Zostać księdzem
Kończy się w kościele tzw. chłopski zaciąg. Kandydaci do kapłaństwa nie pochodzą już w większości ze wsi
Janek Szwarc spod Łomży: – Mój przyjaciel miał rok po święceniach wypadek i umarł. Postanowiłem, że go zastąpię, ale przeszkodą w pójściu do seminarium była oblana matura. Poszedłem więc na studium informatyczne, zrobiłem maturę i oto jestem już po pierwszych święceniach.
Kleryk Z. Z. z Białostockiego (prosi o zachowanie anonimowości). Rodzice rozwiedzeni, ojciec nie praktykujący katolik. Po wojsku próbował założyć rodzinę, ale spotkało go rozczarowanie.
Był załamany. Spotkał jezuitę, który wciągnął go do wolontariatu – opiekował się parą starych ludzi. – Odnalazłem się w dawaniu siebie innym, ludziom w potrzebie – mówi. – Seminarium przyjęło mnie, odchodząc od sztywnych kryteriów selekcji.
Ryszard Robakiewicz z Wyższego Seminarium Duchownego w Ołtarzewie urodził się w rodzinie chłopskiej, która miała sześcioro dzieci. Wychowali go w mieście zamożni wujostwo, którzy zapisali mu dom. Planował, że pójdzie do szkoły oficerskiej, potem założy rodzinę. Być może o zmianie planów zdecydowało to, że często jeździł z księdzem do bazy Dzieci Bożych, a może również uczucie wdzięczności dla wuja i ciotki, którymi postanowił zajmować się aż do ich śmierci. Potem pojedzie na misję do Afryki, odbył już kurs językowy w Brukseli.
Krzysztof Zontek nieźle zarabiał jako robotnik w bielskim Fiacie. – Po długim zastanowieniu pojawiła się u mnie myśl, żeby zostać księdzem. Gdy zacząłem się o to starać, wszystko zaczęło mi się układać w życiu znacznie łatwiej. Ku memu zaskoczeniu przyjęto mnie do liceum wieczorowego w połowie roku. Przygotowywałem się do seminarium przez cztery lata, robiąc maturę i pracując w ruchu Światło Życie z dziećmi alkoholików. Jako ksiądz skoncentruję się na tym problemie.
– Drogi do seminarium nie są wcale proste. Niech pan za bardzo nie wierzy w powołania z powodu jakiegoś nieomylnego znaku, otrzymanego we wczesnej młodości – mówi alumn czwartego roku jednego z warszawskich seminariów. Prosi, żeby cytować bez nazwiska, ponieważ dyscyplina seminaryjna zabrania wypowiadania się wobec mediów bez zgody rektora.
– W naszym seminarium – opowiada kleryk – mamy chłopaka, który był punkiem, dwóch farmaceutów i paru innych, którzy mają po kilka lat świeckich studiów, ludzi, którzy poznali życie.
Jeszcze dziesięć, a nawet pięć lat temu decyzję o wyborze stanu duchownego z wszystkimi jego konsekwencjami, a więc i celibatem, i samotnością, podejmowali w Polsce ludzie bardzo młodzi, tuż po maturze, często pod wpływem młodzieńczego idealizmu, motywacji politycznych, egzaltacji religijnej czy ambicji i oczekiwań rodziców. Dziś granica wieku przesunęła się o kilka lat w górę, do wyższych seminariów duchownych zaczynają przychodzić mężczyźni mający za sobą parę lat studiów lub pracy zawodowej i pewne życiowe doświadczenie. Ich decyzja jest bardziej dojrzała. Co kieruje kandydatami? Kim są przyszli księża?
KONIEC CHŁOPSKIEGO ZACIĄGU
Polska nadal wyróżnia się w Europie wielką liczbą nowych powołań kapłańskich. Rektor pewnego seminarium diecezjalnego, liczącego ok. 100 alumnów, opowiadał mi, jak wprawił w zdumienie belgijskiego kolegę. “My nie mamy tylu z całego kraju!”- wykrzyknął Belg.
Pierwszy szczyt nowych powołań kapłańskich i zakonnych Kościół polski przeżył na przełomie lat 40, i 50. – Seminaria odsyłały wtedy kandydatów z powodu braku miejsc – wspomina wikariusz generalny biskupa drohiczyńskiego, ks. prof. Eugeniusz Borowski, który przyjął święcenia kapłańskie w 1953 r. – Na przykład w zakonie dominikanów, który przeżywa obecnie w Polsce renesans powołań, pierwszy “szczyt” przypadł na rok 1949, kiedy to zgłosiło się pół setki kandydatów. Przychodzili ze świadomością, iż – wzorem ZSRR – w każdej chwili może nastąpić w Polsce rozwiązanie zakonów.
Według danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego SAC, kolejny istotny wzrost liczby powołań zaczął się po wyborze papieża-Polaka w 1978 r. i osiągnął szczyt w latach 1985-87 (patrz wykres). Po nim przez sześć lat trwał spadek liczby powołań, który został zahamowany, jeśli chodzi o zakony, dopiero w roku 1993. Napływ kandydatów do seminariów diecezjalnych zaczął wzrastać w połowie obecnej dekady, aby wrócić prawie do poziomu z 1982 r. W 1999 r. na pierwszym roku studiów w diecezjalnych wyższych seminariach duchownych było 1041 alumnów, w porównaniu, z 1231 w 1987 r.
– Kończy się w Kościele tzw. chłopski zaciąg. Kandydaci do kapłaństwa nie pochodzą już w większości ze wsi, jak to było przez kilka powojennych dziesięcioleci – stwierdza palotyn, ks. Marcin Walicki, który od dwóch lat prowadzi korespondencję z kandydatami do seminariów.
Na 108 alumnów, odbywających sześcioletnie studia we włocławskim seminarium, ponad połowę stanowiła młodzież ze środowisk miejskich, mimo iż diecezja włocławska to głównie tereny rolnicze. W innych seminariach, w wielkich miastach lub w ich pobliżu liczebna przewaga alumnów ze środowisk miejskich jest znacznie większa. Na przykład seminarium Stowarzyszenia Księży Palotynów w Ołtarzewie pod Warszawą, jedno z najlepiej postawionych pod względem dydaktycznym i naukowym, ma 84 seminarzystów z ośrodków miejskich i tylko 32 ze wsi. Alumnów z rodzin chłopskich jest 24, ze środowiska robotniczego – 23, z rodzin inteligenckich – 32. Najwięcej jest synów rzemieślników i kupców – aż 42.
Zdaniem ekspertów od statystyki kościelnej, postępująca w Polsce po roku 1989 r. marginalizacja społeczna pauperyzujących się warstw zamyka części młodzieży drogę do kapłaństwa. – Nie dzieje się tak dlatego, że my ich odrzucamy – mówi ks. dr Wojciech Hanc, rektor włocławskiego Wyższego Seminarium Duchownego. – We Włocławku panuje ogromne bezrobocie. Nie mogło się to nie odbić również na sytuacji religijnej. Trudno jest przekazywać ewangelię, jeśli ktoś jest naprawdę głodny, nie ma zapewnionego podstawowego bytu: Dlatego rzadko się zdarza, aby do seminarium przychodził ktoś z najuboższych rodzin. Nie my jesteśmy przyczyną tego stanu rzeczy. Taka jest sytuacja.
STEREOTYP Z PRZESZŁOŚCI
Czy więc kandydaci do kapłaństwa nie kierują sic nadzieją na zapewnienie sobie w życiu dobrej pozycji? Ks. dr Wojciech Hanc zdecydowanie zaprzecza: – Minęły te czasy, gdy mówiono: „Kto ma księdza w rodzie, temu bieda nie dobodzie” Młodzi ludzie nie liczą dziś na nobilitację pod tym względem.
Podobną opinię ma ks. prof. Eugeniusz Borowski. – U nas, na Podlasiu, iść na księdza dla zdobycia pozycji?! Tutaj taka motywacja nie występuje. Trzecia część parafii w. diecezji drohiczyńskiej ma nie więcej niż 700-800 “dusz”. W takich parafiach proboszcza nie stać nie tylko na gosposię, ale nawet na zakrystiana czy organistę. To nie okolice Warszawy czy zamożne Poznańskie lub strony papieża – Podhale.
Kimś, kto na wciąż biedniejącym Podlasiu postanawia “iść na księdza”, powodują – według ks. profesora – jeśli nie “motywacje heroiczne”, to w każdym razie autentyczne powołanie.
Także rektor Wyższego Seminarium Duchownego Księży Palotynów w Ołtarzewie pod Warszawą, ks. dr Marian Kowalczyk, mówi, że kandydaci do wyższych seminariów duchownych kierują się głównie motywami religijnymi, chęcią służenia innemu człowiekowi. Dlaczego chcesz zostać kapłanem? To pierwsze pytanie, jakie zadaje się kandydatowi.- Ogólny klimat kraju przed 1989 r. sprawiał, że odpowiedź bywała dawniej z reguły “słuszna”, taka, jakiej od kandydata oczekiwano: brzmiała “powołanie”, “znak dany od Boga” – mówi ks. Kowalczyk. – Teraz odpowiedzi są bardziej szczere. Toteż i powołania potwierdzone wyższymi święceniami na ostatnim, szóstym roku seminarium, bardziej autentyczne. Często młody człowiek odpowiada: “Poszukuję, nie wiem jeszcze, co będę robił, chcę spróbować”. Do niedawna otwarcie tego nie deklarowali.
Wielu młodych ludzi przychodzi do seminariów z bardzo konkretnym nastawieniem: aby wyjechać na misję.. Polska zajmuje 11. miejsce pod względem liczby misjonarzy. W 1998 r. na misjach pracowało 1876 misjonarzy z Polski. Najwięcej w Afryce – i Ameryce Łacińskiej – 739. Spora grupa – na terenie dawnego ZSRR.
Natomiast w przekonaniu profesorów wyższych seminariów duchownych co najmniej od pięciu lat i marginalną rolę w podejmowaniu przez młodych mężczyzn decyzji o wstąpieniu na drogę kapłaństwa odgrywają względy polityczne, dawniej istotne. Jeden z profesorów warszawskiego Uniwersytetu im. Ka Stefana Wyszyńskiego zwrócił uwagę na mało znany fakt: w ubiegłym roku redemptoryści, zakon bodaj najgłośniejszy w Polsce dzięki Radiu Maryja, mieli najmniej nowych powołań ze wszystkich zgromadzeń zakonnych w kraju.
POWRÓT TRADYCYJNYCH ZAKONÓW
Ksiądz z gitarą, otoczony młodzieżą przy oazowym ognisku, to już nie jest ten symbol nowoczesności i na świat, który przyciągał młodych do seminariów; – To byłoby dziś trochę za mało, aby zahamować spadek nowych powołań. Zwłaszcza seminaria jezuitów, dominikanów, a również i palotynów przyciągają dziś bardzo utalentowaną i ambitną młodzież, która kieruje się często nonkonformizmem nowych realiów otaczającego – twierdzi mój rozmówca.
Renesans powołań u dominikanów i jezuitów ma wiele wspólnego z tym, że oba zakony lansują, bez zrywania z tradycją, otwarty, europejski model Służby Bożej. Czołowi teolodzy tych zakonów, które podobnie jak w średniowieczu, znów odgrywają w Kościele wiodącą rolę; głoszą, że w nowoczesnym, otwartym, święcie, który stał się medialną wioską, kapłan nie może zamykać się w kręgu samego Kościoła, ponieważ zgodnie z Soborem Watykańskim, to nie Kościół jest drogą człowieka, lecz człowiek drogą Kościoła.
W seminariach tych zakonów bez pruderii podejmuje się, zwłaszcza przy okazji obozów i wycieczek, debaty na najdrażliwsze tematy: seks, miłość kobiety i mężczyzny, nadmierne rozwarstwienie społeczne, kryzys walorów moralnych, jaki niesie gospodarka rynkowa.
Na pojawienie się nowego wzorca osobowego kapłana – stwierdzali to wszyscy moi rozmówcy – wpłynął silne szczególny rodzaj duchowości Jana Pawła II. Polega on na łączeniu wrażliwości społecznej z przywiązaniem do tradycji i opanowaniem w stopniu doskonałym techniki posługiwania się w duszpasterstwie nowoczesnymi mediami.
Na przykład palotyni i jezuici wszechstronnie przygotowują swych seminarzystów do pracy wydawniczej i dziennikarskiej. I są już w tej dziedzinie na polskim rynku bardzo widoczni.
– Ale uwaga – powiedział pewien ksiądz marianin, kierujący zespołem wydawniczym – nowoczesność, technika komputerowa, dobra organizacja pracy i finansów, nie powinny stawać się fetyszem, ze szkodą dla samej duchowości księdza, co się niekiedy zdarza.
Wydaje się, że na przykład Opus Dei “świecki zakon technokratów”, który w ciągu ostatnich 30 lat pomógł Kościołowi w unowocześnieniu środków działania i finansowym umocnieniu, ma już za sobą okres świetności, ponieważ dzisiaj Kościół stanął wobec zupełnie nowych wyzwań, jakie niesie neoliberalizm i globalizacja. Zapewne dlatego znów na pierwszą pozycję wysuwają się tradycyjne zakony.
WYSOKIE WYMAGANIA, DOBRE WARUNKI
Kandydaci ubiegający się o przyjęcie na studia do jednego z 36 wyższych seminariów duchownych diecezjalnych lub prawie 20 zakonnych w Polsce (w pierwszym przypadku obowiązuje rejonizacja) powinni przedłożyć w rektoracie m.in.: prośbę o przyjęcie z podaniem motywów swej decyzji, świadectwo chrztu i bierzmowania, świadectwo maturalne, świadectwo nauki religii, opinie proboszcza i katechety, świadectwo lekarza wskazanego przez seminarium o stanie zdrowia fizycznego i psychicznego kandydata. Seminarium zasięga również opinii proboszcza parafii, z której pochodzi kandydat, o jego rodzinie.
Signum temporis: od kilku lat wrota seminariów zaczynają się bardzo ostrożnie otwierać również dla synów niewierzących rodziców, a nawet pochodzących z rodzin niepełnych i patologicznych. – Grzechem byłoby odrzucać powołania powstałe wbrew warunkom w środowisku rodzinnym – mówi ks. rektor Kowalczyk.
Z uwagi na wymagania wobec przyszłego kapłana wynikające z nowych wyzwań stojących przed Kościołem w Polsce, seminaria zaostrzają selekcję i odsiew w toku studiów. Niektórzy rektorzy i biskupi kładą ostatnio nieoficjalnie duży nacisk na eliminowanie wśród kleryków zbyt “ekonomskiego” podejścia do przyszłych zadań proboszcza.
Po wstępnym odsiewie kandydatów przyjmuje się na miesiąc tzw. postulatu. Ci, którzy zostaną zakwalifikowani, odbywają następnie dwa lata nowicjatu. Decydujący jest pierwszy rok, zwany kanonicznym. Jest to okres studiów zamkniętych, bez Wyjazdów do rodziny, do domu, ale z możliwością uzyskiwania, w uzasadnionych przypadkach, indywidualnego wyjścia na miasto. Chodzi o to, aby rozpoczynający studia nauczył się przez ten rok żyć w zamkniętej wspólnocie, pod ścisłą obserwacją prefekta kursu i moderatora, który będzie go szczegółowo oceniał.
Instrukcja Episkopatu w sprawie seminariów ustala twarde zasady dyscyplinarne. Punkt 131 dokumentu mówi: “Natychmiast mają być usunięci z seminarium alumni, którzy uchybili dobrym obyczajom lub wierze”. Przyczyną usunięcia może być również: występek przeciwko karności, wyraźny brak zintegrowanej osobowości, brak koniecznej wiedzy, brak postępu w rozwoju intelektualnym i duchowym, skłonność do rzeczy niestosownych, zachowanie odbiegające od norm przyjętych w seminarium, nieposłuszeństwo przełożonym. Natomiast rzadko się zdarza, aby ktoś odpadł z powodu trudności w nauce. Tak samo jak na uniwersytecie można zdawać do dwóch egzaminów w sesji poprawkowej, bądź w niektórych przypadkach zawiesić studia na rok.
Spowiednik wybrany przez alumna obowiązany jest, rzecz jasna, do całkowitej tajemnicy i dyskrecji, a swą opinię na temat postawy alumna przekazuje tylko zainteresowanemu. Nawet jeśli uzna, że kandydat do stanu duchownego nie ma prawdziwego powołania, może on zachować tę opinię wyłącznie dla siebie i kontynuować studia. Chyba że przełożeni na podstawie własnych obserwacji mu to odradzą.
Pod koniec roku kanonicznego następują obłóczyny, alumn dostaje sutannę, zostaje klerykiem i otrzymuje 2-tygodniowy urlop na wyjazd do rodziców. Klerycka hierarchia to kolejno uzyskanie stopni lektora, akolity, subdiakona (na trzecim lub czwartym roku) i na rok przed święceniami kapłańskimi – które otrzymuje się na zakończenie sześcioletnich studiów – diakona. Diakon otrzymuje wszystkie uprawnienia kapłańskie z wyjątkiem prawa do odprawiania mszy i spowiadania.
W ocenie ks. prof. Witolda Zdaniewicza, kierownika Katedry Socjologii Religii na Uniwersytecie im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego, do końcowych święceń w wyższych seminariach duchownych dociera z reguły połowa alumnów, którzy rozpoczynają naukę. – Najtrudniejszą do pokonania przeszkodą nie jest wysoki poziom studiów, lecz perspektywa, że nie założysz własnej rodziny i nie będziesz miał dzieci – zwierza się pewien świeżo wyświęcony na księdza absolwent seminarium w Drohiczynie.
Stawiając swym przyszłym kapłanom wysokie wymagania, Kościół stara się jednocześnie zapewnić im i ich profesorom jak najlepsze warunki nauki. Według ogłoszonego pod koniec ubiegłego roku dokumentu Konferencji Episkopatu, zatytułowanego “Zasady Formacji Kapłańskiej w Polsce”, budynek seminarium musi być dostosowany do wymogów higieny, estetyki i potrzeb formacji. Oprócz realizowania ustalonego programu nauczania seminarium musi zapewnić alumnom możliwości nauki dodatkowych języków, w miarę możności wyjazdy wakacyjne za granicę w celu doskonalenia językowego, musi mieć m.in. stale uzupełniane bibliotekę i czytelnię, a także zaplecze rekreacyjne, w tym salę gimnastyczną, basen kąpielowy i dom wypoczynkowy. Większość seminariów spełnia już te kryteria i ma także nowoczesne pracownie komputerowe. Ponadto biskup diecezjalny powinien zapewnić profesorom i wychowawcom godziwe warunki materialne, aby umożliwić im całkowite oddanie się powierzonym obowiązkom.
JEDNO SEMINARIUM – DWA INDEKSY
O ile przed wojną zwykłe magisterium było rzadkością, o tyle w 1997 r. księża diecezjalni z tytułem magistra stanowili 41,8%, zaś z tytułem doktora, doktora habilitowanego lub tytułem naukowym profesora – 6,5% ogólnej, liczby księży. Dla porównania, wśród ludności Polski powyżej 25 lat wskaźnik ten nie przekracza 0,2%. Jeszcze dziesięć lat temu najwyżej dwóch księży
z każdego rocznika robiło w czasie studiów w seminarium magisterium. Dziś w większości seminariów to nieodzowny warunek otrzymania święceń kapłańskich. Prawie wszystkie seminaria są “afiliowane” przy wyższej uczelni katolickiej.
– Studiuje się w seminarium – mówi Artur z Wyższego Seminarium Duchownego w Ołtarzewie – ale ma się dwa indeksy: seminarium i warszawskiego Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Po roku, dwóch czy nawet dziesięciu pracy na parafii – wiele zależy od zdolności – można dostać skierowanie na dalsze studia w kraju lub za granicą. Nikomu z góry nie zamyka się tej drogi. Przeciwnie, zgodnie z nową tendencją w Kościele, biskupi naciskają żeby podległy im kler dalej studiował. Za kilka lat niemal wszyscy nowo wyświęceni księża będą kończyli studia z dyplomem magistra. W najlepszej sytuacji pod względem możliwości studiów poseminaryjnych są księża ze zgromadzeń zakonnych.
Jeszcze przed końcem pierwszego dziesięciolecia XXI wieku przeciętny polski ksiądz będzie duchownym z solidnym wyższym wykształceniem, obytym w świecie, władającym zazwyczaj jednym lub dwoma obcymi językami, mającym wszystkie nawyki nowoczesnego użytkownika komputera, korzystającego z Internetu. Jego autorytet duchowy zyska na większym dystansie, z jakim będzie się odnosił do polityki i polityków. Z seminarium wyniesie też nawyk uprawiania jakiejś dyscypliny sportowej, co najmniej pływania lub joggingu. Świecki garnitur i koloratka, wezmą górę nad tradycyjną sutanną i habitem. Najtrudniejsze są przewidywania co do charyzmy, jaką się będzie cieszył w materializującym się i coraz bardziej rozwarstwionym społeczeństwie. W założeniu, ta dalsza ewolucja osobowości i wizerunku księdza ma pomóc Kościołowi w jego staraniach o utrzymanie w Polsce wpływu duchowego na wiernych. Pozycji Kościoła, która gdy kraj będzie ulegał dalszej europeizacji, a ponadto gdy zabraknie polskiego papieża, wystawiona zostanie na ciężką próbę.
O prestiż księdza
Kościół podjął próbę analizy przyczyn spadku liczby nowych powołań. Oparł się w niej, między innymi na badaniach CBOS-u z lat 1994-95 dotyczących opinii samych księży o sytuacji Kościoła w Polsce po przełomie ustrojowym w czerwcu 1989 r. W opinii księży dominowało przekonanie. że autorytet Kościoła i duchownego w trakcie transformacji ustrojowej obniżył się w porównaniu z czasami PRL. Taką opinię wyrażało 54% spośród 585 księży objętych sondażem. Szczególnie często wyrażali taki pogląd młodzi księża – do 35. roku życia (65%), księża deklarujący poglądy lewicowo-centrowe (65%), wikariusze (63%) oraz kapłani z parafii wiejskich (62%). Przeciwnego zdania było tylko 8% badanych. Pogląd, że prestiż duchownego wzrósł, wyrażali przede wszystkim księża po 50. Roku życia (13%). deklarujący poglądy skrajnie prawicowe (13%) oraz proboszczowie (10%).
Przekonanie o spadku prestiżu łączyło się z przeświadczeniem o zwiększeniu obecności Kościoła w życiu publicznym i w polityce w latach. 1989-97. Prawie porowa objętych ankietą (48.8%) uważała, iż wzrostowi! aktywności politycznej Kościoła me towarzyszył wzrost jego wpływu na i kształtowanie się opinii publicznej, lecz przeciwnie, że Kościół utracił w znacznej mierze swą opiniotwórczą rolę, jaką spełniał przeć 1989 r.
Te i inne badania nie pozostały bez wpływu na działalność wyższych seminariów duchownych. W „Zasadach formacji kapłańskiej’ podkreśla- się, że chociaż zasadnicze oblicze kapłana me zmienia się, powinien on być bardziej otwarty na wymagania naszych czasów, gdy coraz bardziej daje o sobie znać różnego rodzaju ateizm praktyczny, który wymaga nowej ewangelizacji.
Dokument kładzie największy nacisk na formowanie kapłanów, których autorytet byłby opady nie tylko na żarliwości wiary, lecz na ich wykształceniu teologicznym i ogólnym, na ich wysokim poziomie intelektualnym.
W porównaniu z II Rzeczpospolitą która według ostatniego, przedwojennego spisu z 1937 r., miała 10 000 księży diecezjalnych i 1600 księży zakonnych, jest obecnie 20.087 księży diecezjalnych (o 104 mniej niż w 1097 r.), 6824 księży zakonnych (o161 mniej niż w 1997 r.). Chociaż w czasie wojny straciło życie w obozach i więzieniach hitlerowskich 20% księży, już w 1971 r, łączna ich liczba wzrosła do prawie 19,000.
TYPOWY ROZKŁAD DNIA ALUMNA WYŻSZEGO SEMINARIUM DUCHOWNEGO
6.00 – modlitwa i medytacja w kościele
7.00 – msza święta
Po śniadaniu – sprzątanie wyznaczonego terenu w seminarium
8.30 – początek wykładów
13.00 – modlitwa południowa
Po obiedzie – czas na rekreację
15.30 – indywidualne czytanie lektur duchowych
16.00 – nauka własna
18.50 – modlitwa wieczorna i kolacja
Po kolacji – czas do dyspozycji własnej
21.00 – apel śpiewany lub osobista modlitwa
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy