Związek Podhalan do rozwiązania?

Związek Podhalan do rozwiązania?

Na Podtatrzu trwa walka o pieniądze, podczas której zapomina się o góralskim honorze… W Zakopanem cuchnie spalenizną. Płoną stragany, które nie wiadomo kto podpala. Mieszkańców miasta budzą dymy z bazarów, ostatnio spod Gubałówki, bo tam podpalaczom podejść najporęczniej. Kilka dni temu poszły z dymem dwa stoiska, w których na nieszczęście był towar. Tej samej nocy podłożono ogień w kilku innych miejscach – płonęły dach sklepu, kawiarniany parasol i kosze na śmieci. Spacerując, oglądamy zwęglone szczątki. Jest zimno, deszczowo i pusto, ale tu i ówdzie kręcą się górale. – Pilnuje się na okrągło! – wzruszają ramionami. – Tu człowiek nie zna dnia ani godziny! Tymczasem Stowarzyszenie Obrony Praw Obywateli Powiatu Tatrzańskiego skierowało do sądu wniosek o rozwiązanie Związku Podhalan. Co mają wspólnego pożary na targowiskach ze stowarzyszeniem oraz związkiem? Ano mają, ale zacznijmy od początku. – Nic nie wiem o takim wniosku! To jakaś dziwna historia – stwierdza Jan Hamerski, prezes Zarządu Głównego Związku Podhalan, a jednocześnie starosta nowotarski. – Nie sądzę, by jakakolwiek organizacja mogła wpłynąć na decyzję o rozwiązaniu naszego związku. Poza tym jeśli w zakopiańskim piekiełku się gotuje, to niech nie mieszają do tego naszego związku! Górale nie płaczą Ramy okna pokoju Marii

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 19/2005, 2005

Kategorie: Reportaż
Tagi: Adam Molenda