Zniesławić legendarnego pilota

Zniesławić legendarnego pilota

Gen. Stanisław Skalski już nie może się bronić przed niegodziwością

W czasie moich rozmów z gen. Stanisławem Skalskim przyglądałam się człowiekowi, którego całe życie nierozerwalnie związane było z wojskiem. Urodzony pilot, świetny dowódca i taktyk, dla którego Polska była dobrem najwyższym. Człowiek historia. Już za życia nasza duma narodowa, symbol, który nie dał się złamać przez najcięższy los. Jednak im więcej lat upływa od jego śmierci, tym śmielej pojawiają się pseudoznawcy jego życia i dokonań.

Jednym z nich jest Marcin Szymaniak, który w książce „Fighterzy” uznał, że można bezkarnie zniesławiać człowieka i kalać pamięć o nim. Począwszy od pierwszego zdania do ostatniej kartki, mamy w niej do czynienia z jednym wielkim kłamstwem. Brak elementarnej wiedzy nie tylko historycznej, ale i lotniczej, niechlujny język wykazują zarówno wysoki stopień niedouczenia publicysty, jak i kuriozalną nierzetelność oraz jawną niechęć zarówno do bohatera, jak też do sukcesów polskiego lotnictwa z czasów II wojny światowej.

Początkowy opis sceny więziennej przedstawia Skalskiego jako stłamszonego i przestraszonego człowieczka, który powie wszystko, byle tylko oprawcy przestali go bić. U osób, które choć na krótko zetknęły się z lotnikiem, nie mówiąc o tych, które go znały, od razu pojawia się wątpliwość – czy aby na pewno chodzi o Stanisława Skalskiego? Dalej jest już tylko gorzej.

Niewiedza przeplatana fałszem

Publicysta podaje fałszywe informacje o ojcu Skalskiego (reszty rodziny i tak nie zna), miejscowości, w której przyszły pilot spędził lata młodzieńcze, wielkim uczuciu, latach nauki, zainteresowaniu lotnictwem. Na politechnice (w tekście Polibudzie) „miał długo nie wytrzymać”. Nie mógł wytrzymać ani długo, ani krótko, bo nie tylko tam nie studiował, ale nawet nie przystąpił do egzaminów.

Szkołę Podchorążych Lotnictwa przedstawiono jako „wojskową szkołę orląt”. Nie ma jednego słowa prawdy o dostaniu się do niej oraz pobycie w Dęblinie. Organizacja polskiego lotnictwa ogranicza się do dwóch terminów – „były jakieś eskadry liniowe i myśliwskie”. W ogóle polscy lotnicy to zgraja nieudaczników, szybko umykających we wrześniu 1939 r. za granicę.

Pierwszą walkę powietrzną stoczoną przez Skalskiego i jego niezwykłe zachowanie, niemające równych sobie w historii II wojny światowej, przedstawiono fałszywie i mętnie. Skalski nie tylko opatrzył rannych Niemców, ale też uratował im życie (groził im samosąd ze strony okolicznych Polaków), za co oni i ich rodziny byli mu wdzięczni do końca swoich dni. Kiedy został zaproszony do Niemiec, był tam honorowany jak bohater.

Na opisy walk powietrznych (nazywanych jakimiś misjami), podobnie jak na sceny więzienne, należy tylko spuścić zasłonę milczenia. Przedstawienie drogi do Francji i pobytu w Anglii jest równie żałosne jak cała treść. Wyjątkowo długie opowiadanie o zrzucie protezy dla Douglasa Badera to kolejny wymysł – Skalski nie brał w tym udziału.
Piramidalne bzdury dotyczą walk Skalskiego w Afryce. Autor nie zna nawet nazwy Polish Fighting Team (PFT) – Polski Zespół Myśliwski. Nie wie również, że w wojennych publikacjach nie można było podać nazwy „Cyrk Skalskiego” – tylko „Cyrk kapitana S.”. Podanie całego nazwiska mogło być tragiczne dla rodziny pozostałej w okupowanej przez Niemców Polsce.

O naszych fantastycznych osiągnięciach bojowych ani słowa. Nie mogło ich być, bo „walczyliśmy z niedobitkami Luftwaffe”. Znajomość tych oraz innych faktów najlepiej zobrazuje wytłumaczenie etymologii słowa cyrk: „Mistrzowska drużyna pilotów barona Manfreda von Richthofena używała wówczas maszyn w pstrokatych kolorach, a przemieszczając się na zapleczu (!) frontu, ustawiała obozowisko namiotowe podobne do cyrkowego”. Śmiać się czy płakać nad taką głupotą? Cyrk oznaczał zespół wybitnych pilotów myśliwskich, doskonale zgranych w lotach, będących rzadko spotykanymi strzelcami powietrznymi!

Skalski według publicysty latał tylko w „jakichś eskadrach” i „został szefem dywizjonu”. Brak informacji o dowodzeniu dywizjonami polskimi, o ich nazwach i numerach, o tym, na jakich samolotach latał – ich oznakowaniu i malowaniu. O udziale w operacji desantowej pod Dieppe. Nieprzypadkowo pominięto nie tylko jego życie, ale i sukcesy lotnicze. Nie ma ani słowa o powierzeniu Skalskiemu dowództwa słynnego 601. dywizjonu brytyjskiego „County of London” i jego walkach ani o objęciu drugiego skrzydła i lataniu na mustangach, choć umieszczono wyjątkowo często publikowane zdjęcie w tym samolocie. Przemilczano loty nad Niemcy, udział w operacji desantowej D-day, zwalczanie broni V-1, objęcie stanowiska szefa planowania operacyjnego 11. Grupy Myśliwskiej. O zaszczycie skierowania do Wyższej Szkoły Wojennej w USA autor też nie ma pojęcia (pisze: posłano na studium wojskowe).

Wyrwane z kontekstu

Brak wiedzy wychodzi w fundamentalnej sprawie – motywów i realiów powrotu Skalskiego do Polski. I w tym, co robił w ojczyźnie do ostatnich dni życia. Natomiast autor szeroko opisuje powtarzane głupio od lat dwa argumenty mające Skalskiego poniżyć – nadużywanie alkoholu i antysemityzm. Nie wiem, pod wpływem czego był publicysta „świetnie znający” przecież także życie prywatne Skalskiego, że nie mogąc zdyskredytować go inaczej, robi z niego stale pijanego.

Jak każdy człowiek Skalski miał prawo do własnego zdania. Także krytycznego. Ani po wyjściu z więzienia, ani po 1989 r. nikt nie wykorzystał jego wiedzy i talentów, również wojsko. Taka dziwna prawidłowość – im większe zasługi, tym większa zawiść maluczkich. Oczekiwano od niego ciągłego rozpamiętywania czasów wojny. Kiedy chciał się wypowiedzieć na tematy aktualne, jego krytyczne opinie, choć słuszne, nie wszystkim były w smak, szczególnie jeśli publicznie wymieniał czyjeś nazwiska. Z przeciwnikami wchodził wtedy w zwarcie z impetem jak w walce powietrznej.

Wyrwane z kontekstu zdania, powtarzane w celu zdyskredytowania Skalskiego, przybierały dla niektórych charakter obsesyjny. Obarczano winą za to psychikę, która miała zostać nadszarpnięta w więzieniu. Przypięta łatka antysemity ma się jak pięść do nosa. Jak się okazuje, strach przed posądzeniem o antysemityzm paraliżuje wielu, nawet najodważniejszych dziennikarzy. Jak więc nazwać kogoś, kto poniża Skalskiego, kłamie na jego temat, szydzi – ANTYPOLAK?

Gen. Skalski nie musiał sobie dorabiać sukcesów, jego osiągnięcia są doskonale znane. Jednak cenione są przede wszystkim za granicą. Uhonorowano go prawie 40 odznaczeniami. Anglicy trzykrotnie nadali mu Zaszczytny Krzyż Lotniczy (tylko dziewięciu pilotom przyznano go trzy razy, Skalskiemu i ośmiu Brytyjczykom). Jednak zawsze najwyżej cenił on sobie Virtuti Militari. Złotym Krzyżem Virtuti Militari został odznaczony jako jeden z siedmiu lotników. Amerykanie oferowali mu od ręki obywatelstwo i wszelkie profity, aby tylko został w ich wojsku. Dlaczego źle odnoszą się do niego tylko Polacy?

Skalski ma swoje honorowe miejsce w historii, nie tylko Polski, i byle pismak nie odbierze mu ani zasług, ani szacunku. Niestety, pisanina Marcina Szymaniaka, ten z gruntu fałszywy obraz, wpadła już w ręce równie intelektualnie rozwiniętej publicystki internetowej. Do szerokiej rzeszy osób traktujących internet jako jedyne (i wiarygodne) źródło wiedzy trafiły brednie.

Nowe wzorce

Na kłamstwa Szymaniaka już powołują się zwolnieni z czytania ze zrozumieniem. Utrwala się więc medialna dezinformacja. Komu zależy na poniżaniu prawdziwego bohatera? Publicysta współpracuje z „Focus Historia”. Według Wikipedii to „polski miesięcznik popularnonaukowy wydawany przez polską filię niemieckiego wydawnictwa Grüner+Jahr”. Kilka lat temu ukazał się tam artykuł szkalujący Jana Zumbacha, przy okazji przyłożono też Skalskiemu. Obaj już wówczas nie żyli.

Wypieranie ze świadomości społecznej ludzi mających autentyczne zasługi wojenne rodzi uzasadnioną obawę, że kiedy bohaterowie już odeszli i zabraknie nas, którzy się z nimi zetknęli, do głosu dojdą grabarze pamięci narodowej. Wymazywanie z pamięci, skazywanie na zapomnienie wielkich żołnierzy nie jest przypadkowe. Dzisiejsza wszechobecna propaganda zaczyna już narzucać nowe „świetlane wzorce”.

Człowiek tak długo żyje, jak długo istnieje w ludzkiej pamięci. Z okazji stulecia urodzin Skalskiego przygotowałam uchwałę sejmową „W sprawie upamiętnienia lotników polskich walczących na frontach II wojny światowej”. Podkreślam: na wszystkich, nie tylko w Wielkiej Brytanii. W uzasadnieniu napisałam na zakończenie: „Upamiętnienie polskich lotników czasów II wojny światowej to ocalenie od zapomnienia naszej przeszłości, a przez to danie wzorców godnego postępowania młodemu pokoleniu”. Sejm jednogłośnie przyjął uchwałę 24 lipca 2015 r. Kto o tym słyszał?

Autorka jest historykiem, autorką biografii pt. „Stanisław Skalski”

Wydanie: 2017, 24/2017

Kategorie: Historia

Komentarze

  1. Rum
    Rum 16 czerwca, 2017, 16:31

    Kolejny ignorant chce zaistnieć kosztem polskiego Asa.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • wiesio
      wiesio 16 czerwca, 2017, 21:28

      dzisiaj kazdy pisac moze…troche lepiej lub gorzej…komputer nawet poprawi ortografie…
      nie warto nawet dyskutowac o tej ksiazce…

      Odpowiedz na ten komentarz
  2. Anonim
    Anonim 6 lipca, 2017, 08:11

    jaka podlosc opanowala autora tego falszu i obludy w ktorym opluwa bohatera narodowego polski i anglii, wstydz sie pisarzyno za te obelgi pod adresem wielkiego polaka generala st skalskiego. artur

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. pupasramOlo
    pupasramOlo 7 kwietnia, 2018, 00:58

    Marcin Szymaniak ? O, znamy, znamy. Miał …..Tatusia…..poszukajcie w necie.

    Odpowiedz na ten komentarz
  4. Stup
    Stup 10 września, 2020, 22:01

    Kiedy entuzjasta lotnictwa czyta opracowania autorstwa laików, to zwykle jeży się włos na głowie, to jedna sprawa. Zresztą i autorka artykułu nie ustrzegła się błędów… Powojenne losy lotników PSP na Zachodzie pełne są złamanych życiorysów, upokorzeń, czasem dwuznaczne. Historia Zumbacha jest z gatunku tych ostatnich – i zamiast wylewać jad na kolegów po piórze i obrażać na rzeczywistość, można zrobić porządną kwerendę i zaakceptować fakty. St. Skalskiego przemieliła ubecka machina i na pewno jest to jakieś wyjaśnienie jego późniejszego stosunku do „narodu wybranego”, ale kwestia antysemicka jako pomówienie?

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy