Tag "Dani Lessnau"

Powrót na stronę główną
Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Śmiech na wykopaliskach

Jest rok 2021 i wszystko już widzieliśmy. Od artysty Stelarca, który wyhodował sobie ucho na przedramieniu, po konceptualistkę Dani Lessnau, która umieściła mikroskopijne aparaty w pochwie, żeby fotografować swoich kochanków. Artysta Cezary Bodzianowski płacił guzikami za wynajem kajaków, Teresa Murak hodowała na swoim ciele rzeżuchę. Wpuszczone do specjalnych akwariów mrówki koncertowały w filharmonii, pokazując nam, czym, do cholery, jest muzyka. Jak więc to możliwe, że nadal w polu literackim w Polsce tak bardzo kłopotliwy jest śmiech? Dlaczego wzbudza opór i lęk wśród strażników kanonu? I kim są ci strażnicy? To najczęściej solidnie wykształceni badacze, którzy dzieło literackie umieszczają w stosownych kontekstach, świetnie znają tradycję i historię recepcji powieści czy wiersza. Ich poglądy, ukształtowane przez klasyczne teksty naukowe czy eseje, są integralne, spójne – i zamknięte. Dla niektórych z nich „Proces” Kafki to nadal przypowieść o systemie totalitarnym, a „Pani Bovary” Flauberta – opowieść o kretynce, która pomyliła życie z literaturą. Pełne powagi podejście do klasyki trzyma się nadal dobrze, jakby nowe przekłady nie ujawniały humorystycznych warstw powieści (jak to robi choćby przekład Ekiera, który przywraca żartobliwe znaczenie nazwiskom bohaterów „Procesu”). Jakbyśmy nie wiedzieli po lekturze rozmaitych listów i dzienników, że na domowych, kameralnych czytaniach – przyjaciele Kafki (i sam

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.