Tag "Po Prostu"

Powrót na stronę główną
Historia

Odwilż

Wspominajmy dobrze nasz Październik Do Warszawy przyjechał świat. Trzeba sobie dobrze uzmysłowić, co to wówczas znaczyło. Jednym z najbardziej widocznych objawów zimnej wojny była izolacja; sławetna żelazna kurtyna nie stanowiła jedynie hasła propagandowego, dzieliła świat nader skutecznie i tworzyła psychozę oblężenia. Nawet kontakty z krajami socjalistycznymi były ograniczone i sformalizowane. O naszej izolacji tamtych lat nie daje wyobrażenia – nawet nikłego – stan wojenny z roku 1982. I oto oblężenie z dnia na dzień znika. Warszawa, niewielkie wówczas miasto, zostaje wypełniona po brzegi kolorowym i gwarnym potokiem gości, wtapia się w nią cała młodzież, identyfikuje z nią i uczestniczy w życiu festiwalu. Festiwal opanował ją bez reszty. Cieszył nas inny kolor skóry naszych gości, obca mowa, egzotyczne stroje. Wszyscy wspominający festiwal mówią o tym, jak Polacy przed Polakami udawali obcokrajowców; to nie była tylko zabawa, można w tym dostrzec również radość z uczestniczenia w wielkiej wspólnocie, radość z otwarcia na świat. Przecież nasze pokolenie nigdy niczego podobnego nie zaznało, taki kontakt ze światem był naszym pierwszym doświadczeniem. A poza radością spotkania była jeszcze świadomość zbliżającego się końca zimnej wojny. Szczególnym akcentem festiwalu był wygląd miasta,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Żegnaj, Redaktorze

Tego miejsca nikt nie wypełni. Jerzy Urban był w dziejach polskiej prasy kategorią osobną. Samą w sobie. Jeden człowiek, a jak orkiestra. Z wieloma talentami. Ale przede wszystkim z charakterem. Był wolnym ptakiem, który fruwał wysoko i zwykle według swoich zasad. Trzeba mieć charakter, by przez całe życie, przez dziesiątki lat, boksować się z głupotą, bezprawiem i hipokryzją. Kto, zwłaszcza z młodszych, wie, że Urban miał kłopoty z każdą władzą. Po rozwiązaniu przez Gomułkę „Po Prostu”, tygodnika, który był symbolem odnowy w Październiku ‘56, Urban stracił pracę za krytyczne reportaże. Miał wilczy bilet i pisał pod pseudonimami. Na łamy „Polityki” wrócił pod własnym nazwiskiem po odejściu Gomułki. I w latach 70. odgrywał w niej kluczową rolę. A gdy Rakowski został wicepremierem, przyjął rolę rzecznika rządu. W czasie stanu wojennego i później była to rola sapera na polu pełnym min. Urban zmienił styl rzecznikowania, jego konferencje były widowiskami, które oglądały miliony ludzi. Radził sobie, choć oszukany przez MSW nie uniknął wpadki. Wtedy podzielona była nie tylko Polska. Urban miał wrogów na opozycji, ale też wśród aparatu partyjnego i służb. Dość skutecznie wpływał na opinie zagranicznych dziennikarzy o Polsce. A przede wszystkim na ludzi władzy i społeczeństwo. Popierała go połowa oglądających

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.