Żółta łódź podwodna

Z gadziej perspektywy

Chińczycy polecieli w kosmos! Tak mogłoby brzmieć pierwsze zdanie nowego, wzorowanego na starym radzieckim, kawału. Wszyscy? Nie, tylko jeden. No to po co sobie głowę zawracać?
Chińczyk poleciał w kosmos. Duży wydatek, bezpośrednie, namacalne korzyści nieduże, ale prestiż się liczy. Chiny stały się trzecim krajem potrafiącym dokonać załogowego lotu. Ale czy nie jest to tylko fasada, brylantowa kolia ubogiej, zadłużonej damy?
Chiny modernizują się od 20 lat. W ciągu ostatnich pięciu lat coroczny wzrost gospodarczy kraju oscylował w granicach 8-9%. W roku 2002 przyrost PKB wynosił 8%, czyli ok. 10,200 mld juanów, czyli 1,230 mld dol. W efekcie Chiny znajdują się na piątym miejscu na liście światowych potęg gospodarczych. Oczywiście, ten gwałtowny wzrost wywoływał wiele napięć, dysproporcji między szybko rozwijającym się nadmorskim pasem kraju a zacofanymi prowincjami zachodnimi. Pojawiły się bezrobocie, niekontrolowane migracje do miast molochów.
Ale Chiny bogacą się na potęgę. W przywykłym do bogactw Hongkongu, przynależnym do Chin na zasadzie „one country, two systems”, od pierwszego sierpnia mieszkańcy Pekinu i Szanghaju witani są bez obowiązujących wiz. Bo Chińczycy z kontynentu kupują obecnie w Hongkongu więcej niż przyjezdni Amerykanie, Australijczycy albo Singapurczycy. Dzięki temu potokowi konsumentów w Hongkongu zapomina się o recesji i SARS. Wcześniej już prawo do wjazdu na teren Hongkongu uzyskali mieszkańcy Kantonu. Pozostałym poluzowano wymogi przy uzyskiwaniu wiz.
Chińczycy bogacą się. Latają nie tylko w kosmos i do Hongkongu. Latają do USA, Australii i Europy. Chcieliby odwiedzać i Polskę, ale tutaj są trudności.
Polska wymaga od Chińczyków wiz. I tu dziwić się nie ma czemu. Dziwna jest nadal polityka wizowa naszego państwa. Z jednej strony, słyszymy z ust ministra Cimoszewicza zapewnienia o priorytetowym traktowaniu ChRL w naszych stosunkach z Azją Południowo-Wschodnią, o „ekonomizacji” naszej polityki zagranicznej. A z drugiej, stałe żale na drobiazgowe, upierdliwe, zniechęcające traktowanie Chińczyków starających się o wizy do Polski. Bo, jak można słyszeć od decydentów nieoficjalnie, istnieje obawa, że oni pragną u nas się osiedlić. Zalać nas swą żółtą rasą. Bo oni tylko marzą o tym, żeby wyrwać się na emigrację. Bo to społeczeństwo biedne, bez perspektywy w kraju.
Biura turystyczne z Hongkongu są bardzo zainteresowane organizowaniem wycieczek do Europy (na Węgry, do Polski, Czech, Rosji) dla Chińczyków z Hongkongu i kontynentu. Hongkończycy nie mają problemów, bo nie potrzebują wiz do Polski. Ci z kontynentu wizy mieć muszą. No i tu rozpoczyna się problem. Dadzą czy nie dadzą w polskim konsulacie? W Szanghaju za ostatniego konsula nie dawali. Ale jest nowy. W Kantonie jest lepiej, bo konsul Sławiński wie, że hongkońskie biura same robią antymigracyjną selekcję już przy sprzedaży ofert. W Pekinie problem pojawi się niebawem.
Chińczycy latają w kosmos, modernizują się. Będą gospodarzami olimpiady, wystawy Expo. Chińską ekspansję oddaje znakomicie nagrodzony na festiwalu w Berlinie chiński film „Hero”. Porównajcie go ze „Starą Baśnią”, to zrozumiecie, jaka jest różnica między nami a Chinami.
Pomimo tych osiągnięć wielu naszych decydentów dalej postrzega Chiny jako biedny kraj. Rowerów i maoistycznych mundurków. Dla nich piąta potęga gospodarcza jest jak pływająca gdzieś, poza zasięgiem wzroku żółta łódź podwodna. Co z tego, że o atomowym napędzie?

 

 

Wydanie: 2003, 43/2003

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy