Zrozumieć Ślązaka

Zrozumieć Ślązaka

Co łączy Agnieszkę Krukównę, Grzegorza Jarzynę, Jana Kidawę-Błońskiego i Olgierda Łukaszewicza? Nie zgadniecie. Wpis do dowodu osobistego. Miejsce urodzenia – Chorzów. A od paru tygodni także miejsce na liście Jana Cofałki \”Śląscy warszawiacy. Sto wybranych osób wywodzących się ze Śląska, żyjących w stolicy\”. Ta lista to tylko sześć stron tej niezwykłej książki. Ale zaczynam od niej, bo mam wobec Cofałki szczególny dług. Raz, że gdzieś wygrzebał w moim życiorysie chorzowskie korzenie i dopisał mnie do tej setki, a dwa, co o niebo ważniejsze, że napisał książkę, którą z czystym sumieniem mogę polecić każdemu, kto chce pojąć, jak to jest z tymi Ślązakami. Skąd się w ogóle wzięli? I o co im się w życiu, jak sami mówią, rozchodzi? Może w tym pomóc opowieść Paulka Kupnego, który dla Cofałki jest kimś takim jak górale dla ks. prof. Tischnera: \”Jak żyli ojciec Kupny – to nom wbijali do głowy, co by się nie pchać do żodnej polityki. Bo tu u nos roz jest Polok, roz Niemiec, a wy bydziycie te głupki. Wojny nie wygrywo – godali – masa ani rasa, ino kasa. Mocie z czego żyć, to się tego trzymejcie. I my się tego trzymali. Ale przeca ta pierońsko polityka coły czas mieszo nom w życiu\”. No i co? Nieprawda?
Śląsk u Cofałki, tak jak w realu, ma wiele barw, tonów i półcieni. Bo czy mógłby być inny, jeśli tylko w XX w. przeżył dwie wojny światowe, trzy powstania, dwie ideologie i wiele ekip rządowych, które tego regionu albo w ogóle nie rozumiały, albo wręcz nie cierpiały? Tyle się działo, a i tak dla większości Polaków Śląsk pozostaje ciągle światem nieznanym. I to tak dalece nieznanym, że przeciętny Polak ma problemy nawet z określeniem jego granic. Bo np. czy Sosnowiec i Częstochowa to Śląsk? Nie. A Opole i Cieszyn? Tak. Cofałka to wszystko wyjaśnia. Tłumaczy. Ale przede wszystkim dociera do nietuzinkowych ludzi, do śląskich rodów, do dramatów, których historia im nie szczędziła. Z kolejnych kataklizmów dziejowych Ślązacy wychodzili z długą listą poległych, utraconym dobytkiem, ale ciągle po śląsku twardzi, do bólu pracowici i porządni.
Te wspólne cechy przewijają się w portretach Edmunda Osmańczyka, prof. Jana Szczepańskiego, Waldemara Świerzego, płk. Antoniego Słupika i ks. Arkadiusza Nowaka.
Nie da się zresztą tej książki opowiedzieć. Mogę ją więc tylko polecić czytelnikom. I podeprzeć się przy tym paroma cytatami. Zacznę od Stefana Bratkowskiego: \”Są w Polsce ludzie, których nikt nie rozumie. Nie rozumie ich ogół narodu i nie rozumieją ich najbliżsi sąsiedzi. To Ślązacy\”. I na te słowa powołał się Kazimierz Kutz, dla którego książka \”Ślązacy w Warszawie\” \”jest kroplą w możliwości zrozumienia odmienności Śląska i Ślązaków. Jan Cofałka usiłuje rzewnie swoją skromną książką, jak ta kropla w chińskiej torturze, zmiękczyć twardy granit obojętności\”. Zgadzam się z Kutzem, choć z jednym zastrzeżeniem. Ta książka wcale nie jest skromna. Bo jak słusznie pisze Lech M. Nijakowski, \”śląskie trajektorie były dramatyczne i gwałtowne, ale zarazem urzekająco ciekawe i pasjonujące\”.
Kto tego nie sprawdzi, ten kiep.

Jan Cofałka, Ślązacy w Warszawie, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2008

Wydanie: 04/2009, 2009

Kategorie: Książki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy