalazłem na Allegro kilkaset ofert, kliknąłem opcję „kup teraz”, wpisałem żądaną sumę (225 zł), potwierdziłem, że na pewno chcę kupić, tego samego dnia zapłaciłem na poczcie i, zgodnie z zapewnieniem, że towar zostanie przesłany natychmiast po wpłynięciu zapłaty, spokojnie czekałem. I czekam do dziś.
Kupujący nie czekał jednak biernie. Po 10 dniach wysłał grzecznego jeszcze maila, zawiadamiając, że zapłacił i czeka na odtwarzacz, trzy dni później kolejnego, mniej uprzejmego. W sumie wysłał ich 19, wiele razy dzwonił pod podany numer (nikt nie odbierał), poinformował o swych kłopotach serwis obsługi klientów Allegro.
– Odpowiedzieli, żebym zawiadomił policję, a gdy go złapią, odpowie za oszustwo (do ośmiu lat pozbawienia wolności). A ponieważ takich jak ja było wielu, hurtowni internetowej eComputers z Kocmyrzowa (nick na Allegro: MHC_Boss) – podaję jej nazwę ku przestrodze – zawieszono konto na Allegro – dodaje pechowy miłośnik e-handlu.

Ufny jak internauta

Podobnych zdarzeń jest coraz więcej, bo i handel internetowy rozwija się bardzo dynamicznie. W 2006 r. sprzedano w sieci towary o wartości ponad 6 mld zł, co oznacza wzrost o ok. 50% w porównaniu z 2005 r. Duża część obrotów przypada na dwa dominujące portale aukcyjne – brytyjski Allegro.pl i amerykański eBay. Z raportu „Elektroniczna gospodarka w Polsce” przygotowanego w resorcie gospodarki przez zespół dr. Marcina Kraski wynika, że najczęściej kupujemy w internecie książki (choć ich udział spada), odzież i sprzęt sportowy, elektronikę, płyty z muzyką i filmami – a coraz częściej również wycieczki, bilety, noclegi, lekarstwa oraz towary masowe, jak węgiel. Artykuły używane nabywamy częściej od osób indywidualnych, nowe – w sklepach internetowych, których w Polsce działa parę tysięcy.
– W handlu internetowym grożą nam oszustwa polegające na tym, że nie otrzymamy towaru, za który zapłaciliśmy. O rzetelności sprzedawcy mówi to, jak wiele udostępni informacji o sobie, na pewno musimy unikać takich, którzy podają tylko skrytkę pocztową. Ryzyko można ograniczyć, sprawdzając, ile transakcji zawarł nasz kontrahent i jakie opinie o nim mają inni użytkownicy sieci, tak samo powinniśmy wybierać sklep internetowy – mówi Michał Herde z Federacji Konsumentów. – Znacznie bardziej ryzykowne jest kupowanie od kogoś, kto sprzedał tysiąc przedmiotów w trzy dni, niż od człowieka, który sprzedał ich sto przez trzy lata.
Zatrzymany właśnie przez policję mężczyzna, oferujący na aukcjach internetowych telefony komórkowe, wiedział, że opinie internautów są ważne. Na początku szybko więc przesłał nabywcom kilka sprzedanych telefonów, budząc w sieci zaufanie. Potem zainkasował pieniądze za 140 następnych aparatów i zniknął.
Niestety, mamy chyba za duże zaufanie do naszych kontrahentów – w ponad 70% transakcji (a na wsi nawet w trzech czwartych) nie znaliśmy wcześniej ani osoby, ani sklepu. To tłumaczy, dlaczego tak zaskakująco wysoki odsetek kupujących wpada w kłopoty. Aż przy 25% zakupów pojawiły się rozmaite problemy! Najczęściej chodzi o duże opóźnienia w dostawach towarów (patrz: wykres). W prawie 3,5% przypadków kupujący otrzymali towar uszkodzony lub inny niż ten, który zamawiali. Jednak tylko 1,1% transakcji zakończyło się uznaniem reklamacji, co pokazuje, że poziom bezpieczeństwa handlu internetowego jest niewysoki i kupującym trudno wyegzekwować swe prawa.

Mamy 10 dni

– W handlu internetowym mamy utrudniony kontakt ze sprzedawcą. Z reguły konsument najpierw płaci, a potem otrzymuje towar. To zakupy na odległość, jesteśmy więc narażeni na otrzymywanie rzeczy wadliwych. Sprzedający przez dwa lata odpowiadają za niezgodność towaru z umową, ale są oni z reguły w innych miejscowościach, więc bardzo trudno wyegzekwować od nich prawidłowe załatwienie reklamacji i wymianę towaru na sprawny – uważa Michał Herde.
Części kłopotów można by uniknąć, płacąc za towar dopiero w momencie odbioru. Sprzedaż „za pobraniem” wybiera jednak zaledwie 9% kupujących. Takie transakcje są o kilka złotych droższe, co przy częstych zakupach nie jest bez znaczenia. W dodatku sprzedawcy często uzależniają wydanie rzeczy od wcześniejszego otrzymania pieniędzy, co nabywcy akceptują, zakładając w dobrej wierze, że gdy zapłacą, to sprzedawca się nie wycofa. Sprzedaż przy odbiorze nie chroni zresztą od otrzymania wadliwego towaru. W chwili odbioru można ewentualnie – choć nie zawsze – otworzyć paczkę, by zobaczyć, że jest w niej to, co zamawialiśmy, ale na pewno trudno na poczekaniu sprawdzić, czy kupiony sprzęt działa sprawnie.
Pismo „e-Fakty”, zajmujące się gospodarką internetową, przypomina, że przed dokonaniem zakupów warto przejrzeć oferty za pomocą tzw. porównywarki. Są to serwisy, z którymi współpracują sklepy internetowe, wysyłając do nich na bieżąco swe propozycje. Porównywarka „wie”, jak kształtują się ceny wielu towarów, nie musimy zatem sami odwiedzać wielu e-sklepów. Najważniejsze serwisy porównawcze to Gemino.pl, 9sekund.pl i Skąpiec.pl. Pamiętajmy, że sprzedawca sam powinien poinformować nas o warunkach procedury reklamacyjnej. Jeśli tego nie zrobił – nie kupujmy. Niezależnie od reklamacji zasadą jest, że jeśli kupujemy towar bez licytacji, to w ciągu dziesięciu dni mamy prawo odstąpić od zakupu (są od tego pewne wyjątki, obejmujące np. artykuły łatwo psujące się).

Prosto i skutecznie

W oszukiwaniu przez internet najskuteczniejsza jest prostota. Niedawno zatrzymano trzech mężczyzn z Poznania i Konina, którzy podając fikcyjne dane, założyli na Allegro konta aukcyjne i oferowali na licytacjach artykuły elektroniczne oraz sprzęt sportowy. Chętni wpłacali po 40-50 zł zaliczki na podane numery kont, resztę mieli zapłacić przy odbiorze, ale żadnych towarów nigdy nie dostali. Było to nieźle zaplanowane, bo stratę takiej kwoty można przeboleć, a sprzedawca deklarujący, że nie musi otrzymywać z góry całej sumy, budzi zaufanie internautów. Oszuści działali więc spokojnie przez dwa lata, nabrali co najmniej kilkaset osób. Dla ostrożności korzystali z kafejek internetowych i właśnie w jednej z nich policja namierzyła głównego organizatora tego „handlu”.
Nieco inaczej działał 17-latek spod Jarosławia, który wchodził na konta innych użytkowników portalu Allegro (ich dane otrzymywał, bo podawał się za administratora Allegro, prosząc o potwierdzenie haseł) i w ich imieniu organizował licytacje różnych towarów. Do niego płynęły pieniądze, a zarzuty i pretensje kierowano pod adresem Bogu ducha winnych osób, którym niełatwo było wykazać, że to nie oni przeprowadzali lipne aukcje.
Portale aukcyjne w Polsce raczej nie interesują się bezpieczeństwem handlu. Nawet gdy w wyniku skarg użytkowników sieci zamkną komuś konto, to delikwent może natychmiast założyć następne, zmieniając wymagane dane (imię, nazwisko, e-mail, telefon, datę urodzenia). Nie trzeba zresztą wiele zmieniać, bo nikt nie weryfikuje prawdziwości podawanych informacji. Administratorom portali zupełnie nie przeszkadza, że wysyłają list z kodem aktywacyjnym dokładnie na adres tej samej osoby, której parę dni wcześniej zablokowali konto.

Dajemy tylko miejsce

– Rola Allegro polega na udostępnianiu miejsca do zawierania transakcji, jednak w przypadku oszustw możemy służyć organom ścigania daleko idącą pomocą. Zakończona aukcja w świetle prawa jest umową cywilną między sprzedającym a zwycięzcą aukcji. W przypadku naruszenia przez którąś ze stron warunków tej umowy, poszkodowany ma prawo zgłosić sprawę organom odpowiednim do rozpatrywania takich skarg (sądy powszechne lub wcześniej policja). Można raz jeszcze wysłać wiadomość do sprzedającego, tym razem informując o chęci podjęcia takiego kroku. Świadomość ewentualnych sankcji prawnych działa bardzo często mobilizująco na kontrahentów unikających kontaktu. Jeśli to nie przyniesie efektu, należy rozważyć możliwość zgłoszenia sprawy na policję – informuje Lilianna Szymańska z Allegro.
O tym, czy rzeczywiście ten, kto dał najwięcej, ma prawo do licytowanego towaru, zdecyduje warszawski sąd rejonowy. Zwycięzca licytacji na Allegro (zaproponował 23 tys. zł za dżipa) wytoczył bowiem sprawę sprzedawcy, który po zakończeniu aukcji rozmyślił się i nie chciał oddać auta za taką sumę, tłumacząc, że zapomniał wyznaczyć cenę minimalną, a w ogóle to chciałby co najmniej 40 tys. zł. Na ten wyrok czekają tysiące ludzi, którzy wygrali aukcje, ale nie dostali towaru, bo sprzedawcy uznali, że cena ich nie zadowala. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale dotychczas mogli zupełnie bezkarnie łamać prawo i, przy bezczynności portalu internetowego, odmawiać realizacji umowy, choć w świetle przepisów rzecz jest przecież oczywista – ten, kto wygrał licytację, dokonał zakupu.

Prawie oryginalne

Ostatnio coraz popularniejsze staje się w Polsce sprzedawanie przez internet podróbek rozmaitych towarów. Młoda studentka z Zielonej Góry zarejestrowała konto na koleżankę i w ciągu prawie dwóch lat przeprowadziła półtora tysiąca aukcji, sprzedając na licytacjach podróbki sportowych ubrań i butów. Zarobiła ponad 110 tys. zł. Decydujące dla wyroku w tej sprawie będzie ustalenie, czy rzeczywiście klienci płacąc niskie ceny, myśleli, że kupują oryginalne, markowe wyroby.
Osoby handlujące podróbkami zakładają bowiem, że jeśli oferowany towar można obejrzeć w sieci i podawane parametry są zgodne z rzeczywistością, to gdy transakcja została zrealizowana i tylko marka się nie zgadza, wybronią się od wszystkich zarzutów. Tak jak 17-latek, który żali się w internecie: „Dostałem wezwanie na policję za oszustwa internetowe jako podejrzany. Domyślam się, że chodzi o sprzedaż butów na Allegro, które niby były nieoryginalne, ale każdy był zadowolony, żadnych komentarzy negatywnych nie było. Sprzedałem może z 20 par. Wszystkim towar wysyłałem, niby wszystko było OK. No po prostu jestem teraz załamany i sobie tego nie wyobrażam”.

Oszukuje, kto może

W internecie oszukują oczywiście obie strony. Młoda rencistka z Bytomia łamała zabezpieczenia, zdobywając kody kart kredytowych innych osób. Pieniędzmi z tych kart płaciła za kupowane w sklepach internetowych zabawki (jest mamą dwójki dzieci), żywność, artykuły gospodarstwa domowego i specjalistyczne wydawnictwa komputerowe, dzięki którym mogła poszerzać swoją hakerską wiedzę. Towary zamawiała na własny adres oraz na adresy krewnych. Żeby nie budzić podejrzeń, pilnowała, by wartość jednej transakcji nie przekraczała kilkuset złotych.
W podobny sposób wyłudzał towary Nigeryjczyk zatrzymany w Warszawie, gdy odbierał od posłańca ze sklepu internetowego torbę z zamówionym sprzętem elektronicznym. Próbował uciekać, policja otworzyła ogień (nic mu się nie stało). Ustalono, że numery kart kredytowych zdobywał także za granicą. Niełatwo go było schwytać, bo przy każdej transakcji podawał w sieci inne dane.
Internet jest wygodnym narzędziem – niestety, także dla rozmaitych oszustów. Jedno kliknięcie może wiele znaczyć, dlatego zawsze należy dwa razy pomyśleć i ostrożnie podejmować wszelkie decyzje. A zanim usiądziemy do klawiatury, warto także zapoznać się z radami policji i Federacji Konsumentów.

Federacja Konsumentów:
Zanim kupisz, sprawdź:
• Czy wiesz, gdzie znajduje się siedziba sklepu?
• Czy wiesz, jak skontaktować się ze sprzedawcą?
• Czy wiesz dokładnie, co kupujesz, i znasz wszystkie parametry produktu?
• Czy znasz całkowity koszt zakupu, łącznie z podatkiem, cłem, transportem?
• Czy znasz termin dostawy produktu?
• Czy sklep godzi się na zapłatę przy odbiorze?
• Czy sklep poinformował, jak można zwrócić i reklamować produkt?
Jeśli na chociaż jedno pytanie odpowiedź brzmi Nie, lepiej zrezygnuj z zakupu.

Policja: bądź czujny
• Uważaj na „superokazje”. Nie zawsze to, co na zdjęciu, jest takie samo w rzeczywistości lub nabyte przez sprzedawcę legalnie. Uwaga na podróbki!
• Sprawdź wiarygodność sprzedawcy, jego poprzednie aukcje oraz opinie kupujących na jego temat (takie informacje odnajdziesz w historii transakcji danego sprzedawcy).
• Poczekaj do zakończenia aukcji internetowej, nim przelejesz pieniądze. Sprawdź, czy sprzedawca umożliwia opłatę przy odbiorze – to również wskazuje na jego wiarygodność.
• Korzystając z zagranicznych serwisów aukcyjnych, nie daj się namówić na transakcję poza aukcją.
• Jeśli dostałeś maila, że wygrałeś aukcję, sprawdź dokładnie, czy wiadomość pochodzi od rzeczywistego sprzedawcy, zwłaszcza gdy podano numer konta, na który masz przelać należność.
• Nie wysyłaj nikomu kserokopii swoich dokumentów, danych osobowych ani nie podawaj haseł dostępu.

Gdy cię oszukano:
• Poinformuj jak najszybciej administratorów serwisu.
• Zachowaj wszystkie dokumenty związane z transakcją (dowód przelewu na konto, korespondencję mailową itp.).
• Zgłoś się z tymi dokumentami do najbliższej jednostki policji.
• Podaj policji:
– Datę i numer aukcji, jej przedmiot oraz licytowaną cenę.
– Nazwę konta (nick) i adres mailowy tego, kogo podejrzewasz o oszustwo.
– Sposób kontaktu ze sprzedającym: jego mail, numer telefonu, adres.
– Sposób dokonania zapłaty: przelew na konto bankowe, płatność za pobraniem.

 

Wydanie: 05/2007, 2007

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy