Zlikwidować Sabinę Slonkovą

Zlikwidować Sabinę Slonkovą

Czy były urzędnik czeskiego MSZ polecił zgładzić zbyt dociekliwą dziennikarkę?

Czeską sceną polityczną wstrząsa bezprecedensowy skandal. Oto do więzienia trafił były funkcjonariusz MSZ, Karel Srba. Podobno zlecił on zamordowanie dziennikarki, która ujawniła jego przestępcze machinacje. Afera może poważnie zaszkodzić wysokim dygnitarzom republiki. Czy stoją za nią służby specjalne?
Kiedy 9 lipca na posterunek policji w Czeskich Budziejowicach zgłosił się pokryty tatuażami narkoman i złodziejaszek, Karel Rziepel, znany w świecie przestępczym jako „Citron” („cytryna”), nikt nie spodziewał się, że wywoła on polityczne trzęsienie ziemi. „Zostałem wynajęty, aby zabić dziennikarkę Sabinę Slonkovą. Ale nie nadaję się na płatnego mordercę, zresztą to ładna kobitka, byłoby jej szkoda”, wyjaśnił osłupiałym stróżom prawa. „Citron”, który miał przy sobie zdjęcie niedoszłej ofiary, twierdził, że za dokonanie zbrodni obiecano mu 200 tys. koron (23 tys. zł). Od swych zleceniodawców otrzymał 310 gramów materiału wybuchowego – semteksu – który przekazał policjantom w reklamówce. Wolał jednak, jak zeznał, posłużyć się bronią palną, więc kupił sobie pistolet. W końcu jednak postanowił zaalarmować władze.
Policjanci wykorzystali Rziepela w charakterze „przynęty”. Niedoszły killer zgłosił się do swych mocodawców, zapewniając, że

„mokra robota” została wykonana,

Sabina Slonkova zniknęła zaś z redakcji swej gazety „Mlada Fronta Dnes”, największego czeskiego dziennika (przez 10 dni ukrywano reporterkę na przedmieściach Pragi). Jednocześnie prasa wydała krótki komunikat o młodej kobiecie, która zginęła w stolicy z rąk nieznanych zabójców. Zleceniodawcy „Citrona” dali się wyprowadzić w pole i przyrzekli wypłacić pieniądze. 18 lipca znaleźli się za kratkami. Ku powszechnemu zdumieniu jednym z zatrzymanych okazał się Karel Srba, były „tajemnik” (sekretarz generalny) w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i prawa ręka Jana Kavana, do czerwca br. szefa czeskiej dyplomacji.
Inni podejrzani to przyjaciółka Srby, Eva Tomszovicova, oraz dwaj przedsiębiorcy-kryminaliści, którzy poszukiwali płatnego zabójcy. Podczas rewizji w samochodzie byłego sekretarza i w jego domu pod Kladnem znaleziono 30 mln koron w plastikowym worku, dwa pistolety (tylko na jeden były urzędnik miał zezwolenie) i strzelające długopisy. Policjanci przejęli też fotografię Slonkovej, opatrzoną napisem: „Likwidacja”. 29-letnia dziennikarka, wychowująca trzyletniego syna, nie kryje przerażenia: „Początkowo myślałam, że to kiepski żart. Teraz wiem, że chcieli zabić mnie trzema strzałami w głowę, a ciało poćwiartować, by nie zostało rozpoznane. Będę musiała teraz się chronić, na nowo zorganizować swe życie”.
Niedoszła ofiara to renomowana reporterka dochodzeniowa, laureatka nagród dziennikarskich, która wytropiła już wiele afer. Od marca 2000 r. do marca 2002 r. opublikowała szereg artykułów demaskujących korupcyjne machinacje sekretarza Karela Srby. Tego ostatniego ściągnął do MSZ minister Jan Kavan. Srba miał pomóc w operacji „Czyste ręce”, mającej ukrócić korupcję wśród urzędników. Komentatorzy dziwią się, że Kavan wybrał właśnie takiego człowieka. Nad Wełtawą krążyły pogłoski, że sekretarz generalny, który wcześniej pracował w Ministerstwie Zdrowia, bardzo lubił pieniądze i

chętnie przyjmował gratyfikacje

od różnych podejrzanych biznesmenów. Sabina Slonkova ujawniła, że także w resorcie spraw zagranicznych Srba przyjął miliony koron od różnych firm w zamian za załatwienie korzystnych kontraktów. Podobno pieniądze przekazywano za pośrednictwem Evy Tomszovicovej. Dziennikarka postawiła pytanie, w jaki sposób „tajemnik” mógł ze swej urzędniczej pensji sfinansować na przedmieściach Pragi posiadłość z basenem, kortem tenisowym i sztucznym strumykiem. W końcu Slonkova ujawniła, że sekretarz generalny doprowadził do wynajęcia za bezcen dziwnej firmie rosyjskiej znajdującego się w Moskwie luksusowego hotelu Czeski Dom. Podobno państwo straciło na tej transakcji 100 mln koron. Po tych kompromitujących rewelacjach Karel Srba musiał w marcu 2001 r. podać się do dymisji, do końca chwalony przez ministra Kavana jako „sumienny urzędnik”. Czy postanowił wyprawić dziennikarkę na tamten świat, by zemścić się za utratę rządowej posady?
Dziennikarze w Pradze zastanawiają się teraz, dlaczego socjaldemokratyczny minister Kavan tak długo przymykał oczy na machinacje swego sekretarza. Czy dlatego, że Srba gorliwie spełniał wszelkie jego polecenia? W 1999 r. Karel Srba oskarżył byłego szefa MSZ, Josefa Zielenieca, o to, że płaci dziennikarzom za przychylne pisanie o nim. Podobno prawdziwymi inspiratorami tych zarzutów byli minister Kavan i premier Milosz Zeman. Oskarżenia okazały się bezpodstawne, ale nikogo nie ukarano za szerzenie oszczerstw.
Srba twierdzi, że jest niewinny. Zapewnia, że chciał zostać dziennikarzem i pognębić Slonkovą na polu zawodowym. Miała to być tylko „duchowa” dziennikarska likwidacja dociekliwej reporterki. Eva Tomszovicova, która przyznała się do zbierania łapówek, kłamie, gdyż on, Srba, nie chciał porzucić dla niej swej małżonki. Tak naprawdę całą sprawę perfidnie spreparowali prowokatorzy ze służb specjalnych.
W tym ostatnim stwierdzeniu może być trochę prawdy. Sam Karel Srba był agentem wywiadu wojskowego VZS, którego szef, Andor Sandor, został zdymisjonowany 25 lipca. Ministerstwo Obrony twierdzi, że nie ma to związku z aferą, lecz nie wszyscy w to wierzą. Jan Kavan, w przeszłości działacz opozycji demokratycznej, oskarżany jest o współpracę z komunistyczną policją STB. Z lustracji wyszedł wprawdzie obronną ręką, ale podejrzenia pozostały.
Czy obecnie służby specjalne wykorzystały głupotę i chciwość Karela Srby, aby skompromitować niewygodnych polityków? Wiadomo, że skandal poważnie zaszkodzi Kavanowi, parlamentarzyście i członkowi Konwentu Europejskiego przygotowującego reformę UE. Czy przypadkiem afera zaczęła się 9 lipca, w dniu, kiedy Kavan wybrany został w Nowym Jorku na przewodniczącego Zgromadzenia Ogólnego ONZ? W Pradze mnożą się głosy, że polityk, który długo tolerował w swym resorcie takiego zuchwałego aferzystę jak Karel Srba, nie powinien reprezentować Czech na arenie międzynarodowej. Prezydent Vaclav Havel poradził Kavanowi, by ten zastanowił się, czy z uwagi na swe niejasne kontakty i dziwną politykę personalną

nie powinien zrezygnować z niektórych stanowisk.

Podobnie uważa Michael Zantovsky, przewodniczący komisji Senatu do spraw zagranicznych i obrony: „Jeśli oskarżenia są prawdziwe, to Kavan pomógł stworzyć potwora i musi ponieść za to odpowiedzialność”. Także były premier Zeman, wcześniej przełożony ministra Kavana, może utracić zaufanie wyborców. Niektórzy pytają już, czy Zeman wiedział o podejrzanej transakcji z Czeskim Domem. A polityk ten ma wielkie ambicje. Pragnie zostać prezydentem, gdy w styczniu przyszłego roku wygaśnie kadencja Vaclava Havla.
Wypada dodać, że jeśli Jan Kavan zrezygnuje z mandatu deputowanego, rząd premiera Vladimira Szpidli utraci większość w 200-osobowym parlamencie. Dochodzenie trwa. Przesłuchiwani są pracownicy MSZ, prokuratura bada agenturalne powiązania uczestników afery. Osobne śledztwo wszczęło Ministerstwo Obrony. W Pradze krążą pogłoski, że przygotowywane były zamachy na dwóch innych dziennikarzy. Policja wznowiła dochodzenie w tych sprawach.
A społeczeństwo jest zaszokowane. Dotychczas Czesi uważali swą demokrację za najlepszą we wszystkich państwach dawnego bloku wschodniego, byli dumni, gdyż ich republika uniknęła poważnych wstrząsów politycznych i gospodarczych, a także jest pierwsza na liście kandydatów do UE. Teraz okazało się, że były wysoki urzędnik państwowy knuje spisek w celu zgładzenia zbyt dociekliwej reporterki. „Myślałem, że coś takiego możliwe jest w Kolumbii czy w Rosji, ale nie u nas”, żali się praski malarz Pavel Janota.

 

 

Wydanie: 2002, 31/2002

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy