Druga żona lepsza niż kochanka

Druga żona lepsza niż kochanka

Kto może brać jedną żonę, drugą, trzecią i czwartą Jeśli musiała w sprawach służbowych wybrać się na drugi koniec miasta, koleżanka z biura przydzielała jej bilety na autobus. Tam i z powrotem. Marta brała je tylko po to, żeby później sprzedać na przystanku. Tam, gdzie miała dojechać, szła piechotą. Za zaoszczędzone pieniądze kupowała synowi jedzenie. Mąż był wtedy bez prawa do zasiłku. Dostawali 42 zł rodzinnego. Trudno było utrzymać trzyosobową rodzinę. Chodziła więc pieszo i cieszyła się, że może Marcinowi kupić bułkę, a czasami i kawałek mięsa na zupę. Wtedy już dawno nie byli prawdziwym małżeństwem. Syn urodził się dwa lata po ślubie. Po jego narodzinach mąż nigdy więcej jej nie dotknął. On miał swoje życie, ona swoje – z synem. Mieszkali razem w dwupokojowym mieszkaniu. Czasami towarzystwa było więcej, bo mąż, mówi Marta, zdradzał ją na prawo i lewo. Kochankom robiła herbatę i zmywała po nich szklanki. Przyzwyczaiła się. Mężczyźni przestali dla niej istnieć. Brała jedną pożyczkę, żeby spłacić poprzednią. Przez 20 lat małżeństwa mąż nawet żarówki do domu nie kupił. • Przez 10 lat remontowała mieszkanie. Gdy już zrobiła z tych 45 m na łódzkim Widzewie pudełeczko pełne bibelotów,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2016, 29/2016

Kategorie: Reportaż