Zabrać pomieszczenia, w których odbywa się rehabilitacja osób ciężko upośledzonych. To takie proste O Marzence lekarz napisał, że jest “bez kontaktu”. Do ośrodka przyszła na dwa miesiące, żeby doczekać miejsca W domu opieki społecznej. Dla osób ciężko upośledzonych takie miejsce w domu opieki to umieralnia, gdzie można bez głodu i chłodu dokiwać się do śmierci. Po miesiącu pobytu w ośrodku Marzenka powiedziała do kierowniczki: “Cześć, Ania”, więc jej rodzice szybko zrezygnowali z domu. Teraz Marzenka haftuje truskawki, których nazwę wymówi prawidłowo. I pokazuje brokatowe paznokcie, wymalowane tak na karnawałowy bał. Obok siedzi Piotruś, 190 cm wzrostu. Tu nauczył się wiązać buty, ale jego matka, gdy przychodzi go odebrać, woła “Piotrusiu, daj nóżkę” i wyjaśnia, że tak będzie szybciej. Bo rodzice są albo nadopiekuńczy, albo bezradni. Nie mówią, o dodatkowych schorzeniach i błagają, żeby przyjąć ich dziecko. Lista oczekujących jest bardzo długa. Rafał przez 20 lat wożony był do tzw. szkoły życia. Siedział w kącie. Panie go chwaliły, że taki spokojny, a ojciec sądził, że nic więcej nie można zrobić. Aż trafił tutaj. Rafał nie zna kolorów, nie mówi. W nowym miejscu też próbuje usiąść w kącie. Ale mu nie pozwalają, bo grupa trzecia rzeźbi łódki. Gdy śpiewano, Rafał wydawał straszne, nieartykułowane dźwięki. Wreszcie wymyślono, że będzie dyrygentem.
Tagi:
Iwona Konarska