Wielka desperacja panuje w USA z powodu niesłychanego wzrostu cen paliw. Bezradny prezydent Bush współczuje nieszczęsnym rodakom i apeluje tylko, by jeździli wyłącznie wtedy, gdy muszą. Zrozpaczeni Amerykanie, nie wiedząc, co począć, gromadzą się wokół stacji benzynowych i wszczynają modły, a ruch religijny „Modlitwa przy dystrybutorze” zyskuje popularność we wszystkich stanach. Rozpacz Amerykanów jest zrozumiała, bo litr benzyny osiągnął już u nich cenę – uwaga! – aż 2,30 zł za litr. Pytanie, co mogą zrobić Polacy, którzy za litr benzyny płacą 4,60 zł? Chyba tylko rozpocząć tańce wojenne, a potem złożyć zarząd Orlenu w rytualnej ofierze dla przebłagania bóstw.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy